Lektura na weekend! Lekka i przyjemna, a jednocześnie pełna ciekawostek i anegdot. "Gaumardżos! Opowieści z Gruzji" małżeńskiego duetu Anny Dziewitt - Meller i Marcina Mellera :)))
"Gaumardżos! Opowieści z Gruzji" Anna Dziewit - Meller, Marcin Meller, Wydawnictwo Świat Książki
Jeśli odłożysz tę książkę, to tylko dlatego że już skończyłeś ją czytać i tylko po to, by sprawdzić, kiedy wylatuje najbliższy samolot. Dokąd? Oczywiście do Gruzji! Książka pary dziennikarzy i reporterów wciąga jak narkotyk i sprawia, że na własne oczy chcemy zobaczyć ten nieco szalony, nieuporządkowany, świat, kraj słynący z gościnności, wybornego wina, pysznego jedzenia śpiewu i biesiad.
Przecież to kompletny dom wariatów. No trochę tak. Można jeździć pod prąd i bez prawa jazdy. Załatwienie najprostszej rzeczy bywa koszmarem. Na stacji benzynowej gość potrafi trzymać w jednej ręce wąż, a w drugiej zapalonego papierosa. Jeżdżą jak szaleńcy. Kiedy się otwierają jakieś drzwi, najpierw nikt się nie rusza, a potem wszyscy walą naraz. Ciągle krzyczą. Prądu często nie ma. Nie spotkasz Gruzina, który by nie był absolutnie pewien, że nie ma lepszego zakątka na świecie niż Sakartwelo. To ich oczywista oczywistość.
Przecież to kompletny dom wariatów. No trochę tak. Można jeździć pod prąd i bez prawa jazdy. Załatwienie najprostszej rzeczy bywa koszmarem. Na stacji benzynowej gość potrafi trzymać w jednej ręce wąż, a w drugiej zapalonego papierosa. Jeżdżą jak szaleńcy. Kiedy się otwierają jakieś drzwi, najpierw nikt się nie rusza, a potem wszyscy walą naraz. Ciągle krzyczą. Prądu często nie ma. Nie spotkasz Gruzina, który by nie był absolutnie pewien, że nie ma lepszego zakątka na świecie niż Sakartwelo. To ich oczywista oczywistość.
Książka dziwna, bo nie wpisująca się w sumie w żaden gatunek. Nie do końca reportaż, nie do końca wspomnienia, nie do końca przewodnik. Po prostu zbiór opowieści o Gruzji, snutych na dwa głosy przez zafascynowanych tym krajem i jego kulturą autorów. Książka dziwna też z tego względu, że pisana bez nadęcia, dość potocznym językiem, jakbyśmy my, czytelnicy, siedzieli z autorami i ich przyjaciółmi Gruzinami przy suto zastawionym, biesiadnym gruzińskim stole i w zakrapianej alkoholem atmosferze przysłuchiwali się toczącym się rozmowom. O historii, o panujących zwyczajach, o ludziach. Sporo o jedzeniu :DDD Wszystko na luzie i z dużą dawką śmiechu.
Język "Gaumardżos!", taki bezpośredni, w sumie nie do końca mi odpowiada, ale książka zyskuje w moich oczach tym, jak wyraźnie w niej widać, że napisana została z pasji. Jej dużą wartością jest pryzmat prywatnych doświadczeń, przez jaki autorzy Gruzję pokazują. Dzięki temu dystans z czytelnikami wyraźnie się skraca, opisy są sugestywne, pełne emocji, zabawne, kiedy trzeba, wzruszające, kiedy trzeba, a treść zyskuje na autentyczności.
Cóż, pozostaje mi tylko życzyć przyjemnej lektury!
Ja tę książkę mam, ale nie wiem, gdzie ją posiałam...
OdpowiedzUsuńFreniu, ja z tym zaginięciem nie mam nic wspólnego, mam swoją! :DDD
Usuńooo coś dla mnie :D marzy mi się Gruzja :))
OdpowiedzUsuńRenia, w takim razie lektura obowiązkowa!
UsuńLubię książki o różnych zakątkach świata. Niestety tej nie mogłam wymęczyć. Moim zdaniem to książką napisana przez p. Mellera i p. Dziewit, aby sobie powspominać, a nie dla czytelnika. Pisanie wielokrotne o tym, że człowiek jechał po pijaku u ciągle pił nie jest niczym fajnym. To tak jakby jechać autobusem wraz z grupą nastolatków, którzy się przechwalają, kto więcej wypił i co po tym robił. Jedna z niewielu książek, której nie dałam rady doczytać do końca.
OdpowiedzUsuńWszystko co mnie zachwyca, mnie głównie raził język, nic z literaturą przez wielkie L nie mający wspólnego. osobisty wymiar wspomnień mi nie przeszkadzał. Choć masz rację, sporo w tej książce o alkoholu. Pytanie, czy to w Gruzji proporcje są zachwiane, czy to autorzy wspominali wybiórczo ;)))
UsuńGruzja dziwnie mnie fascynuje i marzę by tam pojechać :) Plus- lubię czytać takie książki, także pewnie się za nią rozejrzę będąc w Polsce :)
OdpowiedzUsuńAliss, a gdzie ty mieszkasz? Chyba coś mi umknęło :)
UsuńSłyszałam nie raz z ust Pana M o miłości do Gruzji .Nie wiedziałam , ze jest o tym ksiązka ;)
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze , ze odkąd zetknęłam się z ksiązką pani Rusin (dostalam na urodziny ) tak odechcialo mi się książek pisanych przez naszych celebrytów ... koszmar to był i utknąwszy gdzieś w połowie nigdy już do niej nie wróciłam ..bbbrrrrr..a kysz a kysz !
Mami, obce są mi wszelkie rusiny, ibisze i inne cichopki ;))) Mellerów nie potraktowałam jak celebrytów, raczej jak dziennikarzy.
Usuńi niech Ci pozostaną obce !:D tego Ci zyczę hahahha!!!
Usuń:DDD
UsuńKiedyś gdzieś mi ta książka mignęła, a potem na długo o niej zapomniałam. Teraz zdajesz się to wspomnienie odświeżać, ale nie wiem, czy się skuszę...
OdpowiedzUsuńBella, jak widzisz po komentarzach, zdania co do niej są podzielone. Dla mnie w każdym razie była ciekawa :)
UsuńJako fanatyczka wszystkiego co związane z Południowym Kaukazem - posiadam także tę książkę. Niestety, obraz Gruzji nie do końca prawdziwy, zupełnie wybiórczy. Takie tam czytadło, troszkę infantylne według mnie.
OdpowiedzUsuńRadosna, witaj :) Wydaje mi się, że to kwestia języka, takiego prostego, potocznego, zupełnie nie literackiego. Przyznaję, literatura piękna toto nie jest :DDD Mistrzostwo reportażu też nie ...
Usuńmam Mellerów, jeśli mogę się tak wyrazić;p
OdpowiedzUsuńZaczynam czytać...świetna książka, faktycznie;)
LaLola, przyjemnej lektury!
Usuń