beauty & lifestyle blog

piątek, 4 kwietnia 2014

Summa summarum, czyli podsumowanie marca


Witajcie! Najwyższa pora ostatecznie pożegnać marzec, zapraszam więc dziś na nieco spóźniony post z serii Summa summarum, w którym wrócę na chwilę do minionego miesiąca. Tradycyjnie trochę sobie pogadam, a co!






Uczciwie Wam się przyznam, że marzec pod kątem blogowania był dla mnie trudny. Miałam jakiś spadek formy, opuściła mnie chęć pisania, publikowałam przez to nie tak regularnie, jak to mam w zwyczaju. Nazwijcie to jak chcecie, brakiem weny, zmęczeniem, czy lenistwem, dla mnie była to po prostu potrzeba złapania oddechu, zerwania na moment ze zwykłym blogowym rytmem. Chyba na dobre mi do zdystansowanie wyszło, bo czuję, że teraz z przyjemnością na całego do Was wracam, z pokładami energii i nowymi pomysłami. 

Na Was, kochane czytelniczki, na szczęście zawsze mogę liczyć, jesteście niezawodne, mimo mojej chwilowej niedyspozycji, chętnie No to pięknie! odwiedzałyście (przy okazji witam wszystkie nowe obserwatorki, miło mi Was gościć, zostańcie na dłużej!). Z niezrozumiałych dla mnie jednak powodów największą, naprawdę nieproporcjonalnie dużą popularnością cieszył się post z wynikami konkursu sponsorowanego przez Gesha Beauty, który sam w sobie zainteresowaniem obdarzyłyście raczej nikłym :DDD Nawet nie będę linkować, sprawa w końcu i tak całkiem zdążyła się już zdezaktualizować.

Zalinkuję natomiast posta o podkładzie Revlon Colorstay, a w zasadzie o praktycznej pompce, w jaką można doposażyć jego oryginalne opakowanie ---> KLIK. Bardzo Was ten temat zaciekawił, czemu wcale się nie dziwię, bo sama też miałam dość tej wielkiej dziury w butelce, którą na siłę uszczęśliwia nas producent.

Licznie oglądałyście też moje marcowe zakupy ---> KLIK, podejrzewam, że przyciągnęły Was głównie nabytki z drogerii DM. Wspominałam też w tym wpisie o BB kremie Missha Signature Wrinkle Filler, a skoro już o nim mowa, to zdradzę Wam, że w marcu skusiłam się też na sample podkładu tej marki, Signature Dramatic Foundation






Kupiłam zestaw dziesięciu dwugramowych próbek, także będę miała okazję naprawdę gruntownie go przetestować. Zapowiada się bardzo ciekawie, szczegóły wkrótce! Mam nadzieję, że chętnie o tym produkcie poczytacie.

Przypomnę jeszcze wpis o lakierach do paznokci w odcieniu peachy nude ---> KLIK, które najwyraźniej bardzo przypadły Wam do gustu. A jeśli o lakiery chodzi, to od razu zdradzę, że niebawem planuję pokazać Wam ciekawe zestawienie mięty ze złotem.

Na fejsbuku było mnie w marcu mało, więc nawet nie za bardzo mam co linkować. Chyba że przypomnę moje polowanie na stojak na biżuterię z Biedronki? ---> KLIK W sumie nawet zabawne to było :)))






Stojaczek sprawdza się całkiem całkiem. Nie ma może fantastycznej jakości (do mojego Canopy z Fabryki Form ---> KLIK nawet się nie umywa), ale prezentuje się naprawdę ładnie i spełnia swoją funkcję, a to najważniejsze.


