Witajcie! Pamiętacie pszczółkowe kosmetyki Bee Pure, o których pisałam Wam w zeszłym roku? --->KLIK Dziś mam przyjemność zaprezentować Wam kolejne pszczele dobra, mianowicie produkty francuskiej marki Propolia :)
Propolia to marka, która wszystkie swoje produkty opiera na działaniu propolisu, czyli kitu pszczelego. Jakiś czas temu pojawiła się w asortymencie Bee Yes ---> KLIK, wyłącznego polskiego importera, który konsekwentnie buduje swoją ofertę wokół darów ula. Po wielkim sukcesie Bee Pure (wiedziałyście, że maska Bee Venom Face Mask została laureatem nagrody Qltowy Kosmetyk 2015?), spodziewać się można, że i Propolia z sukcesem podbije polski rynek. Który produkt moim zdaniem ma na to największą szansę? Preparat zwalczający niedoskonałości z olejkiem z drzewa herbacianego? Krem pod oczy z mleczkiem pszczelim, chabrem, kasztanowcem i kofeiną? Serum odmładzające z kwiatem lilii, mleczkiem pszczelim i kwasem hialorunowym? Tonik z wodą kwiatową, miodem i zieloną herbatą? Mleczko oczyszczające z aloesem, miodem i słodką pomarańczą? Maseczka z kaolinem i miodem? Peeling z aloesem i morelą? Czy może kremy na dzień i na noc z olejem jojoba, awokado i mleczkiem pszczelim? Zaraz zdradzę Wam swoje typy!
Ze strony Bee Yes:
Propolis, czyli kit pszczeli, to mieszanina wydzielin gruczołów pszczelich z żywicami drzew i krzewów. Pszczoły zbierają balsam chroniący młode pączki drzew przed bakteriami, roztoczami, grzybami i owadami i przetwarzają go w kit pszczeli, który używają do wypełniania wszelkich nieszczelności i otworów w ulu. Cienką warstwą propolisu pokrywają jego wewnętrzne ścianki, aby stworzyć barierę chroniącą przed inwazją drobnoustrojów.
Propolis jest bardzo złożoną substancją bogatą w biologiczne czynne związki chemiczne, jak flawonoidy, związki fenolowe, kwasy aromatyczne, estry, substancje lipidowo-woskowe, aldehydy, kumarynę, sterole, enzymy kwasy tłuszczowe, a także białka, mikroelementy i witaminy.
Dzięki działaniu synergistycznemu tych substancji propolis ma zdolność niszczenia bakterii, grzybów chorobotwórczych, wirusów i pierwotniaków. Właściwości farmakologiczne propolisu są bardzo korzystne dla zdrowia.
Z całego tego propolisowego arsenału, jaki wymieniłam wyżej, największe wrażenie zrobiło na mnie serum odmładzające. Najwyraźniej najcelniej trafiło w potrzeby mojej cery, bo pozostałym produktom jakości też nie można przecież odmówić. Serum okazało się na tyle treściwe, żeby odczuwalnie odżywić cerę, a jednocześnie wystarczająco lekkie, żeby jej nie obciążyć. Lubię je także za utrzymywanie poziomu nawilżenia skóry na bardzo komfortowym poziomie, to pewnie zasługa kwasu hialuronowego. Nie wiem, czy faktycznie odmładza (śmiem wątpić :DDD), ale robi wiele dobrego.
Szalenie odpowiada mi też preparat na niedoskonałości, choć ten (odpukać!) nie był mi ostatnio zbyt często potrzebny i tylko dlatego wspominam o nim w drugiej kolejności. Po raz kolejny potwierdziło się, że moja cera wyjątkowo podatna jest na antybakteryjne właściwości olejku herbacianego. Jeśli również lubicie jego działanie, a stan Waszej cery niestety wymaga "wspomagania", w razie kłopotów pamiętajcie o tym preparacie. Stosuje się go miejscowo. Mimo jego płynnej konsystencji, aplikacja jest bardzo wygodna, mechanizm roll-on załatwia sprawę. Można by się oczywiście zastanawiać, czy jest to rozwiązanie higieniczne, ale ostatecznie można przecież nałożyć odrobinę na palec i palcem właśnie posmarować wymagające tego miejsca.
