Kiedy pochwaliłam się, że mam za sobą 30 day shred Jillian Michaels, bardzo byłyście ciekawe moich refleksji odnośnie tego treningu. Choć żadna tam ze mnie fitnessowa specjalistka, nie mam oporów, żeby coś na ten temat napisać i chętnie podzielę się z Wami moimi doświadczeniami. Zainteresowanych zapraszam zatem na relację z czterech tygodni pod znakiem potu i zakwasów ;)))
30 day shred to popularny trening, jestem przekonana, że większość z Was o nim słyszała (o ile przez niego nawet nie przebrnęła), ale dla niezorientowanych w skrócie napiszę, że to 30-dniowy ogólnorozwojowy program, składający się z trzech poziomów o rosnącym stopniu trudności, złożonych z rozgrzewki, trzech cykli ćwiczeń siłowych, ćwiczeń kardio i ćwiczeń na mięśnie brzucha oraz końcowego rozciągania. Ćwiczy się dzień w dzień, co 10 dni przechodząc na kolejny poziom. Jillian, bardzo znanej trenerce i autorce programu, na filmie towarzyszą dwie asystentki, z których jedna prezentuje ćwiczenia w trudniejszej wersji dla zaawansowanych, a druga w wersji łatwiejszej dla początkujących. Tylko od nas i naszej kondycji zależy, na której z nich będziemy się wzorować.
Moja kondycja wyjściowa była kiepska, więc podchodząc do sprawy realistycznie, od razu zdecydowałam, że trzymać się będę wersji łatwiejszej. Nie dajcie się jednak zwieść, ona i tak wyciska siódme poty i daje nieźle popalić! Po pierwszych treningach myślałam, że zakwasy mnie zabiją :D Byłam jednak zdeterminowana, nie poddawałam się i stopniowo, krok za krokiem, powoli budowałam swoją formę. Nie będę Wam ściemniać, że nie miałam momentów załamania, były dni, kiedy nie chciało mi się ćwiczyć, źle się czułam albo byłam przemęczona, jednak zawzięłam się, konsekwentnie parłam do przodu i wskakiwałam na kolejne poziomy zgodnie z założonym planem. W ciągu tych 30 dni zrezygnowałam z ćwiczeń tylko raz, pod sam koniec, czując, że moje ciało naprawdę potrzebuje przerwy na regenerację. Także 30-dniowy program zrealizowałam ostatecznie w 31 dni, co uważam za swój osobisty sukces, bo przez dwa ostatnie lata nie ćwiczyłam w ogóle.
Na pewno interesują Was efekty tej mojej mordęgi. Cóż, nie ukrywam, że liczyłam na więcej. W sieci pełno zdjęć bardzo udanych, spektakularnych wręcz metamorfoz po tym programie, ja natomiast nie zmieniłam się tak, jak bym się tego spodziewała po swoim zaangażowaniu i pracy, jaką włożyłam w ćwiczenia i trzymanie diety. Zrzuciłam zaledwie dwa kilogramy, tracąc 4 cm w biodrach, 2 cm w talii i 2 cm z biuście. Wyobrażałam sobie, że wizualnie zmiana będzie większa. Ale jeśli chodzi o kondycję, to jednak odczuwalnie wzrosła! Znowu poczułam, że mam mięśnie, wzmocniłam nogi i ręce, a ćwiczenia, które na początku programu niemal mnie zabijały, teraz jestem w stanie wykonać z przysłowiowym palcem w nosie. Także było warto! Zwłaszcza że w gruncie rzeczy, biorąc pod uwagę moją niedoczynność tarczycy i spowodowane nią problemy z metabolizmem, nawet te niezbyt imponujące efekty są na wagę złota. Jeśli macie jakiekolwiek pojęcie o niedoczynności, na pewno wiecie, co mam na myśli.
