Wypadłam z rytmu regularnego pisania, jakoś trudno mi ostatnio o mobilizację. Ale jest, nowy post, podsumowanie czerwca! Przypomnę Wam najciekawsze czerwcowe tematy, poopowiadam, gdzie byłam i co widziałam, pochwalę się też zakupami i prezentami, a na koniec pokażę drobiazg, który niebawem powędruje do jednej z Was. Zapraszam!
W czerwcu z różnych przyczyn nie publikowałam za wiele, tym bardziej doceniam, że tak licznie No to pięknie! odwiedzałyście. Zdecydowanie najchętniej czytałyście o Skin79 Green Super Plus BB ---> KLIK, ale tylko nieznacznie mniejszym zainteresowaniem cieszył się post poświęcony kosmetykom wycofanym ze sprzedaży ---> KLIK. Waszą ciekawość wzbudził też wpis o elektronicznym pilniku do stóp Scholl Velvet Smooth ---> KLIK, który w czerwcu zyskał miano odkrycia miesiąca.
To tyle na blogu, a co prywatnie? Cóż, było ciężko, kto przechodził przez gruntowny remont mieszkania, ten wie, co mam na myśli. Zachciało mi się malowania i tym samym moje życie przez tydzień przypominało armageddon. Na szczęście cały ten chaos już za mną. Choć do tematu remontu na blogu jeszcze wrócę, bo koniecznie chciałabym napisać Wam o możliwościach, jakie daje farba tablicowa. Mam nadzieję, że Was to zaciekawi, wypatrujcie posta z serii Ładne rzeczy.
Oprócz niekwestionowanych walorów natury estetycznej remont sam w sobie miał jeszcze jedną dobrą stronę, dając mi naprawdę sporo czasu na wyłączność, bo na okres tego całego remontowego bałaganu moje dziecko z tatusiem pojechało do babci. Nie chcąc kręcić się majstrom pod nogami, po pracy szukałam sobie zajęć poza domem, chodziłam na zakupy, przesiadywałam w knajpkach, byłam też w kinie. To było wydarzenie! Rodzice maleńkich dzieci, których nie mają z kim zostawić, na pewno mnie rozumieją. Kino od narodzin mojej córki to dla mnie luksus. Tym bardziej cieszę się, że udało mi się zobaczyć na dużym ekranie film, którego losy śledziłam od pierwszych sygnałów o jego realizacji. Mam na myśli jedyny w swoim rodzaju obraz wskrzeszający przeszłość, czyli "Powstanie warszawskie", film, który oparto na odrestaurowanych oryginalnych ujęciach sprzed kilkudziesięciu lat.
To tyle na blogu, a co prywatnie? Cóż, było ciężko, kto przechodził przez gruntowny remont mieszkania, ten wie, co mam na myśli. Zachciało mi się malowania i tym samym moje życie przez tydzień przypominało armageddon. Na szczęście cały ten chaos już za mną. Choć do tematu remontu na blogu jeszcze wrócę, bo koniecznie chciałabym napisać Wam o możliwościach, jakie daje farba tablicowa. Mam nadzieję, że Was to zaciekawi, wypatrujcie posta z serii Ładne rzeczy.
Oprócz niekwestionowanych walorów natury estetycznej remont sam w sobie miał jeszcze jedną dobrą stronę, dając mi naprawdę sporo czasu na wyłączność, bo na okres tego całego remontowego bałaganu moje dziecko z tatusiem pojechało do babci. Nie chcąc kręcić się majstrom pod nogami, po pracy szukałam sobie zajęć poza domem, chodziłam na zakupy, przesiadywałam w knajpkach, byłam też w kinie. To było wydarzenie! Rodzice maleńkich dzieci, których nie mają z kim zostawić, na pewno mnie rozumieją. Kino od narodzin mojej córki to dla mnie luksus. Tym bardziej cieszę się, że udało mi się zobaczyć na dużym ekranie film, którego losy śledziłam od pierwszych sygnałów o jego realizacji. Mam na myśli jedyny w swoim rodzaju obraz wskrzeszający przeszłość, czyli "Powstanie warszawskie", film, który oparto na odrestaurowanych oryginalnych ujęciach sprzed kilkudziesięciu lat.
