beauty & lifestyle blog

środa, 9 marca 2011

wSPAniale!

Jakiś czas temu, po raz pierwszy po kilkuletniej przerwie, złożyłam zamówienie na kilka kosmetyków z Avonu. Kiedyś zamawiałam całkiem regularnie i dość dobrze znałam ofertę, teraz całkowicie straciłam rozeznanie. Moje rozstanie z Avon było długie i w zasadzie bezbolesne, bo pomimo niezawodnej jakości paru ulubieńców, do wielu produktów tej marki miałam jakieś zastrzeżenia. Ale pamiętałam świetną serię Planet SPA, do której nagle zatęskniłam. Konkretnie do maseczki z minerałami z Morza Martwego :)))


(Zdjęcie: www.pl.avon.com)


Błotne maseczki wyjątkowo mi pasują i często po nie sięgam. Tę z Avonu zapamiętałam jako skutecznie oczyszczającą, a jednocześnie zauważalnie kojącą. Z przyjemnością do niej wróciłam.

Maseczki z serii Planet SPA, a jest ich kilka rodzajów, normalnie kosztują około 30 złotych, ale wiadomo, warto poczekać na katalog, w którym objęte są promocją, wtedy można nabyć je sporo taniej. Aczkolwiek uważam, że maseczka z minerałami z Morza Martwego warta jest swojej regularnej ceny.







Co ją wyróżnia na tle innych błotnych maseczek? Nie bez znaczenia jest jej przyjemna, zwarta, bardzo kremowa konsystencja, dzięki której na twarzy nie zasycha na amen nieprzyjemnie ściągając skórę. Lubię ją też za subtelny zapach, skutecznie maskujący wszelkie błotne nuty. Jednak przede wszystkim cenię ją za niezwykłe efekty pielęgnacyjne. Cera po jej zastosowaniu jest oczyszczona, ukojona, gładka, miękka, nawilżona, odprężona. Jak po wizycie w prawdziwym SPA, wSPAniała! :)))

Licząc na równie przyjemne doznania, kupiłam też głęboko oczyszczającą maseczkę Tajski Kwiat Lotosu, której dawniej nie było w ofercie. Jeszcze nie mam zdania na jej temat, ale myślę, że będę z niej zadowolona, jakoś mam zaufanie do całej tej serii.


Zamówiłam też żelową czarną kredkę Super Shock, ale to już insza inszość, z pewnością warta odrębnego postu. Który już teraz zapowiadam! :)))

45 komentarzy :

  1. FAWORYT!!!! przecudna, przedobra, w ogóle PRZE...bój! teraz jeszcze mam drugą faworytę - rozgrzewacz z TBS z cynamonem, ale jednak Avon za cenę, dostępność i po prostu "swojskość" jest na topie nadal (i na półce)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wg mnie najlepsza maseczka z serii SPA z avonu ;)
    Pisałam o niej.
    Świetnie pachnie, cera po niej jest delikatna :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Barwy, widzę, że też ją lubisz :)))
    Dobrze, że sobie o niej przypomniałam.

    Lady_flower, najlepsza, powiadasz? Ja ze wszystkimi nie miałam do czynienia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedyś miałam z tej serii maseczkę rozgrzewającą, ale nie pamiętam dokładnie z czym ona była. Wiem, że jedyny raz mi się to zdarzyło, że po nałożeniu maseczki miałam nudności... 2 razy próbowałam i za każdym razem to samo. Oddałam koleżance i była bardzo zadowolona, jednak ja już na dobre uprzedziłam się do tej serii ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. hmmm, ja ją uwielbiam;) a serio - warta ceny i jak pisze lady_flower najlepsza z serii SPA

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie dla mnie ona ale bardzo sobie cenie reszte serii z Morza Martwego:D i siegam w miare czesto,coraz czesciej pojawiaja sie warte uwagi oferty promocyjne mozna sie skusic:)
    Z serii Tajski Kwiat Lotosu zachwycil mnie krem do ciala-glownie jego zapach:)Liczylam,ze zostawi na skorze perlowa poswiate(niestety wchlania sie do matu) to i tak mu wybaczam ten feler bo wyjatkowo mnie nie uczula i moge cieszyc sie perfumowanym mazidlem do ciala:D

    Ciekawa jestem wrazen z uzywania kredki zelowej bo dla mnie to bylo odkrycie 2010 roku:D jak tylko pojawily sie w ofercie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kosodrzewino, rozgrzewającej zupełnie nie kojarzę. Z tego, co piszesz, chyba nie mam czego żałować :)))

    Barwy, wierzę wam na słowo, bo tak jak już się przyznałam, całej serii nie znam :)

