... i dostawał zastrzyki w swój puchaty koci zadek ;) Już przy pierwszej wizycie u weterynarza uznał, że nie interesuje go ta znajomość, a seria brutalnych ukłuć to nic innego jak bezceremonialne naruszenie jego godności. Kiedy nadszedł termin kolejnej wizyty, stanowczo odmówił więc wejścia do transportera, a tym samym wyjścia z domu. Nie i koniec! Podrapać Panią w samoobronie aż po łokcie? Nie ma sprawy! Drzeć się jak opętany? Nie ma problemu! Wyłamać drzwiczki od transportera? Co to dla takiego kota jak on! W końcu siłą został do niego upchnięty i powieziony do tej jaskini zła, do tej, pffffffff, na psa urok, lecznicy ;)
Lista strat jest długa: moje podrapane ręce, nadszarpnięty spokój i połamany transporter. Ale za to po stronie zysków - zdrowie Wilusia. Choć po każdym zastrzyku baaardzo się dąsał. Najwyraźniej brzydzi się przemocą :DDD
beauty & lifestyle blog
Słodką masz kicie. ;)
OdpowiedzUsuńWybacz mu te podrapane ręce.
Zapraszam:
okiem-mlodej-damy.blogspot.com
Purple_Style, już dawno mu wybaczyłam, nie umiem się na niego gniewać :)
OdpowiedzUsuńBiedny Wiluś, mam nadzieję, że szybko mu się polepszy i nie będzie już musiał przeżywać strasznych wypraw do jaskini zła ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy, ja i moja Kociasta ;)
och, jaki uparciuch! ja mam szczęście, u mnie Morciak (golden) kocha każdego człowieka, psa i inne istoty, a wizyta u weterynarza to jak pobyt w wesołym miasteczku :D!
OdpowiedzUsuńA ja mam alergię i nie mogę mieć żadnego zwierzaka. ;((
OdpowiedzUsuńrewelacyjne zdjęcie, każdy włosek z futerka można policzyć;)
OdpowiedzUsuńJejku jaki słodziak! ;3
OdpowiedzUsuńNola, czeka nas jeszcze jedna wyprawa ...
OdpowiedzUsuńPatsy, no fakt, charakterek to on ma :)))
Dominiko, przykro mi :(
Mizz, wyjątkowo grzecznie mi dziś pozował ;)
Emilia, mogę się tylko zgodzić :)))
Ooo jaki słodziak :D A mój śpi na mnie już 2 godziny i nie mogę się ruszyć :(
OdpowiedzUsuńbrytek ???? ... glaski dla Wilusia ode mnie...
OdpowiedzUsuńPilar, grunt, że masz dostęp do netu ;)
OdpowiedzUsuńMaus, brytek, brytek :)))
OdpowiedzUsuńStrasznie zabawnie to przedstawiłaś! Uśmiałam się bardzo.
OdpowiedzUsuńUgłaskaj go ode mnie ;p
ochhhh... :)) maus kocha brytki ;))... brytki maus tez... szczegolnie jak sie znajduje w poblizu jedzenia :]
OdpowiedzUsuńKlicia, popieszczę się z nim trochę, a jakże :)))
OdpowiedzUsuńMaus, marzyłam o błękitnym brytyjczyku od wielu lat, marzenie spełniło się kilka miesięcy temu. Kocham mojego kota, ale teraz marzę o liliowym do pary :DDD
Ja dostalam brytka w zestawie z mezem ;) ... poznalam go juz jako doroslego 6 letniego kota kanapowego... cudny byl. Niestety w wieku 11 lat dopadl go rak i musielismy uspic :(
OdpowiedzUsuńTeraz mam dwa najwspanialsze niebieskie gamonie ... sa po prostu niesamowite :))
A mój mąż dostał mnie w zestawie z marzeniem o kocie :))) I je spełnił :DDD
OdpowiedzUsuń:)))
OdpowiedzUsuńnie wiem czy znasz mojego kociego bloga... jak nie to zapraszam :)) http://dwa-brytki.blogspot.com/
Nie, nie znam, już lecę nadrobić to zaniedbanie :***
OdpowiedzUsuńMaus, zaglądałam kiedyś na tego bloga! Kompletnie nie skojarzyłam, że ty jesteś jego autorką! :)))
OdpowiedzUsuń:)) ... ten z mazidlami w sumie swiezy jest... ten o kotach prowadze juz od ponad roku...
