No to pięknie! w sposób niezamierzony zdominował ostatnio temat paznokci, najwyższa pora przywrócić rozsądne proporcje i napisać w końcu o czymś innym. Co powiecie na pielęgnację włosów? Chciałabym opowiedzieć Wam o dwóch produktach Yves Rocher, olejku odbudowującym i płukance octowej z malin.
OLEJEK ODBUDOWUJĄCY
Olejek do włosów o bogatej i przyjemnej konsystencji, która nie skleja i nie przetłuszcza włosów. Wzbogacony o olejek jojoba o właściwościach filmogennych i zapobiegających odwadnianiu, pozwalających przeciwdziałać czynnikom zewnętrznym. Włosy są nie tylko chronione, ale także odżywione.
Skład: Helianthus Annuus (Sunflower) Seed Oil, Ethylhexyl Cocoate, Brassica Campestris (Rapeseed) Seed Oil, Ricinus Communis (Castor) Seed Oil, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Borago Officinalis Seed Oil, Orbignywa Oleifera Seed Oil, Macadamia Ternifolia Seed Oil, Parfum/ Fragrance, Tocopherol, Oleth-10.
Cena: 27,90 zł / 150 ml
PŁUKANKA OCTOWA Z MALIN
Powrót do tradycyjnych metod pielęgnacji – płukanka octowa wydobywa naturalny połysk włosów, które lśnią nowym pięknem. Apetyczny owocowy zapach sprawia, że stosowanie płukanki staje się czystą przyjemnością. Ze względu na swoją kwasowość, ekologiczny ocet winny z malin znany jest ze swych właściwości wygładzających i usuwających kamień osadzony na włosach. Te właściwości wpływają na przywrócenie włosom blasku.
Skład: aqua, acetum (vinegar), parfum, palmitamidopropyltrimonium chloride, caprylyl/capryl glucoside, propylene glycol, saliculic acid, aroma (flavor), cetrimonium chloride, alcohol, citric acid, CI 14700 (red 4), CI 17200 (red 33), CI 42090 (blue 1).
Cena: 24,90 zł / 150 ml
O ile płukanka octowa jest hitem sprzedaży Yves Rocher i na pewno dobrze ją znacie, o tyle olejek odbudowujący ---> KLIK najprawdopodobniej jest dla Was jakimś znakiem zapytania. Jak dotąd, nie udało mu się zdobyć w blogosferze jakiejś oszałamiającej popularności. Być może dlatego, że efekty działania płukanki widoczne są gołym okiem już od pierwszego użycia i łatwo się nimi zachwycać, natomiast kuracja olejkiem wymaga czasu i cierpliwości.
Dałam mu czas, byłam cierpliwa, ale wszystko wskazuje na to, że ja również zachwycać się tym olejkiem nie będę. Na moje włosy najwyraźniej nie ma spektakularnego działania, mimo wiele obiecującego, bogatego składu (receptura to tak naprawdę mieszanka wielu różnych olejów). Początkowo stosowałam go zgodnie z zaleceniami producenta, czyli nakładając na 10 minut przed myciem głowy, ale nie zdało to egzaminu, bo kondycji moich włosów nie poprawiało ani odrobinę, a jedynie kradło czas, przedłużając poranne zabiegi pielęgnacyjne. Później aplikowałam go na całą noc, ale po jakimś czasie także zrezygnowałam, bo zauważyłam, że zamiast odżywiać, paradoksalnie włosy z lekka mi przesusza. Nie wiem, jak to możliwe, ale tak właśnie było. Ostateczne stosuję go jako olejek zabezpieczający końcówki i w tej roli spisuje się nieźle. Nie jest zbyt ciężki, nakładany oszczędnie nie przetłuszcza włosów, no i przepięknie pachnie, za co mam dla niego chyba najwięcej sympatii. Ale zużywać będę go w ten sposób chyba kilka lat, zwłaszcza że nie sięgam po niego codziennie ...
