beauty & lifestyle blog

czwartek, 9 października 2014

O tym się mówi, czyli wygładzające usta jajeczko EOS


Ciesząc się, że z takim zainteresowaniem parę tygodni temu przyjęłyście pierwszy post z nowej na No to pięknie! serii O tym się mówi [KLIK], dziś zapraszam Was na wpis o kolejnym kosmetycznym hicie. Tym razem, na Wasze wyraźne życzenie, przybliżę produkt do pielęgnacji ust, słynne jajeczko EOS

Popularność jajek EOS (czyli Evolution of Smooth) dotarła do nas zza wielkiej wody. Już nawet nie pamiętam, gdzie po raz pierwszy o nich usłyszałam, podejrzewam, że musiał być to You Tube. Chociaż ich dostępność w Polsce w tamtym czasie była praktycznie zerowa, szybko zyskały rozgłos, wzbudzając zainteresowanie, a często i pożądanie, które po zbójeckich cenach zaspokoić mogły tylko portale aukcyjne. Dziś możemy kupić je już bez problemu w wielu polskich drogeriach internetowych, w dodatku za niewielkie pieniądze, przebierając do woli w różnych wersjach smakowo - zapachowych. Ja zdecydowałam się na słodką miętę.




Dlaczego wybrałam miętę? Lubię miętową nutę w kosmetykach i skusiło mnie wyobrażenie świeżości i orzeźwienia, jakie zwykle jej towarzyszą. Rzeczywiście, mięta w przypadku tego balsamu jest bardzo wyczuwalna, w smaku i zapachu przypomina mocną, ale słodką miętową gumę do żucia, dając na ustach wręcz mroźny, nieco mrowiący efekt. Teraz jeszcze mi to nie przeszkadza, ale zimą na pewno nie będzie to nic przyjemnego, gdybym więc chciała zostać przy EOS na dłużej, powinnam pomyśleć chyba o innej wersji, na przykład kokosowej czy miodowej.




A wiele wskazuje na to, że faktycznie mogłabym się na kolejne jajka tej marki skusić. Pomijając już fakt, że jajeczko jest po prostu śliczne, a wśród całej masy rozmaitych produktów do ust niepowtarzalne w swojej formie, jest też praktyczne i bardzo, bardzo wygodne. Jajeczkowe opakowanie, dzięki charakterystycznemu kształtowi i kolorowi rzuca się w oczy nawet w najbardziej zagraconej kosmetyczce czy torebce. Nie dość, że stanowi ozdobę samo w sobie, to jeszcze ma dodatkowy walor w postaci praktycznego zamknięcia, dzięki wyraźnemu kliknięciu wiemy bowiem, że zostało szczelnie zakręcone. Sam balsam również uformowany jest w kształt jajka, dzięki dość dużej powierzchni pozwalając na posmarowanie całych ust jednym pociągnięciem. 




Jeśli chodzi o walory pielęgnacyjne, to przyznaję, że są spore. Bardzo odpowiada mi fakt, że balsam nie zawiera wazeliny, bo nie cierpię produktów, które pozostawiają na ustach tę charakterystyczną, tłustawą, nigdy nie wchłaniającą się, skłonną do nieestetycznego zasychania warstewkę, która daje efekt raczej ochronny niż prawdziwie odżywczy. Jajeczko EOS co prawda również pozostawia na ustach film, ale z gatunku z tych stapiających się ze skórą, nie sprawiających żadnego dyskomfortu. Balsam po prostu natychmiastowo wygładza i nawilża usta, dodatkowo je otulając. Biorąc pod uwagę jeszcze filozofię marki i skład jej produktów, naprawdę jest dobrze.


Balsam do ust EOS Sweet Mint, bogaty w składniki odżywcze i antyoksydanty, znakomicie pielęgnuje, długotrwale nawilża, głęboko odżywia i wspaniale wygładza skórę warg. Naturalny zapach i smak mięty jest bardzo odświeżający! Idealny również do stosowania na noc, aby nadać ustom niezrównaną miękkość. Zawiera 95% składników organicznych - posiada elitarny certyfikat USDA ORGANIC, jest w 100% naturalny, zawiera 100% naturalnego aromatu, nie zawiera parabenów, ftalanów ani wazeliny, nie jest testowany na zwierzętach.

Składniki: Olea Europaea (Olive) Fruit Oil, Beeswax (Cire D'abeille), Cocos Nucifera (Coconut) Oil, Simmondsia Chinensis (Jojoba) Seed Oil, Mentha Piperita (Peppermint) Oil, Butyrospermum Parkii (Shea Butter), Stevia Rebaudiana Leaf/Stem Extract, Tocopherol, Limonene, Linalool, Organic Component of Mentha Piperita (Peppermint) Oil, Certified Organic by Oregon Tilth.

