beauty & lifestyle blog

czwartek, 19 grudnia 2013

Plus sto do frustracji, czyli co mnie wkurza w blogerskiej nowomowie

Nie bierzcie tego za przejaw złośliwości z mojej strony, ale mam ochotę zmącić nieco tę przesłodzoną przedświąteczną atmosferę :P Przyczepię się do języka, jaki niespostrzeżenie wdarł się na nasze urodowe poletko blogosfery, tworząc swoistą nowomowę. W sumie nie ma w tym nic złego, jednak niektóre określenia tak działają mi na nerwy, że głowa mała. Przedstawiam Wam mój subiektywny ranking "plus sto do frustracji" ;)))





  1. BUZIA. Zdecydowanie wygrywa. Nie wiem dlaczego, ale właśnie to słowo wkurza mnie najbardziej. "Wrażliwa buzia", "moja buzia", "na buzi"... Brzmi to dla mnie infantylnie i za każdym razem zastanawiam się, jak dorosła kobieta może pisać tak o swojej twarzy.
  2. SKALP. Słówko charakterystyczne dla blogów włosowych, ale nie tylko. Wiem, że w gruncie rzeczy jest to pojęcie profesjonalne, ale nic na to nie poradzę, że kojarzy mi się wyłącznie ze skrwawionymi oskalpowanymi głowami, w związku z czym za każdym razem, gdy je widzę, przyprawia mnie to o mimowolny dreszcz.
  3. NIEPRZYJACIEL. Eufemizm określający pryszcza. Jeszcze w żadnej recenzji na pryszcza się nie natknęłam, za to od "nieprzyjaciół", względnie "niespodzianek" aż się roi. Jakby nie można było sprawy nazwać po imieniu.
  4. RECKI, KOSMY, MEJKI i wszelkiego rodzaju inne skróty. Według mnie zaśmiecają język. Podobnie jak pazurki (nie cierpię tego słowa!), fryzurki czy inne zdrobnienia.
  5. "HOLE", "GIFTY", "GIWEŁEJE", "ŁISZLISTY", "RUMTURY" i inne nieuzasadnione zapożyczenia z języka angielskiego. Do którego zresztą sama mam słabość, bo jest precyzyjny, często pozwala jednym słowem określić coś, co po polsku trzeba by opisać całym długim zdaniem (trudno mi chociażby znaleźć trafne, zgrabne tłumaczenie dla słowa "swatch"). Jednak co za dużo, to niezdrowo, a niektórzy tracą umiar.


A co Wy myślicie o języku polskiej blogosfery? Jakie słowa i sformułowania dopisałybyście do mojej listy? Jestem ogromnie ciekawa, piszcie!

Nie chcę wyjść na jakąś językową purystkę, ale uważam, że blog pewien poziom powinien jednak trzymać. I tak jak nie jestem w stanie czytać tekstów, których autorzy są na bakier z zasadami ortografii i interpunkcji, tak też trudno znieść mi językowe niedbalstwo. Tylko nie bierzcie moich uwag do serca, krytyka nie jest wymierzona w nikogo konkretnego. Keep calm and blog on, żeby tak zakończyć autoironicznie ;)))


Buziaki,
Cammie.




301 komentarzy :

  1. Odpowiedzi
    1. Karolina, chyba nigdy nie przywyknę do tego słowa stosowanego w "bezkrwawym" kontekście :D

      Usuń
    2. Mnie skalp nie rusza :)

      Usuń
    3. Mnie rusza, nic na to nie poradzę.

      Usuń
    4. Też tak reaguję na "skalp". Od razu mam przed oczami sceny z "Piły" albo "Hannibala".:D

      Usuń
    5. A ja jakieś indiańskie historie :DDD

      Usuń
    6. Również nie cierpię tego słowa, zawszę używam określenia " skóra głowy " - jest takie... przyjazne ;) Ni lubię też skrótów opisanych przez Ciebie, mani też mi się nie podoba, ale najbardziej nie lubię " słit focia " lub wulgarną interpretację tego słowa "samo...ka" - okropności!
      Pazurki i paznokietki lubię, pazury nie :) Niespodzianki uważam za fajne określenie, ale sama używam określenia " niedoskonałości " :)

      Usuń
    7. Tanika, niedoskonałości też mi pasują :))) To słowo przynajmniej nie nagina rzeczywistości ;)))

      Usuń
    8. ja własnie zmieniłam w jednym z zaplanowanych postów skalp na skórę głowy a niech Was!!!

      Usuń
    9. W kupie jednak siła :DDD

      Usuń
    10. Zdecydowanie skalp i jeden obraz z Kill Bill:oskalpowana przez Czarną Mambę O-Ren Ishii. :)

      Usuń
    11. Gadmara, kilka osób miało podobne skojarzenie :)

      Usuń
  2. osobiście używam słów ,,nieprzyjaciel" czy ,,niespodzianka", ale podobnie jak Ciebie - denerwują mnie te skróty typu kosmy czy recki. Ostatnio natrafiłam na promki, odnoszące się do promocji. Hmm, ciekawe ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marta, padłam :D Na promki jeszcze się nie natknęłam :DDD

      Usuń
    2. i pomyśleć. że to na jednym z popularniejszych urodowych blogów :)

      Usuń
    3. Serio? Choć w sumie nie wiem, co mnie dziwi, różne kwiatki już widziałam. Czasami popularność nie idzie w parze z poprawnością językową, niestety. I zawsze zastanawia mnie fenomen takich blogów (a w zasadzie jednego, bo w tym kontekście akurat jeden przychodzi mi na myśl).

