Przychodzi facet do apteki i mówi:
Poproszę pigułki na chciwość. Tylko dużo, DUŻO, D U Ż O!!!
Nie macie czasem wrażenia, że wpadacie w sidła konsumpcjonizmu? Ja bardzo często. Myśl o zatrważającym nadmiarze wszystkiego, czym się otaczam, kołacze mi się stale gdzieś tam z tyłu głowy, ale i tak ulegam zachciankom, reklamom i spontanicznym pomysłom. Rozumiem, że bywam ofiarą mechanizmów marketingowych manipulacji, ale godzę się na to, tak bardzo czasami CHCĘ MIEĆ! Nie potępiam tej słabości, byłaby to z mojej strony hipokryzja, bo przecież jako autorka bloga jakże często prezentującego różne nowinki, sama jestem poniekąd trybikiem tej całej komercyjnej karuzeli. Ale to nie znaczy, że nie rozmyślam krytycznie nad tym stanem rzeczy.
Od pewnego czasu z ogromnym zainteresowaniem śledzę bloga minimalistki Ajki [KLIK]. To ona zainspirowała mnie do lektury dwóch arcyciekawych książek: "Sztuki prostoty" oraz "Sztuki umiaru" autorstwa Dominique Loreau.
(Kolaż utworzony ze zdjęć wydawcy: www.czarnaowca.pl)
Nie mogę powiedzieć, że pozycje te zrewolucjonizowały mój światopogląd, jednak z pewnością wniosły w moje życie pewne refleksje, filozofię beztroskiego trwonienia i nadmiaru przeciwstawiając filozofii minimalizmu i skromności. I utwierdzając mnie w przekonaniu, że mniej znaczy więcej. Maksyma ta według autorki ma zastosowanie we wszelkich aspektach życia, dotycząc nie tylko stanu posiadania, ale także chociażby stylu ubierania się, malowania, utrzymywania higieny, urządzania wnętrz, czy jedzenia.
Daleka jestem od tego, żeby traktować treść tych książek jak prawdy objawione, zwłaszcza że dostrzegam w nich sporo skrótów myślowych i uproszczeń, co trąci powierzchownością, ale umiem dopatrzeć się także powagi i głębi. Poza tym "Sztuki prostoty" i "Sztuki umiaru" nie da się czytać bezrefleksyjnie, bez zastanowienia nad własną postawą życiową. To cenne. Porządkujące myśli i zachęcające do zmian na lepsze.
Według mnie sztuka prostoty i sztuka umiaru to po prostu sztuka życia. Sztuka zachowania proporcji, sztuka pielęgnowania relacji z ludźmi, sztuka samorozwoju i samodyscypliny. Ciekawa jestem, jaki jest Wasz stosunek do tej kwestii. Porozmawiajmy :)))
Muszę sięgnąć po te książki, bo jestem nałogową zakupoholiczką i moja chęć "miecia" jest ogromna...
OdpowiedzUsuńteż czytam różne blogi minimalistyczne, regularnie uprawiam decluttering i walczę z różnymi nałogami. i jestem na samym początku drogi do 30 kosmetyków
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tych książek i chętnie je przeczytam, ponieważ tak jak moja przedmówczyni ciągle chcę coś mieć, kupować... ;)
OdpowiedzUsuńZoila, ja też zbyt często nie umiem się powstrzymać ...
OdpowiedzUsuńImproved, witaj, chyba jeszcze nie komentowałaś :)
Za zaczęłam od porządków w szafie :)))
Natalia, pociesz się, że nie jesteś sama, znak czasów ...
bardzo często mam tak, że chcę wszystkiego i niczego zarazem :D :)
OdpowiedzUsuńChętnie kupiłabym te ksiązki, ups, no właśnie, kupła... ;)
OdpowiedzUsuńJak poprzedniczki, nawet jak wyjde do spożywczaka to kupię więcej niż powinnam, a jak już pojadę do galerii...
Moja chęć posiadanie, mimo że wielu rzeczy potem nie używam, równiez jest ogromna :)
Bardzo aktualny jeśli chodzi o mnie temat. Czasami mam wrażenie,że stykają się we mnie dwie osobowości, jedna to ta,która MUSI coś mieć, druga - nienawidzi nadmiaru. Niestety zwykle wygrywa ta pierwsza, przez co jestem wręcz otoczona milionem rzeczy....nie muszę chyba wspominać, że często mam chandrę z tego powodu. Mój idealny dom to taki w którym panuje minimalizm, sama jednak mam pełno rzeczy. Podziwiam osoby, które nie mają sentymentów jeśli chodzi o zgromadzone rzeczy.
