Witajcie w Nowym Roku! Wykorzystując ten dzisiejszy nieco refleksyjny nastrój, proponuję Wam post z cyklu Książki miesiąca, jeszcze na chwilę wracając do grudnia. Mam wrażenie, że to dobry temat na ten leniwy pierwszy dzień roku, po szaleństwach sylwestrowej nocy być może zechcecie spędzić kilka minut w spokojnym świecie książek. W grudniu miałam szczęście w większości przypadków trafić na wartościowe pozycje, tym chętniej więc Wam o nich napiszę. A zatem przegląd moich grudniowych lektur, zapraszam!
W pierwszych dniach grudnia towarzyszył mi Szczepan Twardoch i jego "Tak jest dobrze", zbiór sześciu opowiadań, krótkich, ale mocnych.
Sześć opowieści. O małości i słabościach. I o tym, co daje siłę. O tym, jak to jest mieć ciało. O miłości. I o jej braku. O rozpaczy i samotności. O kobietach i o mężczyznach. A wszystkie o tym samym: o człowieku.
To nie był mój pierwszy kontakt z Twardochem, po lekturze "Morfiny" ---> KLIK domyślałam się, czego mogę się spodziewać. I rzeczywiście, narracja miała ten jego autorski, niepowtarzalny, charakterystyczny sznyt, płynęła wartkim strumieniem żywego, jędrnego, soczystego języka. Twardoch po prostu ma styl.
Jeśli śledzicie moje książkowe wpisy regularnie, dobrze wiecie, że wolę dłuższe formy, jednak skłamałabym twierdząc, że te opowiadania nie zrobiły na mnie wrażenia. Zrobiły, niektóre wręcz piorunujące. Może dlatego, że to historie dość mroczne, w tym sensie, że dotyczące spraw trudnych, destrukcyjnych, wewnętrznie wyniszczających. Nie da się obok nich przejść obojętnie. W końcu każdy z nas, tak jak bohaterowie "Tak jest dobrze", nosi w sobie jakieś drzazgi. Złe wspomnienia, irracjonalne lęki, kompleksy. To takie ludzkie. W ujęciu Twardocha tak poruszające, bo bezkompromisowo wywleczone na wierzch. Przeczytajcie.
Moja kolejna grudniowa lektura również nie należała do najłatwiejszych, choć szczerze mówiąc po rozmaitych recenzjach nastawiałam się na coś bardziej dosadnego. Tymczasem "Obsoletki" Justyny Bargielskiej to książka zaskakująco subtelna.
"Obsoletki" to znakomity debiut prozatorski Laureatki Nagrody
Literackiej Gdynia 2010. Justyna Bargielska - uznana poetka młodszego
pokolenia - w swoim zbiorze opowiadań sięga po nowe środki wyrazu, by
jak najpełniej uchwycić istotę straty rodzicielskiej. Błyskotliwość,
dowcip, lekkość pozwalają jej złamać tabu delikatnie, z szacunkiem dla
ludzkiej odmienności i wrażliwości.
Pojęcie tytułowych obsoletek, od łacińskiego gravid obosleta, oznacza kobiety, które utraciły ciąże. Książka swojego czasu była całkiem głośna i choć jej temat na szczęście bezpośrednio mnie nie dotyczy, jakoś wzbudziła moją szczególną ciekawość. Od dawna chciałam ją przeczytać, więc kiedy zorientowałam się, że obejmuje ją mikołajkowa promocja Publio, zdecydowałam się na zakup. Szczerze się przyznaję, spodziewałam się jakiejś łzawej historii, jakieś spowiedzi matki w żałobie, tymczasem Bargielska dotyka problemu z niezwykłą delikatnością, im bardziej niedosłownie, tym bardziej wymownie. Nie jest to może pozycja obowiązkowa, ale na pewno warta uwagi, zwłaszcza że uwrażliwia na problem, który ciągle stanowi tabu.
Po "Obsoletkach" sięgnęłam od razu po "Małe lisy", kolejną książkę Justyny Bargielskiej. Cóż, tym razem chyba za autorką nie nadążałam, bo ta akurat pozycja kompletnie do mnie nie przemówiła.
