Zapraszam na styczniowe odkrycia! Tym samym rozpoczynam nowy cykl, w którym planuję co miesiąc prezentować Wam, co takiego zachwyciło mnie w ostatnim czasie. I nie mam tu na myśli ulubieńców, bo ulubione kosmetyki często towarzyszą mi przez całe lata, a właśnie o godne polecenia nowości, które pojawiły się w moim makijażu i w mojej pielęgnacji w przeciągu mijającego miesiąca. Jak Wam się podoba ten pomysł?
Jeśli chodzi o makijaż, styczeń w odkrycia był ubogi. Było tylko jedno, ale za to jakie! Catrice Eyebrow Set, nareszcie coś, co "robi" mi brwi :DDD
Ta paletka (dwa odcienie chłodnego brązu plus miniakcesoria zamknięte w solidnej, czarnej kasetce) to oczywiście żadna nowość, na pewno doskonale ją znacie. Ja skusiłam się na nią parę tygodni temu i skaczę z radości, bo wygląda na to, że po długich poszukiwaniach w końcu udało mi się dobrać produkt, którym jestem w stanie w nieprzerysowany sposób zdefiniować swoje brwi. Alleluja! :DDD
Dużo więcej działo się w pielęgnacji. Zacznę od kremu do rąk, bo skradł moje serce bez reszty. A chodzi o najzwyklejszy i chyba najtańszy na rossmannowskiej półce krem Isana Hand Creme Kamille.
Cudo za grosze (a dokładnie za jakieś trzy złote :DDD)! Niepozorne, okrągłe pudełko kryje wspaniały krem rumiankowy, który świetnie pielęgnuje dłonie, będąc przy tym na tyle uniwersalnym, że spisuje się także w pielęgnacji stóp. Nawilża, odżywia, koi, dobrze się wchłania, ładnie pachnie, czego chcieć więcej? Zostaje u mnie na stałe.
Na płyn micelarny Be Beauty z Biedronki musiałam trochę polować. Wiedziałam z Waszych doniesień, że pojawił się w stałej ofercie, jednak dość długo nie mogłam na niego trafić. Aż w końcu się udało :)))
Kolejny hit za śmiesznie niską cenę (4,5 zł). W dodatku produkowany dla Biedronki przez Tołpę, czyli znaną i godną zaufania markę (dla niezorientowanych wspomnę, że producenta można sprawdzić wpisując kod kreskowy w odpowiednie wyszukiwarki, np. TUTAJ). Jest skuteczny, a przy tym łagodny, już zdążyłam go polubić. Nie mogę się nadziwić, że trafił do sprzedaży w tak atrakcyjnej cenie!
Oto dowód, że przypadkowy zakup może okazać się strzałem w dziesiątkę. Eva Natura, bezalkoholowy tonik pielęgnacyjny Herbal Garden z ekstraktem z czerwonej koniczyny.
Wpadł mi do koszyka w supermarkecie, potrzebowałam czegoś "na gwałt". Wyboru dokonałam w ciemno, stawiając po prostu na polską markę. Atrakcyjna cena (dokładnie nie pamiętam, około 8zł?) była dodatkowym atutem. To był bardzo dobry zakup! Na tyle dobry, że zamierzam trzymać się tego toniku. Jego stosowanie to sama przyjemność. Uwielbiam jego zapach, kojarzy mi się z rozgrzaną słońcem łąką :)))
Na koniec gadżety, jednorazowe papierowe ręczniki Alouette i chusteczki do demakijażu Lilibe z Rossmanna.
Papierowe jednorazowe ręczniki to genialne, bardzo higieniczne rozwiązanie dla każdego, kto boryka się z trudną, skłonną do zanieczyszczeń i stanów zapalnych cerą. Obawiałam się co prawda, że będą się rwać, ale papier okazał się chłonny i mocny, nie rozlatuje się w palcach pod wpływem wilgoci. Zużywam już drugie opakowanie (około 5,5 zł za 30 sztuk), trzecie czeka w zapasie. Chusteczek Lilibe też na pewno mi nie zabraknie. Przestawiłam się na nie zupełnie, całkowicie odchodząc od chusteczek dla niemowląt, którymi wcześniej wstępnie usuwałam makeup przed kolejnymi krokami demakijażu. Choć służyły mi dobrze, odkąd mam dziecko, ich zapach kojarzy mi się tylko z jednym ... Także Lilibe (około 5,5 zł za 25 sztuk) wybawiły mnie z kłopotu :DDD Jestem z nich bardzo zadowolona, są mocne i idealnie nasączone.
W zasadzie to tyle, nic więcej nie zasłużyło sobie na obecność w tym zestawieniu. I tak uważam, że rok zaczął się dość dobrze. Może nie luksusowo, bo wszystkie moje odkrycia to propozycje niskopółkowe, ale po prostu tak się złożyło.
Napiszcie, proszę, co takiego Was zdołało zachwycić w styczniu!
Całuję,
Cammie.