... a raczej antyksiążka. Pokonała mnie, przeczołgała, zmarnowała totalnie. Tysiąc stron drobnym drukiem, Jonathan Littell, Łaskawe.
Jonathan Littell, Łaskawe, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2008
Łaskawe to fikcyjne wspomnienia byłego oficera SS, Maximiliana Aue, doktora prawa konstytucyjnego, miłośnika muzyki, literatury i filozofii, a jednocześnie nazistowskiego zbrodniarza, któremu po wojnie udało się uniknąć kary i znaleźć bezpieczny azyl za biurkiem dyrektora fabryki koronek na północy Francji. Szokujący autoportret nazisty-estety, który patrząc na pogromy ludności żydowskiej myśli o Platonie i bardziej niż Rosenberga czy Hansa Franka woli cytować Tertuliana.
Powieść Jonathana Littella ukazuje kulisy Zagłady i rolę, jaką w jej przygotowaniu odegrali technokraci i eksperci: prawnicy, ekonomiści i świetnie wykwalifikowana kadra administracyjna. To znakomicie udokumentowana powieść historyczna, a zarazem uniwersalna przypowieść o spotkaniu Człowieka ze Złem. Wielowątkowa epopeja zbudowana na wzór suity Johanna Sebastiana Bacha i nasycona pięknie aluzjami do greckiej tragedii o matkobójcy Orestesie oraz ścigających go Eryniach, które w finale dramatu przemieniają się w Boginie Łaskawe... "Łaskawe wpadły na mój trop" – to ostatnie zdanie zapisane przez Maxa Aue.
Łaskawe to najgłośniejsza i najbardziej kontrowersyjna książka ostatnich lat. Światowy megabestseller – do tej pory sprzedano już ponad milion egzemplarzy powieści.
Poddaję się. Podchodziłam do tej książki trzy razy i trzy razy poległam. Znowu miałam ją pod ręką przez ostatnich kilka miesięcy (że niby czytam :PPP) i w lutym zawzięłam się, żeby w końcu się z nią uporać. Nic z tego. Kto mi powie, co jest po stronie 250? :DDD
Tak na serio, to jest naprawdę poważna, głęboka lektura. I nawet w jakiś niepokojący sposób interesująca, mimo okropieństw, jakie opisuje. Ale styl narracji okazał się dla mnie nie do przeskoczenia. Nie wiem, może muszę do tej książki dojrzeć.
Zwykle za punkt honoru stawiam sobie kończyć książki, które zaczynam czytać, nawet jeśli są nudne, słabe, czy po prostu trudne, jak Łaskawe. Tak już mam. Ale tym razem pasuję. I ciekawa jestem, czy również macie na koncie pozycje, którym nie dałyście rady. Coś mi mówi, że każdy ma swojego Littella ;))) Podawajcie tytuły!
Całuję,
wspaniałego weekendu,
Cammie.
ja mam chyba tylko dwie ksiązki przy których poległam :))
OdpowiedzUsuńKamiluśka, jakie, jakie? :DDD
Usuńnie przeczytałam Ulissesa, a drugiej już nawet nie pamiętam - troszkę minęło :)
UsuńNie znam chyba nikogo, kto Ulissesa by przeczytał ;)))
Usuńja też jeszcze takiej osoby nie spotkałam :))
UsuńMoim Littellem jest Littell, kupiłam w oryginale zaraz po jego premierze (akurat byłam we Francji), ale nawet do 250 strony nie doszłam (dwa razy). Ale i tak ją kiedyś przeczytam!
OdpowiedzUsuńAle miałam też tak, że na początku książka niesamowicie męczyła (tak do 10-15% [tak, tak, na Kindlu ;) ]), a potem wciągnęła i spodobała się- Obfite piersi, pełne biodra. Polecam!
Freniu, siostro :DDD Ale ty przynajmniej ambitnie w oryginale czytałaś, ja po polsku nie dałam rady :DDD
UsuńA Obfite piersi, pełne biodra czekają na swoją kolej :)
oj sporo książek nie skończyłam w ostatnim czasie...
OdpowiedzUsuńz różnych gatunków, ale ja mam specyficzne gusta... próbowałam się przekonać do innych gatunków... ale poległam :(
choć męczą mnie...., bo tak jak i Ty lubię skończyć jak zacznę...
może jak nadejdą ciepłe dni to w słoneczną pogodę, z kawą... na dworze dam radę .. ;D
Alieneczko, lubię właśnie dawać książce szansę do ostatniej strony, czasami niestety to błąd i po lekturze zostaje tylko niesmak i poczucie straconego czasu. Ale i tak nie umiem tego zmienić, zawsze czytam do końca :DDD
Usuńno właśnie...
