beauty & lifestyle blog

wtorek, 19 maja 2015

Widać po charakterze, czyli "Dziewczyny z Syberii"


Pamiętacie? Rok temu wszyscy czytali "Dziewczyny z Powstania". Po ogromnym sukcesie tamtej książki, autorka, Anna Herbich, wraca właśnie z równie interesującą nowością, "Dziewczynami z Syberii". Miałam okazję już ją przeczytać i mogę podzielić się z Wami wrażeniami z tej lektury. Zapraszam!




Pewnie dziwicie się, że proponuję Wam dziś recenzję książki, zdążyłam już przyzwyczaić Was, że o swoich lekturach piszę nie częściej niż raz w miesiącu, zwykle nie poświęcając całego wpisu tylko jednej pozycji. Zrywam z tą rutyną oczywiście nieprzypadkowo, zdecydowałam się bowiem wziąć udział w konkursie wydawcy - podzielić się z Wami swoją opinią o "Dziewczynach z Syberii" i tym samym powalczyć o spotkanie z autorką książki. Wydawnictwu ZNAK dziękuję za podarowany egzemplarz, a Was zabieram w podróż do świata wspomnień.




Gdybym chciała napisać tę recenzję zgodnie ze sztuką, pewnie skupiłabym się na kontekście historycznym czy na konstrukcji książki. Ale nie chcę. Do głosu dojść muszą przede wszystkim EMOCJE. Bo "Dziewczyny z Syberii" emocje budzą ogromne. Całe ich spektrum. Współczucie, wzruszenie, przerażenie, zdziwienie, niedowierzanie, zaciekawienie, smutek, złość, gniew i żal ...





Stefanię kryminaliści z łagru przegrali w karty dwa razy – przeżyła dzięki przyjaciółce. Natalia stanęła w obronie bitej kobiety – za karę miała umrzeć w lodowatym karcerze. Alinę deportowano jako jedyną z całej rodziny – trafiła do łagru dla dzieci, miała dziesięć lat. Wszystkie pamiętają to samo: walenie kolbami w drzwi, kilka chwil na spakowanie rzeczy, płacz, wagony bydlęce i trzask ryglowanych drzwi. Kilka tysięcy kilometrów podróży w nieznane. Czekały je niewolnicza praca w sowieckich łagrach, walka o życie swoje i bliskich, głód, choroby i straszliwe syberyjskie mrozy. Doświadczyły niewyobrażalnego cierpienia, jednak nic nie było w stanie ich pokonać. Amnestia była wybawieniem. Część wyruszyła w wędrówkę z armią Andersa. Wiele zaczęło nowe życie w różnych zakątkach świata. Inne zdecydowały się na powrót do ojczyzny. Niektóre bohaterki tej książki nigdy nie opowiedziały bliskim o tym, co przeżyły na Syberii. Anna Herbich w przejmujący sposób pokazuje, jak naprawdę wyglądała walka o przetrwanie na nieludzkiej ziemi. Pozwala nam zobaczyć dramat sowieckiego zesłania oczami kobiet cudem ocalałych z syberyjskiej katorgi.




Dziesięć kobiet, dziesięć poruszających historii. Anna Herbich, trzymając się sprawdzonego schematu, pełni rolę życzliwej słuchaczki, głos oddając bohaterkom swojej książki, Janinie, Stefanii, Alinie, Natalii, Weronice, Grażynie, Barbarze, Zdzisławie i dwóm Danutom. Panie, dziś seniorki, w latach wojny młode dziewczyny u progu życia, snując wspomnienia, przywołują w pamięci traumatyczną przeszłość. Ich losy, tak różne, łączy jeden punkt - zesłanie na niegościnną, mroźną Syberię, gdzie za mniej lub bardziej urojone przewinienia trafiły jako ofiary swoich czasów.




Młodość upłynęła im pod znakiem katorżniczej pracy ponad siły, strachu o zdrowie i życie, biedy, głodu, cierpienia, niewiedzy o losach bliskich i niewyobrażalnej tęsknoty za ojczyzną i wolnością. Serce mi się krajało, gdy czytałam o warunkach, w jakich musiały walczyć o przetrwanie, często we wrogim otoczeniu. Uwierzycie, że najmłodsza z nich miała zaledwie dziesięć lat? Dziesięć lat! I trafiła na Syberię zupełnie sama. To daje obraz tego, jak nieludzki musiał być system, który doprowadził do sytuacji, w której za wroga ludu uznaje się małe dziecko, rozłączając je z rodziną i wysyłając gdzieś na koniec świata, pozostawiając niemal bez szans na przeżycie. Ta historia chyba najbardziej mną wstrząsnęła.