      Usuń
  3. mi jedynie przeszkadzają błędy ;) a określenie nieprzyjaciel bądź niespodzianka uważam, za bardzo wdzięczne ;) wolę czytać o niespodziankach na twarzy niż o obrzydliwych pryszczach :P hehe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mika, szczerze mówiąc dla mnie to trochę zabawne, nazwanie pryszcza niespodzianką nie uczyni z niego czegoś "wdzięcznego", jak to określiłaś ;)))

      Usuń
    2. ooo ja tak samo wolę nieprzyjaciela niż krostę, wypryska, pryszcza czy tez syfa :)

      Usuń
    3. Nazwanie pryszcza nieprzyjacielem nie sprawi, że stanie się mniej obrzydliwy :DDD Myślenie roszczeniowe :PPP Chociaż rozumiem, dziewczyny, wasz punkt widzenia.

      Usuń
    4. mi tam często wyskakują - kiedyś nazywałam KROSTĘ - Kevin :)

      Usuń
    5. Mi nazwa nieprzyjaciel nie pobudza tak wyobraźni jak słowo - pryszcz czy krosta... każdy na to patrzy inaczej ;)

      Usuń
    6. chociaż sama nie używam takich określeń hehe - jak niespodzianka etc. ;)))

      Usuń
    7. Siouxie, rozwaliłaś mnie :DDD

      Usuń
    8. ha ha - nawet nie wiem skąd ten Kevin ale jakoś tak mi pasowało :)

      Usuń
    9. Ja kiedyś pająka nazwałam Armando :DDD Zadomowił się w łazience :DDD

      Usuń
    10. ja tam wychodzę z założenia, że eufemizmy są mocno zakorzenione w języku i nie widzę nic złego w ich stosowaniu. tak samo nie mam nic do zapożyczeń z angielskiego w przypadkach, kiedy w języku polskim nie ma dobrego odpowiednika danego słowa. odbieram to jako naturalny proces

      Usuń
    11. Nic na to nie poradzę, że niektóre mnie wkurzają! Uprzedzałam, że będzie subiektywnie ;)))

      Usuń
    12. Też znam Kevina :D ..,ale tez nie wiem skąd ta ksywa ? :P

      Usuń
  4. SAMOJEBKI :D to słowo działa na mnie jak płachta na byka... a jak ktoś napisze mi "śliczne pazury" to mam ochotę je schować i nikomu nie pokazywać...

    Buzia mi nie przeszkadza... to nie to samo co pazury... albo kłaki ( czyt. włosy)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strawberry, masz rację, pazury są jeszcze gorsze niż pazurki :DDD

      Usuń
    2. Jezu.."Samojebka" mnie też doprowadza do pasji szewskiej.

      Usuń
    3. Pani Domu, a pełno tego ostatnio ...

      Usuń
    4. pazurki przeżyję... choć też mnie to wkurza...

      cyt. z poczytnego bloga "pomalowałam dziś swoje pazurki na czerwony kolor..." o zgrozo!

      Usuń
    5. Również nie cierpię ''samojebek'', a także określenia ''jaram się jak...(dowolne wstawić)''. Uważam też, że nadużywamy wszyscy słowa ''bubel'' na kiepski kosmetyk, jakby nie było już innych określeń ;)

      Usuń
    6. Kubek, bo słowo "bubel" to też element naszego blogersko / vlogerskiego slangu. Tak się przyjęło i wszyscy tak mówią.

      Usuń
  5. Hmnn u nas w książkowych różnie bywa, jeżeli chodzi o skrót recki to sama czasem go stosuję kiedy chcę szybko przekazać informację koleżance;) U mnie w moich książkowych drażni mnie kiedy jest nadmiernie używane słowo "plastycznie" no dostaje nie powiem czego kiedy to czytam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marzenie, ciekawe, co jest określane jako plastyczne, mogę sobie tylko wyobrażać :DDD

      Usuń
    2. Wiesz Cammie u nas to podczas podsumowania dziewczyny piszą,że autorka bardzo plastycznie ukazała świat bohaterów... nie wiem nie to drażni, chociaż ostatnio dostałam alergii na stricte ;))

      Usuń
    3. Najwyraźniej moda odnosi się też do słów :)))

      Usuń
  6. Genialny :D obiecuję poprawę i nie będę już nadużywać słowa "buzia"! "Skalp" wywołuje u mnie podobne odczucia i sama boję się go wymawiać haha.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Believe, ze względu na mnie naprawdę nie musisz się ograniczać! To, że dane słowo denerwuje akurat mnie, nie oznacza, że wkurza też resztę twoich czytelników.

      Usuń
  7. Jestem tłumaczem j.angielskiego, więc wszelkie wtrącenia po angielsku najczęściej mnie denerwują (takie zobaczenie zawodowe - zawsze szukam polskiego odpowiednika i najczęściej znajduję). Mnie np. wnerwia, kiedy czytam o podkładzie, który jest oil-free i daje healthy glow. Staram się wręcz obsesyjnie unikać w swoich notkach angielskich słów. Jeśli sobie pozwolę na coś po angielsku, to od wielkiego dzwonu.
    Promki też słyszałam. Kosmy też mnie denerwują, ale używa tego Iwetto, którą bardzo lubię, więc się hamuję w swoim nielubieniu :)
    Nie znoszę też słowa "samojebka". Mam ochotę powiedzieć takiej dziewczynie, żeby się w łeb jebnęła.
    Przepraszam za nieparlamentarny język :]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ania, też to właśnie zauważyłam, że język angielski atakuje nas z każdej strony. Sama nie jestem bez winy, do czego się zresztą przyznaję.