Małe lisy to szalona opowieść o nożowniku z podwarszawskiego lasu. A może o rozmarzonej matce i wygadanej singielce? Może o dzieciach, namiętnościach, snach? Albo o zwykłym życiu, którego podskórnym nurtem są groteska i strach? Bez wątpienia to drapieżna proza, która surrealistycznie zakrzywia świat pod płaszczykiem opisu codzienności. Fenomenalną plastycznością języka i wyobraźni Bargielska potwierdza niekwestionowaną pozycję mistrzyni krótkiej formy.
Ja w sumie nie wiem, o czym jest ta książka! Przeczytałam i nie wiem. Jakieś zagmatwane wątki, jakieś niedookreślone postaci. Brak dosłowności, który w przypadku "Obsoletek" był atutem, tutaj stał dla mnie uciążliwy, utrudniając odbiór. Powieść jest króciutka, więc nie zdążyła mnie wymęczyć, ale mimo dość mocnego finału, po prostu mi się nie spodobała. W tym przypadku nie będę Was do lektury namawiać.
Niezmiennie namawiam za to na Mariusza Szczygła! Korzystając ze wspomnianej już promocji, kupiłam też "Niedzielę, która zdarzyła się w środę", czyli zbiór reportaży z początku lat dziewięćdziesiątych.
Przyszłość już nadeszła, owe kilka lat minęło dawno. (Niedziela, która zdarzyła się w środę wyszła pod koniec 1996 roku). Uznaliśmy, że dziś jest to już książka historyczna. Tekstom reportera towarzyszą zdjęcia Witolda Krassowskiego, który w tym samym czasie co Mariusz Szczygieł, między rokiem 1989 a 1997, rejestrował życie nowej Polski. Były to lata bardzo fotogeniczne, bo ludzkie twarze zmieniały się jak nigdy dotąd. Do tego Witold Krassowski zarejestrował je na prawdziwych negatywach, bo była to epoka sprzed fotografii cyfrowej.
Szczygieł to dla mnie mistrz reportażu, uwielbiam jego teksty. A "Niedziela, która wydarzyła się w środę" była dla mnie nie tylko przyjemną lekturą, ale też swoistą podróżą w czasie, bo w latach dziewięćdziesiątych dorastałam i wkraczałam w dorosłość. Reportaże z tamtych czasów odebrałam jako niesamowity zapis ówczesnej rzeczywistości, z dzisiejszej perspektywy nieco zabawnej, ale także trochę wstydliwej, obciachowej. Jednak właśnie tacy byliśmy! Warto przeczytać.
"Survival, czyli jak zachować maniery w epoce fejsbuka" Moniki Piątkowskiej i Leszka Talko to książka, którą wygrałam w internetowym konkursie. I całe szczęście, że była to nagroda, bo gdybym wydała na to czytadło ponad czterdzieści złotych w księgarni, chyba bym się zapłakała ...
Monika Piątkowska i Leszek Talko uważają, że współczesny savoir-vivre ma więcej wspólnego ze sztuką survivalu niż z tradycyjnie pojmowaną kindersztubą. Słowo „etykieta” pochodzi od etykietek, niewielkich karteczek rozdawanych na dworze francuskim, a później Katarzyny Wielkiej. Nie miały one wiele wspólnego z wielkim światem. Przypominały arystokratom o panujących zasadach: nie można spić się do nieprzytomności już na początku uczty – należy poczekać do końca, nie wolno bić żony w towarzystwie... Dziś etykieta to znowu bardziej umiejętność poruszania się w życiu, poradzenia sobie z zawistnym szefem, pasażerem w samolocie, który wbija kolana w nasze oparcie, sąsiadem, który kłuje w oczy zamożnością. Autorzy z dużą dawką wiedzy i humoru, nierzadko kontestując dawne poradniki, dziś już niestety bezużyteczne, pokazują, jak funkcjonować w szalonym świecie, który zaskakuje nas na każdym kroku.
Moniki Piątkowskiej nie kojarzę w ogóle, Leszka Talko znam z pisanych z charakterystyczną manierą felietonów. "Survival" jak dla mnie jest nie wiadomo czym. Rozrośniętym felietonem? Poradnikiem? Zbiorem anegdot? Pojęcia nie mam. W zamierzeniu miało być lekko i zabawnie, ale najwyraźniej coś nie wyszło. Wymuszona żartobliwość męczyła, forma ciążyła, a ja, zaledwie dwa tygodnie po lekturze praktycznie nic z tego "dzieła" nie pamiętam! Także naprawdę, szkoda czasu ...
