beauty & lifestyle blog

sobota, 7 lutego 2015

Z poślizgiem, czyli podsumowanie stycznia | wyróżnienie, vlogowe odkrycie, nieudany makijażowy trik, rozrywka, kultura, zakupy, prezenty i smakołyki


Luty zdążył nabrać już takiego rozpędu, że zastanawiam się, czy w ogóle jest sens wracać jeszcze do stycznia, no ale żeby tradycji stało się zadość, odsuwam na bok te rozważania i biorę się za podsumowanie minionego miesiąca. Lubię pisać dla Was posty z tej serii i choć ostatnio fala wpisów o podobnym charakterze zalała blogosferę, mam nadzieję, że nie uznacie tego formatu za wyczerpany i nadal moje podsumowania będziecie czytać z niesłabnącym zainteresowaniem. No chyba że macie ich już dość? Koniecznie dajcie znać. Tymczasem pozwólcie jednak, że powspominam styczeń.




Zwykle zaczynam od przypomnienia postów, które w danym miesiącu cieszyły się największą popularnością, w styczniu jednak publikowałam tak mało, że przywołam tylko jeden wpis. Bez zbędnych komentarzy przechodzę do sedna - najwięcej czytelników przyciągnęło podsumowanie 2014 roku. Jeśli ktoś je przegapił, teraz ma szansę nadrobić ---> KLIK.

Jeśli chodzi o bloga, pisząc o styczniu, nie mogę nie wspomnieć o opracowywanym od kilku lat przez Martę rankingu najpopularniejszych polskich blogów kosmetycznych, w którym No to pięknie! po raz kolejny znalazł się tzw. "złotej pięćdziesiątce" ---> KLIK. Traktuję to wyróżnienie jako nasz wspólny sukces, nie byłoby go bez Waszej obecności i aktywności, dzięki! Mam najwspanialsze czytelniczki :*

Jak co miesiąc chciałabym też podzielić się z Wami odkryciem blogowym lub vlogowym. Tym razem padło na YouTube. Gorąco zachęcam Was do odwiedzenia kanału Ditecz ---> KLIK, której poczynania obserwuję już od jakiegoś czasu, darząc ją coraz większą sympatią. Jej filmy to bardzo krótkie formy, w minutę lub dwie (rzadkość na rozgadanym do granic przyzwoitości YT!) pokazujące różne praktyczne, a przy tym bardzo ciekawe, często nietypowe rozwiązania. Osobiście uwielbiam jej propozycje kulinarne, ale cenię także jej inspirujące pomysły na dekorację wnętrz w nurcie DIY. Koniecznie do niej zajrzyjcie!

Skoro już jesteśmy przy You Tube, to w kilku słowach chciałabym opowiedzieć Wam o nieudanym eksperymencie z trikiem makijażowym, jaki w styczniu przetestowałam na sobie za sprawą Gossa.




Generalnie chodzi o to, żeby aplikowany podkład (dowolny, z wyjątkiem tych na bazie wody i proszkowych) przed nałożeniem na twarz mieszać z niewielką ilością oleju, co ma niesamowicie wygładzać cerę, jednocześnie dodatkowo ją pielęgnując. Zachęcona instruktażem postanowiłam spróbować. Jak wiecie, przechodzę kurację retinoidem, przez co moja cera jest przesuszona, skusiła mnie więc wizja nawilżonej, wygładzonej skóry. Niestety, ten trik zupełnie w moim przypadku nie zadziałał. Zrobiłam dwie próby, jedną z olejem z awokado, drugą z olejem kokosowym, za każdym razem nie osiągnęłam jednak nic ponad szybsze przetłuszczanie się cery. Nie wiem, może byłoby inaczej, gdyba moja skóra była w lepszej kondycji? A może ta metoda po prostu nie nadaje się dla cery tłustej? Przeczą temu jednak entuzjastyczne komentarze pod filmem Gossa. Dajcie znać, czy miałyście z tym trikiem do czynienia i jakie daje u Was efekty. Tyle zadowolonych osób w końcu nie może się mylić! Gdzieś na pewno jest klucz do jego skuteczności.