Podsumowując, wielkiej miłości z tego nie ma, w przypadku moich włosów się nie sprawdził, ale wiecie jak to jest, każde włosy mają inne potrzeby i czasem długo trzeba się naszukać, żeby dobrać olej, który im służy. Ja już dawno się połapałam, że jakich bym olejowych eksperymentów nie robiła, to i tak zawsze wracam z podkulonym ogonem do oleju kokosowego.
O płukance octowej z malin ---> KLIK mogę wypowiadać się natomiast wyłącznie w superlatywach. Ten produkt jest genialny! Nie dziwi mnie fala zachwytów na jego temat, płukanka po prostu działa. Pewnie wiecie, na jakiej zasadzie? Ocet domyka łuski włosów, dzięki czemu stają się gładkie i lśniące, łatwiej poddają się też rozczesywaniu. Regularne stosowanie podobno podtrzymuje na dłużej ten jakże pożądany efekt. Niektórzy twierdzą, że spowalnia też przetłuszczanie się włosów.
Ja sięgam po tę płukankę za każdym razem, kiedy szczególnie zależy mi na wyglądzie (jakiś czas temu kupiłam drugą buteleczkę, pierwszą dostałam w prezencie od marki). To tylko jeden dodatkowy nieskomplikowany krok w zabiegach "okołowłosowych", a naprawdę robi różnicę. Widoczną. I pachnącą :D Nie obawiajcie się, płukanka pozbawiona jest nieprzyjemnej, kwaśnej octowej nuty, zniewalająco pachnie malinami! Miła odmiana po podobnym produkcie z Marion, którego zapachu znieść nie mogłam.
Przyczepię się jedynie do wydajności tej płukanki, buteleczka kosztująca w cenie regularnej 25 zł mieści raptem 150 ml płynu, co przy moich długich włosach starcza na zaledwie kilka zastosowań. Czyni to z tego zabiegu przyjemność dość kosztowną. Ale i tak Wam tę płukankę polecam! Sprawdźcie sobie przy okazji, jakich cudów dokona z Waszymi włosami. No chyba że już ją znacie, co w sumie jest bardzo możliwe.
Jeśli chodzi o Yves Rocher i ich produkty do włosów, za jakiś czas zaproszę Was jeszcze na obszerną recenzję linii wygładzającej, w skład której wchodzi szampon, odżywka oraz serum. Tymczasem dziś napomknę tylko o gorącej nowości marki, która niedawno do mnie trafiła, czyli serii Sebo Vegetal, na którą składa się płyn micelarny, krem-żel przeciw niedoskonałościom, maseczka oczyszczająca oraz serum zwężające pory.
Co prawda moja współpraca z Yves Rocher jakiś czas temu dobiegła końca i ta przesyłka dotarła do mnie przez nieporozumienie, ale produkty Sebo Vegetal zainteresowały mnie na tyle, że mimo wszystko postanowiłam podjąć się testów. Dajcie mi kilka tygodni i wyglądajcie recenzji! A serii Sebo Vegetal szukajcie w sklepach marki już w lutym.
To tak tytułem dygresji, wracam jednak do clou posta. Miałyście do czynienia z opisanymi dziś przeze mnie kosmetykami? Służą Waszym włosom? Czekam na Wasze komentarze!
Buziaki,
Cammie.
O ile płukanka octowa jest hitem sprzedaży Yves Rocher i na pewno dobrze ją znacie, o tyle olejek odbudowujący ---> KLIK najprawdopodobniej jest dla Was jakimś znakiem zapytania. Jak dotąd, nie udało mu się zdobyć w blogosferze jakiejś oszałamiającej popularności. Być może dlatego, że efekty działania płukanki widoczne są gołym okiem już od pierwszego użycia i łatwo się nimi zachwycać, natomiast kuracja olejkiem wymaga czasu i cierpliwości.
