beauty & lifestyle blog

środa, 5 lutego 2014

Powroty po latach, czyli książki stycznia


Styczeń, choć długi, nie dał mi wiele czasu na czytanie. Najpierw rozłożyła mnie choroba, wyłączając z życia prawie na tydzień, potem wpadłam w wir przygotowań do dużej rodzinnej imprezy, którym poświeciłam się bez reszty. Koniec końców przez cały miesiąc udało mi się przeczytać zaledwie trzy książki. Co zabawne, były to głównie powroty po latach, tylko jedna pozycja to nowość, i tak zresztą stanowiąca kontynuację lektury sprzed lat. Tyle tytułem wstępu, zapraszam na post z serii Książki miesiąca!






Jeśli śledzicie No to pięknie! regularnie, to wiecie, że lubię Stephena Kinga, którego książki często przewijają się w moich postach. Jego najnowsza powieść, "Doktor Sen", szybko znalazła się więc na moim kindlu. Wiedziałam jednak, że to kontynuacja "Lśnienia", dlatego przyjemność czytania nowości odłożyłam w czasie i w pierwszej kolejności dla przypomnienia sięgnęłam po pierwszą część.





"Lśnienie"

To jeden z najlepszych współczesnych horrorów. Nastrój grozy i napięcia potęguje się w niej z każdą minutą. Pięcioletni chłopiec Danny znalazł się z rodzicami w opustoszałym na zimie hotelu. Wrażliwe, obdarzone zdolnościami wizjonerskimi dziecko odbiera fluidy czające się w jego murach; były one świadkami krwawych porachunków świata przestępczego i milionerów. Straszliwe zdarzenia, które kończą fabułę, są jednak niczym w porównaniu z przejściami psychicznymi bohaterów.


"Doktor Sen"

Kontynuacja bestsellerowego „Lśnienia”!
Pamiętacie małego chłopca obdarzonego niezwykłą mocą? Chłopca nękanego przez duchy? Chłopca uwięzionego w odludnym hotelu wraz z opętanym ojcem? Możecie już poznać jego dalsze losy! Grupa staruszków nazywająca się Prawdziwym Węzłem przemierza autostrady Ameryki w poszukiwaniu pożywienia. Z pozoru są nieszkodliwi – emeryci odziani w poliester, nierozstający się ze swoimi samochodami turystycznymi. Jednak Dan Torrance już wie, a rezolutna dwunastolatka Abra Stone wkrótce się przekona, że Prawdziwy Węzeł to prawie nieśmiertelne istoty żywiące się substancją wytwarzaną przez poddane śmiertelnym torturom dzieci obdarzone tym samym darem, co Dan. Nękany przez mieszkańców hotelu Panorama, w którym jako dziecko spędził jedną straszliwą zimę, Dan przez dziesięciolecia błąka się po Ameryce, usiłując zrzucić z siebie odziedziczone po ojcu brzemię beznadziei, alkoholizmu i przemocy. Ostatecznie odnajduje swoje miejsce w małym miasteczku w New Hampshire, we wspierającej go grupie Anonimowych Alkoholików i w domu opieki, gdzie zachowana z lat dzieciństwa resztka mocy pozwala mu nieść ulgę umierającym w ostatnich chwilach ich życia. Staje się znany jako „Doktor Sen”. Kiedy Dan poznaje efemeryczną Abrę Stone, jej nadzwyczajny dar budzi drzemiące w nim demony i każe mu stanąć do boju o jej duszę i przetrwanie. To epicka batalia między dobrem i złem, krwawa, pełna rozmachu opowieść, która zachwyci miliony miłośników „Lśnienia” i zadowoli każdego, kto dopiero teraz wkracza w świat tej już klasycznej pozycji w dorobku Kinga.


"Lśnienie" już kiedyś czytałam, ale było to naprawdę dawno temu, także powrót do tej książki po latach był dobrym posunięciem. Niewiele pamiętałam, można więc powiedzieć, że odkryłam tę historię na nowo. I z pewnością przygotowałam sobie dobry grunt do lektury kontynuacji.

Obie powieści opowiadają historię Dana, który w "Lśnieniu" jest kilkuletnim zaledwie chłopcem, a w "Doktorze" wraca już jako dojrzały mężczyzna po przejściach. Obdarzony niezwykłym darem, mieszaniną silnej intuicji, telepatii i jasnowidzenia, w dzieciństwie przeżywa koszmar, który kładzie się cieniem na całe jego dalsze życie. Jako dorosły, po upadku na dno, podnosi się, otrząsając się z nałogu i złych wspomnień, jednak nie dane mu całkiem oderwać się od przeszłości, która niechciana wraca jak bumerang.