Mam takie wewnętrzne przekonanie, że przedwojenne pokolenie ulepione zostało chyba z jakiejś innej, mocniejszej gliny. Jak one to wszystko przetrwały? Tę straszną podróż, te wszystkie lata głodu, mrozu i upokorzenia? Nie wiem, naprawdę nie wiem. Mnie nawet wyobraźni brakuje, żeby postawić się na ich miejscu. A one, siłaczki, nie tylko ocaliły życie, ale i zachowały godność, przeżywając swoje małe i wielkie szczęścia, zakochując się, snując plany, a po amnestii robiąc wszystko, by wrócić do normalności. W moich oczach są bohaterkami. Warto poznać ich losy, warto o nich pamiętać.

Skoro już o pamięci mowa, muszę zwrócić Waszą uwagę nie tylko na książkę. Która z Was założyłaby taką koszulkę? Mnie szalenie się podoba, fantastyczny pomysł na symbol międzypokoleniowej kobiecej solidarności. Mówi się, że życie pisze najlepsze scenariusze, najwyraźniej dotyczy to też haseł. Zdanie, które widnieje na bluzce, jedna z dziewczyn usłyszała w reakcji na swoje zachowanie z ust przedstawiciela opresyjnej władzy. Polka? Od razu widać, po charakterze!




Czy któraś z Was lekturę "Dziewczyn z Syberii" ma już za sobą? Jak wrażenia? Podzielacie mój podziw dla tamtego niezniszczalnego chyba pokolenia? A może słyszycie o tej książce po raz pierwszy ode mnie? Macie ochotę przeczytać? Gorąco polecam! Sama zastanawiam się natomiast, w którą stronę może podążać teraz Anna Herbich. Bo to chyba nie koniec tej arcyciekawej serii? Może dziewczyny z lasu? Dziewczyny z podziemia? Na pewno jest jeszcze o kim pisać. W końcu co jak co, ale Polki mają charakter!

Buziaki,
Cammie.



33 komentarze :

  1. Mam w planach przeczytać tą książkę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rudy włos, zachęcam. Czytałaś "Dziewczyny z Powstania"? Konwencja jest bardzo podobna.

      Usuń
  2. Zaczęłam teraz czytać "Dziewczyny z powstania" i mam podobne odczucia co do tej "innej gliny". Inne wychowanie, inna hierarchia wartości... My jesteśmy przy nich pączusiami w maśle.
    Myślę, że sięgnę po "Dziewczyny z Syberii".
    A koszulka świetna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zoila, świetny pomysł z tą koszulką. Wiem, że to w sumie element kampanii promującej książkę, ale naprawdę trafiony.

      Usuń
  3. Ja mam za sobą dopiero co przeczytany pamiętnik "Wojna Klary", o polskich Żydach ukrywających się w piwnicy domku niedaleko Lwowa. Wzruszająca. Teraz czas na coś lżejszego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lady, rozumiem, choć mam nadzieję, że i na "Dziewczyny" jeszcze nabierzesz ochoty. To prawda, nie jest to najlżejsza lektura, ale przynajmniej wnosi jaką jakość, czego nie można powiedzieć o wielu czytadłach, którymi często zabijamy czas.

      Usuń
    2. Spokojnie, nie czytam "harlequinów", a do "Dziewczyn .." zajrzę z pewnością za jakiś czas :)

      Usuń
    3. Nic takiego nie sugerowałam, po prostu sama widzę po swoich lekturach, że niektóre nic poza przyjemnością czytania nie dają. A "Dziewczyny" mają jednak wartość dodaną :)

      Usuń
    4. A tak przy okazji, dlaczego nie śpisz o piątej rano, ranny ptaszku? :)

      Usuń
    5. Kilka razy w tyg wstaję o 5:30 i jak piję kawę, to budzę się i poprawiam sobie nastrój przy blogach :)

      Usuń
    6. Tak z własnej nieprzymuszonej woli? Podziwiam. Mnie budzi budzik, o szóstej, i codziennie walczę ze sobą, żeby wstać. Wszyscy zawsze mi powtarzają, że się przyzwyczaję, ale jakoś przez kilkanaście lat jeszcze się nie przyzwyczaiłam :DDD

      Usuń
    7. Nie z własnej woli, tylko do pracy ;)

      Usuń
  4. Wczoraj skończyłam ją czytać i zdecydowanie podzielam Twoje zdanie. Nie wyobrażam sobie, jak ja miałabym dać radę katorżniczej pracy przy ekstremalnym mrozie i potwornym głodzie. Aż mi teraz wstyd, że narzekam np. na korki lub kolejkę do kasy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hubisiowa, ja od razu zaczęłam się zastanawiać, jak sama dałabym sobie radę jako wywieziona na koniec świata dziesięciolatka. Marnie to widzę, choć byłam samodzielnym, odpowiedzialnym i rozgarniętym dzieckiem. A nawet nie chcę sobie wyobrażać, że w takiej sytuacji znajduje się moja własna córka. Jako matka chyba bym oszalała. Co te rodziny przeszły ...

