beauty & lifestyle blog

niedziela, 16 stycznia 2011

Ryzyk fizyk ;)))

Chcąc wykorzystać zimową, ubogą w światło słoneczne aurę, zdecydowałam się na delikatne złuszczanie skóry, licząc na lekkie wyrównanie jej faktury i kolorytu. Sięgnęłam po coś, co nie działa szczególnie inwazyjnie, mianowicie drogeryjną serię Dermacos Anti-Acne polskiej marki Farmona KLIK.

Seria Anti-Acne przeznaczona jest do pielęgnacji cery trądzikowej. W jej skład wchodzi krem na dzień, krem na noc, tonik,żel do mycia twarzy, maska, peeling, żel punktowy, a całość uzupełnia preparat suplementujący dietę. W 2010 roku nagrodzona została nagrodą polskiego rynku farmaceutycznego Złoty Otis.

Ze wszystkich tych produktów najbardziej zainteresowana byłam kremem na noc, wśród aktywnych składników którego znajdują się między innymi kwasy PHA, AHA i BHA. Właśnie od niego zaczęłam swoją znajomość z Anti-Acne, bo przecież o złuszczanie mi chodziło. Okazał się na tyle fajny, że szybko zdecydowałam się też na zakup kremu na dzień, żelu do mycia twarzy, toniku, peelingu i maseczki.


(Kolaż powstał ze zdjęć pochodzących ze strony www.farmona.pl)

Po kilku tygodniach sumiennego stosowania mogę podzielić się z Wami moją opinią.

Nie wiem, czy seria rzeczywiście działa przeciwtrądzikowo, bo nie stosowałam jej kompleksowo. W każdym razie nie zauważyłam, żeby stan mojej skóry jakoś drastycznie się poprawił. W zasadzie mogłabym się zastanawiać nad jej skutecznością, gdyby sytuacji nie ratował krem normalizujący na noc, czyli ten, który kupiłam w pierwszej kolejności.



Opis producenta:

Specjalnie dobrany zestaw składników aktywnych skutecznie usuwa niedoskonałości skóry i zapobiega ich ponownemu powstawaniu. Hamuje rozwój mikroorganizmów odpowiedzialnych za pojawianie się stanów zapalnych i ropnych wyprysków, a także delikatnie złuszcza naskórek, przez co zapobiega powstawaniu blizn, przebarwień i zaskórników. Reguluje pracę gruczołów łojowych i normalizuje wydzielanie sebum, dzięki czemu zmniejsza nadmierną suchość jak i tłustość cery. Dodatkowo łagodzi i koi podrażnienia, a także doskonale nawilża skórę poprawiając jej kondycję i wygląd.

Regularne stosowanie kremu poprawia wygląd skóry i pozwala na skuteczną walkę z objawami trądziku. Po przebudzeniu skóra odzyskuje piękny zdrowy wygląd, niedoskonałości są mniej widoczne, pory zwężone a powierzchnia skóry gładka i równa. Skóra staje się mniej podatna na powstawanie zaskórników, stanów zapalnych i wyprysków.


Rzeczywiście krem spełnia wiele tych obietnic i faktycznie delikatnie złuszcza naskórek, nie podrażniając i nie przesuszając nadmiernie cery. Wymaga jednak regularnego stosowania, żeby efekty jego działania były widoczne i utrzymywały się. W każdym razie nie mam do niego zastrzeżeń, właśnie o taki łagodny produkt mi chodziło.

Zastrzeżenia mam natomiast do matującego kremu na dzień.



Opis producenta:

Specjalnie dobrany zestaw składników aktywnych, skutecznie zwalcza pryszcze i zapobiega powstawaniu nowych zmian trądzikowych. Reguluje pracę gruczołów łojowych i ogranicza wydzielanie sebum, dzięki czemu skutecznie chroni przed błyszczeniem się skóry, pozostawiając ją aksamitnie gładką, matową i świeżą przez cały dzień. Dodatkowo łagodzi podrażnienia i zaczerwienienia poprawiając koloryt skóry, a także chroni przed szkodliwym działaniem promieni UV.

Regularne stosowanie kremu poprawia kondycję i wygląd skóry, pozwala na skuteczną walkę z objawami trądziku i nadmiernym błyszczeniem się skóry. Natychmiast po zastosowaniu skóra staje się bardziej gładka i matowa, a cera bardziej jednolita.


Moim zdaniem nie jest dobrym uzupełnieniem kremu na noc, bo nie nawilża, co przy kuracji złuszczającej jest jednak wskazane. Matuje natomiast aż za bardzo, myślę, że byłyby z niego zadowolone osoby z młodą, niewymagającą szczególnego odżywienia, ale mocno przetłuszczającą się cerą. Dla mnie jest po prostu za lekki, nie spełnia moich oczekiwań. Moja skóra po całym dniu pod tym kremem jest ściągnięta i zmęczona. Na plus należy jednak zaliczyć to, że mimo silnie matujących właściwości nie roluje się i nadaje się pod makijaż. Zawiera też filtry przeciwsłoneczne, choć nie mogę znaleźć informacji, jakiej wysokości.

Żel do mycia twarzy w zasadzie też mnie rozczarował.



Opis producenta:

Wyjątkowo delikatne substancje myjące dokładnie oczyszczają skórę z wszelkich zanieczyszczeń, nie podrażniając i nie powodując jej wysuszenia, a peelingujące drobinki odblokowują pory, chroniąc przed powstawaniem zaskórników i wągrów. Specjalnie dobrany zestaw składników aktywnych usuwa nadmiar tłuszczu z powierzchni skóry i reguluje pracę gruczołów łojowych, zmniejszając wydzielanie sebum odpowiedzialnego za świecenie się skóry. Skutecznie zwalcza pryszcze i zapobiega powstawaniu nowych zmian trądzikowych. Dodatkowo łagodzi podrażnienia, pozostawiając skórę czystą, gładką i świeżą.