Dałam mu czas, byłam cierpliwa, ale wszystko wskazuje na to, że ja również zachwycać się tym olejkiem nie będę. Na moje włosy najwyraźniej nie ma spektakularnego działania, mimo wiele obiecującego, bogatego składu (receptura to tak naprawdę mieszanka wielu różnych olejów). Początkowo stosowałam go zgodnie z zaleceniami producenta, czyli nakładając na 10 minut przed myciem głowy, ale nie zdało to egzaminu, bo kondycji moich włosów nie poprawiało ani odrobinę, a jedynie kradło czas, przedłużając poranne zabiegi pielęgnacyjne. Później aplikowałam go na całą noc, ale po jakimś czasie także zrezygnowałam, bo zauważyłam, że zamiast odżywiać, paradoksalnie włosy z lekka mi przesusza. Nie wiem, jak to możliwe, ale tak właśnie było. Ostateczne stosuję go jako olejek zabezpieczający końcówki i w tej roli spisuje się nieźle. Nie jest zbyt ciężki, nakładany oszczędnie nie przetłuszcza włosów, no i przepięknie pachnie, za co mam dla niego chyba najwięcej sympatii. Ale zużywać będę go w ten sposób chyba kilka lat, zwłaszcza że nie sięgam po niego codziennie ...
Podsumowując, wielkiej miłości z tego nie ma, w przypadku moich włosów się nie sprawdził, ale wiecie jak to jest, każde włosy mają inne potrzeby i czasem długo trzeba się naszukać, żeby dobrać olej, który im służy. Ja już dawno się połapałam, że jakich bym olejowych eksperymentów nie robiła, to i tak zawsze wracam z podkulonym ogonem do oleju kokosowego.
O płukance octowej z malin ---> KLIK mogę wypowiadać się natomiast wyłącznie w superlatywach. Ten produkt jest genialny! Nie dziwi mnie fala zachwytów na jego temat, płukanka po prostu działa. Pewnie wiecie, na jakiej zasadzie? Ocet domyka łuski włosów, dzięki czemu stają się gładkie i lśniące, łatwiej poddają się też rozczesywaniu. Regularne stosowanie podobno podtrzymuje na dłużej ten jakże pożądany efekt. Niektórzy twierdzą, że spowalnia też przetłuszczanie się włosów.
Ja sięgam po tę płukankę za każdym razem, kiedy szczególnie zależy mi na wyglądzie (jakiś czas temu kupiłam drugą buteleczkę, pierwszą dostałam w prezencie od marki). To tylko jeden dodatkowy nieskomplikowany krok w zabiegach "okołowłosowych", a naprawdę robi różnicę. Widoczną. I pachnącą :D Nie obawiajcie się, płukanka pozbawiona jest nieprzyjemnej, kwaśnej octowej nuty, zniewalająco pachnie malinami! Miła odmiana po podobnym produkcie z Marion, którego zapachu znieść nie mogłam.
Przyczepię się jedynie do wydajności tej płukanki, buteleczka kosztująca w cenie regularnej 25 zł mieści raptem 150 ml płynu, co przy moich długich włosach starcza na zaledwie kilka zastosowań. Czyni to z tego zabiegu przyjemność dość kosztowną. Ale i tak Wam tę płukankę polecam! Sprawdźcie sobie przy okazji, jakich cudów dokona z Waszymi włosami. No chyba że już ją znacie, co w sumie jest bardzo możliwe.
Jeśli chodzi o Yves Rocher i ich produkty do włosów, za jakiś czas zaproszę Was jeszcze na obszerną recenzję linii wygładzającej, w skład której wchodzi szampon, odżywka oraz serum. Tymczasem dziś napomknę tylko o gorącej nowości marki, która niedawno do mnie trafiła, czyli serii Sebo Vegetal, na którą składa się płyn micelarny, krem-żel przeciw niedoskonałościom, maseczka oczyszczająca oraz serum zwężające pory.