Natomiast czasu spędzonego ze "Służącymi" Kathryn Stockett na pewno nie będziecie żałować. To książka do głębi poruszająca. A co najważniejsze, o czymś.
Służące – wspaniała, budzące duże emocje powieść, szturmem zdobyła serca czytelniczek na całym świecie. Pojawiła się w Stanach Zjednoczonych w lutym 2009 roku, a już latem, przez sześć tygodni, niepokonanie triumfowała na pierwszym miejscu listy bestsellerów „The New York Times”. Łącznie Służące pozostawały w czołówce tej najbardziej poważanej listy ponad 100 tygodni! Do tej pory egzemplarze powieści trafiły do rąk 5 milionów czytelników w 35 krajach.
Powieść koncentruje się relacjach czarnoskórych kobiet służących w domach białych rodzina na południu Stanów Zjednoczonych w latach 60. XX wieku. Jednak pod warstwą tematyki rasistowskiej autorka ukryła pokłady uniwersalnych rozważań nie tylko o istocie człowieczeństwa i tolerancji, ale przede wszystkim o zmaganiu się ze stereotypami, o przezwyciężaniu strachu, o ograniczeniach, którym wszyscy podlegamy i które pragniemy znieść. I wreszcie o przyjaźni i solidarności, których siła potrafi zdziałać cuda. .Służące” to świetnie napisana książka o zaskakująco wyzwalającej mocy! Książka budzi wiele emocji – od łez do śmiechu, a lekturze towarzyszy wyzwalające uczucie, że jeśli tylko odrzucimy strach, zmiana na lepsze zawsze okazuje się możliwa.
Ekranizacja powieści z Emmą Stone w roli Skeeter, wspaniałą Octavią Spencer w roli Minny i Violą Davis w roli Aibileen, przysporzyła jej jeszcze więcej popularności na całym świecie, także w Polsce.
"Służące" to książka, która wzrusza, zmusza do refleksji, otwiera oczy na pewne sprawy. To historia bolesna, bo do bólu prawdziwa, ale jednocześnie po prostu piękna, bo pokazuje, że chcieć znaczy móc, na przekór sztucznie wytyczanym granicom i konwenansom. Południe Stanów Zjednoczonych, początek lat sześćdziesiątych. Jak to jest być czarną kobietą i służyć w domu białej pani? Jak to jest być młodą dziewczyną z ambicjami nijak mającymi się do planów życiowych czujących się lepszymi koleżanek? Jak to jest być obiektem uprzedzeń? Książka napisana przez kobietę o kobietach i chyba też raczej dla kobiet, choć niewykluczone, że robię jej krzywdę, szufladkując ją w ten sposób. Tak ją jednak odebrałam. W każdym razie to chyba najważniejsza dla mnie z moich grudniowych lektur, gorąco Wam ją polecam.
Po poważnych "Służących" dla przeciwwagi sięgnęłam po mało poważny "Ekslibris" Rossa Kinga, trochę kryminał, trochę powieść awanturniczą z siedemnastowiecznym Londynem w tle.
Londyn 1660 rok. Isaac Inchbold, astmatyczny londyński księgarz i antykwariusz otrzymuje niezwykłe zlecenie. Wyrusza na poszukiwania zaginionego podczas wojny Cromwellowskiej manuskryptu, Labiryntu świata. Jego podróż staje się początkiem odysei przez siedemnastowieczną Europę, od ogarniętej religijną wojną Pragi po zamglone zaułki Londynu. Szukając zaginionego dzieła, Inchbold staje się wbrew własnej woli pionkiem w śmiertelnie niebezpiecznej rozgrywce. Ekslibris to powieść wyśmienicie inkrustowana zagadkami starych szyfrów, mistyfikacji, pasmami zdrad i morderstw.
