beauty & lifestyle blog

sobota, 30 czerwca 2012

Niebo w gębie!

Weekendy zwykle umilam sobie lekturą Wysokich Obcasów. A to się czegoś dowiem, a to sobie coś wypatrzę, a to się czymś zainspiruję. Tak jak tydzień temu, kiedy po bogato zilustrowanym artykule o sezonowych wypiekach nie mogłam uwolnić się od myśli o babeczkach serowych z jagodami :))) 






Od tamtej pory zdążyłam upiec już dwie blaszki, babeczki znikają z prędkością światła! Przepis jest banalnie prosty i nie wymaga wielu składników. Wystarczy przygotować 250 g białego sera, dwa jajka, 100 ml słodkiej śmietanki, 3 łyżki cukru, zmiksować, do masy dodać 100 g jagód, delikatnie wymieszać i porcjami przekładać do foremek. Piec mniej więcej pół godziny w piekarniku nagrzanym do 180 stopni.

Babeczki serowe może nie prezentują się szczególnie atrakcyjnie, bo nie wyrastają i są dość mokre, ale uwierzcie mi, niebo w gębie!




czwartek, 28 czerwca 2012

Zabawka dla kota ;)))

Ostatnio mogłyście poczytać o mydłach do oczyszczania twarzy, dziś warto więc napomknąć o gąbce konjac, wspomagającej ten codzienny rytuał. Ostatnio zrobiło się o niej na tyle głośno, że nie mogłam przejść obojętnie wobec tego zalewu pozytywnych recenzji i jakieś dwa, trzy miesiące temu zdecydowałam się na zakup.









Gąbeczki Ewa Schmitt Boutique dostępne są w sieci Rossmann, kosztują około 15 zł (szukajcie na stojakach z akcesoriami). Zgodnie z opisem producenta służą do demakijażu, oczyszczania i nawilżania twarzy, szyi i dekoltu. Jak to możliwe? W końcu to tylko kawałek gąbki.



Gąbka konjac to produkt naturalny uzyskany z korzenia drzewa azjatyckiego o nazwie konjac. Gąbka jest w 100% biodegradowalna. Zawiera naturalny środek myjący, który pomaga wyrównać odczyn PH skóry i posiada właściwości nawilżające. Gąbka wspomaga ochronę skóry i odpowiada na jej potrzeby nawilżenia i oczyszczenia. Jest idealna do pielęgnacji zanieczyszczonej skóry każdej dorosłej osoby. Gładka powierzchnia gąbki pozwala delikatnie usunąć makijaż i zanieczyszczenia ze wszystkich zakamarków cery. Daje dodatkowy zastrzyk wilgoci i przyjemne uczucie świeżości skóry. Gąbka wykonana jest w 100% z włókna naturalnego, nie zawiera barwników i sztucznych dodatków, włókna cieńsze niż u gąbek syntetycznych i frotte, przeznaczona do wszystkich typów skóry, idealna dla cery trądzikowej i z problemami dermatologicznymi, nie podrażnia skóry w trakcie oczyszczania, nawilża w sposób naturalny, czyni skórę miękką i elastyczną, pobudza krążenie krwi, zapobiega zanieczyszczeniom skóry, można ją prać mechanicznie w delikatnym cyklu 60 stopni bez środka zmiękczającego.



Ciekawe, prawda? Nic dziwnego, że gąbka zyskuje taką popularność. Choć peany na jej cześć są według mnie nieco przesadzone ;)

Gąbka trafia do nas szczelnie ofoliowana, dzięki czemu jest w stanie zachować wilgotność, kiedy wysycha, staje się bowiem twarda jak kamień. Łatwo jednak z powrotem nadać jej miękkość, wystarczy zanurzyć ją w wodzie. W takiej formie jest niezwykle delikatna, dzięki czemu nie podrażnia skóry. Pozwala na dokładne oczyszczenie twarzy, ale uwaga! Tylko z jakimś środkiem myjącym! Gąbka rzekomo ma radzić sobie z usuwaniem zanieczyszczeń solo, ale jak dla mnie takie rozwiązanie zupełnie się nie sprawdza. Nie zauważyłam też jej jakichś szczególnych właściwości nawilżających. Nie wiem, albo mam skórę słonia, niewrażliwą na takie niuanse, albo to po prostu pic na wodę fotomontaż ... 