      Oraz: nie ma za co przepraszać!

      Usuń
    2. hm a ja jestem mgr filologii angielskiej i jeśli użycie jest uzasadnione to mi wtrącenia z angielskiego absolutnie nie przeszkadzają. Mało tego, studiując kilka lat ten język i znając go od dzieciaka naturalnym jest dla mnie, że czasem nawet jak cos komuś mówię to mi się wtrąci angielskie słówko, zwłaszcza jak mówię szybko i ono pierwsze przychodzi mi do głowy. I nie, nie wtrącam ich do co drugiego zdania, ot, czasem zdarza mi się zapomnieć. Na studiach w ogóle takich kalek wplatało się do języka dużo więcej, bo w końcu obracałam się wśród tak wielu dwujęzycznych ludzi i nawet jak się gdzieś wtrąciło coś z angielskiego to każdy łapał w mig. Nie jestem też wrogiem języka polskiego, staram się w nim wysławiać znośnie. Ale nie irytują mnie angielskie wstawki, zwłaszcza robione "naturalnie" a nie na siłę. Jestem raczej otwarta w kwestii języka - w końcu tak naprawdę to żywy twór, ciągle się rozwijający, ile w nim mamy zapożyczeń z innych języków? Całe mnóstwo. :)

      Usuń
    3. Kasia, przecież nie nie potępiam zapożyczeń jako z gruntu złych. Wychodzę po prostu z założenia, że często stosowane się niepotrzebnie, w sytuacjach, gdy polskie odpowiedniki istnieją i mają się dobrze ;)

      Usuń
    4. Cammie - ja się bardziej nie do Ciebie odnosiłam z wypowiedzią a do koleżanki wyżej :) chodziło mi o to, że ja ang traktuję jak mój drugi język (bo uczę się go od przedszkola) i po prostu fajnie, że są tak różne reakcje na tego typu problemy bo możemy sobie podyskutować przynajmniej :) o tym jak różnie język odbieramy :)
      Oczywiście rozumiem o co Ci chodzi :)
      Tylko dla mnie czasem po prostu angielskie słowo dokładniej, dosadniej oddaje efekt, charakter rzeczy itp. I ja i tak już czasem obłędnie dużo piszę, więc z automatu mi gdzieś się wciśnie "glow" albo "tint" :) Podobnie jak używam namiętnie słowa "swatch" bo akurat uważam, że lepiej się tego nie da opisać :))

      Usuń
    5. A to przepraszam, bo myślałam, że to do mnie.

      Zgadzam się z tobą odnośnie precyzji angielskiego, pisałam zresztą o tym w poście. Też nie znam dobrego polskiego słowa na "swatch".

      Usuń
    6. Kasia, ja Cię doskonale rozumiem. Na co dzień też się posługuję taką mieszaniną językową, na blogu staram się świadomie pisać jak najwięcej po polsku. Angielski kocham. Co ja Ci będę gadać, studiowałyśmy razem ;)

      Usuń
  8. Odpowiedzi
    1. Czarodzielnico, recka = recenzja :DDD

      Usuń
    2. przyznaje się... ja też nie wiedziałam ;P

      Usuń
    3. No właśnie! Próbowałam rozszyfrować skrót, ale bezskutecznie. Także dzięki cammie za wyjaśnienie ;)

      Usuń
    4. też pierwszy raz słyszę

      Usuń
    5. tego też nie wiedziałam, chyba nie spotkałam się z reckami :D

      Usuń
  9. Mi to nie przeszkadza za bardzo. Wyjatkiem jest przeklinanie. Sama rzadko uzywam rodzimego jezyka i wiem jak latwo sie zapomina rozne slowa, takie nawet jak krowa, czy mleko. Dlatego tez przymykam oko, kiedy czytam takie wpisy, choc sama staram sie pisac poprawnie 'po polsku'. Zreszta jak mozna sie denerwowac, kiedy samo slowo 'blog' mogloby byc zmienione w 'dziennik'.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Irena, na wulgaryzmy jeszcze na szczęście się nie natknęłam, znane mi blogerki są pod tym względem bez zarzutu. Z vlogerkami gorzej, nie twierdzę, że przeklinają, ale mało która ma łatwość płynnego, elokwentnego wyrażania się..

      Usuń
    2. Ja zazwyczaj nie ogladam polskich vlogow, oprocz jednego (stworzonego przez blogerke, ktora lubie).

      Usuń
    3. A ja znam jedną blogerkę, którą nadużywa wulgaryzmów nawet w tytułach postów ;) i co zaskakujące jest to dość "popularna" blogerka ;)

      Usuń
    4. Strawberry, chyba wiem, o ktora chodzi :-)

      Usuń
    5. zajęczak???

      Usuń
  10. skalp też mi się krwawo kojarzy
    w sumie to mnie chyba, żadne słowo nie drażni... a przynajmniej teraz sobie nie przypominam takiego ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. a mnie wnerwia "płaski mat". nie mogę znieść tego określenia i już!!
    o "reckach" i podobnych pierwszy raz słyszę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga, płaski mat jakoś mnie nigdy nie zastanowił, ale faktycznie masz rację, często się przewija to określenie.

      Usuń
  13. Ja bym jeszcze dodała "outfit", "mani", "look".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Katalina, tak tak, jeszcze mani. Bo ałtfity i luki to raczej na YT widzę.

