beauty & lifestyle blog

czwartek, 15 lipca 2010

Ale jaja! czyli Beauty Blender :)))

Kilka miesięcy temu zbiór moich makijażowych akcesoriów powiększył się o słynny Beauty Blender, czyli różowe jajo do aplikacji kosmetyków na mokro. Kilkakrotnie pisałam o tej gąbeczce na rozmaitych wątkach forum wizaz.pl, ale pomyślałam, że na blogu opublikuję dużą, porządną recenzję.

Oto on, Beauty Blender w całej swej różowej postaci ;)




(Zdjęcie: www.beautyblender.net)



Zapraszam na oficjalną stronę producenta, KLIK.

Jeśli kompletnie nie znacie tego produktu, zachęcam Was do obejrzenia w pierwszej kolejności filmu instruktażowego, KLIK.

W czym tkwi tajemnica Beauty Blendera, na czym polega wyjątkowość tej gąbeczki? Co sprawia, że jest uwielbiany przez profesjonalnych makijażystów? Przedstawię Wam moją subiektywną ocenę, zapraszam.



PO PIERWSZE: KSZTAŁT

Kształt Beauty Blendera sprawia, że jest on gadżetem bardzo uniwersalnym. Jajo umożliwia wygodną aplikację podkładów tradycyjnych i mineralnych, ale także korektorów, zarówno na dużych partiach twarzy, jak i we wszelkich załamaniach skóry i w trudno dostępnych zakamarkach, np. wokół skrzydełek nosa czy w kącikach oczu. Jego szeroka podstawa pozwala kilkoma kolistymi ruchami pomalować twarz, a wąska końcówka dociera w miejsca potrzebujące precyzyjnej aplikacji czy większego krycia. Takiego efektu nie osiągniemy jednym pędzlem!



PO DRUGIE: METODA APLIKACJI

Za pomocą Beauty Blendera kosmetyki nakładamy na mokro, co korzystnie wpływa na trwałość i jakość makijażu. W tym celu moczymy jajo w wodzie, które w przeciągu kilku sekund podwaja swoją objętość.



JAJO PRZED ZAMOCZENIEM






JAJO PO ZAMOCZENIU






Usuwamy nadmiar wody jak w przypadku tradycyjnej gąbki i możemy przystępować do dzieła. Nabieramy na jajo niewielką ilość podkładu czy korektora i nanosimy na twarz. Ja najpierw stempluję, a potem delikatnie rozcieram kolistymi ruchami. Gąbka jest mięciutka, nie ma mowy o jakimkolwiek podrażnieniu skóry, co czasem zdarza się w przypadku pędzli. Mimo że aplikujemy na mokro, jajo nie zostawia smug. Dla mnie jednak atutem ważniejszym od jakości wykończenia jest fantastyczny stopień krycia, jaki uzyskujemy, bo niestety mam co ukrywać. Twarz jest gładka i jednolita, a nawet jeśli gdzieś trzeba jeszcze coś zamaskować, bez problemu wąską końcówką można dopracować makijaż bez robienia sobie odznaczających się na twarzy ciapek. Uzyskujemy naturalny, zdrowy look.



PO TRZECIE: FAKTURA

Aplikacja Beauty Blenderem jest niezwykle oszczędna. Jajo nie "zżera" podkładu, uniemożliwia to jego zwarta, gładka faktura. Zwykłe gąbeczki do makijażu zazwyczaj są porowate i podkład wnika w ich dziurki. Ciężko też je potem wyczyścić, a z Beauty Blenderem tego problemu nie ma. Ciepła woda z odrobiną preparatu czyszczącego i jajko jest jak nowe. Odłożone na kilka godzin wysycha i powoli wraca do swojego pierwotnego kształtu.



Marka Beauty Blender opatentowała własny płyn do czyszczenia jajek, jednak uważam, że jest niewspółmiernie drogi w stosunku do swoich po prostu piorących właściwości. Ja jajko czyszczę łagodnym szamponem i odrobiną antybakteryjnego sanitizera za kilka złotych.

