beauty & lifestyle blog

wtorek, 28 września 2010

Syryjski skarb

Lepsze jest wrogiem dobrego. Po co na siłę poprawiać, modyfikować, udziwniać, skoro coś sprawdza się od tysięcy lat? Nieskomplikowana, tradycyjna receptura i naturalne, proste składniki to gwarancja sukcesu. O czym mowa? O mydle z Aleppo.

Mydło z Aleppo uchodzi za najstarsze mydło w kostce świata. Wytwarzane jest nieprzerwanie od dwóch tysięcy lat w syryjskim mieście Aleppo, od którego wzięło swoją nazwę (aleppo, alep).

Aleppo to obecnie drugie co do wielkości miasto w Syrii. W ciągu wieków przechodziło z rąk do rąk (Rzymianie, Persowie, Arabowie, Turcy, epizod z mandatem francuskim, a i tak na pewno coś pominęłam ...), będąc łakomym kąskiem ze względu na swoje atrakcyjne położenie na styku pradawnych szlaków handlowych łączących Azję i Europę. Ta dogodna lokalizacja pozwoliła miastu rozwijać się nie tylko jako znane i ważne centrum handlu, ale także jako ośrodek nauki i kultury.




(Zdjęcia: www.homsonline.pl)



I właśnie w tym mieście o jakże bogatej i skomplikowanej historii, od dwóch tysiącleci pielęgnuje się tradycję ręcznego wytwarzania mydła.

Na czym polega jego niezwykłość? Właśnie na tym, jak jest zwykłe :) Naturalne, łagodne, przyjazne skórze. Tajemnicą receptury jest olej laurowy, nadający mydłu aleppo wyróżniających je właściwości regenerujących i ochronnych. Stężenie oleju laurowego może być różne, im jest wyższe, tym mydło szlachetniejsze. Doskonałym uzupełnieniem lauru jest kojąca, odżywcza oliwa. Konieczna jest też oczywiście soda i woda. I tyle. Minimalny skład, maksymalna korzyść dla skóry. Żadnych barwników, żadnych sztucznych konserwantów.

Mydło aleppo nadal wytwarzane jest tak samo jak przed wiekami. Oliwa mieszana jest z sodą, masa jest podgrzewana do wysokiej temperatury, doświadczone oko wie, w którym momencie dodać cennego oleju laurowego. Płynne, gorące mydło wylewane jest z kotłów i zastyga. Ogromne mydlane bloki krojone są potem na kształtne kostki zdobione charakterystyczną dla aleppo pieczęcią. Kostki schną wiele miesięcy, ciemniejąc i twardniejąc z wierzchu.




(Obrazek: www.kaleero.ch)



Używam aleppo od kilku tygodni. Jest bardzo wydajne, odkroiłam z kostki malutki kawałeczek, który ciągle jeszcze mi służy. Myję nim twarz, rano po prostu odświeżając się po nocy, a wieczorem zmywając makijaż. Sprawdza się znakomicie. Łagodnie oczyszcza, nie wysusza. Przyjemnie, choć dość charakterystycznie pachnie. Kupiłam je w internetowej Mydlarni Hebe KLIK. Zdecydowałam się na wersję o maksymalnym stężeniu oleju laurowego, pokładając nadzieje w jego antyseptycznych właściwościach.















Nie jest to tanie mydło, bo kostka o wadze 150 g kosztowała mnie 40 zł. Biorąc jednak pod uwagę jego wydajność, myślę, że warto zaakceptować tę cenę. Poza tym, czyż płacimy tylko za mydło? Razem z tą kostką kupujemy dwa tysiące lat tradycji :)))

7 komentarzy :

  1. och, widzisz i odkryłaś przede mną arkana "polskiego lusha" ;) Ja ostatnio kupiłam bio mydełko w Drogerii natura i też jestem z niego bardzo zadowolona

    http://www.scandiacosmetics.com.pl/mn_biomydla.html

    Najbardziej zadziwiło mnie rozprowadzanie sie po ciele- w porowaniu do zwyklego drogeryjnego,zaskakująco łatwo jest sie nim umyć ;) Ale o konkretach będzie później ;)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. bardzo interesujące, a jak byś określiła ten zapach?

    OdpowiedzUsuń
  3. Iwetto, dzięki za linka, z chęcią przejrzę. Mam słabość do mydeł :)

    Mizz, hmmm ... jest taki eteryczno - roślinny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zastanawialam sie jakis czas temu nad tym mydlem ale jakos nie zdecydowalam sie na zakup,pozniej byla Stara Mydlarnia az w koncu przepadlam z Lush'em:D
    Hebe znam i skusze sie na drobne zakupy:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Hexx, mam wrażenie, że aleppo staje się w Polsce coraz bardziej popularne, natykam się na nie w wielu internetowych sklepach. Z pewnością jeszcze je kiedyś kupię, ale raczej wezmę mniejsze stężenie lauru, bo teraz mam 100% i traci pod wpływem wilgoci swoją zwartą konsystencję. Przy mniejszym stężeniu podobno nie ma tego problemu, wiem od dziewczyn z Klubu :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja ostatnio do demakijażu i mycia buzi używam tylko naturalnych mydełek :-)
    Spisują się u mnie lepiej niż żele, pianki i tym podobne maziaje :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Du, pewnie, no chyba że to maziaje z Lure Beauty :)))

    A co do mydełek, to na testy czeka jeszcze glinkowy Dermaglin. Jestem go bardzo ciekawa.

    OdpowiedzUsuń