A rozrywka? Za Waszą namową wolny czas w styczniu poświęciłam serialowi Orange is the new black, rzeczywiście jest tak dobry, jak pisałyście! Dziękuję Wam za tę rekomendację. Na poprawę humoru zaczęłam też śledzić losy paczki przyjaciół z How I met your mother.




Oba seriale są bardzo znane, How I met your mother doczekało się już chyba dziewięciu sezonów (poprawcie mnie, jeśli się mylę), fani Orange is the new black czekają właśnie na trzeci. O ile pierwszy z nich to typowa komedia (z genialnym w swojej roli Neilem Patrickiem Harrisem, którego moi rówieśnicy mogą pamiętać jako Doogiego Howsera, nastoletniego lekarza medycyny), o tyle drugi to znacznie cięższego kalibru serial obyczajowy, opowiadający prawdziwą historię dziewczyny z wyższej klasy średniej za głupotę i grzeszki młodości trafiającej do więzienia z kryminalistkami z prawdziwego zdarzenia. Każda z nich ma jednak swoją historię, udowadniającą, że nie wszystko w życiu jest wyłącznie białe i czarne. Serial naprawdę godny uwagi, cieszę się, że dałam się Wam namówić.

Pod koniec stycznia po raz pierwszy od dobrych kilku miesięcy byłam też w kinie. Film, na który się wybrałam, ma dość szeroko zakrojoną promocję, pewnie więc o nim słyszałyście. A może nawet już go widziałyście? Chodzi mi o "Ziarno prawdy" na podstawie bestsellerowego kryminału Zygmunta Miłoszewskiego.




Film sam w sobie świetny, choć jak dla mnie nie do końca oddaje ducha książki. Myślę, że zrobi wrażenie na tych, którzy powieści nie znają, fanów Miłoszewskiego może jednak rozczarować, tak jak mnie. Ten Szacki, mimo doskonałej jak zwykle gry Więckiewicza, jakoś nie taki, i tych pozmienianych i pousuwanych ze scenariusza wątków tak żal ... Ale mimo wszystko do kina wybrać się warto. Chociażby po to, żeby skonfrontować własne wyobrażenia z ekranizacją. Ja akurat byłam świeżo po lekturze książki (ciekawych mojej opinii o całej trylogii Miłoszewskiego oraz o innych książkach, które przeczytałam w styczniu, odsyłam TUTAJ), zderzenie było więc mocne.

Chciałabym zatrzymać się na moment przy jeszcze jednym filmie. Filmie, który mną tak wstrząsnął, że po prostu nie mogę o nim nie wspomnieć. TVP w rocznicę wyzwolenia Auschwitz wyświetliła dokument "Ciemności skryją ziemię" o niemieckich obozach koncentracyjnych, zawierający unikatowe ujęcia filmowane pod koniec wojny przez wojska alianckie. Temat jest bardzo trudny, nie będę się tu o nim rozpisywać, dość powiedzieć, że w życiu nie widziałam tak drastycznych scen. Piszę tu o tym dlatego, że w moim odczuciu nie można tego filmu zignorować, a telewizja będzie nadawać go jeszcze kilkakrotnie, jeśli więc go nie widziałyście, a stać Was na duży wysiłek emocjonalny, koniecznie go obejrzyjcie, w poniedziałek 23 lutego o godz. 22:50 w TVP2, w środę 4 marca o godz. 20:20 w TVP Kultura lub w sobotę 7 marca o godz. 21:40 w TVP Historia.

Przejdźmy do bardziej przyziemnych spraw. Zakupy! W zakupowe szaleństwo co prawda w styczniu nie popadłam, ale z Azji coś tam jednak do mnie przyfrunęło. Mój bb krem (Skin79 Dear Rose) dokonał żywota, szukałam więc czegoś nowego. Wybór był trudny, ale ostatecznie zdecydowałam się tym razem dać szansę nieznanej mi jeszcze marce Etude House, stawiając na Precious Mineral BB Cream w wersji Cotton Fit, czyli przeznaczonej do cery przetłuszczającej się.




Trudno mi jeszcze na jego temat się wypowiedzieć. Na pewno jest jasny i żółtawy, a przy tym dość ciepły, z lekko brzoskwiniowymi nutami. Dobrze kryje. Wydaje się fajny, ale na szerszą recenzję przyjdzie Wam jeszcze poczekać.