Podsumowując, shred uważam za bardzo fajny trening pozwalający rozruszać się zaczynającym budować kondycję, wymagający jednak samodyscypliny i wytrwałości. Jako program możliwy do zrealizowania w warunkach domowych, nie zabiera dużo czasu, na ćwiczenia wystarczy zarezerwować sobie pół godziny dziennie. Nie generuje też dużych wydatków, na dobrą sprawę wystarczą tylko hantle (zalecane takie o wadze 1,5 kg). Można sięgnąć też po matę do ćwiczeń, ale ja szczerze mówiąc nie używałam jej, choć mam porządną z dawnych czasów. Nawet obuwie sportowe nie jest bezwzględnie konieczne, mnie najwygodniej ćwiczyło się na boso. Zainwestowałam jedynie w sportowy biustonosz, bo duża ilość podskoków w różnych wariantach raz dwa zweryfikowała moje początkowe przekonanie, że dam radę bez niego :DDD Na wykonanie ćwiczeń nie potrzebujecie też wiele miejsca, nawet na drugim poziomie (według mnie najtrudniejszym i dość wnerwiającym :P), który jest najbardziej dynamiczny i wymaga najwięcej przestrzeni.
Chociaż kilka centymetrów mi ubyło, a moja kondycja wzrosła, przede mną jeszcze długa droga do zdrowej, nie obciążonej nadwagą sylwetki. Dlatego nie osiadam na laurach i biorę się za kolejny trening Jillian (odpowiada mi jej osobowość i sposób motywowania, nieco ostry, ale przez to skuteczny). Mój wybór padł na 30 day ripped, uchodzący za znacznie trudniejszy od shreda. Pierwszy z czterech poziomów już za mną (wydawał mi się zaskakująco łatwy, ale jak poczułam zakwasy, szybko zmieniłam zdanie :D), niestety przez ból kolana, który dopadł mnie w trakcie drugiego, przerwałam ćwiczenia, zaliczając falstart. Także chcąc nie chcąc, zaczynam od nowa. Jeśli temat nadal będzie Was interesował, chętnie o moich zmaganiach z ripped za jakiś czas napiszę.
Tymczasem może Wy zdradzicie, czy macie doświadczenia z 30 day shred albo z innymi treningami Jillian? Co możecie o nich powiedzieć? Polecacie, odradzacie? A może preferujecie inne formy aktywności fizycznej? Jestem ogromnie ciekawa. Piszcie, czekam na Wasze komentarze!
Buziaki,
Cammie.
Zagraj o świecę zapachową
Bridgewater Sweet Grace!
Kiedyś ćwiczyłam shreda boso, potem zaczęłam w butach i polecam. Adidasy lepiej przyczepiają się podłoża i nie kiwałam się przy pompkach :)
OdpowiedzUsuńZoila, nie wiem, jakie ty tam masz podłoże, ja się na bosaka nie kiwałam :DDD
UsuńJa się kiwałam :D. Niezależenie od tego, czy ćwiczyłam na dywanie, czy na panelach, w skarpetkach, czy bez nich. Takie mam "gibiące" się stopy :D
UsuńNajwyraźniej taka twoja uroda :D Ale żeby nie było, że namawiam do ćwiczeń bez butów! Po prostu mnie wygodniej (i ciszej) było na bosaka, generalnie buty wskazane :D
Usuńzoila nie jesteś z tym sama! też mam takie gibiące stopy:D
UsuńDimi, no popatrz :DDD Ale moja bosa frakcja też rośnie, niżej Bogusia napisała, że ćwiczy bez butów :DDD
UsuńA tak na serio, to chyba zależy od tego, co mamy na podłogach.
I od tego ile wypijemy dla kurażu przed :D:D.
UsuńJa tam piję przed, w trakcie i po ;))) Wodę oczywiście :D
Usuńzoila się kiwała bo wcześniej za dużo wypiła ;P
UsuńAngel, czuję, że jakoś dziwnie zbaczamy z tematu :DDD
UsuńOd około roku regularnie ćwiczę różne programy z Jillian , m.in. Banish Fat Boost Metabolism Complete Workout , No More Trouble Zones- Complete Workout - muszę przyznać że te 2 naprawdę dały mi kopa, kondycja super, wzrost siły i chęci do życia, tony potu wylane z wielką satysfakcją,
OdpowiedzUsuńkiedy mam słabsze dni to ćwiczę te krótsze programy - 30 day shred właśnie lub 6 week six pack Abs,
kocham tą kobietę, to co zrobiła z moim lichym ciałem, kręgosłupem i daję taka motywację do dalszej walki,
mogę jej słuchać bez końca, jak zachęca do aktywnego trybu życia i zdrowej diety ,
czasem ćwiczę tylko 2 - 3 razy w tygodniu a efekty i tak są na poziomie .