Cena: około 20 zł / 7 g


Cóż, wydaje mi się, że popularność balsamów EOS jest w pełni uzasadniona. Wyróżnia je na pewno charakterystyczny, gadżeciarski kształt, ale też niezaprzeczalna jakość w rozsądnej cenie. Myślę, że warto choć raz zdecydować się na zakup, chociażby po to, by przekonać się, o co tyle hałasu. 


Miałyście do czynienia z jajeczkami EOS? Co o nich myślicie? Którą wersję lubicie najbardziej? A może zakup dopiero przed Wami? Byłybyście skłonne skusić się na ten balsam? Dajcie znać, ciekawa jestem Waszej opinii.

Dzisiaj to wszystko, ale już teraz zapraszam na kolejny post z cyklu O tym się mówi, poświęcę go zielonej kulce Vichy. Tymczasem zapraszam do komentowania!

Buziaki, 
Cammie.

Konkurs dla moli książkowych!
Zagraj o powieść Katarzyny Majgier
"Stuletnia Gospoda", KLIK.
Możesz też spróbować szczęścia na FB, KLIK.


66 komentarzy :

  1. Bardzo interesująca seria, z niecierpliwością czekam na kolejne posty:)
    A EOS musze koniecznie wypróbować, zawsze mi sie zdawało, że to tylko kolejny gadżet, ale widzę, że na uwage zasługuje również skład i sziałanie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszka, myślałam podobnie, jakoś nie interesowałam się składem, jajo i tak długo było poza moim zasięgiem. A tu taka przyjemna niespodzianka. Co zmienia faktu, że ten balsam jest gadżeciarski :DDD

      Usuń
  2. Mam właśnie tą miętową wersję i ją uwielbiam, latem spisywała się idealnie! :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madzia, no właśnie żałuję, że nie kupiłam jej nieco wcześniej. Nie sądziłam, że będzie aż tak intensywnie miętowa, gdybym wiedziała, z myślą o zimie wybrałabym pewnie inny wariant. No ale nie zmarnuje się :DDD

      Usuń
    2. Pewnie, że się nie zmarnuje :) ja miałam jeszcze czerwoną, bodajże mix owocowy i też był całkiem przyjemny :))

      Usuń
    3. Zastanawiałam się też nad tą wersją, bo to był bestseller w sklepie, w którym robiłam zakupy. No ale ostatecznie padło na miętę.

      Usuń
  3. Mam tą samą wersję i uwielbiam ponad wszystko ;) Na lato jest idealne. W zimie tylko w domu będę używać bo nie potrzebuję dodatkowego chłodu w minusowe temperatury ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Włosovelove, chłodzi nieźle, aż usta mrowią, także rzeczywiście nie jest to rzecz na zimę :)))

      Usuń
  4. Seria zapowiada się bardzo ciekawie, już czekam na kolejne wpisy :)

    Jajeczek EOS zużyłam chyba z 5 i na razie robię sobie przerwę, bo już mi się nieco przejadły. Działanie pielęgnacyjne byłoby dla mnie za słabe, gdybym miała stosować je solo, ale razem z innymi produktami dają radę. Zapachy i ich wygląd są obłędne i co to ukrywać, zawsze przyciągają uwagę i to nie tylko kobiet :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ania, to prawda, mój mąż zażyczył sobie takie jajo, jak tylko je u mnie przyuważył :DDD

      Którą wersję oceniasz najwyżej? Bo coś słyszałam, że bywają lepsze i gorsze.

      Usuń
  5. A mnie jakos nie kusza. Mam maselko nivea i mi wystarcza:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa, dla mnie te masła nivea to akurat niewypał ... Kupiłam kiedyś karmelowe (czy tam toffi), nie lubię, nie używam, leży.

      Usuń
  6. Ciekawią mnie od dawna, może kupię gdy zużyję zapasy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paulina, o dziwo ja w tej kategorii zapasów nie mam :D

      Usuń
  7. Gdy tylko troszkę uszczuplę swoje zapasy sztyftów ochronnych do ust (blistex, biotherm, yves rocher) to skuszę się na to jajo! Wizualnie prezentuje się uroczo, przyciąga wzrok :) Za miętę podziękuję, ale już wersję miodową chętnie bym przygarnęła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aneta, a jak te pomadki z YR? Bo nigdy nie miałam, zawsze odkładam zakup "na potem".

