Co wolicie, komfort czy wygląd? Po co sięgnięcie, mając na wyciągnięcie ręki dwa smarowidła o doskonałych składach, z których jedno wspaniale pielęgnuje, a drugie wspaniale zdobi? Nawilżająco-odżywcze masło shea i kakaowe w sztyfcie czy rozświetlający malinowo-migdałowy balsam z naturalnymi minerałami? Taki wybór daje nam JOIK.
O estońskiej marce JOIK pisałam Wam już kilkakrotnie [KLIK], za każdym razem bardzo pochlebnie. Uznałam ją nawet za jedno z odkryć 2013 roku! Stopniowo poznaję jej bogatą ofertę, darząc ją coraz większą sympatią. Za bezpieczne, naturalne składy, za przyjemność stosowania, ale przede wszystkim za skuteczność. W ostatnich tygodniach (a nawet miesiącach, jak się dobrze zastanowić) dzięki Natur Polska [KLIK] znowu miałam okazję stosować kilka kosmetyków JOIK i o dwóch z nich, odżywczym maśle do ciała i rozświetlającym balsamie, dziś Wam napiszę.
JOIK nawilżająco-odżywcze masło shea i kakaowe do ciała w sztyfcie to kosmetyk w 100% naturalny, przygotowany metodą „handmade”, czyli ręcznie. Jest doskonałą propozycją w sytuacjach, kiedy skóra potrzebuje natychmiastowego nawilżenia, odżywienia i ochrony. Mus stanowi kompozycję masła kakaowego, masła shea, olejku z oliwek i olejku jojoba – a więc olejów niezwykle bogatych w składniki odżywcze, pomagające zachować skórze doskonałą elastyczność i zapewniające jej odpowiedni stopień wilgotności. Bardzo dobrze regeneruje skórę, gdyż zawarte w jego recepturze masło kakaowe słynie ze swoich właściwości kojących i uspokajających – doskonale więc sprawdza się przy poparzeniach słonecznych, mogących wystąpić latem lub zimą podczas jazdy nartach czy snowboardzie. Ze względu na wspomniane, efektywne właściwości nawilżające, jest także polecany kobietom w ciąży – a więc w okresie, kiedy skóra jest szczególnie podatna na tworzenie się rozstępów np. na brzuchu, udach, czy pośladkach.
Składniki: theobroma cacao seed butter, butyrospermum parkii fruit butter, olea europea fruit oil, simmondsia chinensis seed oil.
Cena: ok. 40 zł / 60 g
To masło to mój absolutny hit! Odpowiada mi w nim wszystko, jednak zanim przejdę do sedna, czyli do jego właściwości, chcę koniecznie pochwalić niezwykle praktyczne opakowanie. Pierwszy raz mam do czynienia z tak wygodną formą. Żadnego mozolnego wybierania twardego masła ze słoiczka, żadnego rozgrzewania go w rękach, po prostu wysuwany maślany sztyft rozpuszczający się w kontakcie ze skórą. Genialne w swojej prostocie i bardzo, bardzo komfortowe. Wystarczy przesunąć sztyftem po dłoniach, stopach, czy dowolnej innej partii ciała wymagającej skoncentrowanej pielęgnacji i gotowe, można cieszyć się poprawą kondycji skóry. Bo sztyft, dzięki zawartości masła shea i masła kakaowego, działa w zasadzie natychmiastowo, odżywiając skórę i otulając ją przyjemnym, miękkim, naturalnie pachnącym filmem. Z powodu tego filmu rzadko co prawda sięgałam po ten produkt latem, ale na jesienne chłody nie mogłabym wyobrazić sobie niczego lepszego. Lubię smarować nim głównie stopy i dłonie, zwykle na noc, ale sprawdza mi się także do ukojenia nóg po depilacji. Na pewno jest świetnym rozwiązaniem dla kobiet w ciąży, żałuję, że nie znałam tego kosmetyku, kiedy czekałam na Zuzę i smarowałam ciążowy brzuch zwykłym masłem shea (które swoją drogą spełniło swoje zadanie, nie było tylko tak komfortowe w użyciu). Co tu dużo mówić, świetny produkt dla osób lubiących bogatą pielęgnację. W dodatku ręczna robota!