Krytycy zarzucają "Ekslibrisowi", że jest to powieść rozwlekła, pełna nudnych opisów, z wolno rozwijającą się akcją. Owszem, coś w tym jest, ale ja nie odbieram tego jako wady, uważam, że niespieszne tempo i obszerne fragmenty budują klimat tej książki. Nie czyta się tego źle. Inna rzecz, że główni bohaterowie są nieco przerysowani, obleczeni we wszelkie możliwe stereotypy i w tym punkcie muszę się z krytykami zgodzić. Potraktowałam to jednak jako pewną konwencję i nawet mi to nie przeszkadzało, powiedzmy, że dałam się w tę "grę" wciągnąć. Ale finał powieści nawet jak na moje standardy okazał się napisany za bardzo konwencjonalnie. Po trzystu stronach powolnej narracji nagle zbiegają się wątki, konfrontują się wrogowie, wyjaśniają tajemnice, w tle, a jakże, biją pioruny i walą się mury, a wszystko to w kilku akapitach. Podsumowanie? Czytadło z ambicjami ;))) Nie najgorsze.
A na koniec książka ... kucharska! "Pascal kontra Okrasa", hitowe wydawnictwo Lidla. Post o książkach grudnia nie mógłby się bez tej pozycji obejść.
Źródło
Jak zawsze do wszelkich programów lojalnościowych podchodzę jak pies do jeża i nigdy żadnych durnowatych punktów i naklejek w sklepach nie zbieram, tak tym razem gorliwie zbierałam, bardzo chciałam tę książkę mieć. Warto było! Jest przepięknie wydana. Łącznie zawiera 104 przepisy ilustrowane świetnymi zdjęciami. Ubolewam jedynie, że mało w niej propozycji dań bezmięsnych. Za to mój mięsożerny mąż się cieszy ;))) Kilka przepisów już wypróbowaliśmy, pycha!
Tym kulinarnym akcentem kończę ten przydługi post. Oczywiście liczę na Wasze komentarze! Co ciekawego czytałyście w ostatnim czasie? Polećcie jakieś tytuły, przed nami cały długi rok, 365 dni na czytanie :DDD
Buziaki,
Cammie.
Tym kulinarnym akcentem kończę ten przydługi post. Oczywiście liczę na Wasze komentarze! Co ciekawego czytałyście w ostatnim czasie? Polećcie jakieś tytuły, przed nami cały długi rok, 365 dni na czytanie :DDD
Buziaki,
Cammie.
Twardoch to dla mnie mistrz. Reszty pozycji nie znam :)
OdpowiedzUsuńKamyczek, co do Twardocha, mogę się tylko zgodzić. A jeśli chodzi o pozostałe książki, to gdybym miała polecić ci tylko jedną, poleciłabym "Służące".
UsuńMoże w bibliotece uda mi się ją kiedyś wypożyczyć ;)
UsuńSprawdź koniecznie!
Usuńz tych książek w łapki wpadły mi "Służące". mój grudzien był paskudny pod względem książkowym...wstyd,ale nie przeczytałam ani jednej książki z tych które wypożyczyłam
OdpowiedzUsuńMilie, jeszcze nadrobisz :) Życzę mnóstwa czasu na czytanie w Nowym Roku!
UsuńJak można Pascala kupić? I gdzie?
OdpowiedzUsuńThe Beauty, nie można. Książka wydana została w ramach przedświątecznej kampanii promocyjnej Lidla, dostawało się ją w zamian za sześć znaczków otrzymywanych przy zakupach za minimum 50 zł. Ale słyszałam, że pojawiły się na allegro :D
UsuńRównież mam książkę lidlowską. Bardzo mile mnie zaskoczyła ;)
OdpowiedzUsuńAleksandreta, pięknie wydana, prawda?
UsuńNie znam żadnej z tych pozycji, tzn. miałam w rękach służące ale nie czytałam.
OdpowiedzUsuńTaml, gorąco ci tę książkę polecam, wartościowa lektura.
UsuńWiększość książek jest mi nieznana, ale "Służące" też mi się szalenie spodobały. Dobrze się czytało iw dodatku faktycznie jest to książka "o czymś". Baaardzo mi się podobała.
OdpowiedzUsuńEv, no właśnie, nie czytadło, o którym zapomina się, zanim jeszcze z powrotem trafi na półkę, ale właśnie książka z ważną treścią. Cieszę się, że w końcu ją przeczytałam, bo miałam ją na swojej liście naprawdę długo.