Krzywdy w każdym razie gąbka konjac nie robi. Jest fajną alternatywą dla innych, bardziej porowatych i mniej delikatnych gąbeczek, wszelkich ściereczek i szczoteczek. Mycie twarzy z jej użyciem to dodatkowo przyjemny, łagodny masaż. Sporym plusem jest fakt, że łatwo zachować ją w czystości, bo codzienne zanieczyszczenia wypłukują się z niej bez problemu, a dodatkowo można od czasu do czasu wrzucić ją po prostu do pralki, co znosi bez żadnego uszczerbku. Spodobało mi się też to, że na stałe zamocowany jest do niej sznureczek, dzięki czemu można wygodnie odwiesić ją do wysuszenia.

Gąbkę konjac wyróżnia delikatność, do obietnic odnośnie jej właściwości pielęgnacyjnych podchodziłabym ostrożnie. Zresztą w moim przypadku i tak nie ma to już znaczenia, bo kiedy leżałam w szpitalu, ktoś w domu uznał, że to "nie wiadomo co na sznurku" to ... zabawka dla kota :DDD


wtorek, 26 czerwca 2012

Bez umiaru ;)))

Mydła Tuli cieszą się coraz większą popularnością i słusznie, bo są po prostu świetne, zasługują na te wszystkie pozytywne recenzje, które pojawiają się w blogosferze. Moja też nie może być inna :)))

O bezkonkurencyjnym mydle węglowym, świetnie pieniącym się mydle kokosowym i delikatnym mydle dla alergików już kiedyś pisałam [TUTAJ, TUTAJ i TUTAJ], dziś pora na jedwabisty kokos oraz czerwoną glinkę :)))






Mydło z proteinami jedwabiu naturalnego i olejem kokosowym

Absolutny mydlany mistrz piany! Świetne do mycia włosów, daje pianę równie obfitą jak szampon. Bardzo dobrze oczyszcza włosy z tłustego osadu. Duża zawartość masła shea i oleju ze słodkich migdałów w mydle z jedwabiem, nadaje mu świetne działanie pielęgnacyjne. Mięciutka piana delikatnie zmywa zanieczyszczenia i nadaje skórze jedwabistą gładkość.



Jedwabisty kokos opisany został jako mistrz piany i muszę przyznać, że nie bez przyczyny. Mydło pieni się fantastycznie, obficie i kremowo. Doskonale oczyszcza skórę, pozostawiając ją miękką i nie ściągniętą. Nie próbowałam myć nim twarzy, ale do mycia ciała sprawdza się doskonale. Spróbowałam natomiast umyć nim głowę, bo również do tego jest rekomendowane, ale w moim przypadku efekt nie był dobry. Fakt, piana pozwoliła na szybkie, bezproblemowe oczyszczenie włosów, ale po wszystkim były sztywne, trudne do rozczesania i ułożenia. Zdecydowanie należałoby użyć jakiejś płukanki, ale ja nie mam na to ani czasu, ani ochoty. Także do pielęgnacji włosów niekoniecznie, chyba że komuś nie przeszkadzają czasochłonne i skomplikowane zabiegi, ale do ciała jak najbardziej!

Kostka jedwabistego kokosa kosztuje 10 zł, czyli całkiem niewiele jak za 100 gramów naturalnego, ręcznie robionego mydła dobrej jakości. Zaznaczyć jednak trzeba, że zmydla się dość szybko, w dodatku nierównomiernie, co uważam za jego jedyną wadę. Biała część mydła znika dużo szybciej niż część żółta, co sprawia, że w pewnym momencie zostajemy z żółtym mydlanym skrawkiem. Na komfort  używania to może nie wpływa, ale wizualnie jakoś mnie to drażni. W każdym razie jedwabisty kokos wart jest uwagi, polecam każdej amatorce kremowej piany!






