beauty & lifestyle blog

poniedziałek, 27 maja 2013

Kreska musi być, czyli o linerach Maybelline

Niedawno na FB jedna z Was zapytała mnie, czy znam jakiś godny polecenia liner, co uświadomiło mi, że ciągle jeszcze nie wypowiedziałam się na temat Maybelline Master Precise Liquid Liner i Maybelline Lasting Drama Gel Liner, które to prezentowałam Wam wstępnie już naprawdę ładny kawałek czasu temu ---> KLIK. A tak się składa, że w zasadzie oba mogę polecić! Także nie odkładam już tego na później i zapraszam na recenzję porównawczą :)))


Liner żelowy Maybelline doczekał się wielu pochlebnych opinii, mam wrażenie, że zyskał sporą popularność, natomiast trudniej trafić na recenzje linera w pisaku. Pozwólcie, że właśnie od niego zacznę.


Master Precise, jak sama nazwa wskazuje, to niezwykle precyzyjny (spójrzcie na tę końcówkę!), a przy tym nadspodziewanie łatwy w obsłudze czarny liner, którym namalować można dowolnej grubości kreskę, od cieniutkiej, ledwie widocznej do grubej, mocno zaakcentowanej.






Dla kobiet, które potrzebują ostrzejszej linii kreski. Precyzyjna aplikacja i wyrazisty kolor dzięki bogactwu pigmentów, zawartości nylonu oraz kremowej konsystencji. Idealną aplikację umożliwia bardzo cienka końcówka o grubości 0,4 mm. Efekt to dealnie zdefiniowane oko, widocznie podkreślone spojrzenie. Nie rozmazuje się, posiada 24 - godzinną trwałość.


Linery w pisaku uchodzą za najłatwiejsze w aplikacji, bo łatwo nimi stabilnie pociągnąć kreskę, niemal jak długopisem. Miałam do czynienia z wieloma i muszę przyznać, że nie zawsze jest to prawda. Wiele zależy od końcówki, od tego, jak układa się relacja między jej elastycznością a sztywnością. Posłużę się przykładem. Miękka, poddająca się najlżejszemu ruchowi dłoni końcówka w linerze Bell sprawiała, że kreska nigdy nie wyglądała perfekcyjnie, podobnie było w przypadku twardej końcówki linera P2, która z kolei kompletnie nie reagowała na próby stopniowania efektu. Muszę przyznać, że Master Precise pod tym względem przyjemnie mnie zaskoczył. Ten niepozorny pisaczek pozwala błyskawicznie (na tę chwilę niczym innym nie potrafię podkreślić oka tak szybko i bez poprawek) i niezwykle dokładnie namalować każdą kreskę, i taką podstawową, codzienną i fantazyjną, mocno wyrysowaną. Jest trwały, nie rozmazuje się i nie odbija z biegiem godzin (wiem, co mówię, mam opadające powieki). Jedyne, do czego można by się przyczepić, to fakt, że czerń, jaką daje, nie jest bardzo głęboka. Dla mnie jednak nie jest to wada, taka nienasycona czerń lepiej sprawdza się w makijażu dziennym. Ale jeśli zwracacie na to jakąś szczególną uwagę, może Wam to przeszkadzać. Dla mnie w każdym razie to w ogóle nie jest problem. Serdecznie Wam ten liner polecam, kosztuje około 20 złotych i bardzo, bardzo upraszcza malowanie kresek. Liner idealny dla wiecznie spieszących się bądź dla uczących się podkreślania oczu kreskami.


Kolejną propozycją Maybelline jest Lasting Drama Gel Liner, czyli wyposażony w pędzelek żelowy eyeliner w słoiczku. 






