Wydawałoby się, dobrana para - antybakteryjny preparat do mycia twarzy i antybakteryjny korektor, FLOS-LEK @nti @cne Ideal Skin. Poddałam się kilkutygodniowym testom, by sprawdzić ich skuteczność. W skład programu antybakteryjnego FLOS-LEK wchodzi oczywiście więcej produktów (pełną ofertę możecie zobaczyć TUTAJ), ale miałam okazję bliżej poznać tylko dwa z nich.
ANTYBAKTERYJNA PIANKA DO MYCIA
Polecana do codziennego oczyszczania skóry tłustej i mieszanej ze skłonnością do zalegania wydzieliny gruczołów łojowych w nadmiernie rozszerzonych porach i do tworzenia zaskórników. Systematycznie stosowane w profilaktyce przeciwtrądzikowej: dokładnie i głęboko oczyszcza skórę, nie narusza bariery ochronnej skóry. Pozostawia skórę napiętą i odświeżoną. Przywraca naturalne pH skóry.
Pojemność: 250 ml
ANTYBAKTERYJNY KOREKTOR
Polecany do skóry tłustej i trądzikowej, do punktowego stosowania na wykwity, zaskórniki, pryszcze. Dzieki kompleksowi silnie działających substancji antybakteryjnych działa szybko usuwając niedoskonałości skóry. Daje się równomiernie rozprowadzić. Precyzyjnie maskuje zmiany trądzikowe, ślady po wykwitach (np. blizny, przebarwienia, zaczerwienienie). Nadaje skórze odpowiedni kolor. Produkowany jest w trzech odcieniach: 1 – jasny, 2 – naturalny , 3 – opalony. Regularnie stosowany delikatnie przysusza skórę w miejscach występowania wykwitów, przyspieszając gojenie się stanów zapalnych i zmniejszając skłonność do powstawania nowych. Nie zatyka porów.
Seria antybakteryjna powinna mi służyć, bo mimo że moja cera jest już dojrzała, to ciągle płata mi figle, przetłuszcza się i łatwo ją zanieczyścić. Z tym większymi oczekiwaniami przystąpiłam do testów. Byłam najzwyczajniej w świecie ciekawa efektów, licząc na poprawę stanu skóry. Czy się przeliczyłam? I tak, i nie :)))
Po pierwszych zachwytach nad delikatnością pianki, doszłam do wniosku, że jednak na dłuższą metę nie sprawdza się ona w moim przypadku. Jej niezaprzeczalną zaletą jest z pewnością przyjemna, piankowa formuła i higieniczne opakowanie z pompką, ale nie mogę jednak przymknąć oczu na fakt, że z biegiem czasu bardzo przesuszyła moją cerę, nie wykazując przy tym w sposób zauważalny swojego antybakteryjnego działania. Podstawą mojej pielęgnacji jest nawilżanie, dlatego produkt, który niweczy moją walkę o skórę miękką i odżywioną, po prostu musi zostać zdyskwalifikowany. Myślę jednak, że młodszym osobom, nie borykającym się z pierwszymi oznakami upływu czasu, bez tendencji do odwodnienia, ten efekt napinania mógłby się podobać. Ja w każdym razie odbierałam go jako dyskomfort. W dodatku delikatność formuły, która na początku tak mnie zachwycała, z biegiem czasu zaczęła mnie denerwować, szybko zaczęłam tęsknić za mniej subtelnym, a odczuwalnie skuteczniejszym oczyszczaniem. Także z przyjemnością wróciłam do swojej zwykłej rutyny pielęgnacyjnej, piankę bez większych sentymentów porzucając i szybko o niej zapominając.
Ale korektora na pewno nie porzucę! Powiem krótko, jest świetny, doskonale nadaje się do punktowego maskowania niedoskonałości cery. Gama kolorystyczna może nie jest imponująca, ale najjaśniejszy z trzech dostępnych kolorów idealnie mi pasuje. Co ważne, w pełni satysfakcjonuje mnie stopień krycia, pozwalający ukryć wypryski czy przebarwienia. Ma postać wysuwanego wąskiego sztyftu, co bardzo ułatwia precyzyjną aplikację. Choć dość treściwy, ładnie stapia się ze skórą, nie ścierając się i nie utleniając z upływem godzin. Rzeczywiście delikatnie wysusza miejsca, w których jest nakładany, dzięki czemu przyspiesza proces gojenia wszelkich zmian skórnych. Używam go codziennie i jestem przekonana, że zostanie ze mną na długo. Daje mi po prostu wszystko, czego oczekuję od korektora - naturalny kolor, porządne krycie i funkcjonalność.
Nie taka znowu dobrana ta para, choć oczywiście oceniam przez pryzmat moich indywidualnych potrzeb. Za piankę dziękuję, nie dla mnie. Ale korektora nie oddam, mój ci on! :)))
Ja właśnie poszukuję dobrego korektora a z tego co czytam ten do mojej skóry jest odpowiedni :)
OdpowiedzUsuńA mnie ta pianka zaciekawiła)
OdpowiedzUsuńAxolen, spróbuj tego, myślę, że nie będziesz żałować :)
OdpowiedzUsuńKobiecewariacje, a jednak? :)))
OOo pianka całkiem interesująca :)
OdpowiedzUsuńWysuszające kosmetyki do mycia też odrzucam, ale korektorowi się przyjrzę :)
OdpowiedzUsuńJa, co prawda, rzadko miewam problem z uporczywymi wypryskami, ale jak juz się pojawią to na długo i zdają się krzyczeć na cały świat TU JESTEM! Tak więc taki korektor chętnie przygarnę :)
OdpowiedzUsuńChanel, nie wykluczam, że może komuś dobrze służyć :)
OdpowiedzUsuńKotwilka, najgorsze, że kolor trzeba wybierać trochę w ciemno, bo fabrycznie te korektory zapakowane są w kartonik.
Katalino, jakiś korektor trzeba mieć w razie "awarii" ;)))
świtny blog cieszę się że tu trafiłam ;) zapraszam równierz do mnie na początkującego bloga ;) http://www.holly-molly1.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń;)
Kokosowa Panno, dzięki! :*
OdpowiedzUsuńHolly, witaj :)
Korzystając z okazji, że do ciebie zajrzałam :)Zapraszam do wspólnej zabawy !
OdpowiedzUsuńU mnie na blogu znajdziesz pytania do TAGU: Moje wakacyjne perełki!:
http://lifeturkus.blogspot.com/2011/06/tag-moje-letnie-pereki.html
Zapraszam do miłej wakacyjnej zabawy
Oooo to by się nadało,
OdpowiedzUsuńdzięki , fajna recenzja
----------
u-majorki.blogspot.com
zostałaś otagowana :) http://lightblondhair.blogspot.com/2011/06/tag-jak-mieszkaja-twoje-kosmetyki.html
OdpowiedzUsuńo, a ja z tej serii używałam kremu matującego i nawet nie był taki zły ;)
OdpowiedzUsuńTurkus, dzięki za zaproszenie :)
OdpowiedzUsuńMajorka, proszę bardzo :) Witaj :)
BrightBlonde, dzięki! :*
Blondordie, ależ nie twierdzę, że cokolwiek z tej serii jest złe, po prostu "każdemu według potrzeb" ;)))