Rozświetlający malinowo-migdałowy balsam do ciała JOIK jest kosmetykiem naturalnym. Doskonale nawilża skórę i nadaje jej subtelny blask. Ten szybko wchłaniający się i doskonale nawilżający kosmetyk jest idealny do stosowania zarówno na skórę opaloną, w celu podkreślenia jej barwy, jak i na bladą cerę, w celu poprawy jej kolorytu. Efekt rozświetlenia uzyskano dzięki zastosowaniu w recepturze drobinek naturalnych minerałów, które subtelnie mienią się w blasku światła. Balsam zawiera olejek ze słodkich migdałów, który, ze względu na skład lipidów, jest najbliższy strukturze ludzkiej skóry, przez co nazywany jest także „skórą w olejku”. Szybko się wchłania, doskonale zmiękcza i wygładza skórę, nawilża ją oraz łagodzi podrażnienia. Opóźnia także proces starzenia się komórek skóry. Dodatkowo, obecność olejku kokosowego oraz masła shea wspomaga nawilżające działanie kosmetyku. Kuszący zapach balsamu, uzyskany dzięki zastosowaniu naturalnych aromatów słodkiego migdała i cynamonu sprawia, że codzienna pielęgnacja skóry staje się istną przyjemnością.
Składniki: aqua, prunus amygdalus dulcis oil, butyrospermum parkii fruit oil, cocos nucifera oil, ceteareth-15 (and) glyceryl stearate, stearic acid, parfume, sodium benzoate (and) potassium sorbate, tocopherol, benzyl benzoate,, benzyl cinnamate, linalol, limonene, citral, geraniol, cinnamic aldehyde, coumarin, hexyl cinnamal, CI 77019, CI 7789; components of the parfume.
Cena: ok. 40 zł / 150 ml
Ten balsam to dla mnie pewien eksperyment, bo nigdy wcześniej nie stosowałam rozświetlających smarowideł. W tym przypadku skusiła mnie wizja ciała ozdobionego maleńkimi, srebrzystymi drobinami naturalnych minerałów. Wyobrażam sobie, że najpiękniej prezentowałyby się na długich, zgrabnych nogach, no ale takich niestety nie mam i nigdy mieć nie będę. Mam za to świetne cycki :DDD Odsłaniając latem dekolt, lubiłam musnąć go tym balsamem, nie zapominając też o ramionach. Efekt dawał dużo subtelniejszy od jakiegokolwiek rozświetlacza, przyjemnie przy tym skórę pielęgnując. Nie jest to co prawda taka pielęgnacyjna torpeda, jak opisywany wyżej sztyft, ale swoje funkcje spełnia. Więcej jednak moim zdaniem robi dla wyglądu skóry, niż dla jej komfortu. W każdym razie to szybki i łatwy sposób (pompka!) na jej wygładzenie i dodanie blasku. Warto dodać, że drobiny są mikroskopijne i się nie osypują, trwale osadzają się na skórze, delikatnie opalizując. Fajna opcja na imprezę albo romantyczną randkę! Zwłaszcza że balsam bardzo ładnie pachnie.
Dwa bardzo udane smarowidła, choć każde o innym charakterze. Masło zapewni naszej skórze komfort, balsam zadba o jej wygląd. Warto poznać oba, choć gdybym koniecznie miała wybierać, postawiłabym chyba na maślany sztyft, doceniając jego walory pielęgnacyjne. Wygląd to w końcu nie wszystko :DDD
Znacie markę JOIK? Zainteresowały Was te smarowidła? Co wybieracie? Masło i komfort, czy balsam i wygląd? A może cały pakiet? Najpierw coś prawdziwie odżywczego, a potem coś zalotnie połyskującego. Hmmm, no i ta randka, o której wspominałam ... Kto reflektuje? :DDD Piszcie, czekam na Wasze komentarze!
Całuję i już teraz zapraszam na kolejny post, będą prezenty!
Buziaki,
Cammie.
Ten balsam to dla mnie pewien eksperyment, bo nigdy wcześniej nie stosowałam rozświetlających smarowideł. W tym przypadku skusiła mnie wizja ciała ozdobionego maleńkimi, srebrzystymi drobinami naturalnych minerałów. Wyobrażam sobie, że najpiękniej prezentowałyby się na długich, zgrabnych nogach, no ale takich niestety nie mam i nigdy mieć nie będę. Mam za to świetne cycki :DDD Odsłaniając latem dekolt, lubiłam musnąć go tym balsamem, nie zapominając też o ramionach. Efekt dawał dużo subtelniejszy od jakiegokolwiek rozświetlacza, przyjemnie przy tym skórę pielęgnując. Nie jest to co prawda taka pielęgnacyjna torpeda, jak opisywany wyżej sztyft, ale swoje funkcje spełnia. Więcej jednak moim zdaniem robi dla wyglądu skóry, niż dla jej komfortu. W każdym razie to szybki i łatwy sposób (pompka!) na jej wygładzenie i dodanie blasku. Warto dodać, że drobiny są mikroskopijne i się nie osypują, trwale osadzają się na skórze, delikatnie opalizując. Fajna opcja na imprezę albo romantyczną randkę! Zwłaszcza że balsam bardzo ładnie pachnie.