Regularne stosowanie żelu poprawia kondycję i wygląd skóry, pozwala na skuteczną walkę z objawami trądziku i nadmiernym błyszczeniem się skóry. Sprawia, że pory stają się mniej widoczne, skóra jest lepiej oczyszczona i wygląda zdrowo.


Jego nazwa wskazuje, że jest to preparat głęboko oczyszczający, spodziewałam się więc mocno peelingujących drobinek. Niestety nic z tego, drobinki są ledwie wyczuwalne. Żel jest po prostu przyzwoity, ale niczym się nie wyróżnia, na pewno po raz drugi go nie kupię. Od preparatów tego typu oczekuję jednak bardziej wyczuwalnego działania. Choć trzeba przyznać, że nie wysusza skóry i jeśli ktoś potrzebuje oczyszczania łagodnego, delikatnego, to pewnie będzie zadowolony.

Miałam też do czynienia z tonikiem, peelingiem i maseczką. Produkty te zużyłam bez niechęci, ale też i bez szczególnego entuzjazmu.

Tonik ma raptem 150 ml, czyli niewiele. Krótko mówiąc średni biznes. Krzywdy mi nie zrobił, ale jakichś wyjątkowych właściwości pielęgnacyjnych też nie miał. Ale nie miał też alkoholu w składzie, co go jednak wyróżnia na tle innych toników do cery trądzikowej, do których zwykle producenci leją alkohol bez opamiętania.

Peeling i maseczka sprzedawane są w komplecie, niestety wyłącznie w nielubianych przeze mnie saszetkach. Nawet nie za bardzo wiem, co na temat ich właściwości napisać, były takie nijakie ... Może gdybym stosowała te produkty dłużej, zauważyłabym jakieś efekty. Nie twierdzę, że są złe, twierdzę, że nie powalają na kolana od pierwszego użycia.

Także z całej tej kosmetycznej gromadki na uznanie z całą pewnością zasługuje krem normalizujący na noc. Z resztą serii eksperymentujcie na własne ryzyko. Zadziała albo nie zadziała, ryzyk fizyk ;)))

10 komentarzy :

  1. mnie w ogole te akcje zluszczania troche przerazaja ;) ... probowalam produkty z Avene, co sie skonczylo masakra zanim sie dobrze zaczelo :]

    OdpowiedzUsuń
  2. Maus, Dermacos w porównaniu do aptecznych kwasów jest baaardzo łagodny :) Wiem, co mówię, bo aptecznych próbowałam swojego czasu i też mam nieciekawe wspomnienia ;)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Cammie jeśli chodzi o krem złuszczający na noc to z całego serca polecam Ci z firmy BANDI- są tam dwa rodzaje:
    1- AHA+PHA Krem z kwasem migdałowym i polihydroksykwasami
    2- z serii young care- złyszczający na noc

    Są bardzo wydajne i ładnie działają!!

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja ost. odkryłam coś, co w moim przypadku zdaje się lepiej działać niż kilka razy droższy Effaclar Duo, mianowicie- krem z masą różnych kwasów owocowych, właściwie to nowość Ziaji- dost. tylko w aptekach- krem reduktor, kuracja antybakteryjna. Nie ściąga jak Effaclar K czy Duo, a mam wrażenie, że nawet dobrze sprawdza się nie tylko na noc, ale i pod makijaż (przyjemnie uczucie nawilżenia po nałożeniu czego powyższe kremy nie miały).

    OdpowiedzUsuń
  5. Aleś się Skarbie rozpisała. To co będzie na nowym lapku?! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Zosiu Samosiu, teraz już już stawiam na nawilżanie, ale skrzętnie notuję twoją sugestię, jeszcze się przyda :*

    Kokolino, nawet nie wiedziałam, że Ziaja ma taką serię :)

    Anonimie, mam niejasne wrażenie, że się znamy ;)))
    Jak to, co będzie? Zamęczę was ;)))

    OdpowiedzUsuń
  7. Właśnie się zastanawiałam nad kupnem tej serii, ale chyba zdecyduję się tylko na krem normalizujący na noc. Chyba, że uda mi się dostać Vichy po promocji :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ginger, jeśli masz młodą, dojrzewającą cerę, to ta seria może ci się spodobać. Ale jeśli jesteś dojrzalszą osobą, jak ja, to odradzam ci zakup czegokolwiek poza kremem normalizującym.

    OdpowiedzUsuń
  9. ooo, swietna recenzja :) dzięki!
    ja się kremów matujących wystrzegam jak ognia i skóra mi się dzieki temu dużo mniej przetłuszcza i pozbyłam się suchych skórek (no, zimą nie jest tak różowo, ale latem jest bardzo ok).
    z kuracji złuszczających stosowałam kiedyś lysanel SVR, dobrze go wspominam, tylko nie wiem, czy jest jeszcze dostępny

    OdpowiedzUsuń
  10. Anu, ja w gruncie rzeczy też matujących produktów nie używam (oprócz pudrów), ale myślałam, że ta seria dobrze się uzupełnia. Niestety u mnie nie do końca się sprawdziła, ale podejrzewam, że dla nastolatki nawet ten krem matujący mógłby być strzałem w dziesiątkę.

    OdpowiedzUsuń