Witajcie! Zgodnie z wczorajszą zapowiedzią, mam dziś dla Was post na temat domowych metod pielęgnacji cery. Zainspirowana przepisem na domowy tonik do cery tłustej wygrzebanym gdzieś przez Renię [znacie Szminką po lustrze? KLIK], przygotowałam miksturę i poddałam się dwutygodniowemu testowi. Ciekawe efektów? Zapraszam na relację z eksperymentu :)))
Przygotowanie domowego toniku rekomendowanego cerze tłustej jest banalnie proste i nie wymaga żadnych nakładów finansowych. Założę się, że każda z Was ma w domu liście laurowe?
Wyciąg z liści laurowych ma podobno silne właściwości odkażające i przeciwbakteryjne, także jest niby idealnym środkiem do pielęgnacji cery tłustej i trądzikowej. Skojarzyłam te rewelacje z mydłem aleppo, którego głównym czynnym składnikiem jest przecież olej laurowy, pomyślałam więc, że naprawdę coś w tym musi być i zdecydowałam się przygotować napar.
Jak się do tego zabrałam? Kilka liści laurowych zalałam po prostu około 50 ml gorącej wody i pozostawiłam pod przykryciem na kilka godzin. I tyle! Płyn przelałam do buteleczki z atomizerem i przemywałam nim twarz rano i wieczorem jak zwykłym tonikiem. Co dwa, trzy dni robiłam nowy napar, resztki poprzedniego wylewając.
Zgodnie z tym, co wyszperałam w internecie, tak stosowany napar laurowy powinien przyspieszać gojenie zmian trądzikowych i lekko złuszczać cerę, stopniowo poprawiając jej kondycję. Co mogę powiedzieć po dwóch tygodniach takiej domowej kuracji?
Owszem, zauważyłam delikatne złuszczanie, ale tylko na nosie, nie był to jednak efekt spektakularny, który jakoś szczególnie wpłynąłby na wygląd skóry. Co do stanu zmian trądzikowych, to niestety żadnego przyspieszonego gojenia nie zaobserwowałam, wypryski znikały w zwykłym tempie. Jednak jedno się zmieniło! Cera była zdecydowanie lepiej oczyszczona. Wacik, którym przecierałam przecież umytą już skórę, zawsze zebrał jeszcze jakieś niedoczyszczone mimo wszystko resztki. Także w ogólnym rozrachunku można przyjąć, że w odleglejszej perspektywie stan cery ma szansę się poprawić. Przemywanie twarzy domowym naparem laurowym nie jest jednak metodą, którą chciałoby mi się stosować na dłuższą metę. Niewykluczone, że pielęgnacja oparta na regularnym jego stosowaniu przyniosłaby sporo pożytku, ale to musicie sprawdzić już same! Przygotowanie naparu jest szybkie, proste, no i tanie, także naprawdę możecie spróbować. Ja zamierzam korzystać z jego dobrodziejstw tylko od czasu do czasu, stawiając na mocne oczyszczanie, na co dzień nie porzucając jednak mojej zwykłej pielęgnacji.
Na koniec dodam jeszcze, że szukając informacji na temat toniku laurowego, natknęłam się też na propozycje domowych specyfików dla cer dojrzałych i suchych.
Domowy tonik dla cery dojrzałej: natkę pietruszki posiekać i zalać niewielką ilością zimnej przegotowanej wody, zostawić na kilkanaście godzin, po tym czasie zlać płyn do buteleczki et voila! Przechowywać w lodówce (nie dłużej niż dwa tygodnie).
Pietruszka ma właściwości rozjaśniające i przeciwzmarszczkowe, także jeśli borykacie się z przebarwieniami i zmarszczkami, to może warto spróbować?
Domowy tonik do cery suchej: 100 g ryżu (najlepiej najszlachetniejszego, brązowego) zalać gorącą wodą (tuż nad poziom ryżu), przykryć i odstawić na kilka godzin, aż woda zmętnieje. Płyn zlać do buteleczki, przechowywać w lodówce (nie dłużej niż trzy dni).
Tak przygotowany napar ma podobno właściwości nawilżające i zmiękczające cerę. Ma też być bezpieczny dla osób z cerą wrażliwą. Zainteresowane?
Napar z liści laurowych stosowałam na własnej skórze, nic mi się nie stało, a pewne korzyści zaobserwowałam. Dwóch pozostałych toników nie robiłam, przytaczam je tutaj tylko jako propozycje, także zachowajcie, proszę, ostrożność, za efekty nie biorę odpowiedzialności! Choć oczywiście mam nadzieję, że jeśli zdecydujecie się na eksperyment z domową pielęgnacją, będziecie zadowolone, czego z całego serca Wam życzę!
Stosowałyście kiedyś takie domowe specyfiki? Podzielcie się swoimi pomysłami!
Całuję,
Cammie.
stosowałam tonik z cytryny przez kilka dni:) też tani i odświeżający, ale nie na tyle długo by móc mówić o jakiś super efektach. ten przepis sobie zapiszę na przyszłość;)
OdpowiedzUsuńp.s. paczuszka dotarła!