Przyznaję, fajnie poznać dalsze losy bohatera, jednak moim zdaniem autorowi nie udało się powtórzyć sukcesu pierwszej części. "Doktor Sen" nie jest tak klimatyczny, tak mroczny, tak trzymający w napięciu jak "Lśnienie". Nie mogę powiedzieć, że książka ta całkiem mi się nie podobała, oczekiwałam jednak czegoś więcej. Mimo wszystko miłośnikom Kinga polecam, nie wyobrażam sobie nie poznać kontynuacji takiego bestselleru, jakim jest "Lśnienie".



Moja trzecia styczniowa lektura to poniekąd również powrót do przeszłości, "Mistykę kobiecości" Betty Friedan czytałam już bowiem dobrych kilka lat temu, tyle że po angielsku. Polskie wydanie, jako pierwszy tom Biblioteki Kongresu Kobiet, pojawiło się dopiero w 2012 roku, po niemal 50 latach od publikacji oryginału!






Ameryka była z nich dumna. Mówiło się o szczególnej roli amerykańskiej pani domu, o jej osobistym szczęściu i historycznej misji. Tymczasem Friedan podsunęła tym rzekomo spełnionym kobietom lustro, w którym zobaczyły ogrom własnej frustracji, poczucie pustki, zagubienia, bezsensu i wstydu, że tak właśnie się czują. Dotarło do nich, że nie są same. Że jednak nie zwariowały, bo ich desperacja to doświadczenie milionów innych kobiet. W listach do autorki – a dostała ich całe stosy – pisały z egzaltacją, że ta książka zmieniła ich życie.


Nigdy Wam o tym nie wspominałam, bo jakoś nie było ku temu okazji, ale ideologia feminizmu jest mi bardzo bliska (uprzedzę pytania złośliwców - lubię facetów, mam męża i golę nogi!). "Mistykę kobiecości" od dawna chciałam przeczytać, ale brak polskiego przekładu skutecznie mi to utrudniał. Parę lat temu udało mi się jednak upolować w końcu jakieś anglojęzyczne wydanie z lat 80-tych na ebay, także nareszcie mogłam sama przekonać się, o co tyle hałasu. Bo musicie wiedzieć, że ta książka swojego czasu wywołała swoistą rewolucję (dla chętnych recenzja z Niecodziennika Feministycznego autorstwa Agnieszki Jagusiak ---> KLIK i felieton Agnieszki Graff z Wysokich Obcasów ---> KLIK), obalając pewne niebezpieczne mity, wpędzające kobiety w poczucie winy i wieczną frustrację. Pamiętam, że lektura wywarła na mnie ogromne wrażenie, mimo że generalnie były to już treści mocno przestarzałe i wyraźnie odstające od polskich realiów. Po przekład sięgnęłam więc z nadzieją na pogłębienie tamtych emocji sprzed lat. Tymczasem rozczarowanie. Owszem, przeczytałam z zainteresowaniem, ale to już nie było to. Sama nie wiem, może czytanie po angielsku wymagało większej koncentracji, przekładając się na mocniejsze przeżycia? Może wtedy, znajdując się na innym etapie życia, odbierałam tę książkę inaczej? A może po prostu nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki.

"Mistyka kobiecości" z pewnością nie jest lekturą dla wszystkich, ale gorąco polecam tę książkę każdemu, komu leży na sercu sprawa kobiet. Jeśli nie ze względu na poglądy, to dla poszerzenia horyzontów, czytajcie! Zwłaszcza że polski przekład macie nareszcie na wyciągnięcie ręki.


Wracacie czasami do lektur sprzed lat? Piszcie! I zdradźcie przy okazji, jakie książki towarzyszyły Wam w styczniu.


Buziaki,
Cammie.



78 komentarzy :

  1. Chyba w końcu muszę przeczytać coś od S. Kinga :) Bo przyznaje się bez bicia że nie miałam okazji. Ostatnio gółwnie poszukuje książek z ilustracjami Tonego Wolfa, taki powrót do dzieciństwa :) kiedy miałam w wersji angielskiej Trip to woodland :) Genialene są te ilustracje mój syn je uwielbia :)
    Która książka Kinga podobała Ci się dotąd najbardziej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madlen, trudno powiedzieć, wszystkie jego książki utrzymane są w podobnym klimacie, generalnie wieje grozą ;))) Ostatnio podobała mi się "Pod kopułą", mimo dość absurdalnego końca. Wiele jego książek, zwłaszcza tych najstarszych, to klasyka gatunku, myślę, że po cokolwiek sięgniesz, będziesz miała próbkę jego możliwości.