Razem z bb kremem zamówiłam też filtr, po raz kolejny wybierając coś z oferty The Face Shop. Może pamiętacie, że jakiś czas temu kupiłam wersję nawilżającą, Aqua Sun Gel? Tym razem wzięłam Sebum Control Moisture Sun, który dbając o właściwy poziom nawilżenia, dodatkowo pomaga trzymać przetłuszczającą się cerę w ryzach.




O obu tych filtrach na pewno napiszę Wam jeszcze coś więcej, dziś wspomnę jedynie, że cała linia The Face Shop Natural Sun naprawdę warta jest uwagi.

Moją kosmetyczkę w styczniu zasiliły też gorące nowości Bee Yes, zupełnie nowa w Polsce linia pielęgnacyjna francuskiej marki Propolia.




Stopniowo będę Wam wszystkie te kosmetyki prezentować, dziś słowem wstępu napiszę tylko, że Propolia to marka oferująca produkty organiczne i ekologiczne, zainteresowanych szczegółami odsyłam TUTAJ.

Niespodziankę sprawił mi też Rimmel, podsyłając paczkę z kilkoma kolorowymi drobiazgami. Myślę, że czerwienie niebawem trafią do kogoś z Was, chętnie zrobię komuś ogniście czerwony prezent na Walentynki. Bądźcie czujne :)))




A teraz coś z życia prywatnego. Styczeń, styczeń, styczeń ... Miesiąc moich urodzin. Parę dni temu skończyłam 35 lat. Dla części z Was to pewnie sporo, prawda? W każdym razie mój sześcioletni chrześniak, składając mi urodzinowe życzenia, stwierdził, że strasznie stara jestem :DDD Niech mu będzie. Na osłodę prezent od moich kochanych koleżanek (jeszcze raz dzięki, dziewczyny :*), mój wyśniony rozświetlacz MAC Lightscapade (Mary Lou niech się schowa!), a do tego baza pod cienie i liner Kiko.




Na koniec smakołyki. Poszukując jakiejś dobrej herbaty, parę tygodni temu natknęłam się na bardzo fajny sklep, cudmiodherbata.pl ---> KLIK. Koniecznie muszę go Wam polecić, bo nie dość, że asortyment okazał się wspaniały, to jeszcze obsługa zasługuje na najwyższą pochwałę. Spośród wielu wysokogatunkowych herbat ostatecznie wybrałam Teapigs z płatkami czekolady i muminkową Nordqvist z różnymi dodatkami owocowymi.






Czyż te muminki nie są rozbrajające? Czarna muminkowa herbata cytrynowa (to ta z Małą Mi) jest aktualnie moim absolutnym ulubieńcem, choć wersja z truskawką i rabarbarem stanowi dla niej godną konkurencję.

A jakie herbaty umilają Wasze zimowe wieczory? Chciałybyście może polecić coś pysznego, niekoniecznie do picia? Zdradźcie swoje małe grzeszki :DDD Opowiedzcie też koniecznie, jak minął Wam styczeń. Zapraszam do dyskusji, czekam na Wasze komentarze! Liczę na to, że w tym moim długim poście jest coś, do czego chciałybyście się odnieść :)))

Buziaki,
Cammie.



81 komentarzy :

  1. Muminkowa herbata wymiata;) Zazdroszczę także MACowego rozświetlacza:)
    Gratuluję złotej 50tki ! Niech tak będzie co roku:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Milka, dziękuję!

      Ten rozświetlacz chodził za mną naprawdę długo, także prezent trafiony w dziesiątkę :)))

      Usuń
  2. trik z makijażem i olejem przetestuje zaciekawiłaś mnie niesamowicie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Scarlet, mam nadzieję, że efekty, jakie osiągniesz, będą bardziej udane niż moje :)

      Usuń
    2. Dziewczyny- to powinien byc olejek JOJOBA - nie wiem czy goss o tym wspomina, ale olejek jojoba ma podobny sklad/wlasciwosci do sebum ludzkiej skory, wiec - jak sie go nalozy na skore to ona mniej sie przetluszcza/ mniej wydziela sebum - juz je ma na sobiew postaci olejku jojoba. Olejek jojoba w ogole moim zdaniem najlepszy jest do skory tlustej lub mieszanej- wspaniale nawilza i reguluje wydzielanie sebum. U mnie nie zatykal porow. Avocado czy kokosowy to sa dosc ciezkie olejki, wydaje mi sie tez (chociaz moge sie mylic) ze ich czasteczki sa duze i nie sprawdza sie tak jak jojoba.