      Usuń
    2. W tych ałtfitach i lukach koniecznie muszą pojawić się bejzikowe ubrania, które sprawiają, że autfit/luk wygląda bardziej każualowo.

      Usuń
  14. Buzia, dla mnie spoko wyraz. Lepiej użyć "buzia" niż pisać w każdym* zdaniu twarz w danej recenzji. Mam takie same odczucia co do skalpu, ale używam tego wyrazu bo wśród włosomaniaczek od razu wiadomo o co chodzi, ale zauważyłam że po za światkiem blogerskim, ludzie nie do końca wiedzą o co chodzi i ich to bawi. Dla mnie to też kawał skóry z kłakami :P Pkt, 3 pominę, bo sama korzystam z zamienników, które brzmią lepiej a i tak każdy wie o co kaman. Nie lubię słowa pryszcz co i tak jest mową potoczną, bo "medycznie" to się nazywa wyprysk. Co do 5 to na początku mi nie pasowały te nazwy, w końcu Polski język jest znacznie ładniejszy,a teraz przywykłam :) Myślę, że język na Yt jest bardziej z angielszczony i udziwniony :) A błędy, każdy po pełnia, choć ja się staram zawsze pilnować ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I znowu, coś mi stylistyka kuleje, ehh ;)

      Usuń
    2. Lenti, YT to już zupełnie odrębna historia. Ale też prawda jest taka, że vlogerki pod pewnymi względami mają gorzej, blogerka nad tekstem może pracować, edytować w nieskończoność, na filmie natomiast od razu widać każde niedociągnięcie, każde potknięcie. Pewnych rzeczy żadna edycja nie ukryje.

      Usuń
  15. Odpowiedzi
    1. to są zdjęcia robione sobie samemu tzw. "zdjęcia z rąsi" ;) też tego zwrotu nie trawię :P

      Usuń
    2. Że sama sobie robisz zdjęcia z "ręki", głównie zdjęcia twarzy:)

      Usuń
    3. Marzenia, ostatnio najmodniejsze te robione w windzie :DDD

      Usuń
    4. O matko jedyna w życiu bym nie wpadła na takie określenie do tych zdjęć, hahaah no masakra jakaś;))))

      Usuń
    5. Zdjęcie robione sobie samemu :)

      Usuń
  16. Niestety, pryszcz i krosta dla mnie ma okropny wydźwięk, i unikam tego słowa jak mogę.
    Paznokcie też mi się źle kojarzą (nie mam pojęcia czemu, mam tak odkąd pamiętam) wolę pazurki, choć używam wymiennie, ale jednak częściej tego drugiego słowa. Pazurów bym już nie przełknęła.

    Chyba jestem zacofana, nich mnie ktoś oświeci, co to są rumtury, recki, kosmy mejki?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mii, room tour, czyli pokazanie, oprowadzenie po jakimś pomieszczeniu, recka, czyli recenzja, kosmy, czyli kosmetyki i mejki, czyli makijaże :DDD

      Usuń
    2. Myślę że słowo buzia należy zaliczyć do swego rodzaju regionalizmu. To słowo poznałam jeszcze za dzieciaka, i u mnie się tak mówi i nie jest to nic dziwnego. Najczęściej słowo buzia stosuje się w kontekście twarzy małego dziecka, choć nie tylko ;)

      Usuń
    3. O matko, w życiu bym na coś takiego nie wpadła :D
      Mejkapy jeszcze rozumiem, ale takie skróty są straszne :D

      Usuń
    4. tez nie wiedziałam co to mejki;]

      Usuń
    5. Czy ja wiem? To chyba nie regionalizm. Ale masz rację, buzia i dojrzałość nie idą jak dla mnie w parze.

      Usuń
    6. ja tak jak MałaMi - unikam słów mówiących wprost o tym, co mi się złego dzieje na twarzy, bo są one (te słowa) dla mnie wyjątkowo ohydne :/ wolę zaklinać rzeczywistość i nazywać je inaczej, tak jak nie lubisz niestety...
      a skalp to zawsze kojarzy mi się z Indianami :)

      a to co mnie najbardziej denerwuje to nie jakieś pojedyncze słowa tylko nadużywanie przysłówków (zwłaszcza przecudnie) i przymiotników (m.in. przesympatyczna) o bardzo pozytywnym znaczeniu przy pisaniu recenzji kosmetyków pochodzących ze współprac - aż mnie mdli od tego i nie mogę czytać takich bełtów!

      Usuń
    7. Monique, recenzje produktów pochodzących ze współprac generalnie są na cenzurowanym.

      Usuń
  17. Recki, rumtury - co to takiego?? A określenia 'nieprzyjaciel' używam, przyznaję się. ;]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tekashi, patrz komentarz wyżej :)

      Usuń
    2. W czasie pisania i publikowania mojego komentarze wcześniejszy mi sie nie wyświetlił. Ale już przeczytałam. :) W życiu bym na nie wpadła.