      Usuń
    2. Kiedyś mój stary przyjaciel mi polecał tego autora ale jakoś poszłam w kierunku bardziej kobiecym ;) romanse zaczełam czytać, ale znudziły mi się totalnie bo są szalenie przewidywalne. Kiedy miałam bibloteke pod nosem pochłaniałam czasem książke w dzień lub dwa :) chyba muszę do tego wrócić

      Usuń
    3. Jedynym romansidłem, jakie przeczytałam z przyjemnością (też zresztą chyba ze trzy razy) był "Jeździec miedziany" (i dalsze dwie części, z których ostatnia jest najsłabsza) Paulliny Simons. Poza tym unikam jak ognia. Jak i z z zasady nie oglądam komedii romantycznych. Oraz nie cierpię Meg Ryan. No to się wygadałam :DDD

      Usuń
    4. Mnie się "Jeździec..." też podobał. No, może wyjąwszy te niepotrzebne pornowstawki i dziamdziowatą Tatianę. Czytałam też "Dziewczynę na Times Square" tej autorki i tam główna bohaterka też jest taką mimozą.
      Nie lubię romansów, a właściwie literatury szumnie określanej mianem kobiecej. Te książki są jakieś takie... głupawe.

      Usuń
    5. Zoila, piąteczka :DDD Najwyraźniej nie jesteśmy targetem ;)))

      Usuń
    6. Też jakoś mi ona nie podchodzi i Julia Roberts, a komedie romantyczne czasem mi się zdąży puścić jak chce coś przy czym nie trzeba myśleć do gotowania obiadu lub większych porządków. Noc na bagnach luizjany Nory Roberts - bardzo polecam, czytałam kilka razy i nawet został zekranizowany (nieudolnie moim zdaniem).
      Ogółem uwielbiam takie staroświeckie klimaty :)

      Usuń
    7. Ja w takich sytuacjach włączam YT :D Na przykład przy prasowaniu :D

      Usuń
    8. Ale ja też na necie włączam, pomyśleć że 2 dzieci w domu a ja nie mam telewizora :D Jakoś z mężem od kilku lat obchodzimy się bez i jakoś nam nie brakuje, ale bez kompa ani rusz, mamy 4 laptopy w domu xD

      Usuń
    9. Zzoila oraz Cammie, podpinam się do klubu nieromansowego :D a zarazem do faktu że jedynym wyjątkiem była właśnie Simmons :D Dziewczynę na Times Square czytam jako "comfort book", znam ją na pamięć :D a Jezdzca miedzianego i pozostałe części czytałam jako 15latka tak mniej więcej, jeszcze zawstydzona scenami erotycznymi w książkach :D

      Usuń
    10. Madlen, no nieźle :DDD

      Mssunflower, nie wiem dlaczego, bo raczej odporna jestem na takie rzeczy, ale wzrusza mnie ta książka, dlatego czasami do niej wracam, jak czuję, że mi tego potrzeba.

      Usuń
    11. To i ja w Klubie zacnym .

      Usuń
  2. Lśnienie i Doktora Sen sprezentowałam tacie pod choinkę i pewnie chętnie je od niego pożyczę jak już je przeczyta :) Szczerze powiedziawszy, nie czytałam jeszcze nic Kinga!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karotka, to literatura popularna, ale King jest mistrzem gatunku, także na pewno warto z jego powieściami się zapoznać :)

      Usuń
  3. King kojarzy się z ciekawymi nowelami (zamieszczonymi w Czarnej bezgwiezdnej nocy i Czterech porach roku) i nieco rozwlekłym Dallas 63. Boję się sięgnąć po te "straszniejsze" utwory, typu Lśnienie czy Carrie. Muszę spróbować :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zoila, Dallas 63 akurat nie czytałam. W lutym mam zamiar zabrać się za "To". Polskie papierowe wydanie jest nie do dostania, w angielskim utknęłam (to ogromna cegła, a jednak w obcym języku nie czytam tak swobodnie jak po polsku), ale mam plan ściągnąć mobi.

      Usuń
    2. King jest w Polsce szalenie popularny, dziwne, że nie wznowili tej książki... Aż z ciekawości o niej poczytam :).