      Usuń
  3. Muminkowa herbata?! :D Musi byc moja :>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewwwa, rozumiem cię, też nie mogłam się oprzeć :D

      Usuń
  4. Oj ja bym była ostrożna z olejowaniem podkładu. Zwłaszcza olej kokosowy nie służy mojej twarzy, choć do włosów i ciała jest świetny. Radziłabym z jakimś " łagodniejszym", może właśnie jojoba (osobiście nie używałam). Poza tym lubię posty z tej serii także nie rezygnuj!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mkp, ja wiem, że z kokosowym różnie bywa, wielu osobom nie służy, ale mnie nigdy krzywdy nie zrobił, także użyłam go celowo. Ale niestety klapa.

      Usuń
  5. faktycznie tego typu wpisów w blogosferze jest ostatnio bardzo dużo, wcale mi o jednak nie przeszkadza, zawsze można coś ciekawego zobaczyć. A Twoje podsumowania czytam zawsze, tylko (nie wiem dlaczego) nigdy nie komentuję. Czas to zmienić:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aleksa, cieszę się, że zdecydowałaś się w końcu odezwać, mam nadzieję, że jeszcze nie raz zostawisz tu po sobie ślad :)

      Usuń
  6. A czy przy korzystaniu z tego triku Gossa widziałaś drugi filmik? Tam robi drugi trick z gąbeczką silikonową i chusteczką higieniczną zbierając nadmiar i "efekt świecenia". Ja tego triku też użyłam dwa razy, pierwszym razem to zaraz po opublikowaniu 1 filmu, w efekcie otrzymałam po połowie dnia wytarty placek koło nosa, zdenerwowałam się jak ....
    Przed kolejną aplikacją obejrzałam następny filmik i tym razem efekt dał radę, co prawda po jednej aplikacji nie mogę za dużo powiedzieć o nawilżeniu, ale skóra wieczorem wyglądała naprawdę znośnie.
    Jeśli nie próbowałaś tego triku z chusteczką to polecam sprawdzić, jeśli jednak go wypróbowałaś i efekt jest jaki jest to szkoda, że u ciebie się to nie sprawdziło. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koainka, masz rację, nie użyłam chusteczki, więc może rzeczywiście tu jest pies pogrzebany? Aczkolwiek nie chce mi się wierzyć, żeby w moim przypadku o to mogło chodzić, bo zaraz po aplikacji nie miałam wrażenia, że na twarzy mam czegoś za dużo, że muszę ściągnąć nadmiar błysku. Nie świeciłam się od samego początku, dopiero w ciągu dnia.

      Usuń
    2. Ja po nałożeniu podkładu z olejem uważałam, że wygląda super, a później taki klops! :(

      Usuń
  7. Może za trzecim razem uda mi się zamieścić komentarz :D
    Kami- kosmetyczny prezent-niespodzianka był nie lada wyczynem :D

    Kupiłam w końcu ten filtr z The Face Shop i jest super, dzięki za polecenie! I lecą właśnie do mnie kolejne kosmetyki z Korei... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Frenka, a co ciekawego jeszcze zamówiłaś?

      Usuń
    2. olejki do mycia twarzy, zestaw masek do twarzy i płatko-maseczki pod oko :D

      Usuń
    3. Co cię nagle na Azję wzięło? Wydawało mi się, że to nie twój kierunek zainteresowań ;)

      Usuń
    4. Aaa, tak mi się ten filtr spodobał, że postanowiłam sprawdzać dalej.

      Usuń
    5. No to teraz trzymaj się za portfel ;)))

      Usuń
  8. Mi wieczory umila czystek, herbatka karmelowa z owocami i zielona herbata z prażoną gryką. A wkrótce zapewne muminkowa:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kate, z gryką? Nie wiedziałam nawet, że jest taka herbata, znam tylko z ryżem. Zaciekawiłaś mnie, dzięki!