Nowy Eye Studio Lasting Drama Gel Liner zapewnia więcej intensywności niż liner w płynie, więcej efektu koloru niż w przypadku linera z końcówką flamastra, precyzję jaką zapewnia zastosowanie pędzelka, trwałość przez 24 godziny, 100% wodoodporność. W przeciwieństwie do zwyczajnych linerów, które ulegają działaniu oleju i wody, nowy Gel Liner jest w 100% wodoodporny i nie rozmazuje się, zapewniając prawdziwie teatralny efekt. Produkt nie zawiera olejków, dzięki czemu utrzymuje się przez 24 godziny.


Wow, co za głębia koloru! Najmocniejsza czerń, jaką widziałam. W tym punkcie obietnice producenta są stuprocentowo spełnione. Kreski namalowane tym żelem są po prostu kruczoczarne, mocne i wyraziste. I faktycznie nie do zdarcia. Trwałość w ciągu dnia jest bezdyskusyjna, gorzej, że trzeba się naprawdę napracować przy demakijażu. Osoby o wrażliwych oczach powinny być ostrożne, bo pozbycie się Lasting Drama z powiek wymaga silnych środków i zdecydowanych ruchów. Coś za coś. Bo w zamian mamy przepięknie podkreślone oczy. Co ciekawe, dołączony do zestawu pędzelek, choć pięciu złotych bym na pierwszy rzut oka za niego nie dała (nie przypomina typowych, równo przyciętych pędzli do linera), okazał się naprawdę fajny i nadspodziewanie precyzyjny. Kreska wymalowana nim co prawda nigdy nie będzie tak cieniutka jak ta robiona opisywanym wyżej flamastrem, ale o tak zwaną "jaskółkę" nie ma się co martwić, spokojnie można nadać jej ulubiony kształt. Poza tym zawsze można sięgnąć po jakiś inny, bardziej tradycyjny pędzelek, w sumie i tak najważniejsza jest jakość żelu, a tej nie można niczego zarzucić. Liner jest fantastycznie napigmentowany, trwały i wydajny, nic nie wskazuje też na to, żeby przedwcześnie miał wyschnąć. Cóż mi pozostaje, polecam! Warto wydać na niego tych dwadzieścia kilka złotych.


Na koniec mam dla Was kolorystyczne porównanie obu linerów. Pociągnęłam grube krechy, żeby kolory były dobrze widoczne. Po lewej delikatny odcień czerni Master Precise, po prawej nasycona czerń Lasting Drama.






Bardzo udane produkty, oba, choć wydaje mi się, że liner żelowy wymaga bardziej wprawnej ręki, bo łatwiej z nim przesadzić. Niewątpliwie jednak jeden i drugi zasługuje na uznanie. Naprawdę nie wiem, czy na tej półce cenowej znaleźć można coś lepszego.


Miałyście z tymi linerami do czynienia? Co o nich myślicie? Podzielacie moje zachwyty, czy niekoniecznie? Jeśli macie ochotę dodać coś do moich recenzji, śmiało. A może w ogóle nie malujecie kresek? Eeeee, to chyba niemożliwe :DDD Jak dla mnie, kreska musi być! 


Buziaki,
Cammie.



Przypominam
o urodzinowym rozdaniu!




96 komentarzy :

  1. O widzę że mamy ten sam eyeliner Master Precise i tu mam pytanie bo może mi się trafił wybrakowany egzemplarz, czy on jest taki suchy czy ja mam wyschnięty, ciężko nim kreskę narysować, trzeba po kilka razy i już nie wiem czy on jest felerny czy już taki jest, a i w moim nie ma mowy o narysowanie wyrazistej kreski najcieńszą końcówką :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eweska, chyba miałaś pecha trafić na felerny egzemplarz, mój w niczym nie przypomina tego, o czym piszesz. Otworzyłam go już kilka tygodni temu (ze dwa miesiące? co najmniej) i do tej pory nie mam zastrzeżeń. Choć fakt faktem, że łatwiej narysować kreską przykładając tę końcówkę bokiem, niż malując samym czubkiem.