Mydło z glinką czerwoną

Zawarta w mydle glinka czerwona  doskonale oczyszcza, wzmacnia i dodaje świeżości cerze dojrzałej, przesuszonej, z utratą jędrności. Odpowiednia także dla skóry wrażliwej i naczyńkowej. Leczy i łagodzi trądzik różowaty, zapobiega pękaniu naczyń krwionośnych. Zawiera dużą ilość krzemu, żelaza, aluminium oraz wapń, magnez, sód, potas, tytan i mangan. Podobnie jak wszystkie glinki łagodnie ściąga pory i wygładza skórę, adsorbuje zanieczyszczenia i toksyny. W rezultacie skóra staje się świeża, gładka i aksamitna.  Systematyczne stosowanie glinki czerwonej powoduje obkurczenie i uszczelnienie ścianek naczyń krwionośnych. Mydło jest doskonałe także do mycia włosów  (po umyciu wskazane spłukanie lekko zakwaszoną wodą).



Mydło z czerwoną glinką otrzymałam jako gratis do zakupów (bardzo miły gest!), w miejscu ceny widnieje odręcznie narysowana uśmiechnięta buźka :))) Stosuję to mydełko do mycia twarzy. Choć trafiła do mnie wersja mini (30 - 40 gramów), to służy mi już od około dwóch miesięcy, także brawo za wydajność! Zwłaszcza że pieni się dość obficie.

Mydło doskonale oczyszcza, skutecznie, ale łagodnie, bez wysuszania cery i podrażniania oczu. Rekomendowane jest skórze dojrzałej, ale myślę, że spokojnie może sięgnąć po nie każdy zainteresowany zbawiennymi właściwościami czerwonej glinki.

Nie zaryzykowałam tym razem i włosów myć tym mydłem nie próbowałam. Z pewnością wymagałoby to stosowania płukanki, także to opcja nie dla mnie. Do mycia twarzy sprawdza się natomiast świetnie, pozytywnie wpływając na kondycję skóry. Mimo wszystko wolę jednak antybakteryjne działanie mydła węglowego, także glinkowe, mimo braku zastrzeżeń co do jego jakości, pozostawiam raczej innym.



Oferta Tuli jest szeroka, ciekawią mnie pozostałe mydła z jej asortymentu, zwłaszcza glinka zielona, multani mitti, czekoladowa owsianka i peeling kawowy. Na pewno wrzucę do koszyka w kolejnym zamówieniu! Cieszę się, że mydlarnia sprzedaje swoje mydła także w wersji mini, dzięki czemu za niewielkie pieniądze (4 zł) przetestować można wszystko, co nas interesuje, nie decydując się ryzykownie od razu na pełnowymiarowe kostki. To może dorzucę jeszcze szałwiowe i marchewkowe? Jeśli chodzi o mydła, nie znam umiaru ;)))


sobota, 23 czerwca 2012

Nie taki diabeł straszny ;)))

Cześć, łasuchy :DDD Nie ma jak domowe ciasto. Najlepiej drożdżowe! Nie wiem, czy się ze mną zgodzicie, ale jak dla mnie wszystkie te cukiernicze masy, pianki, galaretki, polewy i kolorowe posypki mogłyby nie istnieć. Kocham proste domowe wypieki bez zbędnych bajerów. 

Ciasto drożdżowe uchodzi za trudne. Trzeba się przy nim napracować, poświęcić mu czas, zapewnić odpowiednie warunki, dać wyrosnąć. Mając to wszystko na uwadze, bałam się go jak ognia. Ale nadszedł dzień, w którym dojrzałam do podjęcia próby. Oto efekty, moje pierwsze drożdżowe ciasto :))) Częstujcie się! 






Nie taki diabeł straszny! Skorzystałam z TEGO przepisu, polecam, jeśli same chcecie zmierzyć się z wyzwaniem. Warto! Wyobraźcie sobie ten wspaniały, tradycyjny smak uszlachetniony słodką kruszonką ... Wyobraźcie sobie kawałek takiego ciasta podany z masłem, konfiturami lub miodem ... Pycha!

piątek, 22 czerwca 2012

Ale o co chodzi? ;)))

Witajcie! 

Nie uwierzycie, co się stało! Pani przyniosła coś do domu! Chyba małego kotka, słyszę, jak popiskuje. Pewności jednak nie mam. Przyglądam się bardzo uważnie, ale ogonka nie widzę ... Ani wąsów ... Ani futerka ...






Nie wiem, nie wiem ... Może wy mi podpowiecie, o co w tym wszystkim chodzi? Bo jestem trochę zazdrosny!