      Usuń
    3. Wpadnij tu za miesiąc, może zdążę przeczytać i sama coś o niej napiszę :D

      Usuń
    4. Znalazłam na stronie Albatrosa, że "To" w formie papierowej pojawi się w kwietniu :)

      Usuń
    5. O, i to jest wiadomość! Ale do kwietnia pewnie zdążę przeczytać.

      Usuń
    6. Cammie, koniecznie przeczytaj "Dallas" !
      Ja się nie zawiodłam . Jak dla mnie najmniej "kingowa" , ale mnie się podobała chyba najbardziej .

      Usuń
    7. Mami, dobra, przeczytam :D Coś czuję, że luty upłynie pod znakiem Kinga :D

      Usuń
    8. Mnie też przez ciebie Cammie :D

      Usuń
    9. No to przyjemnej lektury! Aczkolwiek dziwnie to brzmi w doniesieniu do horrorów :D

      Usuń
  4. Za książkami Kinga szczerze mówiąc nie przepadam - z tych dwóch tytułów czytałam Lśnienie, nie przypadło mi do gustu ;) Natomiast trzecia pozycja wydaje się być ciekawa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olfaktoria, a ja tam Kinga lubię, tak czysto rozrywkowo. Niektórzy na rozluźnienie czytają romanse, a ja horrory ;)

      Usuń
  5. Lśnienie przeczytałam jakieś 10 lat temu, nie mogłam więc przejść obojętnie obok Dr sna, kupiłam i pochłonęłam w ciągu kilku dni, mnie tam się podobała ta książka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Illonky, nie twierdzę, że jest zła, uważam jedynie, że "Lśnienie" inaczej budowało napięcie.

      Usuń
  6. Bardzo często wracam do książek sprzed lat. Co więcej są takie książki, które mogę czytać wiele razy bez znudzenia. W styczniu przeczytałam min. "Emma i ja" Elizabeth Flock- ogromne zaskoczenie, tyle powiem i polecam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Princess, szczerze mówiąc pierwsze słyszę o tej książce, muszę poguglać.

      Usuń
  7. Mnie King nieco przeraża i na pewno nie mogę tego czytać będąc sama w domu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bogusia, ja prawie cały czas jestem sama, musiałabym chyba nic nie czytać, gdybym miała się tym przejmować :D

      Usuń
  8. Obydwie pozycje Kinga dostał mój mężczyzna na święta, więc na pewno ukradnę ;) Natomiast w promocji w Auchan kupiłam mu "Rękę mistrza" za 10zł w wersji kieszonkowej. Podejrzewam, że mu ukradnę w swoim czasie.
    Ja jestem świeżo po "Cieniu wiatru" Zafona (polecam! choc podejrzewam, że już dawno przeczytałaś) i pilnuję się żeby nie zacząć kolejnej książki, bo wtedy z sesji nici :D
    Cammie, korzystasz z lubimyczytac.pl?

    Ahh no i oczywiście gratuluję przejścia na swoje! Jestem na etapie przyzwyczajania się do nowego nagłówka :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pani Lewczyk, "Rękę mistrza" czytałam, całkiem całkiem. Jest gdzieś nawet na blogu recenzja.

      "Cień wiatru" oczywiście znam, czytałam ładnych parę lat temu :DDD

      Oraz:dziękuję! Pytanie tylko, jaki nagłówek widzisz, taki całkiem nowy, z zawijasami, czy wariację na temat starego? Bo wiem, że najnowszy nie wszędzie się jeszcze ładuje.

      Usuń
    2. O patrz! Pogrzebię i przeczytam ;)
      Widzę ten całkiem nowy z zawijasami ;) (btw. jak klikam "odpowiedz" to wyrzuca mnie na górę strony ale jak zjadę to jest już okno do odpowiedzi, ale przed Twoją odpowiedzią tego okienka nie było, bo chciałam coś dopisac i nie mogłam).

      Usuń
    3. Wiem, już wszyscy widzą nowy, usterka naprawiona :) Miała związek z firefoxem, łobuz nie ładował tej czcionki.

      Z komentarzami właśnie problem od jakiegoś czasu, ja za każdym razem, jak wam odpowiadam, jestem wywalana na górę :/

      Usuń
    4. A wczoraj jak weszłam po tym jak Ci napisałam komentarz to też ześwirował, ale po odświeżeniu strony było ok. A używam Chrome'a...