Odkrycie blogowe w marcu było tylko jedno, ale za to jakie! Dzięki Unie trafiłam na prześwietnego bloga Kobiety i Historia ---> KLIK, który niepostrzeżenie skradł mi jeden z marcowych weekendów. Nie mogłam oderwać się od lektury! Serio, po raz pierwszy w życiu zdarzyło mi się przeczytać jakiegoś bloga w całości. A po wszystkim w dodatku poczuć niedosyt. Nie macie pojęcia, z jaką niecierpliwością wyczekuję kolejnych postów. Autorka, Andromeda, publikuje rzadko, ale za to jej teksty są niezwykle dopracowane, napisane pięknym językiem, przepełnione informacjami i anegdotami. Gorąco Wam tego bloga polecam!


Jeśli chodzi o seriale, to tylko w dwóch słowach napiszę, że nadal brnę przez "Rodzinę Soprano". Jestem w połowie czwartego sezonu i choć nie spodziewałam się tego, to chyba w końcu zaczęłam przywiązywać się do bohaterów. Rychło w czas, bo sezonów jest raptem sześć.


A filmy? Szczerze mówiąc, mało oglądam, ale od czasu do czasu mi się zdarza. W marcu widziałam "Grawitację", po której ze względu na entuzjastyczne recenzje i 7 oscarów spodziewałam się nie wiadomo czego, tymczasem nieco się rozczarowałam. Okazało się, że oprócz pięknych zdjęć niewiele mogę w tym filmie pochwalić. Fabuła jakaś taka prosta, miałam wrażenie, że posłużyła wyłącznie jako pretekst do zrobienia tych wszystkich efektów specjalnych i pokazania zapierających dech w piersiach ujęć kosmosu, sama w sobie została natomiast zaniedbana. Estetycznie film robi wrażenie, jego treść oceniam słabo. 


O moich marcowych lekturach zdążyłam już Wam napisać, zainteresowanych odsyłam do posta sprzed kilku dni ---> KLIK. Dodam tylko, że kwiecień upłynie mi głównie pod znakiem książek o kobietach.






"Odwagę" już zdążyłam przeczytać, zaraz zabieram się za "Grzech". W serii znajdziemy jeszcze "Walka jest kobietą", ale niestety nie udało mi się kupić wersji elektronicznej. Żałuję, bo już po "Odwadze" widzę, że to pozycje wartościowe. Szczegóły za miesiąc.


Jeśli chodzi o zakupy, to pewnie już wiecie, że w marcu największą niespodzianką był dla mnie Inglot (zajrzyjcie do poprzedniego posta ---> KLIK). Po kilkuletniej przerwie na nowo odkrywam tę markę i muszę przyznać, że po pozytywnych marcowych doświadczeniach mam ochotę na więcej. Swoją drogą zastanawiam się, jak udało mi się przez tak długi okres ją omijać, mieszkając w mieście, z którego pochodzi i w którym ma swoją produkcję.


Na koniec jeszcze kulinaria. Pamiętacie wytrawne muffiny, które proponowałam Wam TUTAJ? Otóż w marcu kilkakrotnie modyfikowałam ten przepis i Was też do tego namawiam! Okazało się, że babeczki są równie dobre z dodatkiem pieczarek i cebuli, szpinaku i wędzonego łososia czy fety i suszonych pomidorów. Wspominam o tym, bo dostaję od Was sporo sygnałów, że korzystacie często z podstawowego przepisu, także zachęcam Was do sięgnięcia też po inne składniki. Smacznego!


Dobrnęłyście do końca, jesteście tu jeszcze? :DDD Jeśli tak, to koniecznie dajcie znać, jak upłynął Wam marzec. Pochwalcie się, gdzie byłyście, co widziałyście, co zapadło Wam w pamięć. Czekam na Wasze komentarze!


Buziaki,
Cammie.




20 komentarzy :

  1. Z reguły nie przepadam za takimi postami, bo wydają mi się "zapychaczami", ale Twój czytało się bardzo przyjemnie :) W dodatku wydawało mi się, ze bywałam tu regularnie, a tymczasem mam kilka tematów do nadrobienia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Missha wygląda bardzo zachęcająco... Opakowanie jest boskie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yzma, cała ta seria jest piękna. Czaję się jeszcze na puder w kompakcie, puderniczka jest po prostu urocza.