Pozdrawiam Was,

Pan Wiluś.

czwartek, 21 czerwca 2012

New in :)))

Podczas gdy ja w ostatnim czasie oddawałam się życiu rodzinnemu, na mojej toaletce zaczęły piętrzyć się przesyłki. Dopiero teraz powoli odkrywam, co za skarby do mnie dotarły :)))



The Body Shop
Cocoa Butter Beautifying Oil
suchy olejek do ciała, twarzy i włosów






O tych olejkach na pewno już słyszałyście. Kolekcja składa się z tak apetycznych wersji zapachowych (żeby wspomnieć chociażby kokos, czekoladę, truskawkę czy słodką cytrynę), że chciałabym mieć je wszystkie! Zobaczymy, jak spisze się masło kakaowe :)))


Miraculum
Mirasol
wodoodporna emulsja do opalania SPF 30






W sam raz na upalne lato! Należę do osób o jasnej karnacji, opalających się na czerwono i szczególnie narażonych na poparzenia słoneczne. Także bez filtra ani rusz. 



Miraculum
Ultra Slim
serum wyszczuplająco - modelujące






Ekhm, ekhm ... Co Wam będę ściemniać, po ciąży parę kilogramów zostało ;))) Ćwiczyć po cesarskim cięciu za bardzo nie mogę, liczę więc na moc tego pogromcy tłuszczu ;)))



Joko
Marrakech Dream
puder brązujący dla brunetek i błyszczyk w odcieniu J92






Kolekcję Marrakech Dream też zdążyłyście już poznać. Sama miałam okazję przeczytać kilka interesujących recenzji, pomyślałam więc, że nie będę na jej temat już nic pisać, a puder i błyszczyk oddam w dobre ręce. Rozdanie już niebawem. Złaknione wakacyjnego brązu? :DDD



Można powiedzieć, że wychodzę na prostą. Zrobiłam "inwentaryzację", sprawdziłam stan posiadania, teraz to ja mogę blogować! :DDD



Przypominam o rozdaniu 
"Gładka jak aksamit"  :)))

środa, 20 czerwca 2012

Just arrived :)))

Parę miesięcy temu wspominałam Wam, że bardzo ciekawa jestem oferty Oriflame. Myśl zakiełkowała i już mnie nie opuściła. Zaczęłam zgłębiać temat i okazało się, że dołączając do Klubu marki, mogę swobodnie zamawiać przez internet, zyskując przy tym zniżkę rzędu 23% w stosunku do cen katalogowych, nawet na produkty objęte promocją. Co więcej, wstąpienie do Klubu nie wiąże się z obowiązkiem regularnego zamawiania czy zdobywania klientów. Mówiąc krótko, kupuję:

- on line,
- ze sporym rabatem,
- tylko na własne potrzeby, 
- wtedy, kiedy chcę.

Bardzo mi się te proste zasady spodobały (wszystkie szczegóły TUTAJ), przełknęłam więc jednorazową opłatę związaną z przystąpieniem do Klubu (20 zł, o ile dobrze pamiętam) i już od jakiegoś czasu cieszę się zakupami na oriflame.pl :)))

Wczoraj dotarło do mnie moje drugie zamówienie. Potrzebowałam czegoś pod oczy i mój wybór padł na balsam nawilżający z serii Aqua - Rhythm.






Nie oparłam się też mydełku Pure Nature z olejkami z drzewa herbacianego i rozmarynu, którym mam zamiar zastąpić kończące się właśnie mydło glinkowe z Tuli (recenzja niebawem).






Malinowo - miętowe mydło Nature Secrets jakoś tak samo wpadło do koszyka ;)))






Dla swoistego eksperymentu zamówiłam też paletkę do brwi Eyebrow Kit. Nigdy nie używałam tego typu produktów, a zawsze mnie ciekawiły. No to mam :)))





Kasetka prezentuje się bardzo ładnie i solidnie. Dołączony jest do niej krótki obrazkowy instruktaż.  






W środku kryją się cienie w dwóch naturalnie wyglądających odcieniach brązu oraz wosk. W zestawie znajdują się też dwa podręczne pędzelki. Muszę przyznać, że prezentują się dość porządnie i sprawiają wrażenie dobrze przyciętych.