      Usuń
  18. "Buzia" mnie nie denerwuje, ale staram się tego słowa nie używać w recenzjach. "Hole", "giwełeje" i "łiszlisty) są mi całkowicie obce. Natomiast "nieprzyjaciela" i "niespodzianki" w odniesieniu do pryszczy, używam, a jakże, ale piszę to ironicznie, bo przecież wiadomo, że pryszcz niespodzianką nie jest. Przynajmniej niezbyt miłą! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Serduszko, zależy co kto lubi ;))) Dobra, głupi żart :DDD

      Usuń
  19. Mój stosunek do skalpu jest identyczny. Na domiar wszystkiego najbardziej mi się to kojarzy z Bękartami Wojny Tarantino.
    A dokładniej z tym cytatem:" Ale mam słówko ostrzeżenia dla wszystkich przyszłych wojowników. Wstępując do mojego komanda zaciągacie dług. Dług, który musicie spłacić osobiście. Każdy co do jednego człowiek pod moim dowództwem jest mi winien sto skalpów Nazistów. I ja chcę dostać moje skalpy. I każdy z was wręczy mi sto nazistowskich skalpów zdartych z głów stu martwych Nazistów. Albo zginie, próbując." I sceną skalpującą.

    Nie wiem, czy pamiętacie ten film;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anka, film pamiętam bardzo dobrze, ale nie zacytowałabym tak z pamięci! Jak to zrobiłaś? :DDD

      Usuń
    2. Wyciągnęłam cytat z głębin internetu. Pamiętałam sens słów, ale z cytowaniem z pamięci też byłoby ciężko.

      Usuń
  20. Buzia mi nie wadzi, skalp - brzmi paskudnie i jak widzę to słowo od razu przed oczami mam Indian :D
    Nieprzyjaciel - nie jest najgorsze, ale przydługawe i przez to nieporęczne. Pryszcz - też niezbyt miło brzmi. Jak byłam młoda na pryszcze mówiło się tak:
    syfki - na małe pryszczyki
    syfy - na takie większe i paskudne

    Co do skrótów - najbardziej mnie rażą skróty używane na forach o tematyce niepłodności (akurat trochę czytałam na tych forach bo chcielibyśmy z mężem mieć jeszcze jedno dziecko ) i tam jest słowo:

    TEMPKA (temperatura)

    ale hitem jest słowo:

    DUPEK (na Duphaston - progesteron lek podtrzymujący ciążę).

    Czyli brzmi to np. tak:

    mierzę tempkę, @ nie przyszła, biorę dupka od 14dc.

    :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to brzmi jak pisane szyfrem:D

      Usuń
    2. mnie bawi @ :D czytasz to komuś i co? Małpa nie przyszła? :D

      Usuń
    3. Beata, wygrałaś :DDD

      A na serio, to każde środowisko wypracowuje swój charakterystyczny język, twój przykład doskonale tego dowodzi.

      Usuń
    4. Dupek wygrał wszystko :D

      Usuń
    5. Dupka znam, @ znam i tempke też .
      Jest oczywiście cała lista leków i zabiegów , które mają takie nazwy . Lutka( luteina ) ,podglądanko/ echo ( USG) Znam to środowisko az za dobrze :P
      Dla mnie do niestrawienia zawsze była "fasolka" ,czyli ?...... rozwijająca się ciąża, embrion vel dziecko.
      Masz rację Cammie, co środowisko, to własny slang .

      Usuń
    6. Fasolka też mnie zawsze rozwalała, nigdy tak o Zuzi nie myślałam, a co dopiero, żeby tak o niej powiedzieć :DDD

      Usuń
    7. Swoją drogą ciekawe, skąd się @ wzięła. Wszystkie babki kumają ten znak, w sumie nie wiadomo skąd.

      Usuń
    8. hahahha prawda ?
      Może dlatego, że to taka małpa wredna. Ta miesiączka ;) Za wcześnie, za późno . Nie w porę :P

      Usuń
  21. Dla mnie "dzióbki" są nie do przełknięcie. Może nie występuje często w mowie blogerów ale pojawiają się czasem:) Angielskie wtrącenia lub te dziwne skróty też są dość wkurzające w nadmiarze ale jak piszesz - potrafią oddać lepiej i "mocniej" to co w języku polskim byłoby rozwlekłe. A najbardziej nie lubię bloopersów - to tylko u vlogerek i jak na razie to raz spotkałam nazwanie tego po prostu wpadkami przez Maxineczkę. Choć same filmiki tego typu uwielbiam jeśli widzę, że jest naturalnie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimie, no bo przecież bloopers brzmi lepiej niż zwykłe, banalne wpadki, no nie? ;)))

      Usuń
    2. Jeszcze taka niewinna "wpadka" może się źle komuś skojarzyć :D...

      Usuń
    3. Za cudze skojarzenia nie odpowiadam :PPP

      Usuń
  22. Mi nie podoba się outfit jakby nie szło powiedzieć po polsku, mani też mnie wnerwia jakoś. A słowo skalp mnie na początku też przyprawiało o dreszcze, ostatnio spytałam męża czy wie co to jest i o dziwo doskonale wiedział (nigdy mu tego nie tłumaczyłam). Jak dłużej pomyśle to pewnie się coś znajdzie jeszcze :D Musze wyciągnąć córke z pudełka :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Madlen, córkę z pudełka? Nie wiem, o co chodzi :DDD

      Usuń
    2. Bo robię porządki i przemeblowanie bo nowe biurko kupiliśmy, a moje dziecko świetną ma zabawę z pudłem po nim :D

      Usuń
    3. To tak na poprawę humoru było :D

      Usuń
  23. Oj tam;) pazurki dla panci idealnie oddaja kolor rozowy lakieru;) na szybko chuba nic mi do glowy nie przychodzi;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa, dużo przykładów już padło, widzę, że nie tylko ja jestem na różne słowa wyczulona.