      Usuń
    2. Aktualnie używam wersji z masłem shea i jest w porządku. Wcześniej miałam kokosową, też była ok. Z drogeryjnych sztyftów najbardziej upodobałam sobie Babylips (niebieskie opakowanie) - naprawdę świetnie się u mnie sprawdzał. I masełko Organique też było bardzo dobre. Miałam wersję wiśniową.

      Usuń
    3. Też miałam baby lips w niebieskim opakowaniu, pamiętam, że przyjemnie mnie ta pomadka zaskoczyła, chętnie po nią sięgałam. Zostawiała warstwę na ustach, ale jakoś nie przeszkadzała mi.

      Usuń
  8. ja wybrałabym inną wersję, dla mnie to jednak troszkę dużo za produkt do ust tego typu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hutosia, na szczęście jest wiele wariantów, każdy coś tam dla siebie znajdzie :)

      Usuń
  9. tak jak napisałaś, czasami warto kupić jakiś hit żeby sprawdzić o co tyle hałasu :) ja na dzień dzisiejszy mam pomadkę z Balea i masełko z Bielendy ale może na imieniny sprawię sobie takie jajko do ochrony ust?? kto wie! muszę tylko zapoznać się z rodzajem zapachów, bo mięta na jesień i zimę totalnie odpada, kusi mnie ten miód :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Parę słów, zerknij sobie na stronę, na pewno coś wybierzesz. Bywają też bardzo fajne edycje limitowane, tylko szczerze mówiąc nie sprawdzałam, jak z ich dostępnością w Polsce.

      Usuń
  10. To mój kusthave na zimę. Przy nastepnych zakupach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cysia, polecam drogerię cocolita, świetna obsługa i błyskawiczna przesyłka.

      Usuń
  11. Muszę je mieć! Podobno teraz wyszła wersja waniliowo-miętowa, to coś w 100% dla mnie. Niech no tylko wymażę inne balsamy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zoila, z tego, co kojarzę, dosyć szybko ci to idzie ;)))

      Usuń
  12. Jeszcze nie miałam z nim do czynienia, ale jak tylko zobaczyłam wersję kokosową, to stwierdziłam, że koniecznie muszę ją mieć ;) Tylko jak na razie staram się zużyć kilka innych balsamów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yuki, a dużo masz tych balsamów do zużycia? :DDD

      Usuń
  13. Mialam Balmi i bylo okropne, zero nawilzenia, topilo sie, opakowanie sie rozpadalo. Ciekawa jestem Eos i pewnie jak skoncze Nivea i Nuxe to je kupie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tajka, nie znam balmi, z tego, co piszesz, nic straconego.

      Usuń
    2. cos zrobione na styl eos, kilka osob na yt polecalo

      Usuń
    3. Wiem, jak to wygląda, po prostu nigdy nie miałam. Choć w paru drogeriach gdzieś mi się tam przewinęło.

      Usuń
  14. Kiedyś chyba było w Glossyboxie, prawda?

    OdpowiedzUsuń
  15. Jakkolwiek to głupio zabrzmi - moje usta nie lubią się z balsamami o naturalnych składach i to mnie przed zakupem powstrzymuje ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kosmetykoholiczko, ja to rozumiem, każdy ma tam jakieś swoje upodobania. A w takim razie czym najchętniej pielęgnujesz usta?

      Usuń
  16. Nie miałam, ale niedługo kupię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karolina, daj znać, na którą wersję się zdecydowałaś!

      Usuń
  17. Przekonalas mnie - musze go miec.
    Mozna wiedziec gdzie kupilas? Znalazlam w necie za ok. 30zl (moze uda sie gdzies taniej;))

    Pozdrawiam,
    M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. M., pewnie, że można, pisałam już zresztą o tym w poście podsumowującym wrzesień i wcześniej na FB. Zakupy robiłam na cocolita.pl, za jajo zapłaciłam 19,90 zł :)

      Usuń
    2. Faktycznie wspominałaś, nawet w komentarzach. Wcześniej odwiedziłam z komórki i gdzieś mi umknęła informacja.
      Już tam zerknęłam i czuję, że chyba będę tam zaglądać co jakiś czas:D

      Usuń
    3. Bardzo fajny sklep. Bogaty asortyment, akceptowalne ceny i świetna obsługa. Byłam zaskoczona, jak szybko dostałam przesyłkę, w przeciągu doby od złożenia zamówienia.

      Usuń
  18. Ja widzę coś takiego po raz pierwszy :) to taki dodatkowy bajer, ale nie wiem czy to mrożenie, jak napisałaś będzie dobre zimą. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Katsuumi, zimą dobre na pewno nie będzie :DDD Ale na szczęście są inne warianty do wyboru.

