Od czasu do czasu pytacie mnie o moje storczyki. Chcecie wiedzieć, jak je pielęgnuję, co robię, że są w tak świetnej formie. Zanim o tym opowiem, popatrzcie, jak pięknie właśnie kwitną :)))
Fotogaleria ze szczególną dedykacją dla Violl :*












Nie jestem specjalistką, nie mam głębokiej wiedzy o storczykach. Swoje kwiaty pielęgnuję trochę zdając się na intuicję, trochę w poszukiwaniu informacji szperając w internecie. Dlatego nie traktujcie moich rad wiążąco, to będzie raczej zbiór wskazówek, które zdają egzamin w mojej domowej ministorczykarni :)
Po pierwsze: woda. Najlepsza do podlewania storczyków jest deszczówka, ale nigdy nawet nie próbowałam jej łapać. Raz w tygodniu napełniam pojemnik z atomizerem zimną wodą z kranu i odstawiam na kilka dni.
Po drugie: podlewanie. Wiem, że istnieje szkoła nakazująca wsadzać storczyki do kilkuminutowych kąpieli wodnych. Ja nigdy tego nie robię. Storczyki podlewam raz w tygodniu wodą, którą przygotowuję kilka dni wcześniej. Co dokładnie robię? Rozpylam wodę atomizerem pilnując, żeby zraszać podłoże, a nie liście. Robię to do momentu, aż na dnie osłonki zobaczę wilgoć. Nigdy nie pozwalam swoim storczykom stać w wodzie.
Sprawdziłam, zwykłe podlewanie, nawet identyczną ilością wody jak w przypadku powolnego rozpylania, nie daje tak dobrych efektów. Wtedy woda po prostu błyskawicznie spływa na dno, dopiero zraszanie pozwala wchłonąć się wodzie w podłoże.
Po trzecie: wilgotność. Storczyki lubią dużą wilgotność powietrza. Staram się zapewnić im ten komfort rozkładając wokół nich pojemniki z wodą, która może swobodnie odparowywać. W zimie, kiedy kaloryfery są gorące, często wykładam mokre ręczniki.
Po czwarte: nawożenie. W kwiaciarniach znajdziecie mnóstwo preparatów, które pomogą Wam pielęgnować Wasze storczyki. Czytajcie etykiety, postępujcie zgodnie z instrukcją!
Po piąte: podłoże. Storczyki potrzebują odpowiedniego, luźnego podłoża. Jeśli chcecie przełożyć storczyka do większej osłonki, przesadzić go, konieczne udajcie się do kwiaciarni lub sklepu ogrodniczego po właściwe podłoże.
Po szóste: osłonki. Storczyki wymagają przezroczystych osłonek, a jeśli nie przezroczystych, to przynajmniej takich, które są trochę za duże w stosunku do plastikowych pojemników, w których zwykle storczyki kupujemy. Światło słoneczne musi bowiem docierać do wszystkich pędów.
Po siódme: kwitnienie. Jak było widać na moich zdjęciach, kwiatostany mogą wyglądać różnie. Kwitnąć może tylko jeden pęd, może też być ich kilka. Warto pomóc swojemu kwitnącemu storczykowi i podeprzeć ciężki od kwiatów pęd. Wykorzystajcie do tego specjalne paliczki, dostępne w kwiaciarniach. Pędy podepnijcie specjalnymi klipsami albo nawet malutkimi klamerkami do włosów, co czasami sama robię.
Po ósme: przekwitanie. Najgłupszą rzeczą, jaką możecie zrobić, to wywalić storczyka, bo przekwitł. Dajcie mu odpocząć, poczekajcie parę miesięcy, on zakwitnie jeszcze nie raz! Jeśli nie uprawiacie jakichś bardzo egzotycznych odmian, tylko takie najzwyklejsze, być może z supermarketu, nawet nie musicie przycinać przekwitniętego pędu. Chyba że ze względów estetycznych. Bardziej wymagające odmiany wymagają przycięcia nad trzecim "kolankiem", takim charakterystycznym zgrubieniem łodygi.
Po dziewiąte: kupowanie. Nie sugerujcie się w sklepie bogatym kwiatostanem, raczej przyjrzyjcie się, czy na storczyku nie ma żadnych szkodników, które moglibyście przytargać do domu i zagrozić całej swojej storczykowej kolekcji. Tym bardziej, że storczyki są roślinami niezwykle delikatnymi, często gubią kwiaty, kiedy trafiają w nowe miejsce. Inna rzecz, że markety nie dbają o storczyki, które mają w ofercie i często jest tak, że te marnieją i zalegają na sklepowych półkach. Co robi market? Przecenia! Takie przecenione storczyki nie są dorodne i śliczniutkie, ale warto je kupić za parę złotych. Zadbacie o nie i za jakiś czas pięknie się odpłacą.
Po dziesiąte: szkodniki ... Niestety, może się zdarzyć, że Waszemu storczykowi zagrozi jakieś robactwo, choć w sumie jest to rzadkie. W jakimś tam stopniu storczyki narażone są także na choroby wywoływane przez grzyby, wirusy albo bakterie. Nie będę Was straszyć. Pamiętajcie jedynie, że jeśli przynosicie nowego storczyka do domu, warto go na parę pierwszych tygodni odizolować od reszty kolekcji. W ciągu paru tygodni, gdyby działo się z nim coś złego, na pewno to zauważycie, nie narażając pozostałych kwiatów.
Ufff, w dużym skrócie to chyba tyle. Mam nadzieję, że wyjaśniłam wszystko w zrozumiały sposób. Życzę Wam pięknych kwiatów i mnóstwo satysfakcji z ich pielęgnacji!!!
A wszystkich, którzy będą kiedykolwiek mieli okazję trafić do Łańcuta, zachęcam do odwiedzenia zamkowej storczykarni!
KLIK Tamtejsza kolekcja jest obłędna, prawdziwie profesjonalna. Bo u mnie na parapecie, wiadomo, amatorszczyzna ;)))