Basia, brawo! Widzę, że nieźle cię wzięło. Rok to kawał czasu, wygląda na to, że wyrobiłaś sobie trwały nawyk ćwiczeń, na pewno z korzyścią dla zdrowia i sylwetki. Chciałabym za rok móc to samo napisać o sobie :)))
Usuńdziękuje, Tobie też życzę dużo wytrwałości
UsuńDzięki, przyda się :*
UsuńJeszcze nie próbowałam ćwiczyć żadnego z takich programów. Ciężko u mnie z systematycznością..:( Staram się chociaż dwa razy w tygodniu ruszyć tyłek i się poruszać, ale bywa różnie.
OdpowiedzUsuńCosmetics Freak, ja się zawzięłam, może dlatego gładko poszło. Bo generalnie to jestem mistrzynią wymówek, wiadomo :DDD
UsuńU mnie ostatnio to lenistwo totalne- ratuje mnie jedynie to że jestem chuda z natury. Ale kondycja wynosi minus 1. Co jakiś czas mam takie napady ćwiczeniowe ale po 2 tyg i tak mi się odechciewa:P Niedawno przerabiałam program Mel B- ma bardzo wesołe podejście do ćwiczeń:) czasami mam wrażenie że te ludki co z nią ćwiczą wykonują ćwiczenia dokładniej od niej. Jillian kiedyś próbowałam ale są dla mnie za ciężkie- może kiedyś spróbuje, a Tobie gratuluje efektów:D
UsuńMicuki, z Mel B jeszcze nie próbowałam ćwiczyć, ale wiem, że jest dość popularna. Pewnie kiedyś spróbuję, dla porównania :)
UsuńHohoh, kiedy ja schudnę 4cm w biodrach, jak mi w tym miejscu nic nie spada :D
OdpowiedzUsuńPaulina, z moich bioder to akurat ma co spadać ;)))
UsuńĆwiczyłam ten program w zeszłym roku, zrobiłam chyba 24 dni, po czym złamałam stopę (nie podczas ćwiczeń oczywiście;P) i musiałam przerwać treningi. Też ćwiczyłam na boso i miałam lepszą przyczepność do paneli:P Efekty były super! kondycja szybko się poprawia a i na ciele widać było różnicę. Kg u mnie nie lecą tak swobodnie ale cm owszem;) Teraz wzięłam się za wyzwanie focus t25, które trwa 5 tygodni, możesz zobaczyć na blogu u niebiesko-szarej o co dokładnie chodzi.
OdpowiedzUsuńBogusia, chyba tak zrobię, bo szczerze mówiąc pierwsze słyszę!
UsuńJa podobnie jak Bogusia (a raczej dzięki Bogusi), wzięłam się za Focus T25 :) Nie ćwiczyłam porządnie od dawna, ale teraz się zawzięłam :) I mam nadzieję wytrwać!
UsuńDzięki Ci za ten post, zawsze warto mieć w zanadrzu coś na "potem" :)
Serduszko, bardzo proszę, do usług!
UsuńJa jeszcze nigdy nie ćwiczyłam żadnych tego typu programów :) Przyznam szczerze, że od pół roku jestem totalnym leniem. Miałam kontuzję, która zmusiła mnie do przerwania ćwiczeń i teraz nie potrafię się zmobilizować do regularnych treningów. A wcześniej ćwiczyłam codziennie przez 6 lat... Teraz staram się przynajmniej 3 razy w tygodniu, na razie średnio mi wychodzi. Trzymam za Ciebie kciuki i życzę sukcesów i satysfakcji z ćwiczeń :)
OdpowiedzUsuńHope, dziękuję :*
UsuńCodziennie przez sześć lat? Godne podziwu. To jakaś konkretna dyscyplina, czy tak rekreacyjnie?
Trenowałam jazdę konną 3 razy w tygodniu , a w pozostałe dni biegałam :)
UsuńTak coś czułam, że to nie był przypadkowy wysiłek, tylko jakaś wymagająca dyscyplina. Sześć lat to szmat czasu, nie brakuje ci tego? Domyślałam się, że gdybyś nadal mogła jeździć, robiłabyś to.