"Powstanie warszawskie" jest co prawda filmem fabularyzowanym, ale większość scen ma charakter dokumentalny, całość robi na widzu wstrząsające wrażenie. To naprawdę niesamowite, że dzięki autorom, tym sprzed lat, uwieczniającym powstanie na taśmie filmowej z narażeniem życia, i tym współczesnym, z taką pieczołowitością nadającym tym starym ujęciom nową jakość, możemy odbyć podróż w czasie i na własne oczy ujrzeć tamte wydarzenia, tamtych ludzi i tamte emocje. Coś niepowtarzalnego i dogłębnie poruszającego. To trzeba zobaczyć! Dla chętnych wklejam teledysk do filmu, też zresztą chwytający za serce.
Kilka dni czerwcowego urlopu spędziłam w rodzinnym gronie, odwiedzając rodziców. Ze względu na dzielącą nas odległość widujemy się rzadko, także każde takie spotkanie to święto. Najbardziej "świętuje" oczywiście rozpieszczania przez dziadków wnusia :DDD Chyba największą atrakcją była dla niej pierwsza w życiu wizyta w zoo.
Co tam słonie, co tam zebry, największe zainteresowanie i tak wzbudził krokodyl :DDD Kto zgadnie, które to zoo? :)))
Czerwcowe wieczory jak zwykle należały do seriali. Obejrzałam do końca trzeci sezon "Suits" i płynnie przeszłam do czwartego, który akurat kilka tygodni temu miał swoją premierę, także dalsze losy Mike'a i Harvey'a śledzę na bieżąco. Wkręciłam się natomiast w "Lost". Dlaczego mam wrażenie, że jestem ostatnią osobą na świecie, która tego serialu jeszcze nie widziała? :DDD
Co tam słonie, co tam zebry, największe zainteresowanie i tak wzbudził krokodyl :DDD Kto zgadnie, które to zoo? :)))
Czerwcowe wieczory jak zwykle należały do seriali. Obejrzałam do końca trzeci sezon "Suits" i płynnie przeszłam do czwartego, który akurat kilka tygodni temu miał swoją premierę, także dalsze losy Mike'a i Harvey'a śledzę na bieżąco. Wkręciłam się natomiast w "Lost". Dlaczego mam wrażenie, że jestem ostatnią osobą na świecie, która tego serialu jeszcze nie widziała? :DDD
Trochę mnie przeraża myśl, że sezony "Lost" są tak długie, łącznie to ponad 120 odcinków. Na szczęście akcja toczy się wartko, ogląda się szybko, więc może nie utknę na pół roku. Zastanawia mnie tylko, czy po wszystkim nie będę żałować zmarnowanego czasu, bo podobno finał serialu pozostawia wiele do życzenia. Macie coś na ten temat do powiedzenia? Tylko bez spoilerów, plisss!
Jeśli chodzi o czerwcowe lektury, to jak zwykle odsyłam Was do posta sprzed kilku dni ---> KLIK. Dodam tylko, że nadal dryfuję po literaturze z nurtu dystopii, co rusz wynajdując nowe tytuły. Połknęłam już "451 stopni Fahrenheita" Ray'a Bradbury'ego i "Opowieść Podręcznej" Margaret Atwood (polecam!), teraz natomiast pochłonęły mnie "Mroczne umysły" Alexandry Bracken. Ale o tym za miesiąc.
Tymczasem słów kilka poświęcić chcę czerwcowym zakupom. Tych najbardziej interesujących dokonałam chyba składając swoje pierwsze zamówienie na kosmetyki FM. Marka dzięki swojemu przepięknie wydanemu katalogowi (Avon może się schować) interesowała mnie już od dawna, a akurat okazało się, że jedna z moich koleżanek jest jej konsultantką, także nareszcie miałam okazję kupić kilka drobiazgów. Zdecydowałam się na prasowany puder bambusowy (ślicznie tłoczony, w świetnej kasetce z lusterkiem), lodową pomadkę ochronną i kredkę do brwi o wielce obiecującym kolorze.
Wiem, że FM ze względu na sposób dystrybucji produktów i oferowanie "odpowiedników" znanych perfum to marka nieco kontrowersyjna, ale abstrahując od otaczającej ją aury muszę przyznać, że jej kosmetyki kolorowe naprawdę są warte uwagi. Na pewno poświęcę im odrębnego posta.