    Hexx, już teraz mogę ci napisać, że jestem pod wrażeniem :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też lubię bardzo tę maseczke błotną z avonu. Zakupiłam ją w promocji z trzema innymi (sródziemnomorska i tajski kwiat lotosu) i kiedyś jeszcze zamóiłam sobie z masłem shea - i ta jest najgorsza - nie dość, że śmierdzi, to jeszcze podrażnia mi twarz :/ ale z seri błotnej polecam też balsam do ciała - super nawet do skóry suchej i pelling. Zastanawiam się też jeszcze nad kremem do rąk, ale czekam na promocje;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przymierzam się do produktów z tej serii, już od dwóch katalogów, żeby ratować moją biedną cerę, która jest już zmęczona tą zimą... i jakoś tak wychodzi, że ciągle nie zamawiam... Upatrzyłam sobie właśnie tę, którą opisujesz i Kwiat lotosu i jeszcze jakąś nawilżającą, chyba seria oliwkowa, ale nie pamiętam dokładnie. Myślę, że Twój post, to znak, że należy jednak zamówić :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Agat, miałam dawno temu ten balsam, pamiętam, że był całkiem dobry. Taki w okrągłym opakowaniu, prawda?

    Inoue, też tak myślę ;) A na poważnie, z błotnej będziesz zadowolona. Oliwkowa też jest fajna, ale jak dla mnie nie daje takich spektakularnych efektów.

    OdpowiedzUsuń
  11. Mam maseczkę Planet Spa Sake & Rice, bardzo ją lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  12. uwielbiam tą maseczkę :) jedna z lepszych jeżeli chodzi o wszystkie jakie kiedykolwiek używałam :)
    posiadam również ta oliwkową i aż tak rewelacyjna jak ta szara nie jest ale również warta uwagi :)
    ostatnio miałam saszetkę maseczki "japońska sake i ryż" i tu już mam mieszane uczucia-plus bo bardzo lubię maski typu peel-off, skóra była fajnie wygładzona, ale kilkadziesiąt minut po uzyciu maski pozostawała dosyć mocno zaczerwieniona..

    OdpowiedzUsuń
  13. Violl, tej ryżowej akurat nie znam. Może się kiedyś wymienimy? ;)))

    Panno Joanno, czyli zadziałała :) Pytanie tylko, czy nie za mocno jak na potrzeby twojej skóry.

    OdpowiedzUsuń
  14. Wkrótce będzie okazja do wymianki testowej ;))

    OdpowiedzUsuń
  15. acha, i dziękuję za odwiedziny na moim blogu:)

    OdpowiedzUsuń
  16. Mam ten produkt, niestety nie mogę używać kosmetyków z błotkiem, za bardzo podrażniają moją cerę, za to przekonałam męża do stosowania i o dziwo dał się skusić, kiedyś niemiłośernie mnie przestraszył, wyskakując z łazienki z tą sinoszarą maseczką na twarzy :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Simply_a_woman, nie wiem, dlaczego wcześniej do ciebie nie trafiłam :*

    Nurka, mój mąż też ją lubi :))) Zabije mnie, że to napisałam ;)))

    OdpowiedzUsuń
  18. Cammie, dziękuję:) to właśnie po lekturze no to pięknie!, mojejKOSMETYKOmanii, i Kubu Lakierowego postanowiłam sama spróbować swoich sił:)

    OdpowiedzUsuń
  19. Naprawdę? Łechtasz moje próżne ego ;)))
    Tak na poważnie, to bardzo się cieszę :*

    OdpowiedzUsuń
  20. ja mam tą maseczkę, peeling i krem ale z oliwek i cała seria wydaje się być świetna ; )

    OdpowiedzUsuń
  21. Też ją mam ale jeszcze nie testowałam ;)
    Serię Planet SPA akurat słabo znam bo jak przestałam zamawiać, to chyba ją dopiero wprowadzali, więc teraz chętnie potestuję.
    Maseczki z glinką lubię bardzo :)

    OdpowiedzUsuń
  22. fajna jest ta maseczka, jakiś czas była moją ulubioną. Uważam że to jeden z lepszych Avonowych produktów. Obecnie testuję maseczkę miętową od Queen Helene ;-)

    zapraszam do mnie po odbiór wyróżnienia ;-)

    http://idaalia.blogspot.com/2011/03/nowa-kolekcja-cieni-essence-i-moj-mocny.html

    OdpowiedzUsuń
  23. A ja jakoś nigdy jej nie zamówiłam :P
    Ale lubię serię SPA, szczególnie oliwkową :D

    OdpowiedzUsuń
  24. Trzeba będzie wypróbować! Do tej pory jakoś sceptycznie podchodziłam do Avonu, a ostatnio coraz więcej pozytywnych opinii pojawia się na ich temat.

