beauty & lifestyle blog

wtorek, 4 grudnia 2012

Walka z wiatrakami?

Parę dni temu minął miesiąc, odkąd poddaję się kuracji przeciwzmarszczkowej preparatami Leorex marki Abacosun [KLIK]. Przypomnę [bo pisałam już o tym TUTAJ], że stosowałam Leorex Up-Lifting Moisturizer, krem nawilżająco - liftingujący oraz Leorex Booster HWNB (hypoallergenic anti-wrinkle nano-booster), maskę liftingującą.






Wiecie, jak to jest z tymi zmarszczkami, jak już się raz pojawią, to prędzej się pogłębią, niż wygładzą. I lepiej mieć tego świadomość, nie spodziewając się cudów po kosmetykach, które siły igły i skalpela nie będą miały nigdy. Dlatego nie zakładałam, że moje bruzdy wargowo - nosowe znikną (to właśnie one były przyczyną, dla której zdecydowałam się na kurację), mimo wszystko liczyłam jednak na choć minimalny efekt wizualny. Jesteście ciekawe, czy się go doczekałam? Zapraszam na relację :)))



Każdego dnia, jako żelazny punkt porannej pielęgnacji stosowałam Leorex Up-Lifting Moisturizer (około 160 zł za 50 ml), czasami aplikując go także na noc.






Opatentowane nanocząstki krzemionki w fizyczny sposób spłycają zmarszczki i wygładzają skórę. Zastosowanie nanotechnologii pozwala na stopniowe uwalnianie odpowiednich dawek aktywnych składników, zgodnie z potrzebami skóry.

Zaawansowana formuła kremu jest wzbogacona minerałami z Morza Martwego i algami Dunaliella. Witaminy A, C i E chronią przed wolnymi rodnikami i działają odmładzająco. Krem regeneruje komórki skóry, nadaje jej elastyczność i zdrowy wygląd. Stosować rano i wieczorem na czystą twarz. W przypadku potrzeby poleca się zastosowanie dodatkowo wybranego kremu natłuszczającego.

Pozostałe składniki: oczar wirgilijski, róża stulistna, aminokwas seryna, mocznik, alantoina, wyciąg z rumianku.



Dzień po dniu sięgałam też po maseczkę Leorex Booster HWNB (około 350 zł za pełną, miesięczną kurację), starając się zgodnie z zaleceniami nakładać ją rano.




  

Nanopreparat liftingujący w sposób fizyczny spłyca zmarszczki. Leorex Matrix tworzy sieć nanocząstek krzemionki, która wypycha zmarszczki i wygładza skórę. Zastosowanie unikalnej nanotechnologii pozwala na stopniowe uwalnianie składników odżywczych i nawilżających przez wiele godzin. Nanocząstki krzemionki neutralizują wolne rodniki, usuwają toksyny i zanieczyszczenia oraz pobudzają skórę do regeneracji. Efekt widoczny jest bezpośrednio po aplikacji. Booster stosowany codziennie progresywnie spłyca zmarszczki i poprawia stan skóry. Jest też polecany na specjalne okazje, kiedy chcemy uzyskać utrzymujący się przez wiele godzin efekt natychmiastowego spłycenia zmarszczek oraz rozjaśnienia i wygładzenia cery. Produkt wzbogacony aloesem, witaminą E i retinolem.



Kremu od pierwszego zastosowania używa mi się bardzo przyjemnie. Spodziewałam się szczerze mówiąc efektu napinania, jednak nie odczuwam go. Jego formuła okazała się nadspodziewanie lekka, pewnie dzięki nieco piankowej konsystencji (kto zna krem przeciwtrądzikowy Siarkowa Moc? to mniej więcej właśnie taka postać). Szybko się wchłania, bez tłustego filmu, świetnie nadając się pod makijaż. Jako krem na dzień spisuje się doskonale, wygładzając cerę i nie obciążając jej, jednak na noc zdecydowanie potrzebuję czegoś bardziej odżywczego, więc nie mogłam pozwolić sobie na regularne sięganie po niego w wieczornej pielęgnacji, robiłam to tylko od czasu do czasu. Ale gdyby komuś pasował i na noc, nie ma przeciwwskazań. W tym miejscu muszę też zaznaczyć, że krem właśnie przez tę uniwersalność nie zawiera filtra, dla części z Was na pewno ta informacja będzie istotna. 

