beauty & lifestyle blog

środa, 25 sierpnia 2010

Podano do stołu :)

Uwierzcie, trudno wybrać coś z karty dań napisanej w obcym języku. Co prawda cyrylicę czytam bez problemu, ale jednak ukraiński nie jest aż tak podobny do polskiego, jakby się mogło niektórym wydawać ;))) Co zrobić, jeśli w dodatku z kelnerką nie można się dogadać? Wybrać coś na chybił trafił! Tym sposobem zaserwowano nam to:











Pieróg? Nie pieróg? Chyba pieróg :))) Pewności nie mam, nie wiem nawet, czy to aby na pewno był specjał ukraiński, bo w knajpie podawano też kuchnię włoską ("pizza" zrozumiałam ...) i grecką (wiele mówiąca nazwa lokalu: "El Greco"). W każdym razie pyszne było! W środku smaczne warzywno - mięsne nadzienie.

A potem deser! :))) W opisywanej już kiedyś Kawiarni Wiedeńskiej.











Był tak pyszny, że z przyjemnością wróciliśmy tam na coś słodkiego także następnego dnia.







A pozostałe posiłki? Odkryliśmy fantastyczną włoską pasterię, zasługującą na osobnego posta :))) Wszystko Wam dokładnie pokażę i opiszę.

Tymczasem na zakończenie akcent, który mnie nieco rozczulił, przypomniał dawne czasy. Sprzedawany na wagę, prosto w gazetowe rożki, prażony słonecznik :)







Saturatory też były :)))




5 komentarzy :

  1. Saturatory :D U mnie w Łodzi też są, uwielbiam napój o smaku kiwi...

    OdpowiedzUsuń
  2. Kamilanno, częstuj się ;)))

    Anonimie, smak kiwi to już jednak znak czasów :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Violl, nie tym razem. Deser lodowy z owocami i gruszki po wiedeńsku :)))

    OdpowiedzUsuń