      Usuń
  24. Chyba mnie to nie irytuje, bo generalnie nie zwróciłam na to większej uwagi...myślę, że z każdym językiem tak jest, że z czasem bardzo ewoluuje i się zmienia a na to mają wpływ głownie inne języki. Język angielski jest wszechobecny i stąd się to bierze, nawet ludzie którzy tego języka nie używają, znają wiele taki słów. Język polski jest piękny, bogaty, urozmaicony, ale nawet w polskim brakuje słów na określenie pewnych rzeczy.Jak sama wspomniałaś, jak nazwać po polsku "swatch"? Buzia jest dla mnie ok, nie odbieram tego infantylnie. Skalp..nie przepadam za tym słowem, ale złych skojarzeń nie mam. Nieprzyjaciel, niespodzianka - wolę to niż jakby ktoś miał pisać co drugie słowo pryszcz, syf itp. W tym nie widzę nic złego. Bardziej mnie irytowało swego czasu używanie skrótu "mój TŻ" na określenie męża czy partnera i dalej nie mam pojęcia skąd ten skrót się wziął :D Taki urok języka, że rozwijając się tworzy się taka "nowomowa". Sama w tytule użyłaś słowo, które de facto nie istnieje (chyba, że się mylę?). I nie jest to uszczypliwość, czy coś bo sama często tworzę nowe słowa..gdy mi brakuje jakiegoś ;) Pod tym względem język niemiecki jest fajny, można stworzyć jaki się chce rzeczownik poprzez połączenie kilku rzeczowników ;] W niemieckim to dopiero można szaleć z słowotwórstwem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Monika, TŻ to chyba "towarzysz życia" rodem z Wizażu?

      "Nowomowa" istnieje, jak najbardziej :)

      Usuń
  25. Ja nie mogę się otrząsnąć odkąd na popularnym blogu modowym autorka napisała, że "ubrała swetr". brrrrrr :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jane, coś dla ciebie :DDD

      http://www.chrum.com/koszulki/bluza-swetr

      Usuń
  26. Popełniam grzech "buzi" i "nieprzyjaciół" ":D.
    Gdy pierwszy raz przeczytałam "recka" przez 5 minut zastanawiałam się, co to takiego jest.
    Bardzo mnie drażnią zapożyczenia z angielskiego - w szczególności hole, a też słowo, na które ostatnio jest moda, czyli "selfie"... Proszę, niech mnie ktoś zastrzeli.
    Słowem, na które reaguję agresywnie, i po usłyszeniu/przeczytaniu którego wyłączam automatycznie filmik/stronę to "odkupię". "Gdy mi się skończy, odkupię ponownie" - dramat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zoila, też ostatnio zauważam wszędzie to "selfie", robi furorę na FB.

      "Odkupić" też mnie drażni, to z kolei atakuje głównie na YT.

      Usuń
    2. Odkupię ponownie? :> Ładne :D Nie miałam przyjemności czytania/słuchania tego kwiatka :)

      Usuń
    3. Smyku, cud! Bo sformułowanie bombarduje zewsząd.

      Usuń
    4. Znakiem tego czytam tylko porządne blogi :)

      Usuń
  27. Coś w tym niestety jest... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Makda, całkiem sporo, jak widać z ożywionej dyskusji.

      Usuń
  28. Jak czytam lub słyszę gifty, to mam przed oczami obraz blogerki która wyciąga po nie łapczywie ręce, więcej, więcej :D Można to nazwać inaczej.
    Tak samo mnie rażą tytuły postów które zawierają w sobie narzucone przez firmę jej hasło reklamowe, w stylu "Firma X - szyk, styl i białe kozaczki od teraz w Twoim domu!". Takich rzeczy najczęściej nie czytam.
    A, no i jeszcze "samojebka". Toż to brzmi prawie jak samogwałt...

    ulżyło mi;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Króliczek, rzeczywiście, można się pomylić :DDD

      Usuń
  29. Mam nadzieję, że na moim blogu próżno szukać podobnych słownych wykwitów.

    Puryzm jest dobry, zdecydowanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niecierpku, ciebie akurat można stawiać za wzór.

      Usuń
    2. Oj, mam spore braki, choć ich świadomość uważam za pierwszy stopień do samodoskonalenia. A co do wspomnianego skalpu, słowo to kojarzy mi się wyłącznie z filmem Bękarty wojny :)

      Usuń
    3. Nie tobie jednej, wyżej padł nawet dokładny cytat :DDD

      Usuń
  30. Co do buzi - zgadzam się, ale "nieprzyjaciel" mi nie przeszkadza, a "rumtury" widzę pierwszy raz (skojarzyły mi się z "tiurniurami" tak BTW.) Ale też znam słowa (oraz bardzo powszechne błędy), które mnie rażą i słowa, które czasem mam chęć skodyfikować w jakimś "słowniku blogowej nowomowy".

    Rażą mnie kalki z angielskiego w rodzaju "moja rutyna pielęgnacji", a ostatnio trafiłam nawet na "reżim", zdaje się nawet "codzienny reżim", co zabrzmiało bardzo złowieszczo. ;-) Podobnie zresztą kolor "nudowy" albo "mintowy".

    Zainspirowałaś mnie do własnego wpisu na ten temat, choć zastanawiam się też nad wpisem o zachowaniach blogerek, które mnie czasem... rozbrajają...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Una, naprawdę widziałaś "mintowy"? Niesamowite. Skąd to się bierze? Serio pytam? Dla mnie to zakrawa na jakąś bezmyślność.

      Usuń
    2. Una, koniecznie stwórz ten wpis o zachowaniach blogerek, chętnie poczytam :)

      Usuń
    3. Aaaaa, właśnie! Rutyna od ang. routine! Aż mnie skręca, jak to widzę czy słyszę!

