Skoro już obracamy się od jakiegoś czasu we lwowskich klimatach, chciałam przedstawić Wam postać ściśle z tym miastem związaną. Panie, Panowie, komisarz Edward Popielski!
Popielski to bohater nowej serii kryminałów autorstwa Marka Krajewskiego (zapraszam na jego stronę, www.marek-krajewski.pl, KLIK). Kto zetknął się z tym autorem wcześniej, zna zapewne Eberharda Mocka, penetrującego mroczny półświatek międzywojennego Breslau. Otóż Mock, w związku z pewną kryminalną sprawą, w "Głowie Minotaura" spotyka na swej drodze kolegę po fachu ze Lwowa, kolegę równie charakterystycznego, choć zupełnie innego niż on sam. Postać Popielskiego jest więc wprowadzona do twórczości Krajewskiego w sposób płynny i ściśle powiązany z perypetiami Mocka. Niedawno ukazała się pierwsza część nowej serii, powieść "Erynie", w której to Popielski gra już pierwsze skrzypce, a akcja przeniesiona została z miasta Mocka, Wrocławia, do miasta Popielskiego, Lwowa.
(www.znak.com.pl)
Erynie
Lwów, maj 1939 roku. W strasznych męczarniach ginie mały chłopiec. Wieść o rytualnym mordzie dokonanym przez Żydów obiega miasto. Wybucha panika. Czyje dziecko będzie następne? Wszyscy liczą na komisarza Edwarda Popielskiego. Jednak komisarz nie chce poprowadzić sprawy. Nie tym razem.
Widmo zbliżającej się wojny i paraliżujący strach rządzą Lwowem, tylko jego przestępczy świat wciąż żyje według starych reguł. Każdy zna tu Popielskiego, który działa wyłącznie nocą. Nikt nie chce mu się narazić.
Miasto przesiąknięte zbrodnią przesłonił cień Erynii, bogiń zemsty.
Powiem tyle - Krajewski jak zwykle stanął na wysokości zadania. Treść jest dopracowana w każdym szczególe, akcja toczy się wartko, historia wciąga. Abstrahując od samej zagadki kryminalnej i jej zaskakującego rozwiązania, koniecznie trzeba podkreślić łatwość, z jaką autor odtworzył klimat i język dawnego Lwowa. Gorąco Was namawiam do lektury!
Na koniec pochwalę się tylko, że jakiś czas temu miałam przyjemność uczestniczyć w spotkaniu autorskim Marka Krajewskiego. I powiem Wam, że to naprawdę łebski facet, inteligentna bestia. W dodatku niezwykle kontaktowy, zdołał nawiązać świetną relację z publicznością, przykuć uwagę, wywołać dyskusję. Interesujący, bardzo :)))
Jestem bardzo ciekawa, czy znacie tego autora i jego książki. Jeśli nie, to naprawdę zazdroszczę Wam dreszczyku emocji, jaki będzie Wam towarzyszył przy lekturze, jeżeli zdecydujecie się sięgnąć po te kryminały. Kryminały, jak to kryminały, zaskakują tylko raz, więc dla mnie te emocje są już nie do odtworzenia. Z niecierpliwością czekam więc na kolejne części!
Znaju, znaju:) Jako Dolnoślązaczka z pochodzenia i germanistka z wykształcenia obowiązkowo zaczytywałam się w perypetiach Eberharda Mocka:) Nawet nie wiedziałam, że przerzucił się teraz na Lwów, jak znajdę chwilę, to na pewno sięgnę i przeczytam:)
OdpowiedzUsuńMizz, łączy nas więcej, niż myślałyśmy. Też jestem z Dolnego śląska, choć teraz mieszkam zupełnie gdzie indziej :)))
OdpowiedzUsuńA to ci niespodzianka:D a zdradzisz, skąd konkretnie?
OdpowiedzUsuńNapisałam ci maila :)))
OdpowiedzUsuńfajnie jak tak "gdzieś w sieci" spotkają się bratnie dusze, pozdrowienia dla Was ! :)
OdpowiedzUsuńHmm... Czuję się zachęcona.
OdpowiedzUsuńCzytam nałogowo, choć kryminałów jakoś od lat nie... Został mi sentyment do Joe Alexa (którego lubię także nie pod pseudonimem).
Ale nie o tym chciałam, tylko o tym o czym wspominasz na końcu - o tym specyficznym żalu, który zdarza mi się odczuwać, kiedy kończę niektóre książki. Że nie przeczytam ich już nigdy po raz pierwszy. Że nie poczuję po raz wtóry tych emocji. Nie w ten sposób. Czasem jestem naprawdę rozżalona. To głupie strasznie, ale nic na to nie poradzę. :)
Krajewskiego wpisuję na listę lektur.
Sabbath, jakże doskonale cię rozumiem ... :)
OdpowiedzUsuń