OdpowiedzUsuńJulia, dałaś tym zdaniem wyraz takiej obiegowej prawdy, że często zakupami po prostu kompensujemy sobie różne rzeczy ... A rzeczywiste potrzeby nie mają tu nic do rzeczy.
OdpowiedzUsuńSplątane Słuchawki, cóż, ja kupiłam ;)))
Kokosowa Panno, ja od jakiegoś czasu sukcesywnie wywalam rzeczy, polecam, to jak oczyszczenie. Choć jak pisałam w poście, minimalizm to nie tylko stan posiadania, a głównie postawa życiowa przekładająca się na wszystko.
cammie często właśnie przy zmniejszaniu ilości rzeczy czuję taka ulgę i oczyszczenie:) Nadal jednak daleko mi do minimalizmu.
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa tych książek, bo mogę się śmiało określić jako minimalistkę, nie tworzę zapasów i nie chomikuję. :D
OdpowiedzUsuńZ miłą chęcią przeczytałabym ta książkę ;)
OdpowiedzUsuńKokosowa Panno, mnie również :)
OdpowiedzUsuńCzarodzielnico, pozazdrościć. Jesteś chlubnym wyjątkiem :)
Sandra, to są dwie książki :)
Cammie ja też lubię blog Ajki :) parę miesięcy temu zrobiłam porządek w szafie a miesiąc temu powtórzyłam akcję :) kosmetyków do pielęgnacji nie chomikuję bo używam naturalnych, które mają krótkie terminy, więc kupuję nowe kiedy je zużyję.
OdpowiedzUsuńStaram się żyć na bardziej "być" niż "mieć" :)
choć przyznaję nie jestem bez wad ;) na reklamy jestem odporna, ale czasami ogarnie mnie szał zakupowy :) choć jest to czasami też dobrze przemyślane ;)
Co do ilości kosmetyków to jestem minimalistką, o czym często piszę na blogu. Bo nie liczy się ilość, a jakość, nie tylko w kwestii makijażu ;)
OdpowiedzUsuńA "Wywieranie wpływu na ludzi" czyttałaś? Kawał porządnej psychologii w przystępnej formie. Trafia do mnie.
OdpowiedzUsuńNatomiast do wszechpradników zapowiadanych w tenm sposób:
"Sztuka umiaru" uczy jak osiągnąć harmonię ciała i umysłu, oraz odzyskać radość życia.
nie mam zaufania.
Trąci mi to Whartonem. :/
Renia, bo planowanie to też sztuka :))) Zresztą trylogię uzupełnia "Sztuka planowania" właśnie :)))
OdpowiedzUsuńRebellious, zgadzam się z tobą :)
Sabb, nie znam tego. W ogóle temat na razie dla mnie to trochę terra incognita ;))) Co do literatury tego typu oczywiście masz rację. Podkreślałam zresztą powierzchowność tych pozycji. Która nie zmienia jednak faktu, że temat jest ważny i warto nad nim pomyśleć :)
Ciekawe te książki, muszę się nimi zainteresować :).
