beauty & lifestyle blog

niedziela, 10 lipca 2011

Chińszczyzna :)))

Post ten dedykuję Violl, najbardziej zagorzałej fance kuchni chińskiej, jaką znam :)))


Chińskich knajp u nas jak "mrówków" ;) Wiem, bo sama bywam ich częstym gościem. Ile jednak chińszczyzna znad Wisły ma wspólnego z prawdziwą chińską kuchnią? Oj, zwykle niewiele. Lektura książki "Płetwa rekina i syczuański pieprz. Słodko-kwaśny pamiętnik kulinarny z Chin" Fuchsii Dunlop otworzyła mi oczy na jej niezwykłą złożoność i różnorodność. Niby wiedziałam, że "chińczyk" to nie tylko ryż i pędy bambusa, ale nie przypuszczałam nawet, jak wąskie są moje horyzonty w tym względzie.






"Płetwa rekina" to ponad 300 stron przewodnika po zawiłościach chińskiej kuchni. Autorka, całkowicie oddana swojej kulinarnej pasji, krok po kroku odkrywa przed czytelnikami jej tajniki i niuanse. Przybliża kwestie dla każdego Chińczyka swojskie, a dla przeciętnego człowieka Zachodu całkowicie niezrozumiałe, zaskakujące, chociażby bogactwo języka, jakim Chiny opisują swoją kuchnię. Dla nas świat kończy się najczęściej na słodkim, kwaśnym, gorzkim i słonym, ale to za mało, żeby opisać kuchnię chińską, która bywa też mrowiąca, piekąca, odrętwiająca, ostra, aromatyczna (z których to aromatów najpopularniejszy jest chyba aromat rybny).

Gotowanie w Chinach jest prawdziwą sztuką. Liczy się wszystko, począwszy od jakości wykorzystywanych produktów, poprzez moc ognia, na którym się gotuje, aż po sposób krojenia składników, którego rodzaje określone są bardzo precyzyjnie (plastry, plasterki, paski, kosteczki, pasemka, kółeczka i sama nie pamiętam, co jeszcze). Najcenniejsze są składniki świeże, stąd nieustająca popularność targów żywych zwierząt, wszelkich, od ssaków, przez ptaki, po ryby, gdzie każdy ma możliwość wyboru, co trafi za chwilę do jego garnka i przyglądania się zabijaniu i oprawianiu wybranej sztuki ... Zwykle bez emocji. Może się to wydawać okrutne, ale autorka tłumaczy Chińczyków, w których kulturze funkcjonuje rzekomo przekonanie, że zwierzę nie odczuwa. Ona sama jednak po wielu latach studiów nad chińską kuchnią, mimo prawdziwej miłości, jaką ją obdarzyła, zaczęła skłaniać się ku wegetarianizmowi. Ale zanim to nastąpiło, skosztowała chyba wszystkiego ...





Świeża niedźwiedzia łapa? Robi wrażenie, co? I ta kura, koniecznie stara :D W przepisach przytaczanych w książce znaleźć można też ptasie gniazda, sfermentowaną soję, kacze żołądki, mrożone ścięgna wołowe, czy inne tego typu atrakcje. Przyznaję, oryginalnie, ale czy naprawdę powinnam się dziwić, jako zjadacz chociażby kiszonych ogórków? ;DDD I nabiału, którego Chińczycy podobno nie jadają, uważając za barbarzyński :)))

Cóż, książka z pewnością ciekawa poznawczo, aczkolwiek żołądek podczas czytania często związany miałam w supełek. Dowiedziałam się jednak sporo. A moje oczekiwania względem chińskiej kuchni wzrosły. Dlatego też tego paskudnego wegetariańskiego "chińczyka" z warzywami, jakiego ostatnio mi zaserwowano, nie dojadłam, tak podła była to chińszczyzna ;)))



14 komentarzy :

  1. Będzie moja. Lubię literaturę chińską, czemu nie spróbować z kuchnią :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Chińska kuchnia wyglada na skomplikowana, ale chyba do opanowania? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. O rany, dziękuję za dedykację! :***** Temat rzeczywiście bardzo "mój" ;) i koniecznie chcę tę książkę przeczytać! Gdzie ją znajdę?

    OdpowiedzUsuń
  4. Lubię chińską kuchnię,kto wie-może się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. "Najgorsze" jest to, że jak się poczyta o jakiejś kuchni, pozna się jej prawdziwe smaki, to nagle to co podają w niektórych restauracjach/ miejscach nie smakuje nam już tak dobrze. Fajne jest takie odkrywanie smaków, pochodzenia dań :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Blueeyedgirl, nie widzę przeciwwskazań :)

    Katsuumi, z pewnością :)

    Violl, na przykład u mnie na półce :DDD Przywiozę ci :)

    Burn, polecam :)

    Simply, :)

    Kasiek.pe, masz zupełną rację :) "Chińczyk" już nigdy nie będzie taki sam ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo lubię chińską kuchnię, jakiś czas temu robiłam nawet improwizacje względem zupy chińskiej. Ale ostatnio moje szczęście znalazlo jakieś zdjecia z jakiegoś chińskiego świeta i wisiały psy poobdzierane ze skóry i jakies inne zwierzęta. Ja lubię mięso, ale nie zjem np miesa z kury która przed chwilą biegająca po podwórku.

    OdpowiedzUsuń
  8. Serio serio? Właśnie skaczę z radości :)))) A zdania na temat ukochanej chińszczyzny z M1 żadną siłą i tak nie zmienię ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ha .. tak sobie patrze na Twoje recenzje ksiązkowe i miło mi sie na serduchu zrobiło gdyz podobny gust mamy czytaczy bardzo :)
    I u mnie gości na półce Camilla L i juz najnowsza "Syrenka" czeka na swoją kolej ...;)
    "Liczby Charona" Krajewskiego juz "połknęłam" i nie zawiodlam sie .., jak zawsze ;)
    Polecam jeszcze z serca bardzio ksiązki Jo Nesbo!!

    OdpowiedzUsuń
  10. ja nie potrafie sie przekonac do kuchni chinskiej :) nie smakuje mi i juz ;d

    OdpowiedzUsuń
  11. Yasminello, internet jest pełen doniesień o okrutnym traktowaniu zwierząt w Chinach :(

    Violl, serio :)

    Mamibecia, nie gadaj, "Syrenka" wyszła? Lecę do księgarni!

    Natuuuska, na szczęście żadnego przymusu nie ma ;)))

    OdpowiedzUsuń
  12. Już zacieram ręce, jutro kupię :D

    OdpowiedzUsuń