      Usuń
  9. Bo to zdaje sie trzeba robic z olejem schnacym jak np jojoba a Ty wybralas najciezszy kaliber ktory sie nie wchlania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mlle, możliwe, nie olejuję twarzy, wzięłam, co miałam pod ręką. Inna rzecz, że Goss twierdził, że każdy olej się nadaje.

      Usuń
  10. Muminki!!! <3 Moje dzieciństwo... :D Kocham.

    Wszystkiego najlepszego, spóźnione, ale szczere. :) Przede wszystkim zdrowia i pogody ducha. :)

    Myślę, że na mojej cerze ten trik też by nie wypalił.
    Seriali nie znam, może powinnam się zainteresować. :D
    A film raczej mnie nie kusi, gdyż nie przepadam za polskim kinem. Z różnych względów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alessa, dziękuję za życzenia :*

      Z serialami to jest tak, że dopóki ich nie oglądasz, możesz bez nich żyć, ale jak już raz zaczniesz, to wpadłaś jak śliwka w kompot :D

      Usuń
  11. Olej pod podkład ? Jakoś mnie ten trik nie przekonuje. Mam suchą cerę i zdarzało mi się dzienny krem wzbogacać olejkiem. Zawsze to jednak odbijało się na trwałości makijażu. Co do dokumentu "Ciemności skryją ziemię" nie byłam w stanie oglądnąć go całego. Kim więc byli ludzie, którzy dopuścili się takich okropności i nie robiły one na nich większego znaczenia? Pomioty szatańskie jakieś...Ech...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anita, trudny film, ciężko się go oglądało, z różnych względów. Sporo na ten temat w życiu czytałam, jakąś wiedzę historyczną też mam, a jednak moje wyobrażenia w zderzeniu z tymi nagraniami po prostu okazały się żałośnie nijakie. Co innego czytać o czymś, co innego zobaczyć. A przeżyć to ... Nawet nie wiem, co napisać. Trauma, rana, zniszczenie. Ten wstrząsający przekaz mimo oczywistej tragedii ofiar jest jednak pewną wartością, dowodem, sama nie wiem, jak to nazwać. Trzeba ten film zobaczyć, z przyzwoitości, z odpowiedzialności, z troski o przyszłość.

      Usuń
    2. Ja nie neguję jego wartości. Wręcz przeciwnie. Po prostu dla mnie to za dużo. Ale masz rację cały świat powinien go zobaczyć. Każde pokolenie począwszy od tych powojennych. Ale jak widać dla co niektórych nie był dosyć wstrząsający, skoro dla zysku i układów zablokowano na dziesiątki lat jego emisję. Przykry temat rzeka...:)

      Usuń
    3. Wątek przyczyn zablokowania tego filmu też był w nim poruszany. Wszystko jak zwykle sprowadza się do pieniędzy ... Smutne.

      Usuń
  12. świetny post, długi i inspirujący...do ciekawego lutego;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ania, mam nadzieję, że za miesiąc będę miała o czym pisać :)

      Usuń
  13. Dokument oczywiście widziałam i podzielam Twoje zdanie Cammie :( To się w głowie po prostu mi nie mieści ! Jak człowiek potrafi się upodlić robiąc piekło z życia innego człowieka :( Koszmar, ale dobrze, że ujrzał światło dzienne .

    Co do tej olejowej metody, to może trzeba by spróbować z kropelką olejku do twarzy do cery tłustej ? Taki ma na 100
    % Bielenda, bo go mam i dodaję do glinek, które nie zasychają na skorupę przez to ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze tutaj gorące życzenia urodzinowe !!!

      Usuń
    2. Mami, właśnie wypowiedziałam się szerzej na ten temat nieco wyżej. Masz rację, koszmar, ale koszmar tego rodzaju, że trzeba o nim pamiętać.

      Słyszałam o tych olejkach z bielendy sporo dobrego, ale sięgnęłam po prostu po to, co miałam w domu. Efekt, tak jak pisałam, "taki se" ;))) Ale szczerze mówiąc, nie chce mi się ryzykować i kupować olejku specjalnie do kolejnego eksperymentu, który znowu może okazać się klapą. W każdym razie napisałam wam o tym triku i jak komuś zależy, to sobie popróbuje :)

      Usuń
    3. Oraz: dziękuję! :***

      Usuń
    4. No tak tak .Racja z tym olejkiem. Tak tylko wspomniałam , bo pomyslalam , że dla tłustych cer to i olej musi być odpowieni . Z reszta już wyżej doczytałam o tym jojoba, ze może najlepiej zadziałać ;)

      Usuń
    5. Jak nadarzy się okazja, to jeszcze może kiedyś spróbuję z innym olejem.