      No patrz! Mam zaległości w komentowaniu po prostu :P

      Usuń
    5. No to do roboty! ;)))

      Usuń
    6. Ale czytałam wszystko! :D więc już nie będę wracać do poprzednich, a teraz sesja się kończy to wrócę do normalności i komentować będę ;)

      Usuń
  9. Do Kinga wracam wciąż tak jak do Mastertona czy Cook'a - ponadczasowe publikacje - niestety miałam nadzieję że w styczniu przeczytam więcej ale przez natłok pracy niestety mi się to nie udało :/
    A ja ostatnio mam chęć na przeczytanie po rak enty "Wichrowe wzgórza" :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Doktor Sen kupiony, czeka w kolejce. Ale nie spodziewam się, żeby miał dorównać Lśnieniu. Jednak największą grozą przejmowała mnie kiedyś lektura Miasteczka Salem :-)
    Ja ostatnio zwariowałam na punkcie Jo Nesbo i Norwegii (pomimo, że akcja pierwszej książki toczy się w Australii, a drugiej w Tajlandii). Aktualnie pochłaniam pierwszy tom Trylogii z Oslo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mad, ostatnio jakiś szał na tego Nesbo, ja nie miałam okazji jeszcze niczego jego autorstwa przeczytać. Nadrobię!

      Usuń
    2. Nesbo, powtwierdzam , świetny !
      Nie wiem dlaczego tak mam, ale zauważyłam, że jak crime story, to tylko w męskim wydaniu. Baby koszmarnie piszą na ten temat :D Taka Lackberg. Co kolejna część, to lepsze absurdy ;) Byle się sprzedało .

      Usuń
    3. Mami, mnie się Lackberg do pewnego momentu podobała. Potem równia pochyła niestety.

      Usuń
    4. otóż to .
      Co za dużo , to i świnia nie zeżre ;)

      Usuń
  11. z chęcią bym przeczytała:3

    OdpowiedzUsuń
  12. Zakupiłam ebooka "Mistyki" jakis czas temu. Uznałam, że trzeba wreszcie przeczytać. :) Niestety nie dokopałam się jeszcze do niej, ale wiem, że przełom o którym piszesz to czasy moich ulubionych Mad Man. Czuję, że dzięki serialowi bedę miała pewnien kontekst kulturowy, bo co jak co, ale obyczajowość oddali tam bardzo drobiazgowo.

    Pozostając w temacie - czytałaś może Żywe lalki - powrót seksizmu? ( wiem, tytuł zabójczy). Dla odmiany to współczasna książka i bardzo dzisiejsze problemy. I tak, ciężko sie to czyta, ale warto szczególnie jeśli ktoś myśli, że feminizm to przeżytek a równouprawnienie przecież już się dokonało (bardzo często spotykane w Polsce tezy). Dużo jest w niej również odniesień do rzekomych różnic miedzy płciami, ich mózgami i uzdolnieniami ( z róznych planet oczywiście). :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jane, myśmy już chyba parę tygodni temu dyskutowały o Mad Man, prawda? Zgadzam się co do tego, że ten serial doskonale oddaje realia tamtych czasów, może faktycznie dać jakieś tło prze lekturą "Mistyki". Choć akurat "Mistyka" skupia się na kobietach "udomowionych", zamkniętych w klatce kobiecych "naturalnych powinności".

      Usuń
    2. Tak, to ze mną. Jakoś monotematyczna jestem. :) Ale oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie dodała, że serial pokazuje pięknie cały przekrój społeczeństwa, łacznie ze znudzonymi paniami domu na przedmieściach. Złośliwi docenią epizod, które w sąsiedztwie pojawia się nowa, która jest a) rozwódką! b) kobietą pracującą i c) wychowującą samodzielnie syna. O zgrozo! Hostile mode on! :D No, ale one chyba nie przeczytały "Mistyki" choć prawie na 100% wspomina się on niej gdzieś w dialogach.

      Usuń
    3. Ja tylko kilka odcinków widziałam, więc pełnego oglądu nie mam. Ale faktycznie, pamiętam fragment z tą rozwódką.

      Usuń
  13. Na Lśnienie poluję już jakiś czas;-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Jak miło czytać o tym, że feministki są wśród blogerek urodowych. Zdecydowanie za mało jest tego tematu, co przecież przy tej tematyce może dodać sporo zdrowego dystansu. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza, ja się oczywiście ze swoimi poglądami nie kryję, po prostu nie miałam wcześniej okazji, żeby w ogóle wywołać ten temat.