      Usuń
    4. Już lepsza rutyna niż reżim :DDD

      Usuń
    5. O, tak, "rutyna" też mnie razi.

      Usuń
    6. una denerwujesz się, ale u obsession pod mani przyklaskujesz jak oszalała

      Usuń
  31. Ja reaguję alergicznie wprost na: "wsiąkanie kremu" dla mnie krem ma się wchłaniać, a nie wsiąkać.
    Zwrot że antyperspirant nie zostawia na czarnych ubraniach - białych śladów, a na białych - CZARNYCH plam, no ja nawet wśród najgorszych nie znalazłam aż takich przypadków, choć to częściej na YT
    Ogólnie, jak i w życiu perfumiki, perfuma...

    Języka angielskiego dużo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa, no tak, nieśmiertelna perfuma! Że też o niej zapomniałam :DDD

      Usuń
    2. Perfuma! ale podobno w okolicach Poznania jest to przyjęte, tak przynajmniej tłumaczył się mój znajomy kiedy mu zwróciłam uwagę;)

      Usuń
    3. Przyjęte? Raczej tolerowane. Bo jak by się nie tłumaczył, jest to błąd.

      Usuń
  32. O, buzia, taaaak! A pazurki Ci nie przeszkadzają? W ogóle te wszystkie zdrobnionka? Słowo skalp mnie dosłownie boli, bo przecież jest polskie określenie (owłosiona) skóra głowy, może niespecjalnie zgrabne, ale i tak brzmi mniej - drastycznie? Recki, haule itp. przemilczę. Ale bronić będę nieprzyjaciół i niespodzianek - kto by chciał mieć zapryszczonego bloga? ;)

    Interpunkcja i ortografia to już insza inszość, jak mówią na śląsku. Dorzuciłabym jeszcze do tego wora nie używanie polskich znaków. Cos takiego sie bardzo zle czyta, bo skad mam wiedziec, czy jezyk to jezyk czy jezyk? (język, jeżyk)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Atqa, pisałam o pazurkach, nie cierpię tego słowa!

      A co do pryszczy, zawsze można napisać niedoskonałości, wypryski, stany zapalne. Polska język trudna język, ale i bogata język ;)))

      Usuń
    2. A mnie osobiście wkurzają właśnie te niedoskonałości. Bo co to właściwie jest? Dla jeden osoby pryszcz, dla drugiej to przebarwienia etc. A wyprysk... Zawsze się boję, że w pośpiechu zrobiłabym literówkę i wyszłoby, że na twarzy mam zupełnie co innego... :D

      Usuń
    3. Atqa:) to dopiero jest rozrzut :)

      Usuń
    4. Anonimie, nigdy nie wiadomo jakie talenty tkwią w ludziach :-)

      Usuń
    5. I jakie możliwości :DDD

      Usuń
  33. "Buzi" staram się unikać, ale jeśli piszę długą recenzję i użyłam do tej pory słowa "twarz" i wszelkich synonimów dużo razy, to niechętnie, ale jednak tę "buzię" do tekstu wkładam. Na "nieprzyjaciół" wolę mówić "wypryski", nie jest tak nieprzyjemne jak "pryszcz", ale wiadomo o co chodzi. Skrótów typu "recka" bardzo nie lubię. Zapożyczenia z angielskiego... no, HAUL to fajne określenie, ale już Gifty czy Giveaway na polskim blogu mi nie pasuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A już "Giwełej" to tylko w kontekście humorystycznym! Jeśli ktoś pisze tak na poważnie, to nie wiem co o tym myśleć... :)

      Usuń
    2. Cassidy, też lubię wypryski. Wyłącznie w tekście ma się rozumieć, nie w życiu ;)))

      Usuń
  34. haha przyznaję się do "buzi" po prostu nie wiem czemu, lubię to słowo. Natomiast skalp za każdym razem kojarzy mi się z pewną sceną z Ostatniego Mohikanina i też u mnie raczej nie przejdzie :P Z pozostałymi się zgadzam, też mi działają na nerwy. Dorzuciłabym jeszcze wszystkie zdrobnienia typu kremik, balsamik itd. Nie znoszę tego i w życiu codziennym (dostaję wysypki jak ktoś mówi że np. właśnie zjadł kanapeczkę z ogóreczkiem brrrrr)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie cierpię zdrobnień! Wkurzają mnie bardziej niż wszystkie powyższe punkty razem wzięte.

      Usuń
    2. Dziewczyny, najgorsze i tak są pieniążki :DDD

      Usuń
    3. Ooo, pieniążki! :D Zwłaszcza, jak mowa o dużych kwotach - brr!

      Usuń
    4. Mnie wkurzają w każdym kontekście :DDD

      Usuń
  35. jest nowe mani u wielkiej blogowej dyktatorki obsession, czy jak tam ona się zwie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimie, czepiasz się :PPP

      Usuń
    2. ależ jak bym śmiała się czepiać, ot takie luźne wtrącenie, bo akurat mi wyskoczyło na pasku z boku (zboku) :)

      Usuń
    3. Chodziło mi tylko o to, że ja nie odnoszę swojej krytyki do nikogo konkretnego, dlatego nie spodobało mi się, że pokazałaś na kogoś palcem. Choć fakt faktem Obs wstrzeliła się z tym postem w temat.

      Usuń
    4. Bardzo ładne mani, moim zdaniem ;)

      Usuń
    5. Te posty ukazały się mniej więcej w tym samym czasie, więc nie byłabyś w stanie akurat wskazać tego "mani".