Z maseczką nie polubiłam się od razu. Dlaczego? Po jakimś czasie zrozumiałam, że dlatego, że działa. Jest preparatem tak skoncentrowanym, że pierwsze aplikacje były wręcz bolesne, czułam wyraźne szczypanie i mocne napinanie skóry, po zmyciu cera bywała zaczerwieniona. Z biegiem dni przyzwyczaiłam się jednak do tego, przymykając oko na ten krótkotrwały dyskomfort. W zamian zyskiwałam napiętą i wygładzoną skórę, dobrze przygotowaną do kolejnych zabiegów pielęgnacyjnych i makijażu. Dla ciekawych dodam, że maska ma postać preparatu glinkowego, zyskującego płynność po rozgrzaniu saszetki w dłoniach (opakowanie zawiera 30 takich jednorazowych saszetek). Wysycha na skórze w przeciągu mniej więcej 15 minut i wtedy należy go zmyć.

No dobrze, ale czy moje bruzdy zniknęły? Nie zniknęły i nie spłyciły się jakoś szczególnie. Jak były, tak są i mają się całkiem dobrze :/// Potwierdziło się więc moje założenie, że widocznych, głębokich zmarszczek nie wygładzi żadna pielęgnacja, choćby najbardziej zaawansowana. Na pewno dobrze dobrane kosmetyki są kluczowe w profilaktyce przeciwzmarszczkowej, ale zmarszczki już istniejące to naprawdę trudna sprawa. 

Nie ulega jednak wątpliwości, że moja miesięczna kuracja przyniosła efekty doraźne, może nie tyle widoczne dla innych, co odczuwalne dla mnie. Zwłaszcza maseczka dawała natychmiastowe uczucie napięcia. O ile dla mnie momentami za mocny, myślę, że byłby to efekt niezwykle pożądany dla każdej kobiety skarżącej się na wiotkość skóry. Krem sam w sobie nie działał tak spektakularnie, ale liczę na to, że jego stosowanie (mam zamiar nadal aplikować go na dzień) przyniesie mi korzyści profilaktyczne w dłuższej perspektywie. Pamiętajcie, że kremy potrzebują wielu tygodni, a nawet miesięcy regularnego stosowania, aby móc dać skórze skorzystać z pełni swego potencjału!

Gwoli ścisłości dodam jeszcze, że seria przeciwzmarszczkowa Leorex liczy sobie kilkanaście wąsko wyspecjalizowanych produktów [KLIK]. Ja poznałam tylko dwa i nie wykluczam, że kompleksowa kuracja byłaby skuteczniejsza. Tak czy inaczej cieszę się, że miałam okazję włączyć do pielęgnacji produkty przeciwzmarszczkowe i choć można by uznać walkę ze zmarszczkami za walkę z wiatrakami, to wiem, że nie do końca tak jest. Czuję, że zrobiłam dla swojej skóry coś dobrego :)))



A Wy? Co dobrego robicie dla swojej skóry? Macie jakieś pielęgnacyjne rytuały, które być może nie dają natychmiastowych efektów, ale z biegiem czasu procentują? Zdradźcie swoje sekrety!



40 komentarzy :

  1. aktualnie używam Żelu nawilżającego do skóry z problemami Leorexa i niestety też na mnie nie działa... Niedługo minie miesiąc i zero jakichkolwiek efektów ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Goskaaa, z serii antytrądzikowej może? Ktoś mi już pisał, że niestety rozczarowany był tą kuracją :(

      Usuń
  2. Dlatego też właśnie mi czasem zdarza się użyć jakiejś maseczki liftingującej, kolagenowej, anti-age itp. Wychodzę z założenia, że lepiej zapobiegać niż leczyć (pisała o tym kiedyś chyba Azjatycki Cukier, że Azjatki już od bardzo młodych lat stosuję prewencję przeciwzmarszczkową i efekty widać...).
    Kosmetyki mnie zaciekawiły, zwłaszcza maska. Jej cena jest jednak dla mnie zdecydowanie za wysoka, bym mogła nagiąć budżet i sprawić ją sobie czy mojej mamie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasia, wiem, ta cena może być zaporowa. Chciałabym wierzyć, że moc tej maski jest adekwatna do ceny :DDD