      Usuń
  5. Bardzo mnie zainteresowałaś tą książką i poprzednią. Spotkałam ludzi, którzy mają za sobą takie przeżycia i są niesamowici.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Una, ja nie miałam okazji spotkać nikogo takiego. A przynajmniej nic o tym nie wiem, bo prawda jest też taka, że tak traumatyczne wspomnienia nie są chętnie przywoływane.

      Usuń
  6. Chętnie przeczytam i polecę mamie :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Muszę przeczytać ksiązkę i chętnie włożyłabym tą koszulkę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iwonellka, ja też mogłabym nosić. Może i zamówię, kto wie.

      Usuń
  8. Książka jest mi wyjątkowo bliska, bo cała moja rodzina była zesłana na Syberię i co więcej, z siedmiu osób wróciła do Polski aż szóstka. Opowieści dziadka jak spotkał niedźwiedzia, gdy poszedł zbierać maliny do lasu czy ogólnie sam opis całej podróży towarzyszą mi od dzieciństwa :) Kiedyś nawet przymusiliśmy dziadka, do opowiedzenia tego wszystkiego do mikrofonu i mamy dzięki temu kilkugodzinny zapis jego wspomnień :) Historie te są tak poruszające, że aż trudno uwierzyć, że to działo się na prawdę. To jednak niezwykłe uczucie usłyszeć to wszystko "z pierwszej ręki" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kosodrzewino, mieliście wspaniały pomysł z nagraniem wspomnień dziadka, nie dość, że jest to cenne świadectwo jego przeżyć, to jeszcze dla was, rodzinny, niesamowita pamiątka. Żałuję, że sama nie poznałam bliżej dziejów swojej rodziny, no a teraz nie ma już kogo zapytać ...

      Usuń
  9. Dzięki za tą recenzję,podsunęłaś mi pomysł na Dzień Matki - moja mama lubuje się w literaturze wojennej.

    Ja do dziś w głowie mam "Inny świat", jako jedną z najbardziej traumatycznych książek przeczytanych w życiu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lemesos, do usług :) Myślę, że prezent będzie trafiony. Może i "Dziewczyny z Powstania" do kompletu? No chyba że już czytała.

      Usuń
  10. Nie ma nic piękniejszego, niż EMOCJE podarowane w postaci tych wielu kartek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Katsuumi, to prawda, zwłaszcza że to emocje obudzone przez prawdziwe historie :)

      Usuń
  11. Interesująca recenzja. Preferuję nieco inne klimaty czytelnicze, ale wiem, ze ta książka na pewno spodoba się mojej drugiej połówce :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rincewind, ja akurat bardzo taką literaturę lubię, wystarczy zresztą spojrzeć na moje wcześniejsze recenzje, czytam sporo książek historycznych i wspomnień.

      Usuń
  12. Co tu dużo mówić - cała seria "Prawdziwe historie" jest warta uwagi. Pierwszy raz zetknęłam się z nią w osiedlowej bibliotece. Stwierdziłam, że muszę je mieć w domowej biblioteczce. Parę pozycji już u mnie. Nie będę jednak ukrywać, że czekają na swoją kolej. Przeczytałam m.in. "Dziewczyny wojenne". Właśnie od tego momentu wiedziałam, że resztę też muszę przeczytać i najlepiej mieć na własność. Na wspomniane dwie poluję plus na "Dziewczyny wyklęte".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pistacia, ja mam właśnie "Dziewczyny wojenne" i "Dziewczyny z Syberii", "Dziewczyny z Powstania" pożyczałam. O "Dziewczynach wyklętych" nie słyszałam, muszę nadrobić!

      Usuń
  13. Uwielbiam ksiazki na faktach, po ta mysle, ze tez z checia siegne :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Koszulka bardzo mi się podoba. I coś w Tym jest, bo z tego co pamiętam, naukowcy amerykańscy prowadzili badania i stwierdzili, że polskie kobiety są najbardziej agresywne na świecie spośród innych damskich nacji. No, ale sorry - z powietrza to się nie wzięło, w końcu gen walki mamy we krwi :)

    OdpowiedzUsuń