Trudno mi ocenić żywotność Beauty Blendera. Codziennie używany powinien spisywać się bez zarzutu co najmniej przez pół roku. Ja jajka co prawda nie używam codziennie, ale mam go już od pięciu miesięcy i nie zauważyłam, żeby działo się z nim coś niedobrego. Ale też dbam o niego, piorę po każdym użyciu i za każdym razem daję porządnie wyschnąć. Przechowuję w plastikowym pudełku, w którym go kupiłam, nie narażając na wilgoć i kurz.

Jajko nie jest dostępne w Polsce, do najtańszych też niestety nie należy ... Regularna cena jednej sztuki to niemalże 20 dolarów, a do tego trzeba doliczyć jeszcze koszty przesyłki. Sporo, jak za taki gadżet i można by się zastanawiać, czy warto wydać takie pieniądze na kawałek gąbki.Każdy musi zadecydować sam, ja w każdym razie zakupu nie żałuję. Tym bardziej, że swój Beauty Blender nabyłam korzystając z 20% zniżki (załapałam się na jakąś promocję na www.cherryculture.com). Jajka dostępne są też na ebay, ale nie potrafię wskazać Wam wiarygodnego sprzedawcy.

Aha, nie dajcie się nabrać! Żółte jajka dostępne w Sephorze nie mają z Beauty Blenderem nic wspólnego!

I co? Macie ochotę na to różowe cudo? :)))

27 komentarzy :

  1. narobiłaś mi ochoty na to jajo, chodzi ono za mną od jakiegoś czasu... dałam się skusić na żółte jajo z sephory, ale tak, jak mówisz, to zupełnie inny produkt, nie wart funta kłaków. chyba poczekam na jakieś obniżki na cherryculture i zamówię:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiem, pamiętam, że to żółte jajo przewinęło się przez któryś z twoich filmów. Z różowego na bank będziesz zadowolona!

    OdpowiedzUsuń
  3. O! Czuję się bardzo zaciekawiona :D
    Zwłaszcza niewsiąkanie podkładu mnie intryguje...

    OdpowiedzUsuń
  4. Dobrze rozumie, ze zamoczenie jajeczka powoduje utrwalenie makiJAzu? Na jakiej zasadzie? :O I czy to nie powoduje mniejszego krycia?

    OdpowiedzUsuń
  5. I czy mogłabyś dodać do notki zdjęcie porównawcze - podkład nałożony rękoma lub pędzlem? Bo jakoś tak ciężko mi ocenić czy rzeczywiście czyni cuda bez porównania :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Greatdee, powierzchowne ślady użytkowania na pewno po aplikacji zostają, ale znikają po praniu. W głąb jajka podkład nie wnika.

    LLQ, po prostu jajko jest tak pomyślane, żeby używać go na mokro, a taka metoda aplikacji sprzyja właśnie lepszemu kryciu.

    Co do zdjęć, to poczułam się dziwnie, czytając twój komentarz, jakbyś sugerowała, że coś ukrywam :(

    Nie wiem, czy dodam zdjęcia, bo to wymaga i czasu, i przede wszystkim dobrego, dziennego światła, a ja w ciągu dnia po prostu jestem w pracy. Ale będę miała twoją sugestię na uwadze, w sprzyjających okolicznościach poeksperymentuję.

    OdpowiedzUsuń
  7. nie nie, nic takiego nie sugeruję, tylko jakoś tak ciężko mi to ogarnąć i jakieś porównanie by mi się przydało. Wiem, ze minerałki właśnie genialnie wyglądają na skórze i chciałam wiedzieć czy to co widzę to jest jeszcze lepszy efekt niż gdybym użyła tradycyjnego kabuki :)
    I dziękuję, że masz moją sugestię na uwadze :) Ja jeszcze poszukam na sieci porównań innych osób, bo w sumie o tym nie pomyślałam, ale pewnie czytelniczki twoimi też się ucieszą :D

    OdpowiedzUsuń
  8. LLQ, kabuki w gruncie rzeczy nie daje mocnego krycia. W aplikacji minerałów na sucho najlepiej pod tym wzgędem sprawdzają się pędzle typu flat top. Im gęstsze, tym lepsze krycie. Najbardziej gęsty flat, jaki znam, to Hakuro nr 51.

