Żegnamy luty, czas więc na podsumowanie miesiąca. Otwierając cykl Odkrycia, zastanawiałam się, czy w ogóle będę miała o czym pisać, ale kolejny już miesiąc pokazał, że zawsze znajdzie się coś wartego uwagi. Zapraszam zatem na odkrycia lutowe!
Też tak macie, że kupując coś na allegro, przetrząsacie całą ofertę sprzedawcy, żeby sprawdzić, co jeszcze ma ciekawego? Ja zwykle tak szperam, co czasem kończy się większymi zakupami. Jakiś czas temu w taki właśnie sposób do koszyka wpadł mi podkład Maybelline Whitestay UV.
Przyznam szczerze, że praktycznie nic na jego temat nie wiem, w necie trudno o jakiekolwiek rzetelne informacje. "Krzaczki" na etykiecie sugerują, że produkowany jest na rynek azjatycki [edit: napisy podobno jednak są po arabsku!]. Do zakupu zachęciła mnie oczywiście ciekawość napędzana dodatkowo bardzo atrakcyjną ceną (zaledwie 7 zł!) i nazwą sugerującą rozjaśniający cerę efekt (to też typowo azjatyckie, prawda?). Nie znalazłam żadnych swatchy, dlatego kolor wybierałam intuicyjnie, padło na N01 Buff, który na szczęście okazał się bardzo "twarzowy", zaskakująco jasny i żółtawy. Spójrzcie, jak prezentuje się w zestawieniu z Bourjois 10 Hour Sleep Effect w najjaśniejszym odcieniu gamy, czyli nr 71 Abricote Clair.
Przyznacie, że odcień prezentuje się arcyciekawie? Dla mnie jest w zasadzie idealny, choć korci mnie, żeby kiedyś sprawdzić sobie jeszcze C00, czyli prawdopodobnie jeszcze jaśniejszy Snow White.
Polubiłam Whitestay od pierwszego użycia. Jest płynny (przed aplikacją wymaga mocnego wstrząśnięcia) i bardzo lekki, na skórze prawie niewyczuwalny, daje przy tym naprawdę porządne krycie. Większe skazy na cerze pozostają co prawda widoczne, ale łatwo dają się zatuszować, podkład dobrze współpracuje z korektorami. Do jego trwałości też nie mam zastrzeżeń.
Zupełnie przypadkowy zakup, a jaki udany!
Odtłuszczacz do paznokci Sensique w zasadzie też kupiłam przez przypadek. W Naturze bywam bardzo rzadko, słabo znam jej asortyment i kiedy już do tej drogerii trafiam, zwykle nie wiem, na czym oko zawiesić. Zazwyczaj więc moją uwagę przykuwają po prostu promocje. W taki też właśnie sposób natknęłam się na ten preparat.
Preparat przeznaczony do usuwania z naturalnej płytki paznokcia resztek substancji oleistych pochodzących ze zmywaczy do paznokci lub kremów czy balsamów. Dokładne odtłuszczenie zwiększa przyczepność emalii i przedłuża jej trwałość.
Za 120 ml zapłaciłam około 6 zł, w regularnej cenie jest droższy o kilka złotych. Nie jest to nic rewolucyjnego, ale cieszę się, że go kupiłam, bo znacznie ułatwia manicure. Doskonale odtłuszcza paznokcie, dzięki czemu łatwiej się je maluje, bez smug i nierówności. Skuteczny, wydajny, przyjemnie pachnący, czego chcieć więcej?
Na koniec coś, co wyciągnęłam w lutym ze swoich zapasów. Bell Push Up Mascara, pogrubiający tusz, który kupiłam kiedyś na którejś z biedronkowych promocji. Czekał na swoją kolej, czekał, aż się doczekał.
Maskara zawiera woski otulające rzęsy - precyzyjnie pokrywające je od nasady, aż po same końce. W efekcie rzęsy zwiększają swoją objętość na całej długości. Lekka i elastyczna formuła tuszu unosi rzęsy, pozostawiając je naturalnie miękkimi. Dzięki specjalnie zaprojektowanej szczoteczce tusz nie skleja rzęs i sprawia, że są jednocześnie maksymalnie pogrubione. Maskara stworzona dla Pań pragnących uzyskać oszałamiający efekt sztucznych rzęs.
Obietnice producenta odnośnie efektu sztucznych rzęs są co prawda przesadzone, ale nie czepiam się, bo dawno już nie miałam tuszu, który tak pięknie by rzęsy rozdzielał! Trzeba co prawda dać mu po otwarciu jakiś tydzień czy dwa, żeby "pooddychał", bo początkowo sprawia kiepskie wrażenie, ale po tym czasie ujawnia cały swój potencjał.
Jeśli lubicie efekt objętości rzęs uzyskiwać nie tyle poprzez ich teatralne pogrubienie, co poprzez porządne rozczesanie, to zdecydowanie jest to tusz dla Was. Nie pamiętam dokładnej ceny, ale nie kosztował pewnie więcej niż 10 zł. Warto się skusić!
Tak prezentują się moje lutowe odkrycia. Znacie te produkty, czy odkrywacie je razem ze mną?
Buziaki,
Cammie.
Ogłoszenia parafialne ;)))
Po pierwsze, witam wszystkie nowe czytelniczki!
Szalenie miło mi Was tu widzieć :*
Po drugie, jeszcze tylko dziś możecie zagrać
o Maybelline Dream Touch Blush, szczegóły TUTAJ.
Po trzecie, wszystkim zainteresowanym zdjęciami
uzupełniającymi wczorajszego posta obiecuję,
że niebawem się pojawią.
I po czwarte, odsyłam do posta
o rękawicy do czyszczenia pędzli.
Edytowałam go,
dodając dwie skrajnie różne
"jutubowe" recenzje na jej temat.
Teraz naprawdę się żegnam,
buziaki, Cammie.