      Usuń
  14. Swietny wpis połknełam go jednym tchem:)Na ziarno prawdy mam zamiar się wybrac a o obozach ogladałam już sporo na Historii. Z olejem nie próbowałam jeszcze...hmm...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moon Light, ten film jest o tyle niezwykły, że zawiera unikatowe, oryginalne (jakkolwiek to brzmi) ujęcia kręcone w czasie wyzwalania obozów (lub w niektórych przypadkach inscenizacji momentu wyzwolenia po kilku dniach od tego faktycznego). Taka kronika filmowa z wstrząsającą treścią. Wcześniej nawet nie miałam pojęcia, że powstawały w tamtym czasie takie nagrania.

      Usuń
  15. Ta muminkowa herbata zdecydowanie wymiata. Gratuluję skukcesu "złota 50-tka" oraz współpracy. Koniecznie da j znać jak rozswietlacz MAC się sprawdzi ;) no i 100 lat życzę .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robaczeeek, jakoś tak czułam, że ta herbata wpadnie wam w oko :D Od dzieciństwa kocham muminki, także wrzuciłam do koszyka, jak tylko ją przyuważyłam. Była jeszcze wersja liściasta, kto wie, czy nie kupię następnym razem.

      Dziękuję za gratulacje i życzenia :*

      Usuń
  16. Cammie lubię Twoje podsumowania.

    Gratuluję "złotej pięćdziesiątki".

    Nie ekesperymentuję z podkładami. Odkryłam genialny naturalny primer i to mi wystarczy ;)

    Nie oglądam telewizji, więc dokument mnie ominął, ale nic straconego. Na pewno go obejrzę. Straszne, że ludzie ludziom zgotowali taki okrutny los. I żal, że historia była fałszowana. Smuci mnie to, że ludzie niczego się nie nauczyli.

    Urodzinowy prezent trafiony bo my czytamy w myślach ;) Niech Ci dobrze służy :*


    Muminkowe herbaty boskie! Uwielbiam Muminki :))

    Mój styczeń to wyjazd do Krakowa, wizyta u Pani Justyny w perfumerii Yasmeen oraz Galilu gdzie odkryłam nowości zapachowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Renia, fakt, czytacie w myślach :D

      Fajny miałaś ten styczeń, wiem, że masz słabość do perfum, także na pewno atrakcje były udane :)))

      Usuń
  17. Też próbowałam tej metody z olejkiem - nic poza przetłuszczoną i błyszczącą się cerą nie zdziałał :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raissa, szkoda. Są osoby bardzo z tej metody zadowolone.

      Usuń
  18. Muminki są przeurocze. W czasach dzieciństwa to była jedna z moich ulubionych bajek :-)
    Opakowania kosmetyków Propolia są przeurocze. Ta pszczoła na kartoniku wygląda trochę śmiesznie, ale i przyjemnie dla oka. Chętnie przetestowałabym jakieś cudo tego producenta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Eva, BeeYes konsekwentnie trzyma się produktów związanych z pszczołami, taką wąską niszę sobie znaleźli. Jak widać, pomysł trafiony, asortyment naprawdę jest ciekawy.

      Usuń
  19. Odpowiedzi
    1. Karolina, ja w jej filach najbardziej lubię to, że są tak krótkie i konkretne.

      Usuń
    2. Dzięki dziewczyny! :)

      Usuń
  20. Jakie herbatki z Mumunkami! Ja to ostatnio sobie szarlotkową herbatę piję - pycha.
    Co do dokumentu - chętnie go obejrzę, na wysiłek emocjonalny powinno być mnie stac :) pozdrawiam i zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Katsuumi, a skąd ta szarlotkowa herbata? Chętnie bym skosztowała.