      Usuń
  15. Nigdy nie czytałam nic King'a coś czuję że będę musiała to nadrobić

    OdpowiedzUsuń
  16. Ksiazka, do ktorej najczesciej wracalam to... Dzieci z Bullerbyn :D

    Nie mialam jeszcze okazji napisac, ze fajne zmiany na blogu zaszly! Minimalizm jest piekny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lemesos, a jaki nagłówek widzisz? Taki z zawijasami, czy prosty? Bo, kurka, coś nie działa chyba.

      Usuń
  17. Kurcze, mam w zanadrzu tyle ciekawych książek, że nie wiem za którą się zabrać! Dzisiaj muszę zdecydować, bo właśnie wczoraj skończyłam czytać polecone przez Ciebie "Służące" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Violl, jak ci się podobała ta książka?

      Usuń
    2. Bardzo :) Na tyle, że właśnie ją u siebie recenzuję, notka w toku ;)

      Usuń
    3. Ciekawa jestem, co o niej napiszesz. Mnie bardzo się podobała!

      Usuń
  18. King'a nie lubię, ale Mistykę Kobiecości z chęcią bym przeczytała, może kiedyś uda mi się ją gdzieś dorwać. Do książek zdarza mi się wracać, choć zawsze mam uczucie, że trochę marnuję czas, bo przecież tyle mam nieprzeczytanych lektur, a czasu tak mało. Jednak sentyment często wygrywa, i tak np. kilka dni temu sięgnęłam po całą serię Ani z Zielonego Wzgórza i śmiałam się okrutnie z patetycznego języka i siebie - egzaltowanej nastolatki, która zaczytywała się tym w gimnazjum.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ziu, oj, znam to poczucie marnowania czasu, chciałoby się wszystkie książki świata przeczytać :D

      Usuń
  19. Lubię Kinga, ale chyba bardziej za jego wkład w literaturę horroru niż same powieści, zwłaszcza te współczesne. Czytając opisy, jakoś wcale nie mam ochoty sięgnąć po jego książki. Za dużo w nich dziwnej fantastyki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mizz, taka konwencja, mnie ona nie przeszkadza.

      Usuń
  20. Ostatnią pozycją czuję się zainteresowana.
    Kinga nie czytuję, z niewiadomych powodów właściwie.

    W styczniu przeczytałam 'Czy ten rudy kot to pies?' Olgi Rudnickiej.
    Ot, lekka historia kryminalna. I coś z literatury skandynawskiej, czyli 'Grób w górach'.
    Trzecią książkę w dorobku duetu Hjorth&Rosenfeldt.

    OdpowiedzUsuń
  21. Uwielbiam Kinga, ale, wstyd przyznać, "Lśnienia" jeszcze nie czytałam. Mam nadzieję że w nagrodę za zdaną sesję uda mi się kupić albo "Lśnienie" właśnie, albo "Joyland". Ostatnio kupiłam "Listy" Tolkiena i mam nadzieję że znajdę czas (oraz siłę woli, by wyłączyć komputer ;)) aby do niej zasiąść, po pobieżnym przejrzeniu bardzo mnie zainteresowała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cassidy, żaden wstyd, po prostu fajna lektura jeszcze przed tobą!

      Usuń
  22. Ech, w statystyce styczniowej musiałam wpisać okrągłe zero - przez wyjazd nic mi się nie udało skończyć, za to zaraz na początku lutego rozpykałam przedostatni istniejący tom Pieśni Lodu i Ognia, teraz czytam ostatni, a potem mam plan się rzucić na reportaże :) "Lśnienie" sobie zapiszę, skoro klasyka gatunku, to trzeba przeczytać, choć nad horrory przedkładam kryminały ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. FF, w zamian za TAKĄ podróż, ja mogłabym mieć zero na liczniku nawet przez pół roku :D

      Usuń
  23. A jak Mistyka kobiecości sie prezentuje pod wzgledem redakcyjnym? Czytalam ostatnio z tej serii Reakcje i niestety byla w niej cala masa bledow jezykowych, kalek, zle skonstruowanych zdan czy literowek... skutecznie zniecheca mnie to do czytania mistyki w polskim przekladzie i wspierania tej serii moja kasa, a szkoda, bo mnie rowniez feminizm jest bliski.
    Dawno mnie tu nie bylo, bede znow zaglądać :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anu, witaj :)

      Wiesz co, nie zauważyłam jakichś rażących błędów, ale fakt faktem, że nie czyta się tego lekko. Nawet nie ze względu na tłumaczenie, raczej oryginalnemu tekstowi brakuje lekkości. Wiem, bo po angielsku też czytałam.

      Usuń