UsuńPowoli wracam do treningów. Prowadzę też lekcje jazdy konnej z dziećmi , dużo radości daje im sam kontakt z koniem. Stopniowo wracam do sportu, na razie trenuję tylko raz w tygodniu, a dodatkowo 2 dni w tygodniu ćwiczę we własnym zakresie, głównie ćwiczenia wzmacniające kręgosłup :) Ale jest ciężko , to już nie to samo co kiedyś :D
UsuńRozumiem twoją pasję, ale ja szczerze mówiąc boję się zwierząt, które sięgają mi powyżej kolan ;)))
UsuńJa bardzo lubię z nią ćwiczyć :)
OdpowiedzUsuńUsmiechnieteoczy, Jillian łatwo polubić, ma osobowość :)))
UsuńPo pierwsze gratuluję ukończenia programu. :) Jak wiesz sama wymiękłam bo był dla mnie nieco zbyt monotonny, ale ogólnie uważam, że Jillian jest super i jej programy są warte uwagi. Jeśli mogę Ci coś doradzić to olej na jakiś wagę i skup się tylko na mierzeniu obwódów. Piszesz, że straciłaś aż 4 cm w biodrach - to jest WOW. Możesz być pewna, że gdybyś mogła porównać zdjęcia przed i po to zauważyłabyś różnicę gołym okiem. Druga rzecz to, że dopiero teraz zaczyna się naprawdę efektywny trening. Wypracowałaś w pocie czoła mięśnie, czujesz swoje ciało - każde ćwiczenie wykonasz teraz dużo lepiej i efektywniej, a sama masa mięśniowa zwiększa Twoje zużycie energii nawet w czasie spoczynku. Wiem, że teraz jest pewna moda na metamorfozy i wiele programów obiecuje spektakularne efekty już po 4 tygodniach. Ale nie ma cudów, nikt nie przeskoczy z fazy kanapowej do fitnessowego zawodostwa. ;) Na szczęście teraz naprawdę powinno być łatwiej i efekty powinny przyjść już niedługo.
OdpowiedzUsuńJane, jak ja kocham twoje komentarze! Zawsze napiszesz to, co akurat potrzebuję usłyszeć / przeczytać :DDD Żałuję, że nie mieszkamy bliżej siebie :* (choć w gruncie rzeczy to ja chyba nie wiem, gdzie mieszkasz :D)
UsuńDo usług. :) Jestem z Warszawy. A Ty chyba z Przemyśla? :)
UsuńNo tak. Ale i Warszawa niebawem będzie mi bliższa. Tylko że to już temat na priv.
UsuńJasne. Dawaj znać co i jak :)
UsuńNo pewnie!
UsuńJa do tych metamorfoz podchodziłabym ostrożnie :) Rób swoje a efekty na pewno będą :) i nie patrz na zdjęcia w necie :)
OdpowiedzUsuńAngel, trudno nie patrzeć, tyle tego jest! Ale masz rację, trzeba zachować dystans.
UsuńJa bardzo lubię ćwiczyć z Blogilates i na YT na kanale BeFiT też są bardzo fajne treningi :)
OdpowiedzUsuńKarolina, zapamiętam!
UsuńWłaśnie ćwiczyć należy umiejętnie i jeśli nabawisz się 'kontuzji' lepej zaczynać od nowa niż w nią brnąć - te pare centymetrów co Ci ubyło to zawsze coś :)
OdpowiedzUsuńRobaczek, kontuzja to chyba w moim przypadku za dużo powiedziane, kolano bolało w sumie nie wiem od czego. W każdym razie lepiej było dać mu odpocząć, w trakcie ćwiczeń czułam, że podświadomie je odciążam.
UsuńJillian uwielbiam! Ćwiczyłam jej 30 DS, Ripped in 30, NMTZ. Polecam też filmiki z ćwiczeniami na YT: dziewczyn Tone it up i Blogilates! :)
OdpowiedzUsuńNiestety z braku czasu dawno już nie ćwiczyłam :/ a szkoda bo polubiłam ruch a szczególnie trening z kettlebell :)
Ewa, to te ciężary w kształcie kul? W warunkach domowych taki trening chyba nie jest możliwy?