      I oczywiście masz rację, nie ma jak profilaktyka. Cóż, bruzdy już mam, ale mam nadzieję, że uda mi się ustrzec przed innymi zmarszczkami. Tylko żeby nie było! Twarz gładka jak tyłek niemowlaka to też nie to, o co by mi chodziło! Zmarszczki nadają nam charakteru, wierzę w to. Nie chciałabym tylko, żeby ten "charakter" dominował wszystko inne :DDD

      Usuń
    2. Nie potrafię zacytować dokładnie, w każdym razie kiedyś Dorota Wellman powiedziała coś takiego, że każda zmarszczka na twarzy kobiety jest efektem jej udanego orgazmu- jeśli więc patrzeć z tej perspektywy, to nie ma się co martwić zmarszczkami ;)

      Usuń
    3. Pierwsze słyszę! To raczej jakaś postawa roszczeniowa jest :DDD

      Usuń
  3. W "tłustych i bogatych" czasach miałam romans z kosmetykami Clarene. Robiłam zabiegi kwasami w gabinecie kosmetycznym i efekty naprawdę były (rozświetlona cera, redukcja zaskórników, spłycenie drobnych zmarszczek). Teraz niestety nadeszły "czasy chude" i ograniczyłam te przyjemności. Ale jak mówi moja zaufana kosmetyczka wszystko co robimy dla pobudzenia skóry (przede wszystkim peelingi) zaprocentuje w przyszłości. Więc na razie przede wszystkim ścieram i wygładzam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lena, tłuste czasy wrócą, zobaczysz :***

      Rzeczywiście, nie ma co ukrywać, że zabiegi gabinetowe zawsze będą skuteczniejsze niż domowe. Inne preparaty, inne stężenia substancji aktywnych. Ale byłoby ogromnym błędem nie robić nic na własną rękę!

      Usuń
  4. Ciężki post dla mnie, nie używam aż tak specjalistycznych preparatów...to znaczy raz na jakiś czas, jak zdarzy się większy przypływ gotówki kupię lepszy krem. Lubię Lancome, więc oscyluję wokół ich szafy. Obecnie używam Lancome Pure Focus fluid nawilżająco-matujący. Po nałożeniu ekspresowo się wchłania i matuje na cały dzień. Nawilża też dobrze. Przy okazji zakupu dostałam zestaw (całkiem spore miniatury) serii Lancome Genifique Repair. Jest już typowy krem, który pobudza "geny młodości" :-) Ja zauważyłam po używaniu tego cuda, że ujednolicił mi się kolor cery, pojaśniały mi cienie pod oczami (w zestawie był krem pod oczy). Mam też miniaturę serum z pipetką odmładzające, ale trzymam na potem :-) Chciałabym kupić pełnowymiarowy produkt Genifiqe Repair, ale kosztuje ok 330zł...pozostaje mi uskładanie, bo krem bardzo przypadł mojej cerze do gustu. Jednak nawiązując do całkowitej skuteczności, to mam widoczne bruzdy wokół ust, zostały minimalnie spłycone, ale nadal je widać i ciągle mnie wkurzając, bo lubi tam się zbierać puder.Cieszę się jednak, że moja cera nabrała blasku, i śmiem stwierdzić, że warto czasem się szarpnąć i kupić coś lepszego. Ale to tylko moje zdanie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zwykle przepraszam za błędy (ufff szczęście, że nie ortograficzne). Ale pisanie posta z jęczącym i "skrzeczącym" dzieckiem nad głową to nie lada wyczyn. Nie uchwyciłam literówek niestety... :-)

      Usuń
    2. Mellody, luz, wszystko zrozumiałam :DDD

      Też myślę, że nic nas tak nie odmładza, jak promienna cera. Marzę o pozbyciu się przebarwień. Denerwują mnie bardziej niż zmarszczki!