Coś mi mówi, że będę składać zamówienia dość regularnie, asortyment marki naprawdę mnie zaciekawił. I cieszę się, ze bez zbędnych komplikacji mogę czerpać korzyści przysługujące członkiniom Klubu :)))

Dajcie znać, jakie jest Wasze zdanie na temat Oriflame. Macie jakieś doświadczenia? Piszcie w komentarzach, zapraszam do dyskusji :)))



Przypominam o rozdaniu 
"Gładka jak aksamit"  :)))

wtorek, 19 czerwca 2012

Drugie życie :)))

Drugie życie kosmetyków? Dlaczego nie, czasami warto dać kolejną szansę, zwłaszcza jeśli coś zalega w naszych łazienkach czy toaletkach i nie za bardzo wiadomo, co z tym zrobić. Bo na przykład nie pasuje, uczula, czy po prostu przestało się podobać. 

Pamiętam interesujący wątek na wizażu, w którym dziewczyny dzieliły się pomysłami na nowe zastosowania rozmaitych kosmetyków. Nieskuteczna odżywka do włosów? Świetna do awaryjnej depilacji! Nietrafiony krem? Doskonały do odżywienia skóry na łokciach czy kolanach. Zbyt ostry peeling do twarzy? Idealny do wygładzania stóp! Możliwości jest wiele, ograniczać nas może tylko wyobraźnia i wytrzymałość naszej skóry ;)))

Wszystkie te patenty dotyczą jednak pielęgnacji. Warto zdać sobie sprawę, że bardzo często nasze kosmetyki mogą znaleźć zastosowanie także w innych dziedzinach :)))






Moje propozycje:

1. Niedopasowany podkład można wykorzystać jako czyściwo do srebra, zobaczycie, że świetnie usunie czarny osad z pierścionków, łańcuszków czy bransoletek. Uważajcie jednak na biżuterię zdobioną kamieniami czy oczkami, lepiej zróbcie próbę na jakimś niewielkim fragmencie!

2. Tłustym, treściwym kremem można na błysk wypolerować buty, zwłaszcza te lakierowane. Bądźcie jednak ostrożne w przypadku butów skórzanych, podobno na skórze mogą zostać ślady! Ja w każdym razie nigdy niczego takiego nie zauważyłam.

3. Mydło w łatwy sposób, za pomocą zwykłej kuchennej tarki, przerobić można na łagodnie piorące płatki mydlane. Dobrze jednak, żeby było to mydło dobre gatunkowo, na przykład marsylskie. Pamiętajcie, że jeśli chcecie wykorzystać takie płatki do prania w pralce, trzeba najpierw rozpuścić je w wodzie! 

4. Perfumy, które nieładnie rozwijają się na Waszej skórze, mogą posłużyć Wam do odświeżenia zapachu w Waszych mieszkaniach. Wystarczy kilka kropel dodać do wody w kominku zapachowym lub w butelce z atomizerem przygotować własny prosty odświeżacz powietrza (woda wymieszana z niewielką ilością sody, soku z cytryny i perfum). Można też wlać odrobinkę do wody w żelazku, dzięki czemu prasowane rzeczy (na przykład pościel czy ręczniki) zyskają subtelny zapach perfum. 

5. Niechciana kolorówka (cienie, kredki, szminki, lakiery do paznokci) może sprawić wielką frajdę dziewczynkom w Waszym otoczeniu. Co powiecie na kinder party z główną atrakcją polegającą na zabawie w malowanie? :)))


To kilka moich pomysłów. Jestem przekonana, że same też macie swoje własne sposoby na podarowanie kosmetykom drugiej szansy. Jestem ich niezmiernie ciekawa! Koniecznie napiszcie o nich w komentarzach. Kto wie, co jeszcze uda się przywrócić do życia? :DDD



Przypominam o rozdaniu 
"Gładka jak aksamit"  :)))

piątek, 15 czerwca 2012

Po co przepłacać? :)))

Skoro już jesteśmy przy temacie depilacji, to zostańmy przy nim jeszcze na chwilę. Z Waszych komentarzy wywnioskowałam, że najpopularniejszą metodą pozbywania się włosów jest golenie ciała najzwyklejszymi jednorazowymi maszynkami. Przyznaję, że ja też najczęściej sięgam po golarki. Co prawda dają bardzo nietrwały efekt, ale są za to bardzo proste i bezproblemowe w użyciu, a depilacja za ich pomocą jest bezbolesna i błyskawiczna. 