      Usuń
    6. Niczego nie miałam zamiaru wskazywać. Zostawmy już ten temat.

      Usuń
  36. Fajna notka, absolutnie się zgadzam! :D Poza kwestiami językowymi denerwuje mnie też ignorancja w zakresie interpunkcji.

    Nad rumturami musiałam się chwilę zastanowić, bo jeszcze się nie spotkałam, pewnie dlatego, że nie oglądam YT. Próbowałam, naprawdę próbowałam, nawet tych, które kiedyś były polecane w komentarzach na Twoim blogu, ale tego się w większości nie da słuchać. Za każdym razem miałam poczucie zmarnowanych kilku(nastu) minut. Jedynie Lisę Eldridge oglądam z przyjemnością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. FF, niestety coraz częściej odnoszę podobne wrażenie. Nawet dziś kiedy przeglądałam swoje subskrybcje, przeszło mi przez myśl, że z prawdziwą przyjemnością na polskim YT oglądam jedynie Renatę Barańską. Której kanał zresztą gorąco ci polecam :)

      Usuń
  37. Buzia, jak Bozia .. mam ten sam dreszcz :P
    :D

    OdpowiedzUsuń
  38. O tak, zdecydowanie "recka" i "kosmy" to coś, co nigdy nie przejdzie mi przez gardło - straszne słowa :D Ale "niespodzianek" sama nagminnie używam, jakoś tak słowo "pryszcz" zaburza mi estetykę... wszystkiego. Jak myślę o "pryszczu" to widzę straszliwe sceny, wolę omijać to słowo z daleka ;)
    P.S.
    Mój chłopak dobrodusznie nazywa nas, blogerki urodowe, "szminami" - uważam, że w tym kontekście to urocze określenie, chociaż samo słowo również nie ma szansy pojawić się na moim blogu, bliżej mu do "kosmów" niż do czegokolwiek innego ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ola, szminy bardzo mi się podobają! Mogę być szminą, nie obraziłabym się :DDD

      Usuń
    2. Taka nowoczesna pudernica? ;P ;D

      Usuń
    3. Sama jesteś pudernica :P ;)))

      Usuń
  39. Skalp mi nie przeszkadza akurat ;)
    Ale nie lubię wszelkich niepotrzebnych zdrobnień, które często pojawiają się nagminnie. Wiadomo, że czasem się mogą pojawiać, ale razi mnie przesadza "paznokietki, pazurki, kremik" etc.
    Buzia rzeczywiście trochę średnio brzmi, wcześniej nie pomyślałam nawet o tym.
    A nieprzyjaciel to jak na wojnie :) Wolę słowo niedoskonałość, które jest całkiem prawdziwe, ale nie tak dosadne jak "pryszcz" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marta, żebyście mnie też źle nie zrozumiały, ja tu nie występuję w obronie pryszcza, ja atakuję nieudane moim zdaniem eufemizmy. Sama też nie piszę o pryszczach,raczej o niedoskonałościach, wypryskach, zaskórnikach.

      Usuń
  40. A mi się buzia i haul podobają. Reszta już niekoniecznie :) Zwłaszcza w nadmiarze.

    OdpowiedzUsuń
  41. 2,4,5 też mnie mozno wkurzają! ;)
    I jeszcze TŻ ;P

    OdpowiedzUsuń
  42. Buzi czasem używam,ale nie spojrzałam na to z tej perspektywy :)
    Wishlistę też mam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lady, masz też na pewno słowa, których niechętnie używasz. Pewnie inne, niż te, które ja wskazałam, ale założę się, że też cię coś wkurza :)))

      Usuń
  43. ja uważam, że to język powinien nam służyć, a nie my językowi. Traktuję go jako narzędzie i totalnie zapożyczenia mi nie przeszkadzają, skoro dla autora są wygodniejsze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ania, ale dla mnie, jako dla odbiorcy, niektóre są niewygodne ;))) Ale oczywiście niech sobie każdy pisze, jak chce.

      Usuń
  44. Ja mam odruch wymiotny, przepraszam, gdy na blogach roi się:
    Primo: od błędów ortograficznych i składniowych. Doprowadza mnie do szewskiej pasji "napewno", "wogóle" albo - lepiej - "wogule". Widziałam też "morzna", "ktury" itd. Blogów z nowomową najwyraźniej nie czytam, bo te, które mam w blogrollu w większości składają się z treści ładnie sformułowanych i w lwiej części bez błędów.
    Secundo: od błędów interpunkcyjnych. Szalone przecinki, i setki spacji przed i po nich, brak kropek, wielkich liter. To mnie autentycznie osłabia. Jak ludzie są w stanie to czytać? Przecież czasem brak przecinka tudzież postawienie go w złym miejscu, może całkowicie zmienić sens wypowiedzi.
    Tertio: brak polskich znaków. Za prof. Bralczykiem "Jest różnica, czy zrobisz komuś laskę, czy łaskę" :>

    Wracając jednak do meritum Twojej wypowiedzi: nowomowa nie irytuje mnie tak bardzo, jak obcojęzyczne wtręty czy skróty. Przyznam, że bardzo długo nie wiedziałam czymże jest NOTD tudzież OOTD. Bo faktycznie, "strój dnia" brzmi taaaaaak nieświatowo ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smyku, eeeeee, ja chyba też nie wiem, co to NOTD. Bo OOTD akurat odszyfrowuję :DDD

      Usuń