Usuńi z filmami mam to samo :P
Filmy to już w ogóle tragedia :DDD Najczęściej są dla mnie za długie :DDD
UsuńJa kiedyś chciałam przeczytać Ulissesa i to jest jedyna książka, której nie dałam rady. Kiedyś jeszcze po nią sięgnę ale już jak będę starsza i mądrzejsza :D Twój opis tej mnie bardzo zainteresował, nie słyszałam jeszcze o niej ale nic straconego. Dopisuję na moją niekończącą się listę "do przeczytania" :)
OdpowiedzUsuńPink-pocket, co do Ulissesa, to podobno nie trzeba go czytać, wystarczy nosić pod pachą ;)))
UsuńZnakomita książka! Wymaga sporej uwagi i wytrwałości, ale wynagradza to Czytelnikowi z nawiązką! :)
OdpowiedzUsuńNiecierpek, najwyraźniej wytrwałości mi zabrakło ;)))
Usuńcammie, książki są łaskawe (SIC!) i pozwalają do siebie wracać, nigdy nie jest za późno :)
UsuńTaaaa, do tej wracałam już trzy razy ...
UsuńAntoine de Saint-Exupéry, Twierdza. Książka, którą zaczęłam czytać latem 2001 roku... Wstyd się przyznać, do dziś wisi mi nad głową. Jedynym usprawiedliwieniem jest opinia o niej, że tą książkę można czytać przez całe życie.
OdpowiedzUsuńLena, co do 2001 roku, to kojarzy mi się tylko z tym, że wtedy razem mieszkałyśmy :DDD Żadnej Twierdzy nie pamiętam :DDD
UsuńRacja, to był ten czas:) Pamiętam wtedy inne przeszkody, które miałyśmy na swojej drodze, ale to raczej nie natury literackiej, oj nie :)
UsuńZupełnie nie wiem, jakie przeszkody masz na myśli :DDD
UsuńArchipelag gułag. To książka która chciałam przeczytać ale niestety poddałam się, nie dałam rady. Bardzo lubię książki tego typu ale ta okazała się chyba nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńAle być może dam jej jeszcze jedną szansę :-)
UsuńKasiek, Archipelag akurat przeczytałam, ale przyznaję, łatwo nie było.
UsuńW tamtym czasie miałam w rękach oryginalne i nigdzie nie publikowane zapiski, coś w rodzaju pamiętnika, osoby, która przeżyła obóz. Być może ten styl, ten zeszyt i zapach starych kartek nie pozwolił mi się skupić na Archipelagu.
UsuńMasz za sobą niesamowite doświadczenie, na pewno bardziej osobiście takie notatki odbierałaś niż jakąkolwiek, choćby najlepszą książkę.
UsuńTo prawda, to było niesamowite. Nigdy żadna książka nie wzbudziła we mnie tyle emocji i wzruszenia co te notatki. Bardzo się cieszę, że miałam możliwość przeczytania ich.
UsuńFajnie, że to doceniasz :)
Usuńnapisałam Ci to pod wczorajszym postem , ale chcę być pewne, ze przeczytasz więc skopiowałam i tutaj:
OdpowiedzUsuńCammie znalazłam to o czym pisałam Ci sto lat temu...a mianowicie chodzi o mleko bez laktozy, które swego czasu dostępne było w biedronce...dopiero teraz znalazłam je na stronie producenta ( przypadkiem znajdując nazwę mleka)...jeśli nadal jesteś zainteresowana to polecam mleczko bo jest pyszne...identyczne w smaku jak krowie..nawet nie wychodzi dorgo bo z dowozem pod same drzwi 5 zl. za sztukę
Oto link do ich strony:
http://www.meggle.pl/mleko-bez-laktozy.phpchciałam napisać, że jest dokładnie takie samo tyle, ze bez laktozy ( wiem , ze to krowie...hehe)
A co do podkłądu to racja,jednk opinie w necie mimo wszystko ułatwiają mi wybór ;)
LaNina, dziękuję, czytałam, jeszcze nie zdążyłam odpowiedzieć. Problem w tym, że dla mnie nie laktoza jest problemem, tylko białko :( Ale mój mąż chyba skorzysta, bo ma nietolerancję laktozy :)
Usuńja tak się cieszę, ze znalazłam to mleczko, a do tego w tak korzystnej cenie i to z dowozem pod same drzwi...czego chcieć więcej ;)
UsuńRzeczywiście, cena bardzo atrakcyjna :) Zapisałam sobie linka, może się przyda :*
UsuńA mnie "Łaskawe" przerażały, ale czytałam jak zaczarowana- jedna z lepszych książek o holokauście, złu w człowieku, jakie czytałam. Fakt, czytałam długo, bo maksymalnie mogłam przeczytać 50-70 stron dziennie- szczególnie gdy doszło do nasilenia makabry. No i ten niesamowity narrator- pierwszy raz czytałam książkę o takiej tematyce z takiej pozycji narratora.