Maszynka to jedno (swoją drogą, macie jakieś ulubione?), ale nie obejdzie się przecież bez żelu do golenia. Przedstawiam mojego faworyta w tej kategorii, żel Joanna Sensual z ekstraktem z melona miodowego :)))






Unikalna formuła żelu do golenia Sensual została opracowana specjalnie dla delikatnej kobiecej skóry. Żel rozcierany na wilgotnym ciele zmienia się szybko w kremowa pianę, która zmiękcza włókno włosa oraz zapewnia łagodne i dokładnie golenie. Po zabiegu skóra staje się jedwabiście gładka i miła w dotyku. Żel zawiera ekstrakt z miodowego melona, który działa na skórę nawilżająco i łagodząco. Polecany do golenia zarówno nóg, jak i delikatnych obszarów pach, rak i okolic bikini. 


Uwielbiam go! W kontakcie z wodą żel zmienia się w gęstą pianę, której kremowa formuła skutecznie chroni przed skaleczeniami. Golarka gładko sunie po skórze, usuwając nawet najkrótsze włoski, nie pozostawiając podrażnień. Opakowanie, mieszczące 200 ml żelu, wyposażone jest w wygodny dozownik, pozwalający wydobyć dowolną jego ilość. Podkreślić trzeba też świetną wydajność i atrakcyjną cenę (około 11 - 12 złotych). To wszystko sprawia, że od kilku lat nie szukam już niczego innego, nie patrząc na ofertę ani z niższej, ani tym bardziej wyższej półki. Jak coś jest dobre, to po co przepłacać? ;)))

Jakie są Wasze doświadczenia z produktami tego typu? Oprócz tego, że zwykle kończą się w najmniej oczekiwanym momencie? :DDD O tym, jak sobie poradzić z takim ambarasem, już następnym razem!


Przypominam o rozdaniu 
"Gładka jak aksamit"  :)))

wtorek, 12 czerwca 2012

Syzyfowa praca ;)))

Kiedy dowiedziałam się, że mam trafić do szpitala, nastawiałam się na co najmniej kilkutygodniowy pobyt. Spakowałam się oczywiście adekwatnie do tych założeń, naiwnie wypychając kosmetyczkę furą niezbędnych, jak mi się wydawało, specyfików. Szpitalna rzeczywistość szybko zweryfikowała moje wyobrażenia. W krótkim czasie zapadła decyzja, że konieczne jest cesarskie cięcie, a po operacji ostatnią sprawą, na jaką miałam chęć i siły, były jakieś zabiegi pielęgnacyjne. Pierwszego dnia leżałam jak kłoda, drugiego sięgnęłam wyłącznie po mydło i pastę do zębów, trzeciego dnia uznałam, że pora na szampon :DDD Ale czwartego dnia zaczęłam najwyraźniej wracać do formy, bo pomyślałam, że głupio tak pokazywać się lekarzom na obchodzie z niewydepilowanymi łydkami! I wyobraźcie sobie, że zacisnęłam zęby i poszłam ogolić nogi :DDD 

Nie wiem, może był to przejaw próżności, może poddanie się dyktatowi obyczaju, ale fakt faktem, że od razu poczułam się lepiej!

Swoją drogą my, kobiety, biedne jesteśmy z tą depilacją ... Przymusu niby nie ma, ale z ręką na sercu, która z nas ją sobie odpuszcza? Której z nas obce są golarki, depilatory, kremy, woski i lasery? No właśnie. Choć to syzyfowa praca, wszystkie walczymy o gładkie, bezwłose ciało, poddając się tyranii kanonu piękna.