Bogusia, super, naprawdę dobre tempo, wczoraj nadałam. Mam nadzieję, ze wszystko w całości? Wysyłałam coś niedawno Zielonemu Serduszku i zawartość niestety nie przetrwała podróży :///
UsuńFajne są domowe sposoby pielęgnacji,a le trzeba by prowadzić jakiś specjalny notatnik, aby te wszystkie przepisy spamiętać...włosy, twarz, peelingi do ciała, olejki do paznokci itp. itd ;)
OdpowiedzUsuńLaNina, folder sobie z linkami zrób, z duchem czasu trzeba iść :DDD
UsuńInteresujący wpis Cammie :) Nie znałam myku z liśćmi laurowymi, ale już z pietruchą i ryżem tak. Co jakiś czas funduję sobie wodę pietruszkową i ryżową. Nawilżają tak samo dobrze jak mój ulubiony hydrolat z zielonej herbaty. Woda ryżowa łagodzi moją cerę po peelingu (również kwasowym) a woda pietruszkowa widocznie rozświetla (efekt po 3 tygodniach codziennego spryskiwania buzi był podobny do efektów po serum z wit. C).
OdpowiedzUsuńIdalia, w planach mam kolejne eksperymenty, mam nadzieję, że też będę zadowolona z efektów. Jak tak patrzę na siebie w lustrze, to przydałaby mi się i kuracja ryżowa, i pietruszkowa :DDD
UsuńHehe, nie przesadzaj! Na zdjęciu, które niedawno wrzucałaś na bloga, tym z Zuzią, wyglądałaś kwitnąco (wazelina off :D)!
UsuńKochana jesteś, aczkolwiek to zdjęcie sprzed trzech miesięcy, od tamtej pory moje dziecko stało się mobilne i bardziej absorbujące :DDD Mam czas dla siebie tylko wieczorami, ale najczęściej jestem tak padnięta, że nic mi się nie chce :DDD
UsuńWyobrażam sobie, ile czasu masz dla siebie :D Mimo wszystko uważam, że jesteś niesamowita, że znajdujesz jeszcze czas na swoje przyjemności (m.in. blog) i na to, by myśleć o swoim wyglądzie (a młode mamy niestety często całkiem o tym zapominają, czyt. publicznie dres i tłuste włosy...).
UsuńO nie, dresom mówię stanowcze nie :DDD
UsuńA tak na serio to w maju wracam do pracy i pewnie będę miała mniej czasu na blogowanie.
Ja jestem ciekawa tego dla cery suchej, nie wykluczone, że spróbuję :) Szukam też właśnie jakiegoś naturalnego specyfiku, który by lekko złuszczał skórę, bo jednak kwasów się trochę boję dla mojej suchej skóry..
OdpowiedzUsuńAsia, nosek miałam bardzo delikatnie złuszczony, w takim sensie, że nie odczuwałam dyskomfortu, żadnego pieczenia czy coś, a jednak te mikrozłuszczenia widoczne były pod makijażem, także coś się tam ze skórą działo.
UsuńTo może się skuszę, bo już mnie ten mój nos zaczyna przerastać (wągry, schodząca skóra itp.). A chciałabym na początek coś w miarę delikatnego, jak nie będzie efektów to może wtedy wytoczę jakieś cięższe działa :)
UsuńNa wągry to chyba lepszy tonik pichtowy ... Mam składniki już od paru ładnych miesięcy, ale jakoś nie mogę wymieszać :DDD Może w końcu się zmobilizuję, na pewno dam znać!
UsuńO toniku z ryżu jeszcze nie słyszałam. Kiedyś zrobiłam z zielonej herbaty, ale nie wytrwałam zbyt długo z jego stosowaniem. Teraz używam tylko i wyłącznie wody różanej i jest dobrze, choć skóra ewidentnie prosi o słońce, bo troche wariuje;)
OdpowiedzUsuńIv, ja na różę muszę wyjątkowo uważać, bywa, że mnie uczula.
UsuńTego ryżu to nie znałam :) A listki laurowe lądują u mnie prawie w każdej potrawie ;-))
OdpowiedzUsuńBella, tym razem miałam propozycję kosmetyczną, a nie kulinarną, ale uwierz mi, że przecierając twarz tym naparem, miałam wrażenie, jakbym zupą się smarowała :DDD
UsuńMuszę wypróbować przepis z ryżem. Póki co ,używałam tylko własnoręcznie robionych wód-różanej i lawendowej. Różana cudownie zmiękczała skórę, rozjaśniała. No i ten zapach... ;)
OdpowiedzUsuńZielona, więcej szczegółów poproszę! Jak dokładnie robiłaś te wody?
