W zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie, żebym zrecenzowała dla Was także krem pod oczy Ava z serii ECO linea, który w ankiecie Ty wybierasz! szedł ze zwycięzcą rankingu niemalże łeb w łeb (oddałyście na niego 46 głosów, stanowiących 26% wszystkich wskazań).
Domyślam się, skąd to zainteresowanie. Serię ECO linea charakteryzuje coś na polskim rynku ciągle jeszcze dość rzadkiego, mianowicie certyfikat ECOCERT. Oznaczenie to, widoczne na opakowaniach wyróżnionych produktów, daje nam pewność, że spełniają one określone wymogi jakości stawiane kosmetykom naturalnym i organicznym.
(Zdjęcie: www.ecocert.com)
Standardy ECOCERT określają, jakie warunki muszą być spełnione, żeby produkt został uznany za przyjazny środowisku. Dotyczy to zarówno zakazów wykorzystywania w jego formule np. składników pochodzenia zwierzęcego, parabenów, silikonów, czy GMO, jak i nakazów odnośnie minimalnego udziału składników pochodzących z upraw ekologicznych (wyższe w przypadku kosmetyków oznaczonych jako naturalne i organiczne, nieco niższe w przypadku kosmetyków oznaczonych jako naturalne). Więcej o tym możecie poczytać na stronie stowarzyszenia wystawiającego certyfikat KLIK.
Rewitalizujący krem pod oczy Ava ECO linea to zatem spełnienie marzeń osób zwracających uwagę na pochodzenie poszczególnych składników kosmetyków, po jakie sięgają :)))
Cytując producenta, podaję dokładny skład kremu (składniki oznaczone gwiazdką pochodzą z upraw ekologicznych z certyfikatem ECOCERT):
gliceryna roślinna, oliwa z oliwki europejskiej*, skwalan roślinny, ekstrakt z prawoślazu lekarskiego*, ekstrakt z imbiru*, ekstrakt z rumianku,* ekstrakt z zielonej herbaty,* emulgatory i emolienty z oliwy z oliwki europejskiej*, wosk z kwiatów mimozy, organiczna woda lawendowa*, czysta witamina E*, naturalne olejki eteryczne: lemongrasowy i lawendowy, naturalny zagęstnik ze skrobi kukurydzianej*.
Wygląda to wszystko obiecująco, prawda? Ale czy ta cała ekologiczna ideologia ma rzeczywisty wpływ na jakość i skuteczność?
Gdybym nie widziała oznaczenia, pewnie nie wpadłabym na to, że składniki kremu pochodzą z certyfikowanych upraw i nie doszukiwałabym się w nim jakichś szczególnych właściwości. A tak? Zaczęłam się doszukiwać :) I zadawać sobie pytanie, czy krem niecertyfikowany nie robiłby dla mojej skóry tego samego. Bo przyznać trzeba, że choć ECO linea porządnie nawilżał i odżywiał skórę pod oczami, nie podrażniając jej przy tym i nie uczulając, to wiele innych kremów, co prawda nie wyróżnionych certyfikatem, jest równie dobrych i równie higienicznie opakowanych. Dlatego jak dla mnie znak ECOCERT to nie tyle gwarancja jakości, co wartość dodana, pozwalająca wierzyć, że sięgając po produkt nim oznaczony, robię coś dobrego i dla siebie, i dla środowiska :)))
Też się ostatnio zastanawiałam nad związkiem między certyfikatem a jakością kosmetyku. Obecnie testuję trio z Flosleku (beEco), również z ECOcertem i myślę, czy faktycznie naturalne składniki robią więcej niż kremy bez nich. A może wiedza o certyfikacie na kremie działa raczej na podświadomość?
OdpowiedzUsuńA może jest istotna marketingowo? To kontynuacja myśli Idalii.
OdpowiedzUsuńKiedyś zastanawiałam się nad tym przy okazji perfum. W czym kosmetyki organiczne są lepsze od nieorganicznych? W perfumach chodzi na przykład o składniki zwierzęce. Normalnie naturalna ambra uważana jest za rarytas, lecz nie jest stosowana ze względu na cenę i kwestie związane z ekologią. Tymczasem w perfumach organicznych brak ambry traktowany jest jak zaleta sama w sobie. Podobnie jak brak piżma. Hmm...
Certyfikowane uprawy to fajna rzecz, ale to przecież modyfikacje genetyczne, nawozy syntetyczne i inne tego typu zabiegi pchają rolnictwo do przodu. Nigdzie już nie uprawia się w pełni naturalnych roślin hodowlanych - wszystko jest jakoś tam zmodyfikowane, bo przecież to są sztucznie, celowo tworzone odmiany...
Ciężka kwestia. Moim zdaniem to głównie marketing. Wolałabym, żeby certyfikowane były warunki życia ludzi pracujących na polach, żeby firma przedstawiła swoje programy socjalne, żeby nie zatrudniała dzieci - a przecież w przypadku organicznych upraw często są to kraje daleko poza Europą i pewnie zdarza się, ze ludzie, którzy pracują nad wyhodowaniem składników do naszego kremu czy perfum żyją w skrajnym ubóstwie...
Mam wrażenie, ze czepiam się stu tematów na raz. :]
Krem akurat znam. Kiedyś testowałam i wspominam go fatalnie. Zapuchły mi oczy tak, że prawie nie widziałam. Klęska.
Po przerwie i podleczeniu się spróbowałam ponownie i sytuacja się powtórzyła.
Co ciekawe, nie miewam reakcji alergicznych zwykle. Pech.