Co prawda moja współpraca z Yves Rocher jakiś czas temu dobiegła końca i ta przesyłka dotarła do mnie przez nieporozumienie, ale produkty Sebo Vegetal zainteresowały mnie na tyle, że mimo wszystko postanowiłam podjąć się testów. Dajcie mi kilka tygodni i wyglądajcie recenzji! A serii Sebo Vegetal szukajcie w sklepach marki już w lutym.
To tak tytułem dygresji, wracam jednak do clou posta. Miałyście do czynienia z opisanymi dziś przeze mnie kosmetykami? Służą Waszym włosom? Czekam na Wasze komentarze!
Buziaki,
Cammie.
mam już chyba 6-te opakowanie tej płukanki, aż dziw, że nie napisałam o niej jeszcze :) bardzo fajnie działa na moich włosach domykając łuski i zapach jest niesamowity - malinowy raj :) uwielbiam kłaść się spać z zapachem malinowym na włosach :) działa super i chyba jeden z niewielu produktów do włosów, których zapach lubi Mąż i nie mówi, że znów coś dziwnie pachnącego wsmarowałam i się przytulić nie może bo go skręca ;p
OdpowiedzUsuńSzpinakożerco, zapach na pewno tę płukankę wyróżnia. Pamiętam, że jak kupiłam Marion w spreju, to miałam wrażenie, że się oblewam kocimi sikami :DDD
Usuń:) nie miałam aż tak drastycznych odczuć, ale to do YR wróciłam po wypróbowaniu obu
Usuńczęsto czekam na większą promocję i wtedy kupuję po 2 opakowania :) za to ja bardzo lubię zapach ajurwedyjskich olejów, a moja męska połówka skręca się i wolę nie przytaczać, do czego porównuje te zapachy
No serio, maliny gdzieś się ulatniały i zostawał tylko dziwny kwaśny zapaszek przypominający mi wnętrze kuwety mojego Wilusia ;)))
UsuńNie miałam tych kosmetyków, kiedyś lata temu kupowałam YR - przychodziły do domu takie ulotki i można było sobie zamówić. Pamiętam, że nie podobało mi się to, że wszystko było bardzo małe - pojemności były niewielkie. Ale teraz chyba się przeproszę z YR bo co chwile czytam o czymś interesującym z tej marki.
OdpowiedzUsuńBeata, teraz mają naprawdę sprawnie funkcjonujący sklep online, możesz zajrzeć i zrobić rozpoznanie. Ja się generalnie z tą marką bardzo lubię, chyba tylko jeden produkt uznałam za bubel.
UsuńJa uwielbiam szampon Yves Rocher zwiększający objętość ( ten z malwą). Jest delikatny dla moich włosów i pięknie pachnie..
OdpowiedzUsuńVashti, ja mam od nich ulubioną odżywkę, z olejkiem jojoba, cuda robi z moimi włosami. Tylko ostatnio co się wybiorę, żeby kupić, nie ma! Dobrze się najwyraźniej sprzedaje.
UsuńHmm bałabym się użyć tej płukanki przez ten kwas w składzie. Szkoda, że olejek się nie sprawdził, bo ta mieszanka wygląda obiecująco. Przyznam szczerze, że jeszcze nigdy nie miałam kosmetyków od Yves! Kurcze, jak to się stało?!
OdpowiedzUsuńAlessa, przecież ten ocet jest bezpieczny! Nie ma się czego bać :))) A z marką koniecznie się zapoznaj, bo warto.
UsuńAle widzę kwas salicylowy w składzie... Balabym sie o moje kochane blondaski. :) Cammie, w takim razie możesz polecić coś konkretnego, jakiś ich hit nad hity? ;D
UsuńHit nad hity? Hmmmm. Chyba cała seria Plaisirs Nature. Może żele pod prysznic z serii Jardins du monde. Naprawdę trudno mi typować. W tamtym roku moim największym odkryciem była odżywka do włosów z olejkiem jojoba.
UsuńZainteresowałaś mnie tą odżywką, muszę zerknąć na jej skład. Dziękuję Ci:)
UsuńNie ma za co!
UsuńNigdy nie miałam tych kosmetyków.. rzadko sięgam po produkty Yves Rocher.