    OdpowiedzUsuń
  9. Super! groszki.pl piszą, że beautyblender jest już dostępny w Polsce :)
    link: www.newyoucosmetics.pl
    I w takiej cenie, że nie opłaca się sprowadzać ze stanów
    Hurra;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Anonimie, cudowna wiadomość! :)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  12. Anonimie, wszystko, co miałam na ten temat do powiedzenia, napisałam w poście. Oczywiście masz prawo mieć własne zdanie :)
    Następnym razem się podpisz.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zaintrygowałaś mnie tym jajkiem ;)

    Kolejna rzecz na mojej wishliscie :P

    OdpowiedzUsuń
  14. Uroocza, nie przejmuj się, moja wishlista też bez przerwy się rozrasta :)))

    OdpowiedzUsuń
  15. Uch, przez Ciebie muszę ją mieć! :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Sprawdzanko, jasne, niech będzie, że przeze mnie ;)))

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny blog:) napewno bede zaglądac tutaj czesciej:) dodaje do obserwowanych i równieza zapraszam do mnie:)

    OdpowiedzUsuń
  18. mam zamiar go kupić...
    Opinie na jego temat są świetne..
    dodaję do obserwowanych :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Malami, dziękuję i zapraszam :)

    Daria, witaj :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Ocyzwiscie przegapilam :] Ja jestem na bierzaco od mniej wiecej listopada/grudnia :D:D:D
    Btw. mamy naprawde podobne cery, nic dziwnego, ze podobne rzeczy sie nam spisuja :D

    OdpowiedzUsuń
  21. Urban, musisz być czujniejsza, siostro ;)))

    :*

    OdpowiedzUsuń
  22. Beautyblender można kupić na polskiej stronie producenta www.beautyblender.net.pl
    NewYouCosmetics już nie będzie sprzedawał gąbki.

    OdpowiedzUsuń
  23. Anonimie, pijesz do tego komentarza, który wczoraj zostawiłam u Atiny? Nie śledzę już tej sprawy, ale wtedy zabolało :/

    OdpowiedzUsuń
  24. właśnie dostałam i ja swoje różowe jajeczko! i Twój post bardzo mi pomógł w sumie :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Holiday, cieszę się, że mogłam pomóc :) Mam nadzieję, że jesteś zadowolona z zakupu :)

    OdpowiedzUsuń
  26. jest 2014 rok, jajko dstępne w Polsce i ja kupiłam już trzecie :) jest genialne, do tego stopnia, że jak mi się uszkodziło
    (moja wina) to nie mogłam sobie przypomnieć jak ja się mam pomalować palcami, a wcześniej tylko tak się malowałam :) naprawdę, stałam rano przed lustrem i nie wiedziałam jak się mam pomalować bez jajka! Makijaż wygląda cudnie i jest szybki łatwy i przyjemny. Ja stępluję nim twarz. Z jednym tylko nie mogę się zgodzić: że nie pochłania dużo podkładu. Ja używam podkłady płynne i żre go na potęgę! No i cena! Dzisiaj kosztuje 79 zł i wciąż uważam, że to przesada! Ale płaczę i placę, bo jestem zakochana w jajku :) Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Monika, witaj :) Fajnie, że się odezwałaś, mimo że post jest tak stary.

      Minęło kilka lat i w zasadzie nic bym w tej recenzji nie zmieniła. W dalszym ciągu używam bb, bo nie ma dla mnie nic lepszego, jeśli chodzi o aplikację podkładów. Kupuję regularnie i choć czasem robię skok w bok, sprawdzając, że oferta konkurencji przypadkiem nie jest równie dobra, to jednak podobnie jak ty zawsze wracam do oryginału.

      Co do pochłaniania podkładu, to pewnie wiele zależy od jego konsystencji. Ja najczęściej sięgam po kremy bb, a te zwykle są dość gęste, nie zauważyłam, żeby jajo jakoś szczególnie je "żarło". Już więcej kłopotu mam z domyciem jajka, ale na wszystko jest sposób :)

      Usuń