beauty & lifestyle blog

poniedziałek, 20 lutego 2012

Ot co!

Nie jesteście jeszcze zmęczone moimi opowieściami o mydłach? Bo dziś przygotowałam kolejną :DDD Choć dla kontrastu zdecydowanie mniej entuzjastyczną niż ostatnio. Rzecz o Lemslip od Lush.






Mydło Lemslip było jedną z moich wakacyjnych zdobyczy, może pamiętacie, że całkiem spore zakupy zrobiłam w Słowenii, nie mogąc przejść obojętnie obok pachnącej drogerii Lush [KLIK]. Dość długo czekało na swoją kolej, ale w końcu po nie sięgnęłam.

Zapach od razu przypomniał mi, dlaczego spośród całej masy mydeł wybrałam właśnie to. Słodkawy, cytrusowy aromat, który Lemslip zawdzięcza cytrynie, limonce i pomarańczy, momentalnie wypełnił łazienkę. Niestety, w zasadzie była to jedyna zaleta tego mydła ...

Mając w pamięci moje wcześniejsze, bardzo udane doświadczenia z mydłami tej marki, Lemslip rozczarowałam się okrutnie.

Pierwszy i podstawowy zarzut czynię z tego, że zmydla się praktycznie bez piany. Po prostu trudno się nim umyć! Kostka sama w sobie jest twarda i raczej odporna na wilgoć, przez co ciężko rozprowadzić mydło po ciele. Jest z pewnością dzięki temu bardzo wydajne, ale dyskomfort w czasie kąpieli jak dla mnie jest zbyt duży. Zdecydowanie wolę mydła o bogatszych, kremowych formułach, nawet jeśli ich wydajność budzi zastrzeżenia.

Nie mogę też przejść obojętnie obok tego, że orzeźwiający, apetyczny, przypominający cytrynową mambę zapach w czasie kąpieli gdzieś znika! Kompletnie nie utrzymuje się na skórze, co w zestawieniu ze wspominanym już brakiem piany kompletnie to mydło dyskwalifikuje. Lemslip co prawda nie zrobił mojej skórze krzywdy, ale nie dał jej też niczego szczególnego. Równie dobrze mogłabym myć się najzwyklejszym mydłem z pierwszej lepszej drogerii. A tymczasem wydałam na ten cytrusowy bubel całkiem spore pieniądze ...

Cóż, potraktuję ten zakup jak nauczkę. Żadnej marce nie wolno ufać bezkrytycznie. Ot co!

32 komentarze :

  1. Wygląda apetycznie - jak ser żółty na talerzyku ;)
    szkoda, że tylko wygląda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zjawa, jest urocze, żółciutkie jak cytrynka, ale co mi po tym? :/

      Usuń
  2. popatrzyłam na miniaturkę posta u mnie na blogu i myślę "WTF co to masło?" haha :D szkoda, że się mało pieni, co to za mycie bez piany? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yes, no właśnie, piana to podstawa! Głównie dlatego nie mam do niego serca ...

      Usuń
  3. Z drugiej strony - skąd mogłaś wiedzieć? Na szczęście już wiesz a my dzięki Tobie mamy szansę nie zakupić bubla :) No chyba, że ktoś chciałby nabyć to mydełko wyłącznie dla walorów zapachowych, w ramach ozdoby na paterę... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Violl, to były bardzo spontaniczne zakupy, normalnie na pewno poczytałabym jakieś recenzje.

      Usuń
  4. Na talerzyku wygląda jak masło :D
    Szkoda, że jest kiepskie, zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę lushowe ceny i obiecujący zapach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Idalia, to mydelniczka :)))
      Ceny nie mogę przeboleć :/

      Usuń
  5. niestety, lush momentami bosko pachnie, ale po chwili zapach się ulatnia + niektóre produkty nie są jakieś wielce pielęgnacyjne. Jak do każdej firmy- trzeba podchodzić z dystansem :) Chociaż przyznam szczerze, że chętnie bym poniuchała to mydełko! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aliss, jeśli chodzi o Lush, nacięłam się pierwszy raz.

      Usuń
  6. Też myślałam, że to notka o serze !:D

    OdpowiedzUsuń
  7. Widze, ze nie tylko mnie Lemsplip nie przypadl do gustu;)))podobnie jak Bohemian. Dawnooo temu pisalam o nich;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hexx, musiały mi te recenzje umknąć, inaczej może ominęłabym tę minę.

      Usuń
  8. Miałam to mydełko i mam takie odczucia jak Ty :) Zapach fajny, ale się nie utrzymywał i faktycznie słaba piana jak na Lush...

    OdpowiedzUsuń
  9. No i po raz kolejny dałam się nabrać na miniaturkę - znowu byłam pewna, że to ser żółty... :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rebellious, no sama nie wiem, skąd u was takie kulinarne skojarzenia :DDD

      Usuń
  10. Mnie z lusha przypadła do gustu tylko taka zielona maska (magnaminty... czy jakoś tak ;)). Wszystkie inne produkty jakie miałam (głównie mydła do włosów), okazały się totalną klapą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Angel, ja szampony w kostkach polubiłam, zastrzeżenia miałam tylko do godivy. A magnaminty jest super!

      Usuń
  11. Lush-a spróbowałam kiedyś z ciekawości, ale ta firma mnie nie zachwyciła ;) i kolejnych zakupów już nie robiłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Renia, ja miałam dotychczas dobre doświadczenia :)

      Usuń
  12. dostałam jakieś szare mydło z Chorwacji, ale boję się go użyć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sauria, raz kozie śmierć ;))) A na poważnie, podejrzewam, że to całkiem dobre mydło oliwkowe będzie :)

      Usuń
  13. Ja z Lush-a uwielbiam peeling Dark Angels. Zna go ktoś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Noncaries, ja znam :) Dla mnie był za mocny wręcz.

      Usuń
  14. Szkoda, że taki słaby :/ a tak smacznie się prezentowal

    OdpowiedzUsuń
  15. o szkoa, że taki niedobry a buuuuuuu - masz racje kazda marka ma swoje buble, ale wazne ze ma tez perełki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Monica, akurat tu bubla się nie spodziewałam :/

      Usuń
  16. Wygląda jak kawałek sera :-) Z Lusha lubię szampony (oprócz tej Godivy ;) ) Mydełka też wypróbowałam, ale szału nie było ;)

    OdpowiedzUsuń