UsuńBardzo prosto-suszone płatki róż/suszoną lawendę wsypałam do słoika i zalałam zimną, przegotowaną wodą, trochę nad poziom roślinek. Odstawiłam do lodówki na noc, a rano przefiltrowałam przez gazę do butelki. Przechowywałam kilka dni w lodówce. Nie wiem, czy to dobre proporcje, lawendowa wyszła dosyć mocna, różana trochę mniej. Przepisów na takie wody jest mnóstwo w internecie. Polecam, bo to świetna alternatywa dla toników. Nawet moja superwrażliwa cera dobrze przyjęła te wody, chociaż wiadomo, każdemu pasuje coś innego. :) używałam też naparu z zielonej herbaty - ładnie koił, ale trochę za mocno w moim przypadku ściągał skórę :c
UsuńCiekawe :) A płatki sama suszysz, czy kupujesz gdzieś już ususzone?
UsuńPodebrałam babci, ona zawsze w "sezonie" suszy rumianek, miętę, różę. :)
UsuńSuper, że masz taką możliwość. Wydaje mi się, że można kupić takie rzeczy, muszę poszukać.
UsuńTonik do cery suchej bardzo mnie zainteresował, z pewnością spróbuję :)).
OdpowiedzUsuńMarta, życzę pozytywnych doświadczeń :)))
UsuńJa jestem za leniwa na takie rzeczy niestety :(
OdpowiedzUsuńFrance, zrobienie takiego naparu to mniejszy wysiłek niż zebranie się i wyprawa do sklepu po gotowy produkt ;)))
UsuńNo to chyba skocze jutro po brązowy ryż :)
OdpowiedzUsuńMadlen, :)))
Usuńspróbuję zrobić ten do cery suchej :))
OdpowiedzUsuńKamiluśka, nic prostszego, trochę ryżu, wody i gotowe :)))
Usuńja tam potrafię zepsuć wszystko :D ostatnio przegotowałam makaron i były kluchy :DD
UsuńA fuj! :DDD
UsuńMoże wypróbuję laurowy napar - szkoda, że nie przyspieszył gojenia fafkulców :(
OdpowiedzUsuńZoila, może tylko moje takie oporne były? Każdy reaguje inaczej, także nie wiadomo, jaki efekt ty osiągniesz :)
UsuńMoje są oporne. I złośliwe do tego :D
UsuńCóż, to może być ciężko :D
UsuńMusze sprobowac:)
OdpowiedzUsuńCup, zachęcam :)
Usuńuwielbiam kosmetyki domowej roboty.
OdpowiedzUsuńHurija, ja tylko te nieskomplikowane ;)
UsuńNigdy nie chciało mi się bawić w takie naturalne, domowe kosmetyki :D
OdpowiedzUsuńNena, akurat z tymi tonikami nie ma dużo zabawy, ale domyślam się, co masz na myśli :)
UsuńHmm mam liście, mam wolną buteleczkę po starym toniku... Trzeba działać! :)
OdpowiedzUsuńSylwia, tylko nie rób całej buteleczki, i tak nie zużyjesz, takie domowe toniki mają krótkie terminy zdatności, zaledwie kilka dni :)
UsuńA o takich tonikach to jeszcze nie słyszałam :D Zamierzam wypróbować pierwszy z listy, czyli tonik z liści laurowych :D
OdpowiedzUsuńOlfaktoria, koniecznie daj znać, jak się spisał. I przygotuj się na doznania zapachowe rodem z gara z zupą :DDD
UsuńJa właśnie zaczęłam laurowy. Nawet jeśli nic to ni daje, to lubię uczucie na skórze po przemyciu skóry twarzy nasączonym wacikiem :D
OdpowiedzUsuńFreniu, przecież ty masz śliczną cerę, po co ci laur?
UsuńPolemizowałabym z tym ostatnio...
UsuńNa pewno przesadzasz :*
UsuńSwego czasu używałam, tj. BogusiaM, tonik cytrynowy. Nie zauważyłam jednak spektakularnych efektów, dlatego porzuciłam przygotowywanie tej mikstury.:)
OdpowiedzUsuńKlamarta, może to kwestia stężenia?
UsuńTonik laurowy troszkę mi pomógł w walce z paskudami, ale faktycznie, też miałam wrażenie smarowania się zupą :D Na początku trochę mi złuszczył skórę, ale być może przyczyną było zbyt częste stosowanie. Myślę, że zostanie ze mną na dłużej, bo sklepowych toników nie lubię ;)
OdpowiedzUsuńFF, ja stosowałam dwa razy dziennie, a ty? I tak jak pisałam, łuszczyłam się tylko na nosie.
UsuńU mnie bywało nawet 3-4 razy dziennie, więc nie ma co się dziwić :] Potem musiałam się ratować z przesuszu i zaniechałam tego rodzaju praktyk ;)
UsuńOoo, to rzeczywiście dałaś czadu :DDD
UsuńMam już swojego tonikowego ulubieńca, więc podziękuję :)
OdpowiedzUsuńAneta, a co to, a co to? :D
Usuńszkoda że syfki szybciej się nie goją ;(
OdpowiedzUsuńAgusia, no niestety, przynajmniej tak było w moim przypadku.
Usuń