OdpowiedzUsuńMadana, no właśnie, dla mnie chyba w tym był główny problem, nie mogłam tego czytać większymi partiami.
UsuńNie mam problemu z porzucaniem książek, jak mnie nie interesują :] Co z tego, że przeczytam, skoro potem nic nie pamiętam z takiej książki przeczytanej na siłę? Za przykład może tu służyć Trylogia... Tylko że to było dawno ;) Kilka razy za to podchodziłam do "Cmentarzyska bezimiennych statków" Revertego i chyba w końcu sprzedam, bo tylko stoi na półce i robi wyrzut ;)
OdpowiedzUsuńFF, a pewnie, po co ma stać i wyrzuty robić :DDD
UsuńJa w swojej naiwności zawsze wierzę, że "coś" w danej książce musi być. Czasami niestety okazuje się, że nie ma nic :DDD
ja poległam na czytaniu Biblii haha :DD
OdpowiedzUsuńTaml, ale że co, tak od dechy do dechy próbowałaś? Szacun :DDD
UsuńKiedyś z nudów. Taką wiesz, dla dzieci :DD Nie dało rady hahahah na początkowych stronach odpadłam. A tak na prawdę ostatnio zabierałam się do "trafny wybór' J.K Rowling i nie dałam rady...
UsuńTo jesteś już kolejną osobą, która wskazuje na tę właśnie książkę.
UsuńBo na prawdę jest strasznie leniwa :)
UsuńJa poddałam się na "Syzyfowych pracach" - to była jedyna lektura szkolna, której nie przeczytałam. Masaaaakra :P
OdpowiedzUsuńKasia, o nieeeee, gorszy był pilot Pirx :DDD
UsuńJa też poległam na Pilocie Pirxie! :P To była pierwsza książka, do której poczułam prawdziwy wstręt. Co ciekawe, Lem i w późniejszych latach mi kompletnie nie podpasował (oprócz Bajek robotów, te mi się podobały). Do Solaris zabierałam się nie wiem ile razy, pięć? Sześć? A przecież to cieniutka pozycja. Myślałam, że może muszę do tej książki dojrzeć, trafić na odpowiedni moment, że kiedyś przeczytam... Po czym 3 lata temu wpadł w moje ręce tekst o "prawach" czytelnika. I jakoś do mnie dotarło, że nie mam obowiązku kończyć danej lektury, a męczenie samego siebie dla zasady nie ma najmniejszego sensu. ;)
OdpowiedzUsuńMirt, na świecie jest tyle książek do przeczytania, że naprawdę warto wybierać swoje lektury z rozwagą, a już na pewno nie ma co czytać z poczucia obowiązku. Dla mnie czytanie ma być przede wszystkim przyjemnością, wszelkie inne walory (poszerzanie horyzontów, zdobywanie wiedzy itp.) to wartość dodana :)
UsuńMoże nie tyle czytać z poczucia obowiązku, co kończyć napoczęte już egzemplarze. Mimo wszystko nie lubię porzucać książek w trakcie, mam takie irracjonalne poczucie, że lektura mnie "pokonała". ;) Tym bardziej, że niektóre z nich potrafią sprawić sporo przyjemności, chociaż początkowo nie czyta się ich szybko i łatwo (np. Ulisses czy Mechaniczna pomarańcza).
