Koniec roku sprzyja podsumowaniom, na wielu blogach widuję ostatnio zestawienia tegorocznych ulubieńców. Uwielbiam je przeglądać, są dla mnie często źródłem inspiracji. Postanowiłam przygotować własną fav listę, ograniczając się jednak wyłącznie do kosmetyków, które odkryłam w 2012 roku. Zapraszam do lektury :)))
Na początek kosmetyki kolorowe. Nie jest ich dużo, ale za to naprawdę każdy mogę całym sercem polecić, praktycznie w żadnym nie dopatrując się wad.
Paletka Sleek Au Naturel --->
KLIK Genialna! Na pewno ją znacie albo przynajmniej o niej słyszałyście. Jej sława jest całkowicie zasłużona, to 12 świetnie dobranych neutralnych cieni, głównie beży i brązów, pasujących chyba każdej tęczówce. Potencjał tej niepozornej palety, pozwalającej stworzyć makijaże zarówno dziennie, jak i wieczorowe, zarówno matowe, jak i błyszczące, jest ogromny. Polecam ją Waszej szczególnej uwadze! Moim zdaniem to najlepsza paleta Sleeka.
Puder brzoskwiniowy
Skin Food Peach Sake Silky Finish Powder --->
KLIK. Delikatny, idealnie miałki, niemal niewidoczny na twarzy, doskonale matujący i utrwalający makijaż. Bardzo wydajny. A dodatkowo pięknie pachnie! Jest transparentny, pasuje każdej karnacji. Warto wziąć pod rozwagę.
Lioele Dollish Veil Vita BB Natural Green --->
KLIK i
KLIK, mój absolutny faworyt w tej kategorii. Daje mi wszystko, czego oczekuję od kremu BB, fantastyczny poziom krycia bez efektu maski, nietłustą formułę i wysoką ochronę przeciwsłoneczną. Pozornie zielone dziwadło, rozcierające się jednak na ładny, zdrowo wyglądający, wtapiający się w cerę odcień beżu. Pisałam już o tym, ale powtórzę - to bb krem o najbardziej matowym wykończeniu ze wszystkich, jakie znam.
Podkład Bourjois 10 hour sleep effect. Jeszcze Wam o nim nie wspominałam, kupiłam go stosunkowo niedawno, podczas rossmannowskiego kolorowego tygodnia. Miłość od pierwszego użycia. Lekki, pięknie wtapiający się w cerę, sprawiający, że skóra wygląda na zdrową i wypoczętą. Aplikowany na mokro beauty blenderem czyni z moją twarzą cuda. Uwaga! Bardzo słabo kryje. Ja idealnej cery nie mam, co to to nie, ale wolę zakryć co trzeba korektorem, niż szpachlować się jakimś mocno kryjącym podkładem, pozbawiając się tego wspaniałego promiennego efektu, jaki daje 10 hour sleep effect.
Żelowa kredka Sephora Flashy Liner. Naprawdę, miałam już różne żelowe kredki, począwszy od Avonu, kończąc na Urban Decay, ale to właśnie tę uważam za najlepszą. Miękka, ale nie na tyle, żeby stwarzać problemy z temperowaniem, szybko zasychająca, ale nie na tyle szybko, żeby w razie potrzeby nie zdążyć jej rozetrzeć, no i piekielnie trwała, nie do zdarcia przez cały dzień. Duży wybór nasyconych kolorów!
Pora na moje odkrycia pielęgnacyjne. Wyłuskałam same debeściaki ;)))
Filtr
The Face Shop Natural Sun SPF 45 PA+++ --->
KLIK. Hicior tego roku. Spodobał mi się na tyle, że mam już drugą tubkę. Nie bieli (wręcz przeciwnie, delikatnie wyrównuje koloryt cery), fantastycznie nadaje się pod makijaż (ma właściwości wygładzające), a co najważniejsze skutecznie chroni skórę przed słońcem i jego promieniowaniem. Polecam każdemu.
Naturalne
mydła do mycia twarzy. Nawet nie to konkretne, które widzicie na zdjęciu (tu akurat bardzo fajne czarne afrykańskie mydełko z iherb), a ogólnie po prostu mydła. Do mycia ciała używam ich od lat, ale dopiero w tym roku na dobre porzuciłam wszelkie żele i regularnie zaczęłam oczyszczać nimi także twarz. Rok 2012 upłynął głównie pod znakiem Mydlarni TULI --->
KLIK.
Jedwab w płynie Green Pharmacy, serum na łamliwe końcówki --->
KLIK. Cudo za grosze, z całkiem dobrym składem bogatym w cenne oleje i ekstrakt z aloesu. Używam niemal codziennie. Doskonale wygładza włosy, nie obciążając ich i nie przetłuszczając. Koniecznie wypróbujcie!
Uniwersalne olejki Alterra i Alverde. Niestety, te z Alterry jakiś czas temu zniknęły z drogerii (choć podobno wracają! ja w każdym razie jeszcze ich nie widziałam), porzeczkowy z Alverde z tego, co słyszałam, też zniknął z oferty ... Nie będę się na ich temat rozpisywać, doskonale je znacie, zdobyły przecież olbrzymią popularność. Są świetne. Ja stosuję je do pielęgnacji ciała, nakładam na mokro zaraz po wieczornej kąpieli. Mam nadzieję, że znowu pojawią się na półkach, bo inaczej trzeba będzie wrócić do zwykłej oliwki.
Last but not least, krem ujędrniający Tołpa Dermo Body Mum. To właśnie on poratował moje zwiotczałe po ciąży ciało. Działa! Odczuwalnie napina i wygładza skórę, z pewnością wspomaga powrót do formy w połogu. Do tego pięknie pachnie. Nie jest tani, ale wart każdej złotówki. Polecam każdej mamie!
Tak wygląda moja fav lista. Wszystkie te kosmetyki odkryłam dla siebie w 2012 roku, celowo nie wspominałam dziś o ulubieńcach towarzyszących mi od lat. Mam nadzieję, że zainteresowało Was to zestawienie, może nawet wypatrzyłyście coś, co mogłoby służyć także i Wam?
Dajcie koniecznie znać, jakie są Wasze największe tegoroczne kosmetyczne odkrycia. Stwórzmy naszą wspólną listę best of the best!