Pamiętacie, jak prezentowałam Wam Pantene Nature Fusion [KLIK]? Minęło kilka tygodni, w trakcie których sumiennie stosowałam całą serię, szampon, odżywkę, wzmacniające serum i maskę odbudowującą. Pora na recenzję :)))
Szampon w zasadzie nie wyróżnia się niczym szczególnym, choć też niczego nie można mu zarzucić. Po prostu dobrze spełnia swoje podstawowe zadanie, bez problemu oczyszczając włosy. Od innych szamponów Pantene różni się głównie przejrzystą, żelową formułą, która pewnie w zamyśle producenta ma świadczyć o jego łagodności i delikatności.
Odżywka jest dobrym uzupełnieniem szamponu, razem stanowią zgrany duet. Wygładza włosy, odczuwalnie ułatwiając rozczesywanie, nadając im przyjemną miękkość. Nie zauważyłam jednak, żeby jakoś wyróżniała się na tle innych drogeryjnych odżywek. To po prostu przyzwoity produkt, owszem, pielęgnujący włosy, ale w sposób doraźny, raczej nie dający długotrwałych efektów. Trzeba jednak za jedną cechę bardzo go pochwalić. Rzadko zdarza się, żeby wydajność odżywki szła w parze z wydajnością szamponu. Zwykle denerwuję się, że odżywka kończy się dużo szybciej, co zmusza mnie do ponownego zakupu, jeśli chcę stosować produkty z tej samej linii. W przypadku Nature Fusion problemu nie ma!
Serum wzmacniające to zdecydowanie czarny koń tej serii. Byłam do niego nastawiona sceptycznie, bo nie lubię obciążać włosów zbędnymi produktami, ale muszę przyznać, że moje obawy szybko się rozwiały. Serum, zamknięte z wygodnym opakowaniu z pompką, nałożone na wilgotne włosy wyraźnie poprawia ich kondycję, wygładza, a co ważne, zgodnie z obietnicą producenta, przeciwdziała puszeniu. Efekt jest naprawdę widoczny! Trzeba jedynie mieć umiar w aplikacji, bo łatwo przedobrzyć.
Maska intensywnie odbudowująca ciągle jest dla mnie zagadką ... Skuteczność pozostałych produktów serii mogłam ocenić bez trudu, co do maski natomiast nie jest to takie proste. Moją podejrzliwość wzbudza już samo zalecenie producenta, aby aplikować ją raptem na dwie minuty. Krótko, prawda? Jakoś nie chce mi się wierzyć, że jest w stanie dogłębnie odżywić włosy w tak krótkim czasie. W moim odczuciu efekty, jakie przynosi nakładana w ten sposób, nie różnią się jakoś specjalnie od tego, co daje odżywka ... Dużo lepiej spisuje się aplikowana tradycyjnie, co najmniej na kwadrans, najlepiej pod czepek i ciepły ręcznik. Po takim zabiegu włosy faktycznie sprawiają wrażenie zdrowszych, gładszych, trwale odżywionych. Ale czy nazwałabym to intensywną regeneracją? Raczej nie.
Nie mogę powiedzieć, że seria Nature Fusion mnie rozczarowała, ale też z pewnością jakoś szczególnie mnie nie zachwyciła. Ma swoje mocne i słabsze punkty, z których najmocniejszym według mnie jest serum, a najsłabszym maska. Dużym plusem na pewno jest fakt, że tak kompleksowo pielęgnuje włosy, począwszy od oczyszczania, przez odżywianie, aż po kurację odbudowującą. Także jeśli cenicie sobie łatwość skomponowania poszczególnych kroków pielęgnacji, wygodę stosowania poszczególnych produktów, ich ogólną dostępność i przystępną cenę, Nature Fusion może spełnić Wasze oczekiwania. Moje spełniła połowicznie. No, powiedzmy, że w "większej połowie" ;)))
nie ma czegoś takiego jak większa połowa, jest większa część :D haha!
OdpowiedzUsuńOwszem w matematyce występuje pojęcie większej połowy np gdy zbiór wyjściowy ma nieparzystą liczbę elementów, podzbiory są nierównoliczne, przy czym jeden, zwany większą połową, ma o jeden element więcej niż drugi, zwany mniejszą połową.
UsuńAnonimie, dziękuję za głos w dyskusji, wierzę na słowo :DDD
UsuńYes, widzę, ze nie dostrzegłaś ironii ;)))
OdpowiedzUsuńchyba skuszę się na serum ;)
OdpowiedzUsuńDasz wiarę, że miałam dziś pisać o tych produktach? Ostatecznie postanowiłam zacząć rok od czegoś mniej zobowiązującego ;)
OdpowiedzUsuńJagisia, dobry wybór :)
OdpowiedzUsuńVioll, cóż, zaczęłyśmy testy mniej więcej w tym samym czasie, to i recenzje się zbiegły :DDD
To serum wzmacniające wydaje się być ciekawe :)
OdpowiedzUsuńmialam wszystko oprocz maski i jak dla mnie sredniawka- tzn nic specjalnego a losy nawet mialam ciut splatane po tych produktach, plus za ladny zapach :)
OdpowiedzUsuńCiekawiła mnie ta seria a tu proszę, jest recenzja ;)
OdpowiedzUsuńAxolen, tak jak pisałam, najmocniejszy element serii :)
OdpowiedzUsuńMonica, zgadzam się, jakość przyzwoita, ale nie rewelacyjna. Ale serum jest według mnie godne uwagi :)
Jedwabna, jak na zawołanie :)))
OdpowiedzUsuńA u mnie jest odwrotnie, zawsze pierwszy kończy mi się szampon :D a odżywka mi zostaje i potem się głowię co z nią zrobić ;p
OdpowiedzUsuńa ja mam na nie ochote :) akurat koncza mi sie totalnie wszystkie szampony i nie mam w czym myc wlosow :D haha kryzys ! :D
OdpowiedzUsuńKizia, dokupić szampon do kompletu :p Albo zużyć do depilacji ;)
OdpowiedzUsuńKosmetasia, pewnie, warto spróbować :)
Maska na dwie minuty? Brzmi podejrzanie ;D
OdpowiedzUsuńAle zakup pozostałych kosmetyków rozważę. Dzięki Twojej recenzji wiem czego się spodziewać. (mniej więcej - bo każde włosy inne są)
hmmm może niedługa sama się przekonam :)
OdpowiedzUsuńJakoś tak te kosmetyki są mi obojętne. Już jakiś czas temu Pantene przestało mnie kompletnie kusić na drogeryjnych półkach...
OdpowiedzUsuńGustawa, cieszę się, że pomogłam :)
OdpowiedzUsuńSauria, daj znać, co myślisz :)
Bella, ja szczerze mówiąc też przez długi czas nie sięgałam po pantene, teraz dzięki nature fusion na chwilę wróciłam do tej marki :)
OdpowiedzUsuń