UsuńMirt, święta racja :)
UsuńLiv, no widzisz, a ja Miłość połknęłam :DDD
OdpowiedzUsuń"Życie Pi" i "Zen i sztuka obsługi motocykla" - nie szły mi, ale jeszcze planuję kolejne podejścia :)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji spytam - pamiętam, że dodajesz do kawy mleko kokosowe. Z jakiej firmy i gdzie kupujesz? Chcę zrezygnować z nabiału i kupiłam puszkę mleka kokosowego, ale ma stan skupienia stały i co prawda w kawie się rozpuściło, ale jakoś nie za bardzo to wyglądało i smakowało...
Mad, najbardziej smakuje mi mleko z lidla. Problem w tym, że tam nie mają go w stałej ofercie. Pojawia się od czasu do czasu i wtedy robię wielki zapas. Niedrogie (mniej niż 5 zł) i pyszne. A żeby kawa wyglądała wyjściowo, "miksuję" mleko taką trzepaczką kuchenną, wtedy staje się aksamitnie gładka :DDD Powinnam sobie kupić spieniacz, ale co wysyłam męża do ikei, to akurat nie ma :DDD
UsuńDodam jeszcze, że na tym lidlowym mleku piekę też ciasta (np. drożdżowe), czy robię naleśniki. Wszystko wychodzi pyszniutkie :)
Usuńdziękuję - będę się uważnie rozglądać w Lidlu :)
UsuńPowinny być teraz jeszcze jakieś niedobitki z niedawnego tygodnia azjatyckiego. Zapytaj obsługi, oni zawsze gdzieś takie resztki upychają na jakiś regał.
UsuńMam podobnie. Jak już zacznę książkę muszę ją skończyć :) Ostatnio miałam trudności z dokończeniem 'trafnego wyboru', która jak dla mnie na samym końcu się rozkręciła ;)
OdpowiedzUsuńMagda, Trafny wybór? To Rowling, prawda? Chciałabym przeczytać :)
UsuńDla mnie ta książka w ogóle się nie rozkręciła :-) bardzo długo ją męczyłam:-)
UsuńMyślę, że i tak kiedyś po nią sięgnę.
UsuńMój egzemplarz Littella czyha na mnie u szczytu książkowego zbioru od kilku dobrych miesięcy. Dotąd przebrnęłam przez jakieś 160 stron, a bywa i tak, że w ciągu jednego podejścia przeczytam 20 stron i widzę STOP przed oczyma :)
OdpowiedzUsuńMegdil, to i tak byłam lepsza, bo dobrnęłam do 250 strony ;)))
UsuńPrzeczytałam "Łaskawe" w 3/4, ale tylko dlatego że musiałam oddać, a później już jakoś nie składało się, żeby do tej pozycji wrócić. Też rzadko porzucam książki nieprzeczytane, ale w przypadku "Atlasu chmur" poległam po kilku stronach, ta stylistyka to kompletnie nie moja bajka. Męczę teraz "Ofiarę losu" Lackberg i obawiam się, że i tu do końca nie dobrnę. Mam wrażenie, że każda jej książka jest dokładnie taka sama.
OdpowiedzUsuńMizz, masz rację, Lackberg wszystkie książki konstruuje tak samo, ale ja lubię je czytać, odmóżdżam się przy tym :)))
UsuńNie pamiętam jakich książek nie doczytałam, ale na pewno takie były. Tytuły szybko wypadają mi z głowy;) Ostatnio ledwo zmęczyłam "Szczelinę", Doris Lessing. I nie wiem o co chodziło w tej książce, żałowałam tylko straconego czasu. Czasem lepiej odpuścić.
OdpowiedzUsuńLidia, twórczości Lessing kompletnie nie znam, nie zainteresowała mnie nawet na fali popularności tuż po Noblu.
UsuńTo mnie zaciekawiłaś. Nie znam książki, ale tematyka dla mnie interesująca, no i lubię wyzwania ;-))
OdpowiedzUsuńBella, w takim razie powodzenia i przyjemnej lektury! :)))
Usuń"Wahadło Foucaulta" ;P
OdpowiedzUsuńMami, nie czytałam. Jeśli chodzi o Eco, to znam tylko Imię róży i Zapiski na pudełku od zapałek.
UsuńOj u mnie by się znalazło kilka takich "niedoczytanych" książek. Ale ja wychodzę z założenia, że czytam po to aby sprawiało mi to jakąś przyjemność (nawet taką na zasadzie, że coś mnie skłoni do przemyśleń, że coś z tego wyniosę, ale najczęściej po prostu muszę się wciągnąć i tyle) i nie jestem w stanie zmusić się do czytania jak tej przyjemności nie czuję. Ostatnio porzuciłam bodajże nieszczęsnego Greya, ale na boga...jaki to chłam jest to coś strasznego po prostu.