W mechanizm roll-on wyposażony jest też krem pod oczy. Na potrzeby mojej 35-letniej cery krem sam w sobie okazał się za słaby (oczekuję mocniejszego odżywienia, moim faworytem w tej kategorii od kilku miesięcy jest Yves Rocher Riche Creme), ale tę metalową kuleczkę uwielbiam! Jej chłód w połączeniu z działaniem kofeiny fantastycznie pomaga pozbyć się porannych obrzęków. Właśnie dla tego odczucia sięgam po niego od czasu do czasu. Myślę, że to świetna propozycja dla osób z tendencją do opuchnięć.
O kremach na dzień i na noc niestety nie jestem w stanie zbyt wiele Wam powiedzieć. Próbowałam włączyć je do swojej pielęgnacji, jednak niestety bez powodzenia. Najzwyczajniej w świecie nie odpowiadają mojej przetłuszczającej się cerze, są dla niej zbyt treściwe. No ale można się było tego spodziewać po kremach rekomendowanych cerom normalnym i suchym. Absolutnie nie czynię więc im żadnych zarzutów.
Sporo do powiedzenia mam natomiast na temat peelingu i maski. Z tego oczyszczającego duetu zdecydowanie stawiam na maseczkę właśnie. Peeling okazał się dla mnie za słaby. Owszem, drobiny są ostre, ale jak dla mnie jest ich zbyt mało, poza tym nie do końca odpowiada mi też luźna, płynna konsystencja. Osoby o wrażliwych cerach, które mają ochotę na romans z peelingiem mechanicznym, powinny być w tym przypadku zadowolone.
A maseczka? Ma gęstą, błotną, ale przy tym bardzo, bardzo gładką, kremową wręcz konsystencję, dzięki której łatwo ją nakładać. Zasycha, nie ściągając skóry, pozostawiając ją oczyszczoną i mięciutką. Nie stała się moim ulubieńcem tylko dlatego, że coś przeszkadza mi w jej zapachu. Na pewno ją zużyję, ale nie będą to jednak zabiegi pielęgnacyjne rozpieszczające zmysły.
Na koniec słówko jeszcze o mleczku do demakijażu i toniku. Powiem szczerze - za mleczkami nie przepadam. W tym przypadku miłości też nie ma. Mleczko oczywiście spełnia wszystkie swoje funkcje, zmywa makijaż i zmiękcza skórę, nie podrażniając przy tym oczu, ale to po prostu nie moja bajka. Nie lubię tej konsystencji i już chyba nigdy się do niej nie przekonam. Miłośniczki demakijażu mleczkiem na pewno będą jednak zadowolone.
Tonik ma z kolei szansę spodobać się osobom z tendencją do odwodnienia cery i wszelkich podrażnień. Ma ciekawą, bogatą formułę, pozostawiającą na skórze lekko wyczuwalny (ale nie lepki!) film, przynosząc ulgę i ukojenie bardziej wymagającym partiom skóry. Przypomina mi uwielbiany kiedyś przeze mnie tonik Oeparol, który miał podobne działanie. To niby tylko tonizacja, ale jakaś taka podrasowana :))) Znowu pojawia się jednak kwestia zapachu ... Według producenta to aromat zielonej herbaty. Może i tak, mnie w każdym razie ten zapach nieco drażni. Jest to jednak kwestia osobistych preferencji, tonik sam w sobie jest bardzo dobry!
Nie byłabym sobą, gdybym nie zwróciła jeszcze uwagi na szatę graficzną i funkcjonalność opakowań. Mamy tu piękne, żywe kolory, ciekawą grafikę (czyż nie urocza jest ta pszczółka?), doskonałej jakości mechanizmy (metalowe kuleczki roll-on i pompki), a także solidne tworzywo (szkło bądź mocny plastik). Brawo!
Zapytacie też pewnie o ceny. Rozbieżność jest spora, najtańszy produkt to kosztujący 55 zł preparat na niedoskonałości, najdroższe jest serum, za które zapłacić trzeba 150 zł. Ale mam dobrą wiadomość! Jeśli zdecydujecie się na zakupy, dzięki kodowi BeePieknie otrzymacie aż 20% zniżki. A co najfajniejsze, rabat obejmuje cały asortyment sklepu, nie tylko produkty marki Propolia, ale też Bee Pure i próbki. Zainteresowanych odsyłam TUTAJ :))) Kod działać będzie do 31 lipca.