    OdpowiedzUsuń
  25. Ja mialam tą maseczkę z mineralami z morza martwego.Wystarczyła na długo. Choć jej aplikacja stawała sie z czasem coraz cięższa bo gestniała w pudełku. Na końcu już musiałam przeciąć tubkę żeby wydostać zawartość. Ale efekty po niej były dobre. Pzdr:)

    OdpowiedzUsuń
  26. Lentilek, z serii oliwkowej miałam tylko maseczkę :) Dawno temu.

    Rzabba, no to zabieraj się za testy! :)

    Idalia, o Queen Helene słyszałam dużo dobrego :)

    Greatdee, może się skusisz?

    Fraise, wiele produktów maja do bani, ale mozna w ofercie znaleźć też perełki :)

    Neokatrina, faktycznie, jest wydajna, to kolejna z jej zalet :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Widzę że łączy nas nie tylko miłość do pączków i dekupażowanie a jeszcze maseczki;) Zamówiłam takie same :)))

    OdpowiedzUsuń
  28. jakoś nigdy nie próbowałam produktów z tej serii, ale może się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  29. No w końcu ;) Znalazłaś konsultantkę u siebie czy skorzystałaś z mojego polecenia?
    Ja przyznam szczerze, że nie próbowałam tej maski. Zawsze wracam do tej zielonej, oliwkowej i mam wrażenie, że chyba troszkę zmienili skład.
    Oczywiście mogę się mylić bo zanim wznowiłam kontakt z Avon to nie miałam do czynienia z kosmetykami przez ponad 4 lata :P
    I jestem ciekawa Twojej opinii o Supershock.

    OdpowiedzUsuń
  30. ja mam całą serię z białej herbaty, czyli peeling krem do twarzy i tonik. jak dla mnie bomba!!

    OdpowiedzUsuń
  31. Marta, pewnie jeszcze znajdziemy niejeden wspólny mianownik :)))

    Mekinking, warto się skusić, naprawdę :)

    Dziuniek, dzięki za tamten kontakt, ale tak jak myślałam, znalazłaam konsultantkę pod nosem :)))

    Anioł, fajnie, że ci służy :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Przeszłam się do Ciebie odstresować... zaraz mi jakaś żyłka pęknie. Gorę! Na błotną maseczkę raczej nie mam chęci, ale może czekoladowo-karmelowe lodziki? Mmm... dobra, wracam do regałów ;o)

    OdpowiedzUsuń
  33. Dorota, dla odstresowania powinnyśmy się wybrać razem na jakieś pyszne, duże lody :)))

    OdpowiedzUsuń
  34. też tak pomyślałam... niech no tylko się ociepli, niech bociany zaczną klekotać :o)

    OdpowiedzUsuń
  35. Trzymam za słowo! No to zaczynam wypatrywać bocianów :))) Mówią, że na Józefa przylatują, to już niedługo, szykuj się! :DDD

    OdpowiedzUsuń
  36. Ja miałam z tej serii jeszcze jakąś maseczkę peel-off, nie zachwyciła mnie, ale chyba dlatego, że nie przepadam za maskami typu peel-off. Błotną wspominam bardzo dobrze... w ogóle bardzo mi się podoba estetyka opakowań z tej serii.

    OdpowiedzUsuń
  37. Angel, mnie też bardzo się podobają :)

    OdpowiedzUsuń
  38. Ja zazwyczaj jestem źle nastawiona do Avonu i Oriflamu, ale mają swoje perełki. Maseczki muszę spróbować i kredki też, bo o niej głośno.
    Ja bardzo polecam serie Foot Works, miałam już chyba wszystko z niej i nigdy się nie zawiodłam. ;)
    No i tusz Super Shock. ;)

    OdpowiedzUsuń
  39. Tusze z avonu to za każdym razem była porażka, więcej nie zaryzykuję :) Ale za to Foot Works bardzo lubię :)))

    OdpowiedzUsuń
  40. Tusze nierówne strasznie, niektóre fajne, inne porażka, cienie tak samo, podobnie reszta kolorówki. Ale Foot Works lubię i jeszcze kremy z Anew i fafkulce zapachowe ;p

    OdpowiedzUsuń
  41. Rzabbka, w ogóle cała oferta nierówna, zawsze ryzyko, na co się trafi ...

    OdpowiedzUsuń
  42. kupiła ją sobie moja siostra,która ma łuszczycę i o dziwo działa!!!stosuję maseczkę do twarzy i włosów i efekty są rewelacyjne. Jeżeli ktoś również ma tą chorobę to w 100% polecam.

    OdpowiedzUsuń
  43. Anonimie, dzięki za wskazówkę, może komuś się przyda :)

    OdpowiedzUsuń