Dzień dobry, kochane mole książkowe! Zapraszam na kolejne spotkanie "klubu czytelnika", jak z przymrużeniem oka nazywam posty z cyklu Książki miesiąca. Jak tam Wasze lipcowe lektury, ciekawe? Moje okazały się arcyciekawe, choć przyznaję, że niestety także dość przygnębiające. Zdecydowanie mam już ochotę na coś znacznie lżejszego, ale póki co zatrzymam się na chwilę nad książkami, które towarzyszyły mi w lipcu i spróbuję raz jeszcze przywołać tamte emocje. Mam nadzieję, że potem sobie pogadamy. Widzę po statystykach, że chętnie o książkach czytacie, ale z nieznanych mi powodów stosunkowo rzadko takie posty komentujecie, chciałabym to zmienić. Nie dajcie się prosić :))) No dobrze, do rzeczy, książki lipca!

To tylko trzy pozycje, ale wszystkie mocne. Bardzo mocne. "451 Fahrenheita" Ray'a Bradbury'ego, "Opowieść podręcznej" Margaret Atwood i "Nakręcana dziewczyna" w jednym tomie ze zbiorem opowiadań pod wspólnym tytułem "Pompa numer sześć" Paolo Bacigalupiego.

"451 Fahrenheita", Ray Bradbury
Po niebie latają odrzutowce z głowicami atomowymi, ludzie spędzają czas przed telewizyjnymi ścianami, a strażacy zamiast gasić, wzniecają pożary. Najchętniej palą książki, do tego są zostali powołani. 451 stopni Fahrenheita to temperatura, w której zaczyna palić się papier. Najsłynniejsza powieść Raya Bradbury'ego, kilkadziesiąt lat od pierwszego wydania, wciąż szokuje i wzbudza pozytywne emocje. Kiedyś odbierana jako głos przeciwko totalitaryzmowi, teraz ukazuje drugie dno i zmusza do namysłu nad losem cywilizacji. Świat wyzbyty "wysokiej kultury", zdominowany przez opery mydlane, historyjki obrazkowe, tanią rozrywkę dla mas. Nie ma w nim miejsca na rozmowę, miłość, szczęście. Zastępują ją dragi, ogłupiająca telewizja, przemoc, samotność w tłumie. Wizja Bradbury'ego, szokująca przed półwieczem, dzisiaj także budzi dreszcz realnego przerażenia oto na własne oczy widzimy, jak futurystyczne i groźne założenia autora stają się rzeczywistością. Dobrowolne odrzucenie dorobku kultury, schedy po pokoleniach przodków szokuje, ale przykład strażaka Guya Montaga pokazuje, że nie jest łatwo zabić człowieczeństwo, a to co dobre, zawsze w człowieku na wierzch wypłynie.
"451 Fahrenheita" to przerażająca wizja świata bez wolnej myśli. Świata bez książek, uznanych za źródło wszelkiego zła, zakazanych, palonych przez specjalnie do tego powołane bezwzględne służby. Świata nieustannego prania mózgu płytką popkulturową papką. Świata powierzchownych relacji, bezrefleksyjnego współistnienia. Świata brutalnej przemocy. Trudno w takich warunkach o krytycyzm, a jednak jakiś impuls sprawia, że w bohaterze budzi się refleksja i głód wiedzy. Kwestionując swoje powołanie stoczyć musi on co prawda trudną wewnętrzną walkę, narażając się na ogromne niebezpieczeństwo, jednak raz zasianych wątpliwości już nie da się stłumić. Nie chcę Wam tu zdradzać puenty tej historii, dodam tylko, że jest jeszcze dla nas, ludzkości, jakaś nadzieja. Pocieszające, biorąc pod uwagę, jaki obraz nakreślił nam autor. Swoją drogą, to niesamowite, jak blisko współczesnego kryzysu kultury był już ponad sześćdziesiąt lat temu, przewidując poniekąd pewne smutne procesy.
"Opowieść podręcznej", Margaret Atwood
Orwellowskie piekło kobiet. Witamy w alternatywnej rzeczywistości rodem z najgorszego koszmaru, jaki może przyśnić się kobiecie. Oto inna wersja historii świata, w której reżim i ortodoksja są jedynym prawem, prawem stanowionym przez mężczyzn i dla mężczyzn, gdzie kobieta została sprowadzona do roli niemej reproduktorki. Oby tylko ten świat mógł okazać się ponurym snem... "Opowieść podręcznej" to wstrząsająca antyutopia, jedna z najlepszych powieści słynnej kanadyjskiej pisarki Margaret Atwood.