W czerwcu po długiej przerwie odezwał się do mnie dystrybutor marki JOIK, którą, jak może pamiętacie, uznałam za jedno z odkryć ubiegłego roku. Cieszę się, że ponownie mam okazję włączyć jej produkty do swojej pielęgnacji. Tym razem wybrałam odświeżająco-oczyszczającą maseczkę z miętą i zieloną herbatą, grejpfrutowo-mandarynkowy peeling do ciała z białym cukrem i granulkami jojoba, nawilżająco-odżywczy mus do ciała w sztyfcie z masłem kakaowym i rozświetlający balsam do ciała z olejkiem migdałowym. Zaciekawił mnie też olejek wzmacniający paznokcie Ikarov, oferowany przez tego samego dystrybutora.
Już się cieszę na te doznania! Wszystkie produkty JOIK, z jakimi miałam do czynienia, były genialne. Spodziewajcie się obszernych recenzji.
Na koniec nowości od JOKO. Sporo produktów znałam jeszcze sprzed niedawnej wizualnej metamorfozy marki, skusiłam się więc tylko na kilka kosmetyków, z którymi nie miałam jeszcze w ogóle do czynienia, decydując się na puder sypki, róż, pomadkę i lakier do paznokci z nowej kolekcji limitowanej.
Na pewno niebawem będziecie mogły o wszystkich tych produktach poczytać, teraz natomiast chciałam zapowiedzieć małą niespodziankę. Zajrzyjcie jutro na FB ---> KLIK, jednej z Was podaruję lakier w wibrującym odcieniu Lavender oraz uroczą bransoletkę By Dziubeka. Ten duet ożywi na pewno niejedną letnią stylizację!
Jak zwykle przy okazji postów z tej serii nieco się rozpisałam, mam nadzieję, że dotrwałyście do końca. Jeśli macie ochotę odnieść się do czegokolwiek, zachęcam. Dajcie też znać, jak minął Wam czerwiec. Czekam na Wasze komentarze!
Buziaki,
Cammie.
Z FM to mam ochotę na podgrzewany olejek do ciała w specjalnym kominku :)
OdpowiedzUsuńAmanda, widziałam właśnie, że mają kilka takich produktów w ofercie, ale jakoś mnie nie skusiły.
UsuńŁadne łupy :)
OdpowiedzUsuń"Powstanie warszawskie" widziałam, niesamowite, że udało się te ujęcia tak poskładać.
Mnie czerwiec minął pracowicie, ale na szczęście nie zabrakło czasu na książki :) Cieszę się też jeszcze do tej pory truskawkami i czereśniami :)
Na FB na pewno przyjdę :]
FF, czereśnie! Też się zajadam :)))
UsuńWspółczuję remontu. Nie tak dawno sama urządzałam mieszkanie ( ale nie musiałam w nim wtedymieszkać :) ) także rozumiem przez co przechodzisz. Mam nadzieję że efekt wynagradza wszelkie bolączki. Sama chciałam u siebie zastosować tą farbę która zmienia powierzchnię w tablicę do pisania, ale ostatecznie nie wybrałam na nią dobrego miejsca. Może jeszcze wrócę do tego pomysłu? :)
OdpowiedzUsuńKolor tego różu Joko na zdjęciu jest idealny. :) Nie mogę oderwać wzroku!
Jane, nasze mieszkanie w sumie jest dość nowe, ma dopiero trzy lata, ale białe ściany aż prosiły się o malowanie. Teraz za to mam piękną czystą biel :) No trochę granatu i szarości. Plus ściana tablicowa u córeczki, rewelacja!
UsuńA jeszcze co do różu, to nie prosiłam o niego, wrzucili do paczki ot tak. Odruchowo chciałam oddać go którejś z was, ale jak zobaczyłam kolor, momentalnie zmieniałam zdanie, musiał ze mną zostać :DDD
UsuńŁaaaadny gratis. Mam nadzieję, że bedzie się równie ładnie przezentował na twarzy oraz że bedzie trwały. :)
UsuńJak dla mnie, mógłby mieć choć odrobinę błysku, a jest zupełnie matowy. Ja jednak wolę lekko satynowe wykończenie. Ale faktycznie kolor piękny.