      Usuń
    2. To chyba mam pecha bo nawet malując bokiem eyeliner bardziej przypomina kolor ciemny brązowy niż czarny i też jest suchy :/

      Usuń
    3. Może ktoś się do niego dobierał już w sklepie? Wiesz, jak to jest ... Ktoś weźmie, odkręci, nie dokręci, odłoży, potem przychodzisz i nieświadomie kupujesz bubel :///

      Usuń
    4. Podejrzewam że tak było niestety.

      Usuń
    5. Współczuję. Może to jest nie wiadomo jak drogie, ale nikt nie lubi się tak nadziać, nawet jeśli chodzi o parę złotych.

      Usuń
  2. nie miałam z nimi do czynienia... jeszcze :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patt, rozumiem, że to tylko kwestia czasu? :DDD

      Usuń
  3. Ja właśnie zakupiłam zelowy liner pod wpływem zniżki w Rossmannie :-) i mam jeden w pisaku z P2 i jestem bardzo zadowolona :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasiek, miałam ten z p2 i niestety nie byłam zadowolona. Pomijam już samą trudność malowania, ale wysechł mi chyba po trzech tygodniach :/

      Usuń
    2. Ale mialas professional eye liner pen? Ja mam go od marca i wciąż kreska wyglada tak samo. Robiłam kiedyś zdjecie na blogu.

      Usuń
  4. Fajny duet. Chyba poszukam tego w pisaku, bo potrzebuję czegoś precyzyjnego do cienkich kreseczek (:

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj, cos czuję, że niedługo się z nimi zapoznam... bliżej :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Kupiłam dzięki twojemu poleceniu właśnie ten żelowy eyeliner. Jestem baaaardzo zadowolona i bardzo dziękuję Ci , że go poleciłaś i tak szybko odp na moje zapytanie na FB ;)
    Dziękuję jeszcze raz kochana i pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ajmissindependent, cieszę się, że jesteś zadowolona! Zawsze jest to jakieś ryzyko, kiedy poleca się coś konkretnego, poniekąd jest to jakaś odpowiedzialność za czyjeś wydatki. Niech się dobrze służy :*

      Usuń
  7. Ciekawe, ja już dawno nie używałam eyelinera i nie wiem czy nie wyszłam z wprawy w malowaniu kresek :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coconut, tego się nie zapomina, to jak z jazdą na rowerze :DDD

      Usuń
  8. linery MNY kuszą, ale na razie mam dwa napoczęte, więc poczekam aż się skończą i wtedy pomyślę nad nowym :))).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marta, masz rację, nie ma co mnożyć bytów ponad miarę, też tego nie lubię. Na tę chwilę mam akurat te dwa z Maybelline i wystarczy.

      Usuń
  9. w sumie żadnego jeszcze nie testowałam, a w sumie poszukuje tego jedynego :) musze kupić póki promocja w rossmanie ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blair, faktycznie, promo w rossie do 29., jeszcze zdążysz!

      Usuń
  10. Liner w słoiku to moja promocyjna zdobycz z rossmana:) używam codziennie od kiedy go mam- czyli od czwartku:D Równą, ładną linię rysuję błyskawicznie a załączony pędzelek sprawdza się jak żaden inny, który posiadam do kresek. Jest po prostu fantastyczny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doma, ten pędzelek naprawdę mnie zaskoczył, wygląda niepozornie, nie spodziewałam się, że będzie malował takie ładne kreski! Ale przyznam, że jak potrzebuję namalować kreseczkę naprawdę cienką, to sięgam po tradycyjny pędzel, mam swój ulubiony z everyday minerals.