OdpowiedzUsuńMaus, teraz będę śledzić oba :)))
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za wyzdrowienie! Pamietam jak mój kotek chodził obrażony cały dzień po przymusowej wizycie w przechodni:D
OdpowiedzUsuńZazdroszcze takiego skarbu w domu- ja zakichałabym sie na smierć:D
całuje i posmyraj odemnie kotka!
zapraszam też na bloga:
http://brunettesheart.blogspot.com/
Niby dramat, a komedia - obśmiałam się jak norka ;))
OdpowiedzUsuńwięcej zdjęć kota proszę!!! :)
BHM, dziękuję, Wiluś na szczęście w coraz lepszej formie, najgorsze za nami :)
OdpowiedzUsuńVioll, mnie nie było do śmiechu, jak mnie drapał ;)))
sliczny kot
OdpowiedzUsuńJeju, jaki on śliczny! Czarujący! Kocham koty, chociaż znam ich możliwości i dąsy ;) Sama mam kotkę, co prawda jest już wiekowa (12 lat), ale nadal pokazuje na każdym kroku kto tu rządzi ;)
OdpowiedzUsuńMnie się marzy rosyjski niebieski... a na razie mam biało rude wielkie, grube kocisko, które wczoraj zwariowało jak zobaczyło śnieg ;)
OdpowiedzUsuńżeby wsadzić go do transportera potrzeba dwóch osób; też nie znosi weterynarza.
Naatajla, dziękuję w imieniu Wilusia :)
OdpowiedzUsuńParamore, ja powoli też tracę władzę w domu ;)))
Estello, rosyjskie też są piękne, ale przecież w końcu każdy kot coś w sobie ma, założę się, że nie zamieniłabyś swojego rudzielca na żadnego innego :)
mój kociak naszczęście nie choruje, trochę sie boje kotów, już mi to głupstwo przechodzi, ale jak zaczyna mnie drapac to uciekam :)
OdpowiedzUsuńmy-orange-island.blogspot.com
biedactwo ;<
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie ;)
Jaki misiek !!!! :love:
OdpowiedzUsuńPosmyraj go gdzie lubi ode mnie ;) I dobrze, ze juz jest zdrowy :*
Ew., boisz się własnego kota? ;)))
OdpowiedzUsuńEndenchanted, już na szczęście doszedł do siebie :)
Urbanku, robi się :)))
Ot, koci indywidualizm w całej okazałości ;) Lata temu, gdy sama miałam kota, ów zrobił mi piękne dziary wzdłuż całego uda, bo nie podobało mu się, że łóżko, na którym śpię jest moje a nie jego ;)
OdpowiedzUsuńOoo, uściszki dla biednego Futerka, mój też strasznie oporny jest jak przychodzi wizyta u weta - tak to sam chce wychodzić, a tu siłą go tylko można zaciągnąć, jakby przeczuwał o co chodzi;)
OdpowiedzUsuńjaki słodki ^^
OdpowiedzUsuńno cóż, czego się nie robi dla ukochanego kociaka ;)
Katalino, o tak, indywidualista ;)))
OdpowiedzUsuńMagda, jakiś koci szósty zmysł ;)
Louse, wszystko :D
Biedny Cicio ;/ ja mam teraz udrękę ze swoim Ciciem, bo cały czas chce przesiadywać na balkonie w ten mróz. No nie da mu się przetłumaczyć! Stoi pod drzwiami i wyje... i nie ważne, że tyłek razem z łapami przymarznie mu do posadzki -_- on chce!
OdpowiedzUsuńIwetto, typowe ;DDD W moim kocim kalendarzu przeczytałam, że kotu po prostu chodzi o to, żeby drzwi były otwarte, niezależnie po której ich stronie się znajduje ;)))
OdpowiedzUsuń