UsuńJa przeczytałam "Dziewczęta i kobiety" Alice Munro oraz "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety".Na więcej niestety nie starczyło czasu bo w grudniu dokonała się wreszcie przeprowadzka do mojego nowego mieszkania. No, ale nie mam na co narzekać. :) Teraz mogę czytać w nowym super wygodnym fotelu. Z innej beczki...Czy myslałaś może o jakiśm krótkim podsumowaniu książkowym roku 2013? Fajnie byłoby się dowiedzieć co Ci się absolutnie najbardziej podobało z zeszłorocznych lektur. :)
OdpowiedzUsuńJane, czytałam "Wojnę" (w tamtym roku chyba?), wstrząsająca książka. Jak zresztą wszystkie reportaże Aleksijewicz.
UsuńPodsumowania książkowego raczej nie będzie, ale gdybym miała wskazać, co podobało mi się najbardziej, to pewnie byłaby to saga "Pieśni lodu i ognia" :)))
HA! R.R.Martin rządził u mnie w 2012. :) W tym roku najciekwsze były "Bojowa pieśń tygrysicy" (wcale nie zachwycająca językowo, ale dużo o niej myślałam więc się jej należy ;) ), "Światu nie mamy czego zazdrościć" (wiem, że też czytałaś), "Zaginione miasto Z. Amazońska wyprawa tropem zabójczej obsesji" (szczerze polecam! ) oraz "Ciemno, prawie noc". W tej chwili czytam jeszcze jednego tegorocznego niedobitka - "2666" Roberto Bolano - najpierw czytałam po angielsku, ale po 300 stronach musiałam odsapnąć i przerwałam, aktulanie czytam już po polsku. Niemniej lektura jest świetna!
UsuńMoże i Martina przeczytałaś wcześniej, ale za to dłużej musisz czekać na kolejną część :P ;)))
UsuńJoannę Bator mam już na kindlu, tylko jakoś zabrać się nie mogę, ciągle na listę czytelniczą wskakuje coś innego. Ale przeczytam! Może nawet w styczniu :)))
Przeczytaj Bator bo warto. Dodam jeszcze tylko, że takich wybuchów śmiechu ( w domu, w autobusie lub na przystanku ) dostawałm chyba tylko czytając Kunderę i Paragraf 22. Choć nie jest to na pewno wyłącznie humorystyczna powieść. Czasem aż miażdzy, ale nie chcę Ci psuć zabawy.
UsuńA swoją drogą też rzuciłaś książką kiedy skończyłaś czytać Taniec Smoków? :D
Niczym nie rzucałam, bo czytam na kindlu i trochę szkoda by było :DDD
UsuńParagraf 22 to jedna z moich ulubionych książek! Także trafiłaś z tą rekomendacją, przekonuje mnie :)))
Kami, 7 książek się nam pokrywa, wyobraź sobie ;)
OdpowiedzUsuńFrenka, nie może być! :DDD
UsuńNie znam większości pozycji, które wymieniłaś. Chyba sięgam po prostu po innego rodzaju literaturę :)
OdpowiedzUsuńMimo wszystko pewnie sięgnę po Służące. No i oczywiście po Okrasę i Pascala! Również bardzo chciałam mieć tę książkę, ale tym razem zupełnie nie miałam okazji do zakupów w Lidlu, a tu okazało się, że dostałam ją na Święta od babci! :)
Karotka, ale ci niespodziankę zrobiła, co? :DDD
UsuńSporo tego! Ciekawe tytuly, o ktorych wczesniej nie slyszalam. Przydatny post!
OdpowiedzUsuńBelieve, cieszę się, że ci się spodobał :)))
UsuńBardzo lubię Twoje książkowe posty :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie zrobiłam czytelnicze podsumowanie 2013 roku: 50 książek, do tego audiobooki, kilka blogów od deski do deski i prasa. Wynik mnie pozytywnie zaskoczył :)
FF, bardzo ładnie! Ja 50 książek chyba nie przeczytałam, ale usprawiedliwiam się tym, że oprócz czytania także dużo piszę :DDD Żebyś miała co czytać :DDD
UsuńJednak się nie doceniłam. Z ciekawości policzyłam, 59 pozycji!