UsuńTen olejek Ikarov jest super (tylko pędzelek do bani) jak i inne ich kosmetyki. Pięknie pachnie i naprawdę dobrze robi paznokciom. Mam nadzieję że się polubicie:)
OdpowiedzUsuńPrincess, też mam taką nadzieję! Z rozmysłem go wybrałam. Też już miałam kilkakrotnie styczność z produktami tej marki. Ale nie ukrywam, że kosmetyki JOIK zrobiły na mnie większe wrażenie.
UsuńO tak, Opowieść Podręcznej i 451 Stopni Fahrenheita to klasa sama w sobie, genialne powieści.
OdpowiedzUsuńOla, obie mają styl i głębię, mam nadzieję, że za miesiąc niejedną osobę zdołam zachęcić do lektury.
UsuńLosty to była swego czasu moja obsesja i "miłość". Niestety, mimo kilku prób dokończenia serialu, zawsze wykruszałam się gdzieś na 6-7 sezonie, o ile dobrze pamiętam. Raz naprawdę zawzięłam się i chciałam dokończyć serial, ale po prostu nie daję rady... choć nadal jestem niezmiernie ciekawa, jak potoczyły się losy Sawyera (mój ulubieniec!)
OdpowiedzUsuńEv, ten serial ma sześć sezonów, także pewnie dużo do nadrobienia ci nie zostało. Ja jestem w połowie drugiego :)
UsuńCzyżby to było wrocławskie Zoo? Skoro jechałaś do rodziców :D:D.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem tej maseczki z miętą, kocham ten zapach :)
Zoila, bingo! Jak udało ci się odgadnąć? ;)))
UsuńNie wiem, nie wiem, to takie trudne było :D:D
UsuńBystrzacha :DDD
UsuńJakie masz długie włosy, Cammie :)
OdpowiedzUsuńPaulina, długie, długie, nie da się ukryć :)))
UsuńTo prawda, zakończenie lost jest jak dla mnie rozczarowujące, ale pomimo tego nie żałuję że obejrzałam cały serial,
OdpowiedzUsuńOla, mam nadzieję, że też nie będę żałować :)
UsuńRzeczywiście się rozpisałaś cammie! ;) Ale przeczytałam z przyjemnością, zwłaszcza, że mam u Ciebie spore braki w lekturze postów :) Tak się rozpisałaś, że nie wiem od czego zacząć komentarz i na pewno zapomnę o czymś istotnym ;)
OdpowiedzUsuńUrocze zdjęcia z zoo :* My wybieramy się jutro, chociaż do gdańskiego :) Żałuję, że już nie grają w kinach "Powstania warszawskiego", nie udało mi się wybrać do kina. Jeśli chodzi o seriale, nie jesteś ostatnia, która nie oglądała "Lost". Ostatnia jestem ja ;) A "Suits" uwielbiam, z każdym odcinkiem bardziej. Dialogi w tym serialu są nieziemskie, ma łeb ten, kto je wymyśla :)
Z przyjemnością kliknę jutro na Facebooku, podoba mi się ten lakier :)
Serduszko, w gdańskim zoo byłam tylko raz w życiu, całe lata temu, jeszcze jako dzieciak. To chyba w Oliwie było, prawda?
UsuńZgadza się, w Oliwie :)
UsuńCoś tam jednak zostało w pamięci :)
UsuńJa tez jeszcze nie ogladalam Lost, a i nie zamierzam nawet :) szkoda takiej kupy czasu! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńElka, mnie nie szkoda :)
UsuńOglądałam "Lost" długo, długo po tym, jak serial był popularny. Pierwsze 3 sezony są spoko, ale potem poziom znacznie spada, dałam sobie spokój chyba na 4, a ja rzadko odpuszczam, więc to o czymś świadczy ;)
OdpowiedzUsuńMizz, na razie oglądam drugi sezon, póki co jest dobrze, ale nastawiam się na tę tendencję spadkową, bo czytałam sporo recenzji, które zwracają na to uwagę, najbardziej krytykując finał. Ale jak nie obejrzę, to się nie przekonam, no nie? :DDD
UsuńLubie długie podsumowania.
