Ciesząc się, że z takim zainteresowaniem parę tygodni temu przyjęłyście pierwszy post z nowej na No to pięknie! serii O tym się mówi [KLIK], dziś zapraszam Was na wpis o kolejnym kosmetycznym hicie. Tym razem, na Wasze wyraźne życzenie, przybliżę produkt do pielęgnacji ust, słynne jajeczko EOS.
Popularność jajek EOS (czyli Evolution of Smooth) dotarła do nas zza wielkiej wody. Już nawet nie pamiętam, gdzie po raz pierwszy o nich usłyszałam, podejrzewam, że musiał być to You Tube. Chociaż ich dostępność w Polsce w tamtym czasie była praktycznie zerowa, szybko zyskały rozgłos, wzbudzając zainteresowanie, a często i pożądanie, które po zbójeckich cenach zaspokoić mogły tylko portale aukcyjne. Dziś możemy kupić je już bez problemu w wielu polskich drogeriach internetowych, w dodatku za niewielkie pieniądze, przebierając do woli w różnych wersjach smakowo - zapachowych. Ja zdecydowałam się na słodką miętę.
Dlaczego wybrałam miętę? Lubię miętową nutę w kosmetykach i skusiło mnie wyobrażenie świeżości i orzeźwienia, jakie zwykle jej towarzyszą. Rzeczywiście, mięta w przypadku tego balsamu jest bardzo wyczuwalna, w smaku i zapachu przypomina mocną, ale słodką miętową gumę do żucia, dając na ustach wręcz mroźny, nieco mrowiący efekt. Teraz jeszcze mi to nie przeszkadza, ale zimą na pewno nie będzie to nic przyjemnego, gdybym więc chciała zostać przy EOS na dłużej, powinnam pomyśleć chyba o innej wersji, na przykład kokosowej czy miodowej.
A wiele wskazuje na to, że faktycznie mogłabym się na kolejne jajka tej marki skusić. Pomijając już fakt, że jajeczko jest po prostu śliczne, a wśród całej masy rozmaitych produktów do ust niepowtarzalne w swojej formie, jest też praktyczne i bardzo, bardzo wygodne. Jajeczkowe opakowanie, dzięki charakterystycznemu kształtowi i kolorowi rzuca się w oczy nawet w najbardziej zagraconej kosmetyczce czy torebce. Nie dość, że stanowi ozdobę samo w sobie, to jeszcze ma dodatkowy walor w postaci praktycznego zamknięcia, dzięki wyraźnemu kliknięciu wiemy bowiem, że zostało szczelnie zakręcone. Sam balsam również uformowany jest w kształt jajka, dzięki dość dużej powierzchni pozwalając na posmarowanie całych ust jednym pociągnięciem.
Jeśli chodzi o walory pielęgnacyjne, to przyznaję, że są spore. Bardzo odpowiada mi fakt, że balsam nie zawiera wazeliny, bo nie cierpię produktów, które pozostawiają na ustach tę charakterystyczną, tłustawą, nigdy nie wchłaniającą się, skłonną do nieestetycznego zasychania warstewkę, która daje efekt raczej ochronny niż prawdziwie odżywczy. Jajeczko EOS co prawda również pozostawia na ustach film, ale z gatunku z tych stapiających się ze skórą, nie sprawiających żadnego dyskomfortu. Balsam po prostu natychmiastowo wygładza i nawilża usta, dodatkowo je otulając. Biorąc pod uwagę jeszcze filozofię marki i skład jej produktów, naprawdę jest dobrze.
Balsam do ust EOS Sweet Mint, bogaty w składniki odżywcze i antyoksydanty, znakomicie pielęgnuje, długotrwale nawilża, głęboko odżywia i wspaniale wygładza skórę warg. Naturalny zapach i smak mięty jest bardzo odświeżający! Idealny również do stosowania na noc, aby nadać ustom niezrównaną miękkość. Zawiera 95% składników organicznych - posiada elitarny certyfikat USDA ORGANIC, jest w 100% naturalny, zawiera 100% naturalnego aromatu, nie zawiera parabenów, ftalanów ani wazeliny, nie jest testowany na zwierzętach.
Składniki: Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Beeswax (Cire D'abeille), Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Mentha Piperita (Peppermint) Oil, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Stevia Rebaudiana Leaf/Stem Extract, Tocopherol, Limonene, Linalool, Organic Component of Mentha Piperita (Peppermint) Oil, Certified Organic by Oregon Tilth.