UsuńJestem pod wrażeniem dziewczyny! Ja miałam ambicję podołać akcji "52 książki", ale jak wiadomo ślubne przygotowania wciągnęły mnie na tyle, że nie podołałam. Wolałam przeglądać ślubne blogi ;))) Na szczęście nowy rok - nowe możliwości, zeruję licznik :D chociaż mój czytelniczy rok nie zaczął się tak dobrze jak bym chciała - wczoraj wieczorem zabrałam do łóżka Kindla, który, jak szybko się okazało, był rozładowany ;) echhh.
UsuńVioll, złośliwość rzeczy. Ładuj kindla i dajemy :DDD
UsuńCammie, świetny wynik! Życzę nam wszystkim, żeby się co najmniej powtórzył :)
UsuńDołączam się do tych życzeń!
UsuńOdkad nie pracuje jakos do czytania mi nie po drodze... zawsze czytalam w drodze bo jechalam ponad godzine...
OdpowiedzUsuńsluzace czytalam i bardzo fajna ksiazka. Poszukam tych ksiazek o ktorych piesze
Tajka, ja najczęściej czytam w wannie. Za chwilę zresztą się do wanny wybieram, będę brać kąpiel z Kingiem :DDD
UsuńOj kąpel z Kingiem może być ciekawa - a przeczytałaś już może Kinga - Pod kopułą bo mnie przeraziła grubość książki - jakoś książki autorów polskich mi nie leżą w większości :)
OdpowiedzUsuńRobaczku, tak, czytałam "Pod kopułą", na blogu jest gdzieś nawet recenzja (zajrzyj sobie do zakładki "Książki" na górze strony). Nie przerażaj się objętością, książka wciąga, pomijając nieco absurdalny jak dla mnie finał, naprawdę jest dobra.
UsuńFinał mnie nieco zesmaczył.Jakiś odjechany.Cały King ;) Właśnie skonczyłam .
UsuńPo dłuuuugiej liście książek do przeczytania chyba w końcu zainteresuję się Twardochem. A i Służące mam na liście do przeczytania :) W końcu mam czytnik <3 więc mam nadzieje, że szybko obskoczę te tytuły. Świetna seria :)
OdpowiedzUsuńPralnia, czyżby świąteczny prezent? :DDD
Usuńbędę musiała sięgnąć po Twardocha. zaintrygowałaś mnie :)
OdpowiedzUsuńSimply, pisze charakterystycznie, ale cholernie dobrze.
UsuńJa będę nareszcie czytać trochę więcej, kiedy przyleci z Amazonu mój kundelek <3.
OdpowiedzUsuńNajlepszości w Nowym Roczku Cammie! :*
Siulka, dziękuję! Tobie też wszystkiego dobrego :*
UsuńUwielbiam styl pisania Mariusza Szczygła.
OdpowiedzUsuńPolecam "Gottland" jego autorstwa, jeśli jeszcze nie czytałaś.
Aneta, czytałam, czytałam. Czytałam chyba wszystko, co wydał.
UsuńOstatnią pozycję też mam:) Świetna, Lidl się postarał.
OdpowiedzUsuńLidia, i to jak!
Usuńzawsze podziwiam ile jesteś w stanie przeczytać w ciągu miesiąca:)
OdpowiedzUsuńBogusia, po prostu lubię czytać :))) Zawsze wykroję na to czas.
UsuńMuszę przyznać, że żadnej z tych książek nie czytałam. I jestem pełna podziwu dla Ciebie, że udało Ci się aż tyle ich przeczytać! Jak Ty to robisz?:)
OdpowiedzUsuńJuż widzę, że Obsoletki i książka Szczygła mnie zainteresują! Może upoluję w bibliotece. Ja w grudniu zaczytywałam się w dość mało ambitnych lekturach, ale mocno wciągających - w pierwszej i drugiej części Igrzysk Śmierci.
Lacquer, jak ja to robię? Mało śpię :DDD A tak na serio, to zaczęłam więcej czytać, odkąd mam kindla, bo po prostu zawsze mam go przy sobie i spędzam nad książką każdą wolną chwili, w podróży, czy w kolejce. To zastraszające, ile czasu ucieka nam bezproduktywnie, jak się nad tym zastanowić.