      Usuń
  19. To jajeczko wisi na mojej chciejliście już jakiś czas. Wygląda bardzo uroczo ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. Mam jajeczko Eos od niedawna, ale z tej nowej serii z olejem kokosowym ;) Dlugo zwlekalam, bo myslalam, ze to zwykle mazidelko, ale gdy zobaczylam ten fajny sklad, postanowilam zaryxykowac ;) Jestem bardzo zadowolona i choc nie jest tak dobry jak Nuxe, to w ciagu dnia na prawde mi pomaga ;) No i fakt, jest sliczny ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Klaudia, następnym razem też pewnie zdecyduję się na kokos. Inna rzecz, że nuxe też mnie kusi, w sumie nadawałby się nawet na bohatera tej serii :)))

      Usuń
  21. Jakos nigdy na nie nie zwaracałam uwagi mimo popularności, bo wydawalo mi sie ze sklad nafarszerowany wszystkim co trzeba i nie, a tu u Ciebie pierwszy raz spojrzalam i jestem zaskoczona- myślę, ze tez pokusze sie na jakieś EOS

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tonia, ja też byłam przyjemnie zaskoczona, jak już w końcu na skład spojrzałam, wcześniej podobnie jak ty, miałam na temat tego balsamu mylne wyobrażenie.

      Usuń
  22. Tak szczerze, to gotowa jestem się skusić na same opakowanie, uwielbiam takie gadżety :). Przy najbliższym zamówieniu na pewno kupię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Catalinka, opakowanie jest genialne, nie dość, że naprawdę ładne, to jeszcze praktyczne. Duży plus, bo to nie zawsze idzie w parze.

      Usuń
  23. Ja się od dwóch lat zbieram żeby kupić eos'a... :D Ciągle mi nie po drodze, bo jak kupować to tylko przez internet, a po za tym zawsze w domu mam 3-4 produkty pielęgnacyjne do ust. Jak wykończę chociaż dwa, to na pewno po niego sięgnę!

    OdpowiedzUsuń
  24. Miałam kiedyś, jeszcze z jednego ze wspólnych zamówień ze Stanów, nie zachwyciło mnie, nawet chyba nie zużyłam do końca. Być może trafiłam na słabszą wersję, ale jakoś nie mam ochoty testować innych ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. FF, nie wiem, ile w tym przypadku zależy od wariantu, ale ten wydaje się ok. Z chęcią spróbowałabym też wersji z olejem kokosowym.

      Usuń
  25. Byłabym świetną testerką dla tego prduktu bo przechodzę obecnie kurację dermatologiczą, której efektem ubocznym są bardzo wyszuszone usta. Pomadkę ochronną muszę teraz mieć ze sobą zawsze i używam jej kilkadziesiąt razy dziennie. Dosłownie pochłaniam wszelkie balsamy i pomadki.
    Powoli powstaje ranking skutecznych produktów ochronnych do ust ekstremalnie suchych. Na razie na prowadzeniu jest ...balsam Tisane. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jane, jeśli faktycznie twój problem jest poważny, to eos chyba nie wystarczy ... Tisane za to w kilku kłopotliwych sytuacjach mnie wybawił. Nuxe też jest podobno genialny.

      Usuń
    2. Tisane jest extra, ale interesowałoby mnie jeszcze coś do łatwej aplikacji w ciągu dnia. Mam na myśli coś w sztyfcie a nie w słoiczku. Jajeczko eos pewnie dałoby pod tym względem radę, ale chwilowo jak wiele innych czytelniczek usiłuję skończyć to co mam w swoich zapasach. :) Ale to naprawdę kusząca opcja z uwagi na przyjazny skład.

      Usuń
    3. A ty wiesz, że tisane można kupić też w pomadce? Choć w moim odczuciu ta wersja jest akurat nieco słabsza, ma jakby twardszą konsystencję, co pewnie wymogła forma sztyftu.

      Usuń
    4. Wiem, ale na razie nie mogłam jej nigdzie dorwać. :)

      Usuń
    5. Już dawno co prawda się za nią nie rozglądałam, ale swojego czasu bez problemu kupiłam w pierwszej lepszej aptece.

      Usuń
  26. Ja tego jajeczka nie miałam i jest to jeden z nielicznych kosmetyków który mnie nie kusi :)

    OdpowiedzUsuń
  27. wygląda ciekawie, ale najpierw musze zużyć masę innych balsamów do ust ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Włosomaniaczko, w takim razie wytrwałości w postanowieniu życzę ;)

      Usuń