OdpowiedzUsuńPirelka, słaby dostęp, czy masz jakiś inny powód?
UsuńA ja miałam oba te produkty, zużyłam je do cna co pozwoliło mi na wyrobienie opinii. Zdanie moje podobne jest do Twojego, o czym zresztą z ulgą przeczytałam. Olejek to bubel - zachęcił mnie świetny skład, ale proporcje innych olejów do słonecznikowego musiały być zatrważająco małe, olejek dostał klapsa na moim blogu. A płukanka... hmm - efektu wow nie było, to tylko przyjemny dodatek uprzyjemniający pielęgnację. Jak ktoś liczy się z groszem to nie warto w niego inwestować.
OdpowiedzUsuńOgólnie przepadam za marką Yves Rocher, mają kilka perełek, do których wracam. Dlatego na koniec napiszę - czekam z niecierpliwością na kolejne recenzje (włosową wygładzającą, zapewne z ziarnami gombo?) oraz do buzi oczyszczającą, bo sama zmagam się z problematyczną cerą mieszaną i interesuję się takimi produktami. :)
Szufladka, u mnie ta płukanka daje widoczny efekt, może dlatego, że mam długie i proste jak drut włosy, także takie nabłyszczenie daje po prostu taflę światła, uwielbiam ten efekt.
UsuńCo do linii wygładzającej, to tak, chodzi mi o tę z ziarnami. Dziwna sprawa, moim faworytem stało się serum, którego na początku nie cierpiałam :D
Sebo vegetal trafia i w moje potrzeby, dlatego zdecydowałam się na testy. Dzisiaj rozdziewiczam te produkty, zobaczymy, co to takiego.
Rozdziewiczaj i pisz :D Czekam. :)
UsuńNo i wszystko jasne. Płukanka więc działa na ciężkie, lejące włosy, domyślam się co to za efekt i zazdroszczę Ci takiego typu włosów- jesteś szczęściarą. Moje wysokoporowatowce ciężko czymkolwiek zadowolić. :/
Rzeczywiście, moje są raczej niskoporowate, ale szczerze mówiąc nie wiem, czy to ma znaczenie akurat przy tej płukance. Ktoś bardziej obeznany musiałby się wypowiedzieć.
UsuńJeśli chodzi o efekt tafli i wygładzenie myślę, że rodzaj włosa ma tutaj kluczowe znaczenie :)
UsuńMam ogromną ochotę wypróbować tą płukankę, jeszcze jej nie znam:)
OdpowiedzUsuńJuicy, skuś się, tyle zadowolonych osób nie może się mylić :DDD
Usuńz YR swojego czasu nałogowo kupowałam żel pod prysznic o zapachu mango :D nawet nie wiem czy jest jeszcze, muszę sprawdzić :)
OdpowiedzUsuń_____________________________
Zapraszam na: http://borsuk-testuje.blogspot.com/
Borsuuk, w żelach pod prysznic to ja się akurat nie orientuję, wolę tradycyjne mydła w kostkach.
UsuńO olejku już słyszałam, jednak mam swojego ulubieńca w tej kwestii i na razie nie planuję zmiany, jednak płukanka octowa to produkt, który koniecznie muszę sobie sprawić. Wizja wygładzonych włosów do mnie przemawia :DDDD
OdpowiedzUsuńMarta, a jakiego olejku tak wiernie się trzymasz?
Usuńkuszą mnie te kosmetyki, szczególnie wpadły mi w oko opakowania ;-)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie na rozdanie ;-)
Pauline, opakowania YR są bardzo charakterystyczne, konsekwentnie utrzymane w spójnej stylistyce. Mnie też się podobają :)
Usuńpłukankę malinową bardzo ale to bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńSauria, ja na taką z gruntu negatywną recenzję tej płukanki jeszcze się nie natknęłam. Dobra jest po prostu, co tu dużo gadać :)))
UsuńMuszę zwrócić uwagę na te sebo produkty .