      Usuń
  11. Ja od zawsze maluje kreski, aczkolwiek ostatnio jakoś mnie leń dopadł i nie maluje się wcale jak nie muszę ;) W pisaku mam liner Rouge bunny rouge i jest bardzo udany, a jeśli chodzi o żelowe to wielbię MACowe i Bobbi Brownowe ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tanyia, to już jednak wyższa półka, i cenowa, i prawdopodobnie jakościowa. Piszę prawdopodobnie, bo tak się złożyło, że ani z jednym, ani z drugim nie miałam jeszcze do czynienia. Moje koleżanki wychwalają bobbi brown pod niebiosa, coś musi w tych zachwytach być.

      Usuń
  12. żelek w słoiczku ubóstwiam i nie wyobrażam sobie bez niego życia. ale co do problemów z demakijażem się nie zgodzę - wystarczy chwilę dłużej przytrzymać wacik z dobrym środkiem do demakijażu i schodzi bezproblemowo, znika w mig wtapiając sie w wacik:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szufladka, nie wiem, pewnie to kwestia preparatu do demakijażu. Ja próbowałam z dwoma różnymi płynami micelarnymi i jedną dwufazówką, masz rację, po chwili się rozpuszcza, ale i tak zawsze mam poczucie niedoczyszczenia. Wyraźnie obserwowałam to wczoraj na ręce, kiedy robiłam swatche. Jak widać na zdjęciu, walnęłam naprawdę grube krechy i mimo szorowania blady ślad po lasting drama mam do teraz ;)))

      Usuń
  13. żelowy ma ładny głęboki odcień czerni, bo ten w pisaku już nie jest taki czarny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paula, no nie jest, pisałam o tym. Mnie to nie przeszkadza, ale wiem, że niektóre dziewczyny są przewrażliwione na tym punkcie.

      Usuń
  14. Poszukuję dobrego linera w pisaku i myślę, że skuszę się na niego :)

    http://kazdy-ma-jakiegos-bzika.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. ja nie mialam doczynienia, ale teraz uzywam w pisaku

    OdpowiedzUsuń
  16. Liv, ja kolorowych kredek praktycznie nie mam, jak nachodzi mnie ochota na kolor, robię kreskę po prostu cieniem do powiek. Jak potrzebuję większego nasycenia / trwałości, niezawodny jest inglot duraline.

    OdpowiedzUsuń
  17. rzeczywiście sie nie odbija na powiece? mam z tym mega problem, co prawda znalazłam juz dobry eyeliner ale spróbowałabym czegoś nowego

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Betty, wiadomo, wiele zależy od budowy oka, mnie się nie odbija. Ale gdybym miała oceniać zupełnie obiektywnie, to ten żelowy jest bardziej niezawodny.

      Usuń
  18. najbardziej odpowiadają mi żelowe eyelinery i właśnie ten mam zamiar kupić :) również zgadzam się i polecam innym, że najlepszy na początek jest taki w pisaku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paula, niektóre w kałamarzu też dają radę, taniutki wibo chociażby jest bardzo dobry :) Lubiłam też kałamarze z inglota, miałam kilka.

      Usuń
  19. Używam tylko w pisaku. Tymi żelowymi robię sobie krzywdę. W pisaku miałam z Catrice, sprawowała się ok. Potem był Oriflame, a teraz Hean. Ten ostatni jest najlepszy. Kreska wychodzi mi za pierwszym razem. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mellody, ooo, dobrze wiedzieć, zapamiętam sobie :)

      Usuń
    2. Ja też sobie zapamiętam :D

      Usuń
  20. Na ten liner w żelu mam od jakiegoś czasu ochotę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Juicy, zbiera same pozytywne recenzje, naprawdę wart jest uwagi :)

      Usuń
  21. Nie używam linerów, wole kreskę zrobioną czarnym cieniem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. France, ja też często wybieram po prostu cień, zwykle jeszcze go delikatnie rozcieram i w zasadzie makijaż gotowy. Sleekowe czernie są fajne, tak nasycone, że nawet po roztarciu wyraźne.

      Usuń
  22. Zoeva w ogóle jest fajna, lubię zwłaszcza pędzle. A te kredki porównywalne są podobno do Urban Decay.