Cena: około 20 zł / 7 g
Cóż, wydaje mi się, że popularność balsamów EOS jest w pełni uzasadniona. Wyróżnia je na pewno charakterystyczny, gadżeciarski kształt, ale też niezaprzeczalna jakość w rozsądnej cenie. Myślę, że warto choć raz zdecydować się na zakup, chociażby po to, by przekonać się, o co tyle hałasu.
Miałyście do czynienia z jajeczkami EOS? Co o nich myślicie? Którą wersję lubicie najbardziej? A może zakup dopiero przed Wami? Byłybyście skłonne skusić się na ten balsam? Dajcie znać, ciekawa jestem Waszej opinii.
Dzisiaj to wszystko, ale już teraz zapraszam na kolejny post z cyklu O tym się mówi, poświęcę go zielonej kulce Vichy. Tymczasem zapraszam do komentowania!
Buziaki,
Cammie.
Konkurs dla moli książkowych!
Bardzo interesująca seria, z niecierpliwością czekam na kolejne posty:)
OdpowiedzUsuńA EOS musze koniecznie wypróbować, zawsze mi sie zdawało, że to tylko kolejny gadżet, ale widzę, że na uwage zasługuje również skład i sziałanie:)
Agnieszka, myślałam podobnie, jakoś nie interesowałam się składem, jajo i tak długo było poza moim zasięgiem. A tu taka przyjemna niespodzianka. Co zmienia faktu, że ten balsam jest gadżeciarski :DDD
UsuńMam właśnie tą miętową wersję i ją uwielbiam, latem spisywała się idealnie! :)))
OdpowiedzUsuńMadzia, no właśnie żałuję, że nie kupiłam jej nieco wcześniej. Nie sądziłam, że będzie aż tak intensywnie miętowa, gdybym wiedziała, z myślą o zimie wybrałabym pewnie inny wariant. No ale nie zmarnuje się :DDD
UsuńPewnie, że się nie zmarnuje :) ja miałam jeszcze czerwoną, bodajże mix owocowy i też był całkiem przyjemny :))
UsuńZastanawiałam się też nad tą wersją, bo to był bestseller w sklepie, w którym robiłam zakupy. No ale ostatecznie padło na miętę.
UsuńMam tą samą wersję i uwielbiam ponad wszystko ;) Na lato jest idealne. W zimie tylko w domu będę używać bo nie potrzebuję dodatkowego chłodu w minusowe temperatury ;P
OdpowiedzUsuńWłosovelove, chłodzi nieźle, aż usta mrowią, także rzeczywiście nie jest to rzecz na zimę :)))
UsuńSeria zapowiada się bardzo ciekawie, już czekam na kolejne wpisy :)
OdpowiedzUsuńJajeczek EOS zużyłam chyba z 5 i na razie robię sobie przerwę, bo już mi się nieco przejadły. Działanie pielęgnacyjne byłoby dla mnie za słabe, gdybym miała stosować je solo, ale razem z innymi produktami dają radę. Zapachy i ich wygląd są obłędne i co to ukrywać, zawsze przyciągają uwagę i to nie tylko kobiet :)
Ania, to prawda, mój mąż zażyczył sobie takie jajo, jak tylko je u mnie przyuważył :DDD
UsuńKtórą wersję oceniasz najwyżej? Bo coś słyszałam, że bywają lepsze i gorsze.
A mnie jakos nie kusza. Mam maselko nivea i mi wystarcza:)
OdpowiedzUsuńEwa, dla mnie te masła nivea to akurat niewypał ... Kupiłam kiedyś karmelowe (czy tam toffi), nie lubię, nie używam, leży.
UsuńCiekawią mnie od dawna, może kupię gdy zużyję zapasy :D
OdpowiedzUsuńPaulina, o dziwo ja w tej kategorii zapasów nie mam :D
UsuńGdy tylko troszkę uszczuplę swoje zapasy sztyftów ochronnych do ust (blistex, biotherm, yves rocher) to skuszę się na to jajo! Wizualnie prezentuje się uroczo, przyciąga wzrok :) Za miętę podziękuję, ale już wersję miodową chętnie bym przygarnęła :)
OdpowiedzUsuńAneta, a jak te pomadki z YR? Bo nigdy nie miałam, zawsze odkładam zakup "na potem".
UsuńAktualnie używam wersji z masłem shea i jest w porządku. Wcześniej miałam kokosową, też była ok. Z drogeryjnych sztyftów najbardziej upodobałam sobie Babylips (niebieskie opakowanie) - naprawdę świetnie się u mnie sprawdzał. I masełko Organique też było bardzo dobre. Miałam wersję wiśniową.