Wiem, że o marce Propolia mogłyście wcześniej nie słyszeć, ale tak jak wspominałam, to stosunkowa nowość na naszym polskim rynku. Jeśli szukacie czegoś o dobrych, organicznych składach, to z pewnością jest coś dla Was. Jak widzicie, oferta jest dość szeroka i odpowiada na potrzeby różnych typów cery. Może warto się zainteresować?
Dałybyście szansę Propoliii i jej pszczółkom? Który kosmetyk z oferty marki wzbudził w Was największe zaciekawienie? Piszcie, jak zwykle czekam na Wasze komentarze.
Buziaki,
Cammie.
Nigdy wcześniej o nich nie słyszałam - ale co jak co - opakowania mają niezwykle urocze :)
OdpowiedzUsuńSzkatułka, też bardzo mi się podobają. Fajna odmiana po tych wszystkich minimalistycznych, niczym nie zdobionych opakowaniach, z którymi jakoś najczęściej mam do czynienia. Takie proste też bardzo lubię (może właśnie dlatego ciągle się nimi otaczam :DDD), ale te kolory do mnie przemawiają, są takie energetyczne!
Usuńciekawe produkty ;)
OdpowiedzUsuńTeen, cieszę się, że cię zaciekawiły :)
Usuńświetnie wyglądają !! :))
OdpowiedzUsuńKarolina, w dodatku w tym przypadku z miłym dla oka designem w parze idzie też naprawdę świetna jakość opakowań. Jednak co szkło, to szkło.
UsuńBardzo, bardzo ciekawie wyglądają :) Krem pod oczy by mi się przydał :)
OdpowiedzUsuńNo i te zdjęcia - zachęcające :)
Blondii, ta kuleczka jest super, fajnie chłodzi. Szkoda że właściwości kremu są dla mnie za słabe, z chęcią używałabym go regularnie.
UsuńZainteresowało mnie to serum, hmm.. ale muszę się przespać z decyzją o zakupie ;)) Choć zniżka 20% kusi :)
OdpowiedzUsuńLady, w razie czego masz czas do końca lipca :)
UsuńPierwszy raz słyszę o tej firmie. :)
OdpowiedzUsuńHair Casual, nic dziwnego, to u nas nowość ;)
UsuńCudności, skusiłabym się zwłaszcza na maseczkę!
OdpowiedzUsuńElle, masz teraz dobrą okazję :) Choć przygotuj się na charakterystyczny zapach :)
UsuńMiałam próbki tych kosmetyków i niestety różowe pachnie odrzucająco.
OdpowiedzUsuńEwa, w sensie za mocny? Czy wręcz przeciwnie, podobał ci się? Bo ja mam z zapachem niektórych tych kosmetyków jakiś problem, jest bardzo wyczuwalny, a nie do końca mi leży.
UsuńCenowo różnie, ale to -20% zmniejsza odczucie "drogości" :D powiem Ci, że nie używałam jeszcze nic z tej firmy, dlatego byłam ciekawa recenzji ;)
OdpowiedzUsuńKatsuumi recenzji w sieci jeszcze bardzo niewiele, mam nadzieję, że moja tym bardziej będzie pomocna :)
UsuńTen preparat na niedoskonałości kusi mnie od jakiegoś czasu, jak dobrze pamiętam polecała go kiedyś Ania Orłowska.
OdpowiedzUsuńEwa, podobnie zresztą jak całą serię Bee Pure :)
UsuńJa to peelingowa dziewczyna jestem ;) Uwielbiam peelingi wszelkiej maści :)
OdpowiedzUsuńUrocze mają opakowania, takie radosne :)
Esy, ten peeling nie jest mistrzostwem świata, zwłaszcza dla osób przyzwyczajonych do mocnego ścierania. Ale wrażliwcy powinni być zadowoleni :)
UsuńNigdy wcześniej nie słyszałam o tych kosmetykach :)
OdpowiedzUsuń