    OdpowiedzUsuń
  23. Ja preferuję delikatniejsze kolory :) Jakiś brąz,fiolet lub niebieski.Niby czarna kreska pasuje dla każdego,jednak ja bardzo źle się w niej czuję.Mam wrażenie,że mój makijaż jest przerysowany.

    Zawsze używam e-linerów w kałamarzu,nie miałam do czynienia z żelową wesją :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agusia, rozumiem cię, najważniejsze, to się nie przemalować.

      Usuń
  24. Kreska czarna musi być! Kiedyś namiętnie używałam żelowego z Essence, ale codziennie mycie pędzelka doprowadzało mnie do szału. Obecnie próbuje osowić SuperShocka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa, wbrew pozorom super shock nie jest taki łatwy w obsłudze, trzeba szybko z nim pracować, bo błyskawicznie zasycha.

      Usuń
  25. Ja miałam dwie, klasyczną czerń i brąz ze złotymi drobinkami. Bardzo fajne kredki, szkoda, że tak drogie.

    OdpowiedzUsuń
  26. ostatnio jestem fanką linerów w pisaku, bo jednym szybkim ruchem ręki robię sobie precyzyjną kreskę. Mam Kiko taki:
    http://www.kikocosmetics.it/make-up/occhi/eyeliner/Ultimate-Pen-Long-Wear-Eyeliner/p-KM0030200600100
    Jestem zadowolona z trwałości, ale nie do końca z intensywności kolory- jestem fanką mocnej czerni. W kolejce czeka L'Oreal.
    Maybelline w żelu w słoiczku jeszcze nie próbowałam. Wciąż mam Bobbi Brown, nie potrzebuję więcej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Freniu, wiem, wiem, ciągle zachwycasz się tym bobbi brown, może kiedyś się skuszę. Póki ci zużywam to, co mam :)

      Usuń
  27. Linery w pisaku dają radę, właśnie kupiłam sobie cienką wersję L'Oreala, ale na przyszłość dobrze wiedzieć, że istnieje dobry pisak w wersji niskobudżetowej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. no jak to cienki pisak L'Oreala? jest? ja myślałam, że tylko ten gruby był :P

      Usuń
    2. Mówiłam, że jest cienki, gruby i kolorowe :P Nie ma jak się dogadać :D Ale Ty lubisz takie konkretniejsze kreski, nie?

      Usuń
    3. FF, Frenka, nawet nie wiedziałam, że loreal ma takie cuda :DDD

      Usuń
    4. Mogłaś nie wiedzieć, są na rynku chyba od niedawna.

      Usuń
    5. Przyjrzę się przy okazji :)

      Usuń
  28. Już dawno nie używałam eyelinera w pisaku więc chyba już nie umiałabym wrócić do takiego. Za to chciałam kupić czarną kredkę z tej serii Master i bo czarna jak smoła i trwała ale nie było takiej która by nie była używana choć to nie testery ;/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lenti, to jest okropne! Miałam ostatnio identyczny problem z tymi słynnymi pomadkami z wibo, nie szło znaleźć nie wymacanej :/

      Usuń
    2. Nom ;/ Albo wymacane albo ktoś ukradł. ehh

      Usuń
    3. Ja rzekłabym raczej, że albo wymacane, albo ... pogryzione! O co chodzi, że tyle tych pomadek nosi ślady zębów i paznokci???

      Usuń
  29. Śliczne zdjęcia :)
    Nie używam żadnych kresek na oczach, nie pasują do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  30. Tym w pisaku jestem bardzo mocno zainteresowana.
    Może nawet moja, mało wprawna ręka poradzi sobie z kreską.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aneta, kwestia wprawy, a takim flamastrem naprawdę dość łatwo operować.