      Co do kosmetyków z górnej półki, to oczywiście można wśród nich znaleźć perły. Tylko przeciętnie zarabiającej osobie trudno je znaleźć, bo po prostu najczęściej wydatek na jakiś krem czy serum wiąże się z nadszarpnięciem budżetu. Poza tym tańsze nie znaczy gorsze, ważne, żeby każdy mógł znaleźć coś fajnego na własną kieszeń :)))

      Usuń
    3. No właśnie dzisiaj troszkę się zdezorientowałam, bo przypadkiem weszłam na blog dziewczyny, która gorliwie pragnęła udowodnić wyższość kremów za 200zl w górę, nad tymi dużo tańszymi. Dziewczyna prawiła mądrze ale nie docierało do niej, że przeciętnie zarabiająca Polka na taki krem nie może sobie pozwolić. Dowiedziałam się, że ubodzy nie mają internetu, w związku z czym tak czy siak kremu za dwie stówy nie kupią. Zawsze można sobie odłożyć to fakt, ale czasem gdy faktycznie coś odłożę, to miotam się, czy kupić sobie krem droższy czy może dżinsy córce, która ciągle rośnie i za trzy miesiące będą one za krótkie. Wiem wiem, to przerysowane trochę jest ale mniej więcej tak to wygląda. Bo jak już dokonam "wyboru" i jakoś kupię i krem i dżinsy, to potem i tak później się zastanawiam czy faktycznie mi on potrzebny. To nie jest taka do końca swoboda finansowa i ogólnie rzecz biorąc mam zrytych następnych kilka dni na wyrzutach sumienia :-)

      Usuń
    4. P.S. U Ciebie mam zawsze taką swobodę pisania, przepraszam za elaboraty :-)

      Usuń
    5. Cycki opadają :DDD Ja nikomu do portfela nie zaglądam, niech każdy wydaje na co chce i ile chce, ale takie uogólnianie, że tylko drogie jest dobre, słabe jest po prostu. Widać, że komuś kasa i marki przysłoniły świat.

      I nie strasz mnie z tymi dżinsami! Zuza, choć ciągle taka malutka, też rośnie jak na drożdżach :DDD

      Usuń
    6. Nie masz za co przepraszać! Uwielbiam z wami dyskutować, zawsze cieszą mnie takie rozbudowane komentarze :*

      Usuń
    7. No, po dzieciach najbardziej widać, jak człowiek się starzeje;-)

      Usuń
  5. Ja się męczę ze zmarszczkami typowo mimicznymi: czyli okolice oczu i ust. Pod oczy stosuję AA 30+ Wrażliwa Natura - niestety, efektów brak :(

    A okolice ust traktuję tymi samymi kremami, które stosuję do twarzy. Rezultaty też kiepskawe. Ech :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kraina, ja w zasadzie tylko bruzdy nosowo-wargowe mam widoczne, reszta twarzy jakoś się trzyma mimo moich 33 lat. Z wiekiem problem na pewno się pogłębi, chyba zacznę oszczędzać na botoks ;)))

      Usuń
  6. Ale to od uśmiechania się chyba robią :))) To znaczy, że jesteś szczęśliwą kobietą więc szkoda uśmiechu na takie problemy :) A swoją drogą kiedyś dostałam próbkę kremu diora (chyba Capture Totale) i smarowałam tylko i wyłącznie zmarszczkę między brwiami i co ciekawe zrobiła się dużo płytsza. Także może coś bardziej dostępnego pomoże :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mkp, owszem, jestem szczęśliwa, ale zmarchy to akurat mi się od odchudzania zrobiły :DDD Potem znowu przytyłam, a te france zostały :PPP

      Usuń
  7. Ja bardzo wierzę w wit.c. Stosuję sera z nią, kiedyś samorobione teraz flavo-c. Skóra wygląda ładniej, mam nadzieję, że trochę oddalam nieuniknione.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lidia, wszyscy tak zachwalają flavo-c, że chyba w końcu i ja się skuszę :)

      Usuń
  8. ja póki co wielkich zmarszczek nie mam :D jedynie delikatnie linie pod oczami.. poza tym nie jest źle :) nie wiem czemu tak jest, bo pielęgnację jako taką zaczęłam w swoim życiu dość późno.. może to geny? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marti, o tak, geny na pewno są kluczowe. Jednak wolałabym nie zdawać się wyłącznie na nie :DDD

      Usuń
  9. ja bardzo lubie Bioderme Matricium jako kuracje i slimakowe kremy, ktore owszem ze zmarszczkami sobie calkiem dobrze radza :D ... wiadomo nie zlikwiduja ale splycaja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maus, słyszałam właśnie, że Matricium jest dobre, i to nie na blogach, tylko ktoś zupełnie niezwiązany zachwalał.