      Usuń
  3. Ciekawi mnie ta nowa miszka, czekam na więcej info :)
    Też lubię Toniego Soprano :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. StellaLily, postaram się przygotować recenzję, zapraszam :)

      Usuń
  4. Mój marzec upływa pod znakiem ospy :/ najpierw synuś ,kiedy już byłam cała szczęsliwa że jest zdrowy i zaczniemy korzystać z ładnej pogody okazało się że ja ospy nie przechodziłam :( i siedzę dalej w domu ,z gorączką ,wysmarowana pudrodermem i dostająca nerwicy bo swęęęędzi :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marta, współczuję. Ja ospę przechodziłam jako ośmiolatka i do dziś to pamiętam. Dwa tygodnie siedziałam w domu wymalowana w białe kropki, w kółko czytając "Plastusiowy pamiętnik" :DDD

      Usuń
  5. także kupiłam to drzewko w biedronki i uważam, że jest ładne :) chociaż widziałam wczoraj w Intermarche dużo ładniejsze, metalowe, w ładniejszych, zaokrąglonych kształtach (oczywiście także w wyższej cenie).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamircia, brzydkie nie jest, chodziło mi raczej o jego jakość, ten plastik jest "taki se".

      Usuń
  6. Grawitacją i ja byłam rozczarowana. Tylko ta cisza robiła wrażenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aneta, według mnie cały ten film obliczony był na robienie wrażenia właśnie.

      Usuń
  7. Uwielbiam te Twoje podsumowania! Stojak z biedronki też chętnie u Ciebie oglądałam, fakt może jakościowo nie dorówna temu co pokazałaś - ale za tą cenę nie ma co żałować;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bogusia, wcale nie żałuję! Żebyś widziała, jak się cieszyłam, że go jeszcze po południu dostałam :DDD Bo oczywiście rozeszły się w parę godzin jak świeże bułeczki.

      Usuń
  8. Trafiłem tutaj bo szukałem zdjęcia mydła "Biały Wielbłąd" :), zaciekawił mnie blog i post :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Łukasz, witaj :) Mam nadzieję, że zostaniesz na dłużej.

      Usuń
  9. Na Grawitacji byłam w Imaxie, więc całkiem dobrze to wspominam - chociaż fabuła faktycznie nie porywa :-)
    Z filmów ostatnio obejrzanych zakochałam się w "Her" i "Only Lovers Left Alive".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mad, "Her" mam w planach, słyszałam mnóstwo pozytywnych opinii. Choć jak widać po "Grawitacji", czasami powszechne pochwały to kiepska rekomendacja ;)))

      Usuń
  10. Cammie, napisz proszę, że coś Ci się jednak w tej Rodzinie Soprano podoba bo ja tu lobbuje jak wariatka, ale nie chcę żebyś po 6 sezonach stwierdziła, że nie było warto... (Za to David Chase byłby z Ciebie dumny. Tych drani nie ma co lubić! :D)

    Według mnie Grawitacja miała pozaziemskie aspiracje, ale mniej wiecej od połowy pikuje w kierunku przyziemnych smętów. Przerost formy nad treścią. :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jane, gdybym uważała, że nie warto, już dawno rzuciłabym to w pioruny. Po prostu ciężko było mi przestawić się na ten typ serialu, gdzie wątki toczą się niespiesznie, dając obraz raczej obyczaju niż sensacji. Rodzina Soprano ma swój specyficzny klimat i tyle. A co do sympatii do bohaterów, to rzeczywiście łatwo wpaść w tę pułapkę, pokazywani są bowiem przez pryzmat niby zwykłego życia, jakie toczy przecież każdy z nas. Problem w tym, że nie każdy z nas, gdzieś pomiędzy troską o najbliższych, rodzinnymi obiadkami i zakupami, ma w swoim życiu epizody z oszukiwaniem fiskusa na potęgę, zastraszaniem niepokornych, morderstwami na zlecenie, czy ćwiartowaniem ludzkich ciał ;)))

      Usuń