Usuń"Służące" będą jedną z pierwszych pozycji po jaką sięgnę w tym roku.
OdpowiedzUsuńW grudniu zaniedbałam trochę mój czytelniczy zwyczaj, mam nadzieję, że w styczniu to nadrobię :)
Enka, przyjemnej lektury!
UsuńDo przeczytania "Obsoletek" bardzo mnie zachęciłaś, natomiast o "Służących" przypomniałaś, bo po obejrzeniu filmu bardzo chciałam przeczytać książkę, ale ciągle to odkładałam. Aż do dzisiaj - właśnie zarezerwowałam tę pozycję w mojej bibliotece :)
OdpowiedzUsuńKsiążkę kucharską Lidla też mam, ale jeszcze nie otwierałam :)
Serduszko, mam nadzieję, że spodoba ci się tak jak mnie :)))
UsuńKsiążka Okrasy i Pascala jest świetna :) Kilka potraw już zrobiłam - wyszło pysznie *-*
OdpowiedzUsuńJeżeli lubisz gotować to polecam książkę '15 minut Jamiego' - piękne zdjęcia, super przepisy, zdecydowanie moja ulubiona książka kucharska ostatnich tygodni :)
Gosha, miałam tę książkę parę razy w rękach, ale zawsze żałuję sobie kasy! Za to koleżance w prezencie kiedyś kupiłam :DDD
Usuńnie znam niczego z Twoich propozycji, ale Służące czekają na półce w kolejce :)
OdpowiedzUsuńMonique, świetna lektura, będzie ci się dobrze czytało :)))
Usuń"Obsoletki", "Służące" i "Ekslibris" to książki, które mają dużą szansę przypaść mi do gustu ;) Zainteresowałaś mnie też Twardochem. Teraz na tapecie mam "Opowieść żony" Lori Lansens.
OdpowiedzUsuńVioll, zacznij od "Służących"! Pozostałe dwie traktuj opcjonalnie.
UsuńSluzace to jedna z moich ulubionych ksiazek minionego roku! Po jej przeczytaniu ogladnelam rowniez film, ale troche mnie zawiodl , poniewaz sporo watkow bylo pominiete....
OdpowiedzUsuńCamme zazdroszcze ilosci przeczytanych ksiazek w jednym miesiacu! Ja zazwyczaj czytam jedna (ale gruba;)) na miesiac, chcialabym miec wiecej czasu:)
Lemesos, wykrajam czas na czytanie jak się tylko da :))) Bardzo ułatwia sprawę kindle, noszę ze sobą i wykorzystuję każdą bezproduktywną chwilę. Grubych książek nie chciałoby mi się nosić, a kindla zawsze mam pod ręką.
UsuńCałkiem ciekawy rozrzut tematyczny :)
OdpowiedzUsuńKatsuumi, to prawda, tak się złożyło.
Usuńinteresujące pozycje:)
OdpowiedzUsuńEmka, :)
UsuńCzytałam Survival i myślę to samo co ty. Nie ma co marnować czasu. czytałam tę książkę stosunkowo niedawno a tak naprawdę już nic nie pamiętam :)
OdpowiedzUsuńKamiluśka, przeżyłam szok, jak się zorientowałam, że ta książka kosztuje ponad 40 zł!
UsuńTeż byłam zaskoczona, zwłaszcza że gdybym ją miała kupić to bym tego nie zrobiła. Dostałam ją od znajomej na urodziny..
UsuńCóż, prezent to prezent, ktoś chciał ci zrobić przyjemność :)))
UsuńMam chęć na "Służące", a przygodę z Twardochem zacznę od "Morfiny" i zobaczę jak się będziemy dogadywać z tym autorem :).
OdpowiedzUsuńCatalinka, myślę, że "Morfina" to dobry wybór.
UsuńWow, sporo przeczytałaś w tym miesiącu ;) Ja nie mam za bardzo czym się pochwalić, bo z braku czasu trochę się "zapuściłam", jeśli chodzi o czytanie ;) Niemniej niektóre z Twoich pozycji ciekawie się zapowiadają ;)
OdpowiedzUsuńOlfaktoria, choćby się waliło, paliło, czas na czytanie muszę mieć!
Usuń