Jeśli chodzi o mnie, do tej pory sięgałam najczęściej po jednorazowe maszynki do golenia lub depilator, nie ufając zbytnio kremom, bo zwykle ich działanie było dla mnie za słabe. Jeśli wosk, to tylko u kosmetyczki, bo drogeryjne plastry też raczej nie zdawały u mnie egzaminu. Dlatego też z sercem drżącym o skuteczność przystępuję do testów błyskawicznego kremu do depilacji ciała, rumiankowego kremu do depilacji miejsc wrażliwych i miodowych plastrów z woskiem do depilacji skóry wrażliwej, które to mam okazję poznać dzięki marce Tanita :)))









Przyznaję, że nastawiona jestem sceptycznie, mam jednak nadzieję, że Tanita miło mnie zaskoczy. Za jakiś czas zdam Wam szczegółową relację :)))

Jaki jest Wasz stosunek do depilacji? Przykra konieczność, czy raczej zwykła sprawa, której nie ma co roztrząsać? Cokolwiek myślicie, zajrzyjcie tu jutro, mam coś dla Was!


poniedziałek, 11 czerwca 2012

Like a box of chocolates ;)))

W maju pytałam Was, czy jesteście zainteresowane zawartością kolejnych GlossyBoxów i zgodnie odpowiedziałyście, że jak najbardziej. Czerwcowe pudełko mam już w rękach, w związku z czym zapraszam na jego krótką prezentację, wedle życzenia :)))

Muszę przyznać, że lubię tę ekscytację, która towarzyszy oczekiwaniu na nowy GlossyBox. Parafrazując klasyka, it's like a box of chocolates, you never know what you're gonna get ;))) Czerwiec odsłonił już przed nami tę tajemnicę, w środku znalazłam, co następuje:



CLARENA
luksusowy krem mikrokolagenowy z multipeptydami

TONI&GUY
sól morska do włosów w spreju

TSO MORIRI
mydło organiczne

BM BEAUTY
róż mineralny

YVES ROCHER
pogrubiający tusz do rzęs Sexy Pulp
(plus karta rabatowa uprawniająca do zniżki 30%)

LOEWE
Aire Sensual EDT
(gratis)






Zawartość mnie satysfakcjonuje, ciekawa jestem zwłaszcza kremu Clarena, spreju do włosów Tony&Guy, no i oczywiście mydełka Tso Moriri. Zobaczymy, jak sprawdzą się u mnie te produkty. Liczę na to, że będę równie zadowolona, jak z moich dotychczasowych glossyboxowych faworytów, czyli bezkonkurencyjnego kremu Lierac Hydra - Chrono i termoaktywnego peelingu Dermalogica.

Co myślicie o czerwcowym pudełku? 

niedziela, 10 czerwca 2012

Tylko krowa nie zmienia poglądów ;)))

W ostatnim czasie, trochę z przymusu, a trochę z wygody, funkcjonuję na zdecydowanie zwolnionych obrotach i muszę przyznać, że dobrze mi z tym. Powoli zbieram się jednak w sobie, żeby nadać kolejnym dniom jakiś konkretny rytm. Zanim go wypracuję, pewnie pojawiać się tu będę w kratkę, ale wierzcie mi, że myślę o Was. Póki co chciałabym pochwalić się Wam prezentem, jaki dostałam od męża z okazji narodzin naszej córki. Moja pandora robi się coraz cięższa :)))






Od dawna miałam oko na tę zawieszkę, dość masywną, srebrną ze złotymi elementami zdobionymi białymi cyrkoniami. Idealnie komponuje się z resztą koralików na mojej bransolecie :))) Nie mogę się napatrzeć!

Co myślicie o połączeniu srebra ze złotem? Dla mnie takie zestawienie było kiedyś nie do przyjęcia, ale zupełnie mi się w tej kwestii odmieniło. Cóż, podobno tylko krowa nie zmienia poglądów ;)))

środa, 6 czerwca 2012

Dziękuję :)))

Dziewczyny! Dziękuję Wam za wszystkie życzenia i słowa otuchy, jakie zostawiłyście pod ostatnim postem. Miło wiedzieć, że otaczało mnie tyle Waszej pozytywnej energii! A ta naprawdę bardzo była mi potrzebna. Sprawy na tyle się skomplikowały, że moja córka przyszła na świat kilka tygodni wcześniej, niż to było w planach. W każdym razie wszystko dobrze się skończyło, obie jesteśmy już w domu, a ja powoli odzyskuję formę. Z każdym dniem coraz bardziej zakochana w mojej pięknej Zuzance :)))






Jeszcze raz Wam dziękuję i zapraszam do lektury No to pięknie! Wracam do Was na dobre. I szykuję mnóstwo niespodzianek!

Całuję, Cammie.