UsuńTeż miałam baby lips w niebieskim opakowaniu, pamiętam, że przyjemnie mnie ta pomadka zaskoczyła, chętnie po nią sięgałam. Zostawiała warstwę na ustach, ale jakoś nie przeszkadzała mi.
Usuńja wybrałabym inną wersję, dla mnie to jednak troszkę dużo za produkt do ust tego typu
OdpowiedzUsuńHutosia, na szczęście jest wiele wariantów, każdy coś tam dla siebie znajdzie :)
Usuńtak jak napisałaś, czasami warto kupić jakiś hit żeby sprawdzić o co tyle hałasu :) ja na dzień dzisiejszy mam pomadkę z Balea i masełko z Bielendy ale może na imieniny sprawię sobie takie jajko do ochrony ust?? kto wie! muszę tylko zapoznać się z rodzajem zapachów, bo mięta na jesień i zimę totalnie odpada, kusi mnie ten miód :)
OdpowiedzUsuńParę słów, zerknij sobie na stronę, na pewno coś wybierzesz. Bywają też bardzo fajne edycje limitowane, tylko szczerze mówiąc nie sprawdzałam, jak z ich dostępnością w Polsce.
UsuńTo mój kusthave na zimę. Przy nastepnych zakupach :)
OdpowiedzUsuńCysia, polecam drogerię cocolita, świetna obsługa i błyskawiczna przesyłka.
UsuńMuszę je mieć! Podobno teraz wyszła wersja waniliowo-miętowa, to coś w 100% dla mnie. Niech no tylko wymażę inne balsamy :)
OdpowiedzUsuńZoila, z tego, co kojarzę, dosyć szybko ci to idzie ;)))
UsuńJeszcze nie miałam z nim do czynienia, ale jak tylko zobaczyłam wersję kokosową, to stwierdziłam, że koniecznie muszę ją mieć ;) Tylko jak na razie staram się zużyć kilka innych balsamów.
OdpowiedzUsuńYuki, a dużo masz tych balsamów do zużycia? :DDD
UsuńMialam Balmi i bylo okropne, zero nawilzenia, topilo sie, opakowanie sie rozpadalo. Ciekawa jestem Eos i pewnie jak skoncze Nivea i Nuxe to je kupie.
OdpowiedzUsuńTajka, nie znam balmi, z tego, co piszesz, nic straconego.
Usuńcos zrobione na styl eos, kilka osob na yt polecalo
UsuńWiem, jak to wygląda, po prostu nigdy nie miałam. Choć w paru drogeriach gdzieś mi się tam przewinęło.
UsuńKiedyś chyba było w Glossyboxie, prawda?
OdpowiedzUsuńAnia, pojęcia nie mam.
UsuńJakkolwiek to głupio zabrzmi - moje usta nie lubią się z balsamami o naturalnych składach i to mnie przed zakupem powstrzymuje ;D
OdpowiedzUsuńKosmetykoholiczko, ja to rozumiem, każdy ma tam jakieś swoje upodobania. A w takim razie czym najchętniej pielęgnujesz usta?
UsuńNie miałam, ale niedługo kupię :)
OdpowiedzUsuńKarolina, daj znać, na którą wersję się zdecydowałaś!
UsuńPrzekonalas mnie - musze go miec.
OdpowiedzUsuńMozna wiedziec gdzie kupilas? Znalazlam w necie za ok. 30zl (moze uda sie gdzies taniej;))
Pozdrawiam,
M.
M., pewnie, że można, pisałam już zresztą o tym w poście podsumowującym wrzesień i wcześniej na FB. Zakupy robiłam na cocolita.pl, za jajo zapłaciłam 19,90 zł :)
UsuńFaktycznie wspominałaś, nawet w komentarzach. Wcześniej odwiedziłam z komórki i gdzieś mi umknęła informacja.
UsuńJuż tam zerknęłam i czuję, że chyba będę tam zaglądać co jakiś czas:D
Bardzo fajny sklep. Bogaty asortyment, akceptowalne ceny i świetna obsługa. Byłam zaskoczona, jak szybko dostałam przesyłkę, w przeciągu doby od złożenia zamówienia.
UsuńJa widzę coś takiego po raz pierwszy :) to taki dodatkowy bajer, ale nie wiem czy to mrożenie, jak napisałaś będzie dobre zimą. :)
OdpowiedzUsuńKatsuumi, zimą dobre na pewno nie będzie :DDD Ale na szczęście są inne warianty do wyboru.
UsuńTo jajeczko wisi na mojej chciejliście już jakiś czas. Wygląda bardzo uroczo ;)
OdpowiedzUsuńInnaccessible, to prawda, jest śliczne.