OdpowiedzUsuńMiałam dziś wejść do YR, ale tak mnie wciągnął rajd po szmatach, że czasu już brakło :(
Mami, luz, one i tak dopiero od lutego w sprzedaży. Pochwal się lepiej, co z ciuchów upolowałaś!
UsuńOlejek dobrze znam i bardzo lubię, on wręcz uratował moje włosy przed nożyczkami. Do płukanki mam pecha, ilekroć jestem w YR to jej nie mają… Ciekawe dlaczego ;)
OdpowiedzUsuńMagiel, żałuję, że u mnie ten olejek nie dał oczekiwanych efektów, bo zapowiadał się ciekawie.
UsuńMnie tak ciągle wykupują odżywkę z olejkiem jojoba :D
Cammie a jak się stosuje tą płukankę? Polewa się włosy po myciu? Spłukuje? Bo też mam długie i martwi mnie słaba wydajność. Kombinuję czy nie dałoby się przelać do butelki z atomizerem i spryskiwać włosy po myciu.
OdpowiedzUsuńPrincess, no właśnie myślałam o tym, ale się cykam, bo jednak producent zaleca nakładać ją przed ostatnim płukaniem. Ja polewam włosy bezpośrednio z tej buteleczki, potem je ugniatam (nie mam lepszego słowa na tę czynność, wiesz, o co chodzi na pewno :D), no i zgodnie z zaleceniem spłukuję.
UsuńKurcze, ja znam siebie to chlapnę od razu pół butli i tyle się będę cieszyć płukanką:P
UsuńMoże nie będzie tak źle :D
UsuńMiałam ten olejek i to był mały koszmarek, włosy suche i puszące się - albo przetłuszczone:/ Tak więc szybko się go pozbyłam, natomiast ocet malinowy bardzo lubię i kiedyś jeszcze do niego wrócę;)
OdpowiedzUsuńBogusia, mnie się właśnie też włosy po nim puszyły! Tak wiesz, tak niezdrowo, stercząco. Ale tylko, jak na całą noc nakładałam. Nie czepiam się szczególnie, bo jednak producent tylko 10 minut zaleca. Tylko że z drugiej strony po tych 10 minutach to w ogóle efektów nie widziałam, ani negatywnych, ani pozytywnych :D
UsuńMyślałam nad tym olejkiem ale skoro nie nie robi to szkoda zachodu. W ten sposób używam oliwki hipp która wygładza moje włosy a cenę ma bardzo w porządku w porównaniu z tym olejkiem. A płukanki nie miałam ale czaje się na nią od długiego czasu, szkoda że mało wydajna bo mam bardzo długie włosy (do lędzwi) i na 3 lub 4 razy by mi wystarczyła zapewne
OdpowiedzUsuńMadlen, pewnie tak. Najgorsze, że to produkt oznaczony zielonym punktem, czyli nie obejmują go żadne promocje :/
UsuńNo właśnie mi się to też nie podoba, dlatego go jeszcze nie miałam
UsuńFakt o płukance octowej słyszałam 'czytałam' wiele dobrego - zaś o oleju pierwszy raz słyszę :)
OdpowiedzUsuńRobaczek, tak jak wspominałam, na fali popularności to on raczej nie jest.
UsuńIle włosów, tyle opinii. Ja muszę napisać, że mi się on sprawdza. Nie muszę już po myciu używać żadnych odżywek, nawet na końcówki go stosuję. Jednak dam mojemu zachwytowi trochę zmaleć zanim coś o nim napiszę.
OdpowiedzUsuńJa zaś o płukance nie słyszałam i nawet nie widziałam jej w sklepie, ale pewnie była wyprzedana :))
Skleping, wiadomo, każdemu służy co innego, u mnie klapa z tym olejkiem niestety.
