Żegnając ostatecznie rok 2013, chciałabym poświęcić mu jeszcze jeden wpis. Nie chce mi się rozbijać tematu na odcinki, dlatego postanowiłam zebrać wszystko w jednym poście. Mam nadzieję, że nie pęknie w szwach :DDD Zapraszam na podsumowanie minionego roku!

W 2013 roku napisałam dla Was
232 posty, z których najpopularniejszy dotyczył kozaków z szeroką cholewką --->
KLIK (statystyki tego wpisu dowodzą, jak ciężko kupić zimowe buty na tęższą łydkę, widzę tu dla producentów niszę z ogromnym potencjałem!). Sporym zainteresowaniem cieszyła się też moja kuracja kwasem azelainowym --->
KLIK. O dziwo, bardzo chętnie czytałyście też o moich zniżkowych zakupach w Rossmannie --->
KLIK, czego się naprawdę nie spodziewałam, bo dookoła pełno uwag o rzekomym przesycie tym tematem. Żaden jednak zeszłoroczny post nie zdołał zdetronizować stareńkiego wpisu na temat beauty blendera --->
KLIK i tylko odrobinę nowszego na temat języka reklamy --->
KLIK, które od dawna są najczęściej wyszukiwanymi na
No to pięknie!. Sądząc po liczbie odsłon, ciężko będzie pobić ich wynik.
Ale zostawmy te statystyki i pochylmy się nad
kosmetycznymi hitami roku 2013. Początkowo miałam w planach przygotować na ten temat odrębny, obszerny post, ale ostatecznie doszłam do wniosku, że to jednak bez sensu. Przez cały rok regularnie pisałam posty z cyklu
Odkrycia miesiąca --->
KLIK, także na bieżąco byłyście informowane, co wprawiało mnie w zachwyt. Zainteresowanych odsyłam do tej serii, a dziś wspomnę tylko o dwóch kosmetykach, które zdobyły moją największą sympatię.

Produktem roku zdecydowanie został bb krem
Missha Signature Wrinkle Filler --->
KLIK. Uwielbiam go! Pasuje mi pod każdym względem, ma bardzo ładny, twarzowy, jasny kolor, przyjemną, miękko otulającą twarz formułę, zadowalający mnie stopień krycia i preferowane przeze mnie wykończenie, dające efekt zdrowej, promiennej cery. W ogóle Missha stała się chyba moją ulubioną koreańską marką, od dłuższego czasu wierna jestem też filtrowi All-around Safe Block Waterproof Sun Milk --->
KLIK, który nie tak dawno też Wam zresztą polecałam.
Drugim z kosmetyków, który moim zdaniem zasłużył w 2013 roku na szczególne wyróżnienie, jest serum do włosów
Indola Innova Glamour Sparkling Ends --->
KLIK. Najlepsze serum do włosów, z jakim miałam do czynienia, wygładzające i idealnie włosy dociążające. Zużyłam do ostatniej kropelki i na pewno kupię kolejne opakowanie. Obiecałam sobie jednak, że zużyję najpierw te specyfiki, które u mnie zalegają, wiem, że w innym przypadku nadal będą leżeć.
Kosmetyków, których używałam z ogromną przyjemnością, było oczywiście więcej, ale nie chcę tu o nich wszystkich pisać. Wspomnę tylko o rewelacyjnych pomadkach, różach (Well Dressed, moja miłość) i cieniach (zwłaszcza uniwersalny Naked Lunch i kultowy Satin Taupe) MAC, świetnych cieniach w kremie Maybelline Color Tattoo (głównie Permanent Taupe, którego używam do brwi), mojej ulubionej paletce Sleek Au Naturel (najlepsza!) i od kilku lat niezastąpionym korektorze Bourjois Helathy Mix. Jeśli chodzi o pielęgnację, to wyróżnienie należy się filtrowi The Face Shop Natural Sun, maści Acne-Derm, odbudowującej odżywce do włosów Yves Rocher z olejkiem jojoba, ekspresowej kuracji Fructis Goodbye Damage oraz żelowi Kemon Hair Manya. W bardziej ogólnym ujęciu bardzo pozytywnie zaskoczyły mnie produkty JOIK i The Secret Soap Store, to chyba właśnie te marki, które będę eksplorować w tym roku.