      Usuń
    2. wcale sie nie dziwie, ze zachwalal, bo naprawde jest dobre :)

      Usuń
  10. maseczki w saszetkach u dystrybutorow kosztuja 251 zl za opakowanie to raaaz , a dwa sa one głownie jako maseczki bankietowe zeby wlasnie uzyc ich przed jakims wyjsciem i aby nasza cera byla wtedy ladnie napieta :)
    ze krem nie dziala az tak to sie zdziwilam bo myslalam ze to juz taki konkretny krem jest ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Candy, sugerowałam się ceną, jaka figuruje na stronie producenta. Osoba, z którą kontaktowałam się cały czas w sprawie tej współpracy, też nie zgłaszała żadnych uwag merytorycznych do mojej recenzji.

      A co do maseczki, to sugerowana jest kuracja 30-dniowa, a dla podtrzymania efektów poleca się właśnie stosowanie jej od czasu do czasu. Ale masz rację, na pewno jest to świetne rozwiązanie przed jakimś większym wyjściem, kiedy szczególnie zależy nam na wyglądzie :)

      Usuń
    2. Oni na stronie maja wyzsze ceny ..bardziej pod klienta detalicznego ;) Wiem ze kuracja powinna byc 30dniowa i takie sa zalecenia , ale szkoleniowcy Abaco nawet twierdza ze to bankietowki ;) Niby przy dluzszym dzialaniu beda efekty rowniez ale bardziej sa one widoczne tak jednorazowo ;) Ja handluje tymi kosmetykami wiec wieeeeeesz ;)

      Usuń
    3. Mnie nikt nie szkolił, zastosowałam się do instrukcji :DDD

      Usuń
    4. no i sluusznie ;) ja saszetki traktuje typowo bankietowo choc w sumie potrzeby u siebie jeszcze jako takiej nie widze;) hehe

      Usuń
  11. Się wtrącę jeżeli chodzi o usuwanie zmarszczek kremami, a nie przy pomocy skalpela czy botoksu. Zrobiłam sobie serum z nieco ponad 1% kwasu LHA i moja zmarszczka między brwiami znacząco się spłyciła. Wcześniej miałam normalną krechę, a teraz już bardziej przypomina nitkę i widać, że to nie jest równa linia, ma zakręt w jednym miejscu. Serum stosuję codziennie na noc od dwóch-trzech miesięcy. Mam 28 lat i to jedyna moja prawdziwa zmarszczka. Więc jednak się da. Chociaż nie liczę na to, że zniknie całkiem. Niteczki na czole nadal mają się całkiem dobrze, nie chcą paskudy magicznie zniknąć. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Emila, tak, wiem, że kuracja kwasami może zdziałać cuda, ale ja karmię piersią i nie mogę ich stosować. Także na razie zdana jestem na łagodniejszą pielęgnację, która, jak widać, nie jest niestety tak skuteczna, jak bym sobie tego życzyła :/

      Usuń
    2. Ach.
      Jeszcze przypomniałam sobie, że stosowałam serum z wit. C stąd http://zrobsobiekrem.pl/pl/p/Serum-10-SAP-witamina-C-25-g/4 i tylko o tym mogę się wypowiadać. Wygładziło mi te jeszcze-nie-pełnowymiarowe-zmarszczki na czole, ale tej między brwiami absolutnie nie dało rady.

      Usuń
  12. Jak na tak wysoką cenę, to wydaje mi się, że efekty muszą być dobre :) Na pewno po dłuższym czasie będzie widać efekty :) Ale z tym, że trzeba dbać o skórę zanim pojawią się zmarszczki to niestety prawda...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olfaktoria, zobaczymy, mam zamiar zużyć krem do końca, służy mi :)

      Usuń
  13. Ale miałaś przeboje z tą maseczką... Ech. U mnie też już nie wszystko na twarzy gra i trąbi :P

    OdpowiedzUsuń