OdpowiedzUsuńNie umiałam też przebrnąć przez większość szkolnych lektur z czasów licealnych - te wszystkie Potopy, Lalka (sic!), Ludzie bezdomni (jak ja przy tym cierpiałam to się w głowie nie mieści), jakieś Cierpienia Wertera, bleh. Miałam swoje dwa typy, które mnie zwyczajnie wciągnęły - Chłopów przeczytałam w całości, mimo, że musiałam tylko część 1, Przedwiośnie również miało dla mnie to "coś".
Asia, no popatrz, a mnie Lalka się podobała, za to Przedwiośnie ledwo zmęczyłam :DDD Ale generalnie byłam przykładną uczennicą i czytałam wszystkie lektury, co nawet na tamte czasy (bryki dopiero raczkowały, internetu nie było!) było ewenementem.
UsuńTo ja właśnie wprost przeciwnie - ani bryków ani lektur tych co mnie męczyły, mimo, że też raczej jestem z tych pilnych, z tym, że ja jestem typowy ścisłowiec, więc polski jako polski ogólnie mnie męczył, ale jakoś na improwizowaniu dałam radę :D
UsuńMoja ostatnia porażka książkowa to "Jedz, módl się, kochaj" E. Gilbert no i niestety... od trzech lat nie mogę jej skończyć i w końcu się poddałam. Nie wszystkie znajomości mają rację bytu najwyraźniej ;-)
OdpowiedzUsuńInną książką, którą odłożyłam po kilkudziesięciu stronach była "Generacja X" D. Couplanda, nie mogłam strawić jego pseudosocjologicznego bełkotu (jako socjolog z wykształcenia ;-)), chociaż ostatnio inna jego książka uśmiecha się do mnie z regału, "Girlfriend in coma" (nie wiem, jaki jest polski tytuł niestety) i może dam panu Couplandowi drugą szansę ;-)
Kate, Jedz ... mam w oryginale i też zabrać się za to nie mogę :DDD
UsuńNie czytałam, ale słyszałam o niej. Zawsze się boję, że nie zrozumiem dostatecznie książki. Dlatego uważam, że niektóre z nich powinno się czytać po kilka razy, żeby zobaczyć, czy w miarę upływu czasu zmienia się nasz odbiór :)
OdpowiedzUsuńOlfaktoria, tej nie mogę nawet raz przeczytać, a co dopiero kilka razy :DDD
UsuńJa zawsze musze dokończyć książke, bo inaczej zżerają mnie wyrzuty sumienia :D
OdpowiedzUsuńFrance, znam ten ból :DDD
UsuńDla mnie taką książką jest "Powrót Wojowników Nocy" G. Mastertona. Za duża bajka jak dla mnie, nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńKasienka, nawet o tej książce nie słyszałam :)
UsuńJa staram się kończyć książki, które zaczynam, ale nie podołałam Trylogii Tolkiena. "Dwie wieże" mnie rozłożyły na łopatki i wróciły na półkę. Za dużo opisów przyrody...
OdpowiedzUsuńKatarzyna, ja nie lubię ani tych książek, ani ekranizacji ...
UsuńNo i czuję się mocno zainteresowana :)
OdpowiedzUsuńI zaintrygowana niezmiernie!
Przeczytam, rzecz jasna.
Aneta, cieszę się, że cię zaciekawiłam :)
Usuńfantastyczny blog!:)
OdpowiedzUsuńCoświęcej, dziękuję :)
UsuńTo musi być ciekawa książka! :), mi ostatnio nie udało się przejść przez Greya ... Większość koleżanek mówi, wow, super książka ... no to zaczęłam ją czytać. Pierwsza część jaaaaakoś poszła (nie maiłam innych książek w pociągu), ale przy drugiej się poddałam :D
OdpowiedzUsuńKasiek, miałam chwilę zawahania i zastanawiałam się, czy nie kupić, ale ostatecznie się rozmyśliłam i z każdą recenzją utwierdzam się w przekonaniu, że dobrze zrobiłam :DDD
UsuńI ja przy drugiej części Greya poległam, non stop opisy jakby skopiowane z części pierwszej, nic ciekawego.
Usuń