Osobną kategorię stanowią lakiery do paznokci. Nie ukrywam, że w 2013 roku kupiłam i dostałam ich mnóstwo i tak naprawdę każdy coś w sobie miał, jednak nie miałam problemu z wyselekcjonowaniem trzech, które spodobały mi się najbardziej.
Lakierem roku mogę nazwać granatowo - szary
Rimmel Punk Rock --->
KLIK. To właśnie po niego sięgałam najczęściej. Co prawda nie pasuje mi pędzelek, który jest dla mnie za szeroki, ale jestem pod całkowitym urokiem jego niepowtarzalnego koloru, idealnie wpisującego się w mój gust. Pasuje do moich ulubionych szarości, bieli, czerni i granatu, dominujących w mojej garderobie. Podoba mi się tak bardzo, że chyba kupię na zapas :DDD
Najwięcej komplementów nasłuchałam się natomiast na temat
Essie A Crewed Interest --->
KLIK. To rozbielona, pastelowa brzoskwinka, którą bardzo lubiłam nosić na paznokciach wiosną i latem. Kolor zwraca uwagę, wiele osób mnie o niego pytało.
Nie mogę nie wspomnieć też o ciemnofioletowym
Wibo WOW Glamour Sand nr 3 --->
KLIK. Mój ulubieniec, jeśli chodzi o tę piaskową kolekcję, która szturmem podbiła blogosferę, co zresztą wcale mnie nie dziwi. Od dawna powtarzam, że jeśli chodzi o lakiery, Wibo ma naprawdę ciekawą ofertę i zawsze nadąża za trendami. Brawo!
W kilku słowach chcę się też odnieść do pytań, jakie najczęściej zadawałyście mi w prywatnych wiadomościach. W ciągu minionego roku odebrałam niezliczone ilości maili w sprawie moich kobaltowych okularów i torby od Dzikiego Józefa.
Fenomenu tych
okularów nie rozumiem. Pokazałam je na blogu kilka lat temu --->
KLIK, a ciągle wzbudzają Wasze zainteresowanie. Publicznie zatem ogłaszam: nie wiem, gdzie można takie kupić! To oprawki zupełnie no name, bez żadnej sygnatury wskazującej na model czy producenta, wygrzebane w zwykłym lokalnym sklepiku optycznym i kupione za śmieszną cenę 50 zł.
Pytania o
Dzikiego Józefa --->
KLIK są dla mnie bardziej zrozumiałe. Przez długi czas dostępność tych toreb była bardzo ograniczona, ofertę marki poznać można było wyłącznie przez FB, ceny owiane były natomiast tajemnicą zdradzaną tylko zdecydowanym klientom. Dziś na szczęście funkcjonuje już strona --->
KLIK, więc torby łatwiej można sobie obejrzeć, no ale ceny nadal niestety nie są podawane. Dziwna polityka, ale mogę domyślać się, czym spowodowana. W każdym razie ciekawskich informuję, że posiadam model
wielka czarna sztywna --->
KLIK, który mniej więcej rok temu kosztował, o ile dobrze pamiętam, jakieś 320 zł (ceny podobno wzrosły). Torba (naprawdę ogromna!) ma świetną jakość, uszyta jest z bardzo grubej sztywnej skóry, jest bardzo pojemna, a przy tym niezwykle mocna. Zawsze zwraca uwagę! Wiele razy byłam zaczepiana i pytana o nią na ulicy. Po roku użytkowania nie zauważyłam, żeby działo się z nią cokolwiek złego. Także jeśli pytacie mnie, co sądzę o Dzikim Józefie, to z czystym sumieniem mogę te torby polecić.
Nie myślcie tylko, że narzekam, że do mnie piszecie! Cenię sobie kontakt z Wami i na wszystkie maile staram się odpowiadać (Kamyczku, cierpliwości, pamiętam o Tobie!).
Jeśli chodzi o gadżety, to rok 2013 ponownie należał do Kindle'a, jako nowość pojawiła się natomiast butelka z wymiennym filtrem Water Bobble.