UsuńMam jajeczko Eos od niedawna, ale z tej nowej serii z olejem kokosowym ;) Dlugo zwlekalam, bo myslalam, ze to zwykle mazidelko, ale gdy zobaczylam ten fajny sklad, postanowilam zaryxykowac ;) Jestem bardzo zadowolona i choc nie jest tak dobry jak Nuxe, to w ciagu dnia na prawde mi pomaga ;) No i fakt, jest sliczny ;)
OdpowiedzUsuńKlaudia, następnym razem też pewnie zdecyduję się na kokos. Inna rzecz, że nuxe też mnie kusi, w sumie nadawałby się nawet na bohatera tej serii :)))
UsuńJakos nigdy na nie nie zwaracałam uwagi mimo popularności, bo wydawalo mi sie ze sklad nafarszerowany wszystkim co trzeba i nie, a tu u Ciebie pierwszy raz spojrzalam i jestem zaskoczona- myślę, ze tez pokusze sie na jakieś EOS
OdpowiedzUsuńTonia, ja też byłam przyjemnie zaskoczona, jak już w końcu na skład spojrzałam, wcześniej podobnie jak ty, miałam na temat tego balsamu mylne wyobrażenie.
UsuńTak szczerze, to gotowa jestem się skusić na same opakowanie, uwielbiam takie gadżety :). Przy najbliższym zamówieniu na pewno kupię :)
OdpowiedzUsuńCatalinka, opakowanie jest genialne, nie dość, że naprawdę ładne, to jeszcze praktyczne. Duży plus, bo to nie zawsze idzie w parze.
UsuńJa się od dwóch lat zbieram żeby kupić eos'a... :D Ciągle mi nie po drodze, bo jak kupować to tylko przez internet, a po za tym zawsze w domu mam 3-4 produkty pielęgnacyjne do ust. Jak wykończę chociaż dwa, to na pewno po niego sięgnę!
OdpowiedzUsuńSkonfundowana, no to smaruj, smaruj :DDD
UsuńMiałam kiedyś, jeszcze z jednego ze wspólnych zamówień ze Stanów, nie zachwyciło mnie, nawet chyba nie zużyłam do końca. Być może trafiłam na słabszą wersję, ale jakoś nie mam ochoty testować innych ;)
OdpowiedzUsuńFF, nie wiem, ile w tym przypadku zależy od wariantu, ale ten wydaje się ok. Z chęcią spróbowałabym też wersji z olejem kokosowym.
UsuńByłabym świetną testerką dla tego prduktu bo przechodzę obecnie kurację dermatologiczą, której efektem ubocznym są bardzo wyszuszone usta. Pomadkę ochronną muszę teraz mieć ze sobą zawsze i używam jej kilkadziesiąt razy dziennie. Dosłownie pochłaniam wszelkie balsamy i pomadki.
OdpowiedzUsuńPowoli powstaje ranking skutecznych produktów ochronnych do ust ekstremalnie suchych. Na razie na prowadzeniu jest ...balsam Tisane. :)
Jane, jeśli faktycznie twój problem jest poważny, to eos chyba nie wystarczy ... Tisane za to w kilku kłopotliwych sytuacjach mnie wybawił. Nuxe też jest podobno genialny.
UsuńTisane jest extra, ale interesowałoby mnie jeszcze coś do łatwej aplikacji w ciągu dnia. Mam na myśli coś w sztyfcie a nie w słoiczku. Jajeczko eos pewnie dałoby pod tym względem radę, ale chwilowo jak wiele innych czytelniczek usiłuję skończyć to co mam w swoich zapasach. :) Ale to naprawdę kusząca opcja z uwagi na przyjazny skład.
UsuńA ty wiesz, że tisane można kupić też w pomadce? Choć w moim odczuciu ta wersja jest akurat nieco słabsza, ma jakby twardszą konsystencję, co pewnie wymogła forma sztyftu.
UsuńWiem, ale na razie nie mogłam jej nigdzie dorwać. :)
UsuńJuż dawno co prawda się za nią nie rozglądałam, ale swojego czasu bez problemu kupiłam w pierwszej lepszej aptece.
UsuńJa tego jajeczka nie miałam i jest to jeden z nielicznych kosmetyków który mnie nie kusi :)
OdpowiedzUsuńRobaczek, no to zaoszczędziłaś dwie dyszki ;)))
Usuńwygląda ciekawie, ale najpierw musze zużyć masę innych balsamów do ust ;)
OdpowiedzUsuńWłosomaniaczko, w takim razie wytrwałości w postanowieniu życzę ;)
Usuń