      Usuń
  21. Najlepsze życzenia urodzinowe. Spóźnione, ale szczere. :) 35 lat (i w górę) to według wielu najpiękniejszy wiek w życiu. Mam nadzieję, że prawdą jest, że wtedy człowiek umie się cieszyć tym co ma, pracuje nad tym co może poprawić, ale nie przejmuje się tym czego i tak zmienić nie może. Czym jest kilka zmarszczek wobec takiego błogosławieństwa? :D

    Widzę, że dużo się u Ciebie ostatnio działo. Nie wiem do czego się na początku odnieść. Może kino. Ostatnio widziałam w kinie dwa świetne filmy z których jeden z miejsca stał się moim ulubionym. Mowa o tytułach Whiplash i Birdman, bardzo ostatnio zresztą głośnych z uwagi na liczne nominacje do Oscara. Powiem tak. Oscara za najlepszy film pewnie zgarnie Birdman (zasłużenie), ale mnie powalił kameralny i pozbawiony rozmachu Whiplash. Myślałam o nim przez tydzień po seansie i wciąż morduje soundtrack z filmu. Znakowmite kino (w przypadku obu filmów).

    Herbata. Jestem od niej uzależniona. Uwielbiam czarną i zieloną, ale innymi też nie pogardzę. Ostatnio raczę się zieloną herbatą z prażonym ryżem (genmaicha). Bardzo lubię też większość earl gray'ów, cytrynowych i ożeźwiających (coś ja ta z Małą Mi? :)).

    Zazdroszę wspaniałego prezentu od koleżanek. Faktycznie rozświetlacz Mary Lou może się schować? ;) Musisz rozwinąć tą myśl bo noszę się z jej zakupem od pewnego czasu. :)


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jane, uwielbiam twoje rozbudowane komentarze, mam poczucie, że naprawdę wchodzę z kimś w dyskusję :*

      Dzięki za życzenia!

      W Whiplash głośno ostatnio, słyszę w zasadzie same superlatywy. Nie wiem, czy prędko będę miała okazję obejrzeć, ale wpisuję na listę "na zaś".

      Mała Mi to niby zwykła czarna herbata, z dodatkiem cytryny. Niby nic, a jednak wyjątkowo mi smakuje. Może dlatego, że te herbaty generalnie nie zalatują chemią, dobrze oddają smaki owoców. A ja kocham cytrusy.

      Jeśli chodzi o Mary Lou, nie zrozum mnie źle, nie jest zła, ale zdecydowanie wolę Lightscapade. Jest jaśniejszy, bardziej neutralny, naturalniej, subtelniej wygląda na skórze. Mary Lou ma mocny pigment, daje wyraźnie złotawy efekt, który przy mojej karnacji wyraźnie się odznacza. Podsumowując - zależy, jakiego efektu oczekujesz i jaki masz odcień skóry. W razie czego, moja Mary Lou szuka nowego domu ;)

      Usuń
    2. Koniecznie zobacz Whiplash i daj znać co myślisz.

      Co do Mary Lou to ja zawsze chętnie przygarnę i otoczę troskliwą opieką. ;)

      Usuń
    3. Jeśli naprawdę jesteś zainteresowana, daj znać. Będzie pani zadowolona ;))))

      Usuń
    4. Kusisz, kusisz. :))) Może mogę Ci się czymś zrewanżować? Może jest coś czego nie można u Ciebie dostać a w Warszawie jest?

      Usuń
    5. Na pewno się dogadamy :*

      Usuń
  22. O Pani, ale masz doświadczenie w byciu osiemnastolatką :D. Wszystkiego dobrego :)!
    Daj znać jak baza z Kiko, pod koniec lutego otwierają salon we Wrocławiu, a ja szukam bazy pod cienie, więc może bym się skusiła :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zoila, oj tak, wieczne osiemnaście lat. Jeszcze trochę i będzie osiemnaście do setki :DDD

      Wiem właśnie, że będzie Kiko we Wro, zazdroszczę!

      Usuń
  23. Ja ostatnio odkryłam herbaty z Marks&Spencer, które według mnie są pyszne! Szczególnie polecam Ci ziołową Calming Tea z lawendą :) Z ciekawością poczytałam o Twoich nowościach, lecę szperać w sklepie Cud Miód Herbata :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marta, niestety nie mam do tych herbat dostępu. No chyba że można je kupić gdzieś przez internet?