Powiedzieć o "Opowieści podręcznej", że jest poruszająca, to dla mnie za mało. Ta książka po prostu mną wstrząsnęła. Dużo prawdy jest w sformułowaniu, że pokazuje piekło kobiet. Bo jak inaczej nazwać rzeczywistość, w której na drodze jakiejś nie do końca dla czytelnika zrozumiałej rewolucji kobiety ograbiono z wszelkich praw, a co gorsze także z podmiotowości, czyniąc z nich żywe narzędzia, nakazując im pędzić życie wyłącznie w narzuconej, ograniczającej roli? Roli na przykład służącej. Albo podręcznej, której los, w świecie, w którym bardzo, bardzo trudno o dziecko, determinuje jej płodność. Podręczna służy bowiem do wydania na świat dziecka. Dziecka pana i jego bezpłodnej żony, którzy przyjmują ją pod swój dach w tym jednym, ściśle określonym celu. Ta historia wzbudziła we mnie różne emocje, od zaciekawienia po obrzydzenie, ale najsilniejsze było chyba niedowierzanie, stopień uprzedmiotowienia kobiet w tej powieści przekroczył bowiem możliwości mojej wyobraźni. Jak dobrze, że to tylko literacka fikcja.
"Nakręcana dziewczyna. Pompa numer sześć", Paolo Bacigalupi
„Nakręcana dziewczyna”
To najbardziej oczekiwana powieść fantastyczna roku. Bacigalupi czerpie pomysły ze swoich wielokrotnie nagradzanych opowiadań i je rozwija, badając je głębiej i dokładniej niż dotąd. Wyniki są imponujące. Już nigdy nie da się patrzeć na przyszłość tak samo, jak przedtem.
“Pompa numer sześć”
Debiut Paolo Bacigalupiego – ten zbiór opowiadań pokazuje siłę i zasięg opowiadania fantastycznego. Sednem twórczości Paolo jest krytyka społeczna, polityczna przypowieść i dyskurs ekologiczny. Każde z zawartych tu opowiadań ostrzega i jednocześnie zachwyca się tragikomedią ludzkich przeżyć.
Dziwny tytuł, dziwna książka, złożona z długiej formy, powieści "Nakręcana dziewczyna" i form krótkich, kilku opowiadań pod wspólnym tytułem "Pompa numer sześć". Historie jednak się zazębiają, bo wyraźnie widać, że w powieści autor wykorzystał swoje wcześniejsze pomysły z opowiadań, także czyta się wszystko jako dość spójną całość. Generalnie dominują wątki związane z destrukcyjnym wpływem człowieka na środowisko, autor roztacza przed czytelnikami wizję świata skonfliktowanego, głodnego i pozbawionego wody, targanego ciągle mutującymi chorobami, zniekształconego genetycznymi eksperymentami na roślinach, zwierzętach, a nawet ludziach, czego przykładem jest tytułowa nakręcana dziewczyna. Obraz naprawdę przygnębiający, dający do myślenia, budzący obawy o przyszłość. Warto przeczytać.
Jak widzicie, w lipcu nadal trzymałam się dystopii, ale o ile książki, o których wspominałam Wam w poprzednich miesiącach skierowane były głównie do młodzieży, tak te, o których piszę Wam dzisiaj, to lektury zdecydowanie trudniejsze, dla dojrzalszego czytelnika. Dużo w nich głębi, dużo ważnych treści, ale przyznam szczerze, że czuję przesyt. Przytłoczyły mnie te historie z całym tym swoim smutnym przekazem. Potrzebuję odetchnąć, sięgnąć po coś lżejszego, odpocząć od tych wszystkich trudnych tematów. Sierpniu, przybywaj!
Znacie którąś z książek, które dziś przybliżyłam? A może dopiero planujecie lekturę? Dajcie znać, czy byłybyście skłonne sięgnąć po którąś z nich. Na pewno są tego warte, choć trzeba przygotować się na mocne przeżycia. Zwłaszcza w przypadku "Opowieści podręcznej", choć to oczywiście moja osobista refleksja, być może Wam ta powieść nie wydawałaby się aż tak poruszająca. Mnie w każdym naprawdę dała do myślenia.
Napiszcie, co ciekawego czytałyście w lipcu. Typowe, lekkie wakacyjne czytadła, czy mimo letniej aury jednak coś poważniejszego? Czekam na Wasze komentarze, pogadajmy!
Buziaki,
Cammie.