OdpowiedzUsuńCudowny miesiąc :)
Mila, cieszę się, że przeczytałaś :)
UsuńSkoro jesteśmy w temacie zoo ...
OdpowiedzUsuńZnajomi z dziećmi (2 lata, 4 lata) pojechali do berlińskiego zoo.
Spędzili tam praktycznie cały dzień. Mnóstwo wspaniałych zwierząt, mnóstwo atrakcji, etc ...
Po powrocie pytam Franka, które zwierzątka mu się najbardziej podobały ...
Spodziewam się odpowiedzi: słonie, krokodyle, lwy.
A Franio na to: mrówki ciociu, mrówki!
Które widział na parkingu - dodał jego tata ;)
Aneta, typowe :DDD Fajna anegdotka :DDD
UsuńA dla naszego Pawełka (4 lata) największą atrakcją dzisiejszego wypadu do zoo był... piknik na kocyku na trawce ;)
UsuńSerduszko, :)))
UsuńCiekawa jestem produktów FM, nie miałam wcześniej z nimi do czynienia.
OdpowiedzUsuńA biżu Dziubeki uwielbiam <33333
Piękny kolor lakierku JOKO ^ ^
Neferetta, w takim razie zapraszam wieczorem na FB, może dopisze ci szczęście? :)))
UsuńOglądałam "Lost" lata temu, najpierw uwielbiałam ten serial, potem, jakoś po trzecim sezonie, zrobiło się tak zagmatwanie i absurdalnie, że dałam sobie spokój - tym bardziej że "ukochana" TVP, która go emitowała, postawiła na emisję późno w nocy, a ja nie ogarnęłam jeszcze oglądania seriali za pomocą internetu. Też słyszałam, że finał jest kiepski - może kiedyś się o tym przekonam.
OdpowiedzUsuńCassidy, ja na razie oglądam drugi sezon, serial póki co mi się podoba :)
UsuńPowstanie warszawskie - genialnie zrobiony film, miałam ciarki na rękach podczas niektórych scen..
OdpowiedzUsuńMarlena, w ogóle atmosfera w kinie była niepowtarzalna, nikt niczego nie jadł, nikt nie szeptał, nie smsował, no cisza absolutna po prostu. Po seansie tak samo, ludzie wychodzili poważni jak z pogrzebu.
UsuńZabrałaś się za LOST? :) Mam nadzieję, że Ci się spodoba, choć rzeczywiście końcówka może rozczarować. Ale mimo wszystko nawet biorąc pod uwagę wiele wad tego serialu, uważam go za udany.
OdpowiedzUsuńPS. Masz BOSKIE włosy!
Katalina, dzięki za przemiły komplement :* Choć na tych akurat zdjęciach prezentują się akurat "tak se" ;)))
UsuńDużo się działo - no to pięknie! :D
OdpowiedzUsuńIwonellka, to prawda, całkiem sporo :)
UsuńSkąd ja to znam, nie pamiętam kiedy byliśmy z mężem w kinie.... chciałabym móc chociaż na parę godzin sprzedać dziecię:(
OdpowiedzUsuńMania, no to sobie wyobraź, że mojego męża w dodatku w tygodniu nigdy nie ma, także naprawdę jestem uwięziona w domu, zwłaszcza że moja córa najpóźniej o 19 już smacznie śpi, więc nawet o wspólnych wyjściach nie mam mowy. Czasami żałuję, że nie mam drugiej, "wieczorowej" niani ;)))
UsuńJeśli przeczytałaś już przerażającą "Opowieść podręcznej", sięgnij po "Oryksa i derkacza" tejże autorki. Jest w moim odczuciu jeszcze głębiej mroczny i straszny - ale nie w sensie popularnych pseudogotyckich wampirycznych czytadeł. Jest straszny przez fakt, że tak niewiele nas dzieli od wizji świata przedstawionej w powieści :(
OdpowiedzUsuńPolecam też, aby utrzymać Cię w dystopijnym klimacie, "Nakręcaną dziewczynę" Paolo Bacigalupi. Czytałam skręcając się miejscami z odrazy i nie mogłam wypuścić z rąk...
:)
Maroccanmint, dziękuję za wskazówki, sięgnę po te książki na pewno :*
Usuń