Ja jestem z tego kremu bardzo zadowolona. Mam też krem rewitalizujący na noc i oprócz (dla mnie) nieprzyjemnego zapachu nie mogę mu nic zarzucić :)
OdpowiedzUsuńIdalia, efekt psychologiczny w przypadku takich certyfikatów na pewno nie jest bez znaczenia. Abstrahując od tego, czy kosmetyki certyfikowane są lepsze dla naszej skóry, my po prostu czujemy się lepiej płacąc za coś, co promowane jest jako przyjazne środowisku :)
OdpowiedzUsuńSabbath, dziękuję za wyczerpującą wypowiedź i przyczynek do dyskusji. Może ktoś się włączy? Ja w każdym razie myślę, że masz sporo racji. Ale z tego, co pamiętam z dość pobieżnej lektury strony Ecocert, to stowarzyszenie certyfikuje też chyba oceniając zasady sprawiedliwego handlu. I żeby była jasność, nie krytykuję samej idei certyfikowania, bo wyobrażam sobie, że dla części świadomych konsumentów taki certyfikat "robi" różnicę, ale ja osobiście mam sceptyczne nastawienie. Po prostu nie zgadzam się z tezą, że wszystko, co bez certyfikatu, jest z gruntu złe. A łatwo się o taki pogląd, kiedy do kwestii ekologicznych podchodzi się ortodoksyjnie :)
Panno Migotko, te kremy nie pachną jakoś szczególnie ładnie, bo zgodnie ze standardami ecocert nie mogą być sztucznie perfumowane :)
No ale certyfikat ECOcert daje tylko pewność co do ekologiczności kosmetyku, a nie ma nic wspólnego z jego jakością w znaczeniu działania, spełniania obietnic producenta ;)
OdpowiedzUsuńCzaję się właśnie na jakiś dobry krem pod oczy ;)
Greatdee, masz rację, ale dyskusja dotyczy naszych oczekiwań. Certyfikacja sprawia, że produkcja jest standaryzowana, a te standardy są wysokie. Taki certyfikat to jakby gwarancja bezpieczeństwa. Ekologiczne, sprawdzone składniki nasuwają myśl, że dany produkt krzywdy nam nie uczyni. I własnie pod tym względem rozważamy też jakość. Do której, jak widać chociażby na przykładzie Sabbath, jednak można mieć zastrzeżenia ;)
OdpowiedzUsuńmiałam nadzieję, ze napiszesz tą recenzję :)
OdpowiedzUsuńco do składu kosmetyków, niektóre składniki pochodzenia chemicznego również mają pozytywny wpływ na skórę, nie widzę więc sensu w uciekaniu od "chemii"
Simply a Woman - zgadzam się., mają pozytywny wpływ, dobry zapach, często są też "ekologiczne" bardziej, niż naturalne - na przykład ambra.
OdpowiedzUsuńNie przeczę, ze badania jakości i bezpieczeństwa składników kosmetycznych mają znaczenie, ale czasem mam wrażenie, że niektóre certyfikaty to po prostu chwyty marketingowe.
przepiękny sklad, gdzie moglabym zakupic ten krem? czy firma Ava posiada również kremy lub peelingi z tej serii? :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie
www.cosmetoholicss.blogspot.com
oraz oczywiście dodaję do obserwowanych
Simply, tak właśnie sobie pomyślałam, że część osób będzie czekać na tę recenzję :)
OdpowiedzUsuńCosmetoholic, witaj :)
ECO linea to cała seria, tutaj zobacz:
http://www.ava-laboratorium.pl/kosmetyk_eco/items/19.html
Krem dostaniesz w rossmannie :)
Hmm... ;] Nie używam kremów pod oczy.
OdpowiedzUsuńMiałam nadzieję, że zrecenzujesz ten kosmetyk :) Nie używam kremów pod oczy, ale może powinnam zacząć?
OdpowiedzUsuńU mnie z pewnością funkcjonuje efekt psychologiczny, o którym pisałaś wyżej. Wolę zapłacić kilka złotych więcej za kosmetyk, przy produkcji którego trzymano się zasad istotnych, a nie tak oczywistych jak mogłoby się wydawać. Nie zakładam, że kosmetyki bez certyfikatu są złe :) Ba! Biorąc pod uwagę np. szampony - wolę te naszpikowane SLSami, których to wiele osób unika ;) Ale kiedy działanie dwóch produktów jest porównywalne, a tylko jeden z nich ma certyfikat - jestem eko :)
Fashion Juley, albo jesteś bardzo młoda, albo masz doskonałe geny ;)))
OdpowiedzUsuńVioll, co do ciebie, to wiem, że jesteś młoda i piękna ;))) Ale krem pod oczy to ważna sprawa i odczuwalny komfort, także przemyśl, czy nie warto po jakiś sięgnąć. Eko, nie eko, wszystko jedno :)
Wszystko fajnie, ładnie, pięknie, ale dlaczego to jest tak trudno dostępne?! :(
OdpowiedzUsuńNa mnie działa taki standard eco, pamiętam jak o wiele lepiej czułam się używając kremu Natura Officinalis. W mojej kosmetyczce spotkać można i takie kosmetyki, ale też niestety takie naładowane chemią - kupowane zwykle pospiesznie, albo przez pójście na łatwiznę - kiedy nie mam czasu studiować etykiet, składników, itd...
OdpowiedzUsuńStaram się utrzymywać równowagę w zakupach kosmetyków, ale zdecydowanie zwracam uwagę na słowo "ekologiczny certyfikat". :) Dziękuję za recenzję :) Pozdrawiam !
Ostatnio zauważyłam, że ta seria zaczęła pojawiać się powoli na Allegro. Świetna recenzja tak przy okazji :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPrzyjemności, bez przesady, do dostania w rossmannach :)
OdpowiedzUsuńEveleo, grunt to złoty środek :)
Kotka, dziękuję :)