      Usuń
  31. Kusisz tym linerem w pisaku!
    Liner drama kupiłam w pięknym odcieniu fioletu, ale jeszcze nie zdążyłam użyć :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nena, ooo, nawet nie wiedziałam, że są inne kolory niż czarny.

      Usuń
  32. Chyba capnę tego żelka. Czaję się na niego od jakiegoś czasu.

    OdpowiedzUsuń
  33. ja jestem wierna żelkom :) dzięki nim nauczyłam malować się krechy :) z pisaczkowym mam jedno mało pozytywne doświadczenie i już chyba się nie skuszę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marti, najważniejsze, że wiesz, co ci służy, tego się trzymaj!

      Usuń
  34. Nie miałam styczności z tymi eyelinerami, ale zdecydowanie preferuję te w formie żelu, muszę znowu się przyzwyczaić do malowania kresek, ostatnio się zaniedbałam pod tym względem, pewnie już zapomniałam jak to się robi ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leal, na pewno nie, tego się nie zapomina, raz dwa znowu nabierzesz wprawy :)

      Usuń
  35. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo rzadko maluję kreski. Jeśli już zdecyduję się na tę formę podkreślenia oka, to zazwyczaj stawiam na cienie do powiek i skośny pędzelek:) Od święta sięgam po eyeliner w żelu. Niestety, nie potrafię posługiwać się flamastrami i produktami w kałamarzu. Tymi drugimi zawsze sobie posklejam rzęsy.

      Usuń
    2. Usta, kałamarze rzeczywiście bywają trudne, choć ja lubię na przykład ten z wibo, jest w sam raz, w dodatku kosztuje jakieś śmieszne grosze. Lubiłam też kiedyś z inglota, miałam parę kolorów, ale to było ładnych parę lat temu, nie wiem, czy się coś nie zmieniło.

      Usuń
  36. Mój czarny eyeliner skończył swój żywot, więc musiałam kupić inny. Rozważałam zakup tego linera w pisaku Maybelline, ale trochę się bałam. Kupiłam więc L'oreal. A żeby mieć pewniaka wzięłam zachwalonego żelka, którego dziś także pokazujesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko, i co, jesteś zadowolona? I co myślisz o tym z loreala, bo już parę osób o nim wspominało?

      Usuń
  37. Ja już mam za dużo eyelinerów;p Najbardziej lubię żelowe:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karola, na tę chwilę mam właśnie te dwa i wystarczy :)

      Usuń
  38. Kiedyś miałam pisak Maybelline, używałam go 2 lata, ciągle to samo opakowanie, nie wysychał, nie kończył się :) teraz mam żelowy w słoiku i też nie wysycha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kosmetykomania, wow, dwa lata! Właśnie ten master precise, czy jakiś inny?

      Usuń
  39. Posiadam obydwa eyelinery i ten w słoiczku z Maybelline jest mój ulubiony! Podoba mi się w nim to że jest bardzo łatwy w aplikacji i słoiczek starcza na długo, i nawet tak bardzo się nie wysusza. Zaś ten Master Precise już nie tak bardzo przypadł mi do gustu, ale jakościowo jest bardzo dobry :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zombie, ja lubię oba, choć przyznaję, że ostatnio częściej sięgam po pisak.

      Usuń
  40. Jutro wybieram się na zakupy, więc poszukam tego eyelinera w pisanku, na pewno się przyda, może wreszcie nauczy mnie rysować ładniutkie kreski :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kamiluśka, na pewno się nauczysz, trening czyni mistrza!

      Usuń
  41. mam ten w żelu, ale chyba taka konsystencja nie jest dla mnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bogusia, wiadomo, każda z nas ma jakieś tam upodobania :)

      Usuń
  42. Po Twojej recenzji skuszę się na pisak;) Może uda mi się go zakupić w ostatnim dniu Rosmannowskiej promocji;)

    OdpowiedzUsuń
  43. Mnie to już chyba nic nie pomoże w malowaniu kresek :DDD

    OdpowiedzUsuń