OdpowiedzUsuńZmusiłaś mnie do reflekcji tym wpsiem... Z chęcią pośledzę bloga Ajki ;)
OdpowiedzUsuńZzielona, zachęcam :)
OdpowiedzUsuńEv, polecam! :)
Cieszę się, że napisałaś o tych książkach- na pewno po nie sięgnę. Poruszona kwestia ostatnio dość często zaprząta mi głowę. Może to dziwnie zabrzmi, ale nie lubię mieć zbyt wielu rzeczy wokół siebie lecz niestety nie do końca mi się to udaje. Uwielbiam raz na jakiś czas robić przegląd wszystkich szaf i zakamarków w domu, niepotrzebne rzeczy albo oddaję potrzebującym albo po prostu wyrzucam. Takie oczyszczanie terenu przynosi mi ogromną radość. Zazdroszczę tym, którzy potrafią otaczać się tylko potrzebnymi rzeczami i nie mają tendencji do chomikowania tak jak ja ;)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie bywam ofiarą konsumpcjonizmu... jednak jakkolwiek bym nie walczyła z tą częścią mnie, zdecydowanie minimalizm nie jest dla mnie ;) Ja lubię mieć wybór i to spooory :D Ale podziwiam wszystkie osoby, które stosują w praktyce pożyteczne zasady minimalizmu :)
OdpowiedzUsuńze mną jest... dziwnie. W kwestii wystroju mieszkania czy zawartości szafy jestem minimalistką; co do szafy - jeśli czegoś nie założyłam przez kilka miesięcy, od razu taką rzecz przekazuję w "świat", w szafie staram się trzymać tylko te ubrania, które regularnie noszę
OdpowiedzUsuńjeśli jednak chodzi o kosmetyki - tutaj zdecydowanie panuje postawa MUSZĘ MIEĆ, nie potrafię sobie odmówić kosmetyków, na które "choruję"
Jutro będę w okolicach empiku, może uda mi się zakupić te książki :-)
OdpowiedzUsuńA prawda, temat ważny. Może rzeczywiście jest tak, żę samo "pomyślenie" wiele zmienia. Bo przecież najlepsza nawet książka nie nauczy nas żyć. Ale może sprowokować do tego, ze sami zaczniemy się uczyć.
OdpowiedzUsuńTak więc racja, przyznaję.
Ale nic nie poradzę, że mnie odrzuca. Swoją drogą, w ramach lektur bardziej rzeczowych polecam "Rozkoszną zarazę" i ogólnie książki Szlendaka. Wytopiłam go dzięki stypendium Polityki (którą czytam od lat) i nie żałuję.
Kosodrzewino, wydaje mi się, że nie chodzi wyłącznie o tzw. rzeczy potrzebne, bo przecież minimalizm to nie ascetyzm i nie wyklucza przedmiotów po prostu cieszących oko. Trzeba raczej zwracać uwagę na ich jakość i ilość, tak by nie burzyły porządku i harmonii :)
OdpowiedzUsuńKasiek, w empiku ich nie widziałam, zamawiałam na allegro.
Sabb, doskonale rozumiem twoją niechęć do pseudointelektualnego bełkotu. Właśnie z powodu takiej niechęci w życiu nie sięgnę po pewnych autorów, wśród których prym jak dla mnie wiedzie Coelho ;))) Tania metafizyka.
Aaaa, żeby nie było, wiem, bo parę rzeczy jednak przeczytałam ;))) Dawno. Młoda i głupia byłam ;)))
OdpowiedzUsuń@Cammie: Masz rację, ładnie to nazwałaś "znak czasów" :). Cieszę się, że opublikowałaś ten post, bo choć może dużo kupujemy, to potrafimy się nad tym zastanowić, podumać. Ludzie skłonni do głębszych przemyśleń są dużo bardziej wartościowi.
OdpowiedzUsuńA propos Paula Coelho: nie będę go bronić, ale muszę przyznać, że jego pierwsze książki "Alchemik", czy "Na brzegu rzeki Piedry..." nawet mi się podobały, wydaje mi się, że były po prostu lepsze, ciekawsze, nie były aż tak nasiąknięte tym bełkotem. W każdej kolejnej widziałam jakby chęć zysku (pisanie pod potrzeby czytelników, zwiększanie sprzedaży książek), żałuję, że tak się stało,bo znowu objawia się kolejny znak czasów: liczy się zysk, a nie to co najprawdziwsze. Wiadomo, nikt nie jest święty ;).
Co do Coehlo mam identyczne zdanie. Co ciekawe po pierwszym szale na tego autora coraz więcej ludzi jest takiego zdania.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o chęć posiadania rzeczy, to ja również, jak każdy lubię "mieć". Uważam jednak, że nie w całym zakresie jest to negatywne - bo przecież posiadając budujemy sobie swoje domowe gniazdo, w którym czujemy się bezpiecznie, w którym chcemy i możemy wychowywać nasze dzieci. Filozofia człowieka nie przywiązującego się do rzeczy może wydawać się lekka i wygodna, ale na dłuższą metę, wydaje mi się, że każdy potrzebuje czegoś do czego może wrócić, stabilizacji.