Dwa bardzo udane smarowidła, choć każde o innym charakterze. Masło zapewni naszej skórze komfort, balsam zadba o jej wygląd. Warto poznać oba, choć gdybym koniecznie miała wybierać, postawiłabym chyba na maślany sztyft, doceniając jego walory pielęgnacyjne. Wygląd to w końcu nie wszystko :DDD
Znacie markę JOIK? Zainteresowały Was te smarowidła? Co wybieracie? Masło i komfort, czy balsam i wygląd? A może cały pakiet? Najpierw coś prawdziwie odżywczego, a potem coś zalotnie połyskującego. Hmmm, no i ta randka, o której wspominałam ... Kto reflektuje? :DDD Piszcie, czekam na Wasze komentarze!
Całuję i już teraz zapraszam na kolejny post, będą prezenty!
Buziaki,
Cammie.
Nie miałam nic tej marki ale faktycznie składy godne uwagi :)
OdpowiedzUsuńNena, mnie chyba najbardziej zachwyciły peelingi. Kawowy wspominam do dziś! Genialny.
Usuńnie znam tej firmy, ale od samych składów czuję się wypielęgnowana:). I Fajną mają fakturę. PS.: Zapraszam do mnie:).
OdpowiedzUsuńAnia, warto tę nazwę zapamiętać, marka naprawdę godna uwagi :)
Usuńmasło w sztyficie, ale bajer! gdzie można to kupić w polsce?
OdpowiedzUsuńKassiora, musisz wyguglać, sporo sklepów internetowych je ma. Najtaniej widziałam chyba na archipelagu piękna.
UsuńZapowiada się ciekawie :) Cena ciut wysoka. Ale patent ze sztyftem rewelacja!! Balsam chyba nie dla mnie bo nie wiem co miałabym sobie musnąć? :)))
OdpowiedzUsuńMkp, oj tam, oj tam, zawsze jest co musnąć :*
UsuńPArę razy widziałam ich kosmetyki w sklepach online, przy niektórych się nawet zatrzymałam, ale nie kupiłam nic, jak dotąd :)
OdpowiedzUsuńElle, skuś się na coś kiedyś, sama się przekonasz, dlaczego tak tę markę zachwalam :)
UsuńMasło i komfort! Mam już jakieś błyszczące balsamy i po kilku użyciach leżą gdzieś w szafce. Ciekawa sprawa ten sztyft:)
OdpowiedzUsuńKalinda, ja z czymś takim zetknęłam się po raz pierwszy, super rozwiązanie.
UsuńNa jesień zdecydowanie najpierw kąpiel w wannie a później masło. Jeszcze tylko wskoczyć w ciepłą piżamkę i z kubkiem w ręku pod kocyk. Pełen luksus:)
OdpowiedzUsuńVashti, czyli jednak komfort :))) Podoba mi się ten wariant!
UsuńNie znam tej marki, ale masło bardzi mnie zaciekawiło :)
OdpowiedzUsuńEmilia, na kilku blogach już co prawda o nim czytałam, ale i tak za cicho jeszcze o nim. Zresztą i o samym maśle, i o całej marce. Warta rozgłosu!
UsuńPierwszy raz widzę masło do ciała w sztyfcie, ale podoba mi się ten pomysł ;)
OdpowiedzUsuńNatasza, żebyś wiedziała, jak bardzo ten pomysł sprawdza się w praktyce!
UsuńUwielbiam kosmetyki Eco ,te wyglądają pięknie i elegancko się prezentują ;) Świetnie je opisałaś i przedstawiłaś nieznaną nam markę ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejne posty :)
OBSERWUJĘ :) :*
Serdecznie zapraszamy do NAS
Buziaki
xo xo xo xo xo xo xo
Dziękuję :)
UsuńCiężko wybrać między nimi, bo każde zapowiada się wyśmienicie ! ;)
OdpowiedzUsuńKlaudia, otóż to! Trudny wybór.
UsuńNie słyszałam o tej firmie, a widzę, że warto się nią zainteresować :)
OdpowiedzUsuńCookie, warto, warto :)))
UsuńNie znam tych kosmetyków, a szkoda.... bo kuszące są.
OdpowiedzUsuńDarin, wszystko przed tobą :)))
UsuńMuszę wreszcie się skusić na kosmetyki tej firmy, już od dawna mam ochotę za sprawą Twoich wpisów, a teraz akurat kończy mi się krem pod oczy, więc jest pretekst ;)
OdpowiedzUsuńSrebrzyste drobinki w balsamie nie dla mnie (wolę złote), ale sztyft mi się podoba, fajna forma.
FF, chyba też wolałabym złote, ale te srebrne też bardzo ładnie wyglądają, zwłaszcza że baza tego balsamu jest opalizująca.
Usuń