UsuńNie będę oryginalna, mam płukankę. Jestem zachwycona nie tylko działaniem, ale i zapachem. Kiedyś płukałam włosy roztworem z octu jabłkowego (home made) i mi misiek marudził, że w łazience pachnie nieświeżymi skarpetkami. No i faktycznie, woń jest nieszczególna. Zaś malinowy specyfik YR działa równie dobrze jak ocet jabłkowy, bez negatywnych efektów zapachowych.
OdpowiedzUsuńRównież polecam :)
Co do innych "głowowych" kosmetyków, pokochałam Przeciwłupieżowy Szampon z nasturcją. Uspokaja skórę głowy, włosy są dobrze oczyszczone, bez efektu wysuszu. A zapach? Bajka! Minusem jest średnia wydajność... ale może to być spowodowane, że uwielbiałam go za ten nasturcjowy aromat pod prysznicem i mogłam zużywać za dużo :) Tylko po to aby się znów otulić zapachem :)
Margotka, a ten szampon też z Yves Rocher? Bo nie kojarzę. Ja generalnie bardzo mało produktów do włosów tej marki znam, jakoś nigdy ich nie kupowałam, zmieniło się to dopiero, jak w moje ręce wpadła w tamtym roku odżywka z olejkiem jojoba, która mnie po prostu zachwyciła swoim działaniem.
UsuńPodejrzewam, że ten olej mógłby zdać u mnie egzamin. Wiele zależy od kondycji włosów. Moje wysokopory nie przepadają za olejem kokosowym. Z kolei słonecznikowy potrafi zdziałać cuda;)
OdpowiedzUsuńOdkąd odkryłam tę płukankę, nie potrafię się bez niej obejść;) Od apetycznej, malinowej woni można się uzależnić:)
Usta, porowatość swoich włosów określiłabym jako niską. Właśnie obiło mi się o uszy, że niskoporowate kochają olej kokosowy i w moim przypadku to się sprawdza.
Usuńkusisz mnie tą płukanką!
OdpowiedzUsuńKasia, oj tam, oj tam :PPP
UsuńPłukankę miała kiedyś moja mama i była zachwycona :)
OdpowiedzUsuńYR ma za to mój ukochany szampon z białym łubinem - niby na wypadanie włosów, ale też odświeża, fantastycznie oczyszcza, spowalnia przetłuszczanie, dodaje objętości... Kocham :) Jeśli jesteś ciekawa, pisałam niedawno o nim u siebie na blogu - polecam spróbować!
Mojito, to już kolejny szampon YR, który mi tu tak gorąco polecacie! Muszę się im bliżej przyjrzeć.
UsuńTen olejek widziałam na półce u siostry.
OdpowiedzUsuńSpytam, czy odpowiada jej działanie :)
A do malinowej płukanki nie mogę się przekonać.
Aneta, a miałaś z nią do czynienia, czy po prostu masz opory przed zakupem?
UsuńOpory, opory :)
UsuńZaskoczyła mnie ta nowa seria ;> Prężnie się rozwija :)
OdpowiedzUsuńJustyna, używam tych kosmetyków dopiero drugi dzień, ale powiem ci, że jestem pozytywnie zaskoczona, zwłaszcza serum.
UsuńBardzo, ale to bardzo lubię Yves Rocher! Z serii do włosów używałam co prawda tylko jednej odżywki, ale naprawdę dobrze ją wspominam. Chyba najwyższa pora uzupełnić włosowe zapasy ;)
OdpowiedzUsuńMatylda, udanych zakupów w takim razie!
Usuńdostałąm wlasnie próbki tego nowego kremu na niedoskonalości- musze potestowac i zobaczyc jak sie spisze :D
OdpowiedzUsuńTonia, mnie póki co najbardziej spodobało się serum :)
UsuńChyba zaraz przetestuję moją płukankę :P
OdpowiedzUsuńNena, jak tam? Spróbowałaś? :DDD
UsuńPłukanka octowa to już swego rodzaju hit :) Nie miałam jej jednak jeszcze.
OdpowiedzUsuńSerduszko, fakt, zdobyła olbrzymią popularność :)
Usuń