      Usuń
  24. Haha ta muminkowa herbata rozwaliła system :D Muszą ją mieć! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. JealousJelly, witaj! Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej :)

      Usuń
  25. Dawno do Ciebie nie zaglądałam jakoś, a tu takie fajne nowości kupione :)
    Mogłabyś podać namiary na sprzedawcę filtrów Face Shop? Zaintereoswały mnie te produkty, a że mam skołonność do przebarwień, to filtrować się muszę.

    Z seriali mogę Ci polecić: The Missing, to właściwie mini-serial, 8 odcinków, nie jest to więc ciągnąca się w nieskończoność telenowela. Rodzina z UK jedzie na wakacje do Francji, tam zostaje porwany (?) ich kilkuletni synek. Serial pokazuje to, co działo się wtedy, jak i poczynania rodziny po 8 latach. Fajna, 2-torowa narracja, mało znani, ale dobrzy aktorzy (dla mnie to zaleta, mam wrażenie, że w polskim kinie i TV mamy ciągle te same twarze). Polecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za rekomendację serialu, zapisuję na zaś :)))

      Co do sprzedawców, to szukam po prostu najtańszej oferty, sprawdzając też oczywiście wiarygodność sprzedawcy. W przypadku azjatyckich kosmetyków jeszcze nigdy się nie nacięłam.

      Usuń
  26. Spóźnione, ale szczere 100 lat :)
    Oglądałam Ziarno Prawdy, popędziłam do kina następnego dnia po premierze, spodziewałam się tłumów, ale cóż, w Lublinie szału nie było (ledwie 10 osób na sali)... co do samego filmu, mam mocno mieszane uczucia. Bardzo żal mi zmarnowanego wątku Basi Sobieraj, poza tym (mówiąc oględnie) nie jestem wielką fanką ani pana Więckiewicza ani pani Hamkało :) chociaż Więckiewicz nie był zły, to jednak nie jest to Szacki z książki.
    Z seriali absolutnie zmiażdżył mnie "Most nad Sundem" (szw. Bron), historia szwedzkiej policjantki i jej duńskiego partnera, szkoda, że ma tylko dwa sezony (trzeci podobno na jesieni, ale już bez jednego z bohaterów), finałowa scena drugiej serii rozłożyła mnie na łopatki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Flicka, ja byłamw kinie dzień po premierze, też pusto było ... A i tak jakiś palant przytargał wielkie pudło z popcornem i sobie tak chrupał pomiędzy jednym trupem a drugim :DDD

      Usuń
  27. Mi "Ziarno prawdy" w kinie podobało się bardzo, przeszkadzała mi tylko kreacja kochanki Szackiego, bo jak na kobietę, która miała w życiu wielu mężczyzn (jak padło w wypowiadanej przez nią kwestii) była jakaś taka ciamajdowata i sztywna ;). Więckiewicz w roli całkiem mi się podobał, ale trochę stracił w moich oczach, kiedy w radiu usłyszałam, że "Ziarna prawdy" jeszcze nie przeczytał... Po filmie od razu sięgnęłam po "Uwikłanie" i przepadłam. Strasznie dobrze się to czyta!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mizz, Hamkało niestety kiepskie recenzje zbiera za ten film, w sumie słusznie ...

      Usuń
  28. Herbata z muminkami jest rewelacyjna:)

    OdpowiedzUsuń
  29. Fajnie, że wspomniałaś o rankingu :)
    Koniecznie muszę wypróbować ten sposób na mieszanie podkładu z olejem. Myślę, że na mojej skórze to się może sprawdzić.
    Znalazłam też "Ciemności skryją ziemię" online i spróbuję dziś obejrzeć ten film...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Em, jak mogłabym nie wspomnieć!

      I jak, widziałaś film?

      Usuń
  30. rozświetlacz z MACa wygląda ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Ta seria propolia super wygląda :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Elle, zapowiada się interesująco, mam nadzieję, że okaże się równie dobra, jak ładnie opakowana :)

      Usuń
  32. Nie mogę nigdzie znaleźć tej Propoli, gdzie kupiłaś te kosmetyki? Śliczne opakowania :) buziaki Ola

    OdpowiedzUsuń