W filmie "Gorączka" Robert de Niro mówił, że nie należy mieć nic z czym w razie potrzeby nie mógłbyś się rozstać w przeciągu 30 sekund. I wierzcie mi, że wcale nie był specjalnie szczęśliwy z taką filozofią. ;)
Oj. Coelho nie przebrnęłam niczego. Nie dałam rady. Za stara byłam zaczynając. Chociaż... Ja chyba zawsze byłam za stara. Platona i Nietschego pożarłam w podstawówce. Z drugiej strony - Hegla nie pojmuję do dziś. :) Coelho też nie, ale inaczej chyba. Nie wygłaszam sądów twardych, bo po prostu brak mi danych. I chyba jestem w stanie z tym żyć. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie zciekawiłaś tymi książkami :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie, jest nowa notka ;)
Przed pseudofilozofią Coehlo uchowaj nas Panie! Nie rozumiem fenomenu tego autora- według mnie jego książki są po prostu płytkie i niczego nie niosą. Ki;lka miesięcy temu na facebook'u widziałam grupę "Paulo Coehlo postanawia umrzeć" :D. Chyba ją usunęli :D
OdpowiedzUsuńZostałaś otagowana!: http://drugastronalusterka.blogspot.com/2011/08/tagowa-mania.html
OdpowiedzUsuń:)
Nie lubie tego typu ksiazek poniewaz nie wnosza w moje zycie nic nowego;)Szerokim lukiem omijam takie pozycje.
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie stan posiadania jednak nie jest to czynnik dominujacy.Stawiam na czyste przyjemnosci od jedzenia po zakupy i otaczanie sie pewnymi rzeczami:-)Minimalizm nigdy nie byl moja mocna strona:D Wyznaje zasade -wszystko albo nic ale rozumiem ludzi, ktorzy kieruja sie innymi wytycznymi.Zycie:-)
Kupiłam Sztukę uUiaru, a drugą zamówiłam w empiku :-) Już mi się ta książka podoba :-)
OdpowiedzUsuńCammie, bardzo mi miło, że zachęciłam Cię do lektury. Pod Twoją opinią o tych książkach podpisuję się w pełni, świetnie to ujęłaś, że chodzi o styl życia.
OdpowiedzUsuńCo do P. Coelho, Alchemik mnie zachwycił, bo jest po prostu rodzajem przypowieści, kolejne jego dzieła są irytujące i banalne, niestety.
Bardzo ciekawa dyskusja się tu wywiązała, wiele inspirujących myśli padło. Cieszy mnie to, że nawet jeśli nie wszystkie komentujące osoby widzą siebie w minimalizmie, ogółem pozytywnie go odbierają.
Dodam od siebie tylko na koniec, że minimalizm to nie tylko stosunek do rzeczy, choć to od niego się zwykle zaczyna.
Pozdrawiam bardzo ciepło :)
Natalia, cóż, pisarz też człowiek, żyć z czegoś musi ;))) Niech sobie pisze, niech czytają, ja nie muszę.
OdpowiedzUsuńRedhead, masz rację, w tym sensie ja również przywiązuję się do rzeczy. do tych, które wiele z jakichś względów dla mnie znaczą. Ale jednocześnie często otaczam się rzeczami przypadkowymi i w gruncie rzeczy naprawdę niepotrzebnymi.
Sabb, z pewnością możesz z tym żyć :DDD Co więcej, powiem ci, że na naszym własnym podwórku mamy swojego rodzimego "wszechwiedzącego", imć Wiśniewskiego ;)))
Katsuumi, cieszę się :)
Tusia, dziękuję :^
Hexx, masz pełne prawo do takiej postawy życiowej, jaka tylko ci pasuje :) Wszyscy mamy.
Tak na marginesie, minimalizm nie wyklucza przyjemności z życia, wręcz przeciwnie, uwrażliwia, pozwalając docenić przyjemności najdrobniejsze. Większość z nas gubi gdzieś tę zdolność w zabieganym i obfitującym w różne bodźce życiu.
Kasiek, przyjemnej lektury! :*
Ajka, dziękuję, że zajrzałaś :* Bardzo sobie cenię twoje zdanie, świetnie, że włączyłaś się do dyskusji, stawiając przy tym swoistą kropkę nad "i".
OdpowiedzUsuńZapraszam częściej. Może znajdziesz coś dla siebie w naszym rozbuchanym, maksymalistycznym kosmetycznym światku ;)))
Cammie, pewnie, że znajdę - wiesz, że ciekawi mnie kosmetyka, więc będę zaglądać w poszukiwaniu inspiracji i nowości :)
OdpowiedzUsuńAjka, będzie mi bardzo miło :*
OdpowiedzUsuń