UsuńTak, tak :) Jak najbardziej jest możliwy - ja ćwiczę tylko w domu. Tylko warto spotkać się z trennerem kettli który nauczy nas odpowiedniej techniki i dobierze cieżar. Ja miałam to szczęście, że mój znajomy jest właśnie trenerem kettli. Ale tak czy siak nie posłuchałam go do końca bo powiedział, że powinnam zacząć od ok 8 kg kettla, ale się przestraszyłam i kupiłam 5kg w lidlu :P I jak na razie mi wystarcza :)
UsuńNie miałam pojęcia, że w lidlu pojawiają się takie rzeczy! Dobrze wiedzieć :)))
UsuńPrzyznam, że zaczęłam trening z Jillian, ale się go wystraszyłam. Teraz ćwiczę z Tiffany i Mel B., bo są to idealne programy dla mocno początkujących, nie są bardzo wymagające i pozwalają się rozkręcić. Może jednak powrócę do Jillian...
OdpowiedzUsuńKasia, sama wiesz, co dla ciebie najlepsze :*
UsuńNie ćwicz boso! Nadwyrężasz stawy. Grunt to buty, które robią trochę roboty. Ja jakoś nie jestem przekonana do tej pani. Może denerwuje mnie ogólna oprawa tych treningów. Ja ćwiczyłam, bo miałam konkretny cel. Musiałam wzmocnić (hehe napompować :P) nogi i poprawić kondycję, żeby móc więcej np. biec. Mogłam więcej, niestety, na drodze stanął opór psychiczny. Totalnie mnie zdemotywował, a wredny tłuszcz ponownie opanował ciało. Od października, wraz ze zmianą miejsca zamieszkania zaczynam od nowa. To już pewne :) Wiem, że nie można odkładać ćwiczeń na "od jutra" ;) Mnie się podobają treningi Graś & Kępka i Chodakowska dla Detocell. Choć zastanawia mnie, jaka jest skuteczność tego treningu Ewki. Sprawdzę na sobie. Chyba nie kłamie, a napocić się można ostro. Teraz stawiam na cardio. Muszę się wypalić ;)
OdpowiedzUsuńFreewolna, oj, wiele z nas to odkładanie na "od jutra" albo "od poniedziałku" zna aż za dobrze ... :DDD
UsuńKami, gratulacje, życzę wytrwałości :)
OdpowiedzUsuńTeż chcę się wziąć za siebie, poprawić kondycję. Siedzenie całymi dniami przy kompie daje się niestety we znaki. Pewnie zacznę od Jillian właśnie, bo dobrze mi się z nią kiedyś ćwiczyło. Z bloga USOM dowiedziałam się o Fittnes blenderze, wygląda ciekawie. I pewnie się zapiszę na jogę, ale to dopiero od listopada, bo w październiku będę miała przymusową przerwę od wszystkiego i chwila minie zanim będę mogła ćwiczyć.
FF, przegapiłam komentarz, przepraszam :)
UsuńUwielbiam treningi JM. Też przerobiłam 30 DS, choć nie tak rygorystycznie (spędzałam wtedy w pracy po 12 h + 4 h dojazdu, a kiedyś trzeba coś zrobić w domu, a także spać). Żałuję, że z jakiegoś powodu porzuciłam treningi. Natchnęłaś mnie, by do tych ćwiczeń wrócić. Przyznaję też, że na myśl o poziomie 2 robi mi się gorzej. Faktycznie, jest on w jakiś sposób najtrudniejszy - nie tyle fizycznie, ile psychicznie. Podoba mi się program Body Revolution (te zdjęcia 'przed i po'), ale obawiam się, że wpisanie dwóch treningów dziennie w rozkład dnia (kickstart your metabolism) to trochę za dużo jak na początek.
OdpowiedzUsuńKasia, podziwiam cię, że przy takim trybie życia miałaś jeszcze siły na ćwiczenia. Wiem, że to kwestia głównie motywacji, ale mnie osobiście chyba by w takiej sytuacji jej zabrakło. Zwłaszcza że ciągle czuję deficyt snu.
UsuńMam ogromny sentyment do tego programu - to dzięki niemu udało mi się pokochać aktywność fizyczną i to był pierwszy krok do walki z nadwagą, która towarzyszyła mi całe życie. Polecam każdemu! :)
OdpowiedzUsuń