Kindle (wersja 4 Touch) był zakupem roku 2012 r., a w 2013 tylko utwierdziłam się w przekonaniu, że to były doskonale wydane pieniądze. Podtrzymuję wszystko, co niegdyś o tym urządzeniu napisałam --->
KLIK. Dodam tylko, że to właśnie Kindle jest tajemnicą postów z cyklu
Książki miesiąca. Często pytacie, skąd mam tyle czasu na czytanie. Otóż nie mam go pewnie więcej niż Wy, po prostu zawsze mam przy sobie Kindle'a, który pozwala mi czytać w każdej wolnej chwili, w podróży, w kolejce, w poczekalni, nawet w wannie (co zresztą bardzo lubię!). Normalnie te chwile pewnie bezproduktywnie przeciekłyby mi przez palce.
Bardzo chwalę sobie też butelkę
Water Bobble, o której wspominałam Wam wiosną --->
KLIK, służy mi dzielnie dzień w dzień, wymieniam jedynie filtry (do tej pory zużyłam raptem cztery, także jak widzicie, nie są to jakieś ogromne koszty, zwłaszcza że zawsze kupuję je korzystając z jakichś promocji, nawet teraz można je dostać z noworoczną zniżką -25% --->
KLIK). Taka butelka to ogromna wygoda, wspaniała opcja dla kochających wodę! Butelkę można napełnić dosłownie wszędzie.
Skoro już wspomniałam o książkach, to dodam jeszcze, że zdecydowanie najwięcej frajdy przyniosła mi w 2013 roku lektura Pieśni lodu i ognia George'a R. R. Martina. Pochłonęłam wszystkie dostępne tomy i z niecierpliwością czekam na kolejne!
Nie będę się na temat tych książek już rozpisywać, zainteresowanych odsyłam
TUTAJ, do wrześniowego wpisu, w którym na gorąco dzieliłam się z Wami moimi wrażeniami na ich temat. Powiem tylko jedno, zazdroszczę każdemu, kto ich lekturę ma jeszcze przed sobą! Mnie pozostaje jedynie czekanie na kolejne tomy i nadzieja, że autor zdąży je napisać ;)))
Kończąc wątek książek, chciałabym Wam jeszcze tylko napomknąć o
Battle Royale Koushun Takami, która też wywarła na mnie w zeszłym roku ogromne wrażenie --->
KLIK. To jedna z nielicznych pozycji, do których wracam myślami. Niestety jak dotąd nie ukazała się po polsku, także w razie czego szukajcie wersji anglojęzycznej. Warto! Ta książka powinna zainteresować każdego, komu spodobały się
Igrzyska śmierci.
Jeśli chodzi o wspomnianą przed chwilą Pieśń lodu i ognia, to w 2013 roku obejrzałam też serial na podstawie tej sagi, wspaniałą Grę o tron. Jednak palma pierwszeństwa bez dwóch zdań należy się innemu serialowi, mianowicie niesamowitemu Breaking Bad.
Oglądałam ten serial z wypiekami na twarzy. Mistrzostwo! Więcej na jego temat pisałam
TUTAJ. Gorąco zachęcam do obejrzenia, bo Breaking Bad, niby tylko telewizyjna rozrywka, to serial na naprawdę wysokim poziomie.
Prywatnie był to dla mnie bardzo udany rok. Największym wyzwaniem był chyba powrót do pracy po roku urlopu macierzyńskiego i wychowawczego. Na szczęście gładko poszło, ja pracuję na pełnych obrotach, a moja córeczka ma wspaniałą nianię, za którą przepada (i o którą czasami jestem zazdrosna :P).
Co jeszcze? Może to, że w 2013 roku, po wykaraskaniu się z kłopotów zdrowotnych z okresu ciąży i karmienia piersią, znowu przestałam jeść mięso. Nie wróciłam do pełnego wegetarianizmu, bo w mojej diecie znajdują się ryby, ale na tę chwilę dobrze mi z tym i na razie nie planuję tego zmieniać.
Tak właśnie w skrócie (ha ha ha! wiem, że się rozpisałam :D) wyglądał mój rok 2013. Mam nadzieję, że 2014 będzie równie dobry. Chciałabym, żeby No to pięknie! przyniósł trochę pozytywnych zmian, a mnie wiele satysfakcji z blogowania. Z tą myślą żegnam rok 2013, bye bye! I jeszcze raz życzę Wam wszystkiego dobrego :*
Jaki był dla Was rok 2013? Czym zapadł Wam w pamięć? Czekam na Wasze komentarze!
Buziaki,
Cammie.
Ostatnia szansa na odżywkę JOKO!