beauty & lifestyle blog

czwartek, 14 października 2010

Nie wszystko złoto :)

Poproszono mnie o kompleksową recenzję wszystkich produktów marki Lush, z jakimi miałam do czynienia. I tak nosiłam się z tym zamiarem, więc nie ma co dłużej tego odkładać.


Pierwszy kontakt z Lushem miałam, kiedy jeszcze nawet nie śniło mi się o blogu. Także nie dziwcie się, że poddaję ocenie produkty, o których nigdy Wam nie pisałam.

Jaka jest pierwsza myśl, która przychodzi mi do głowy? "Cudów nie ma" :))) Lush uchodzi za producenta przyjaznych skórze naturalnych kosmetyków, ale wystarczy dokładnie poczytać składy, żeby stwierdzić, że czasami to nie do końca tak. Owszem, Lush sięga po mnóstwo składników naturalnego pochodzenia, które w swej ilości i różnorodności wyróżniają tę markę, ale nie udało mu się całkowicie wyeliminować substancji pochodzenia syntetycznego. To w sumie drobnostka, bo tak sobie myślę, że mało kto jest w tym względzie ekstremalnym purystą dokładnie przed zakupem studiującym składy. Ja je czytam, ale mam do nich dystans, nie daję się zwariować.

Druga myśl? Jak wiecie, Lush cieszy się dużą popularnością, ma pozytywny, przyjazny, "zielony", ekologiczny wizerunek. W dodatku oszałamia kolorami i zapachami. Aż się chce z tymi kosmetykami obcować. Tymczasem nie wszystko złoto, co się świeci. Wydawałoby się, że nic, po co tam sięgniemy, nie może nas zawieść, że marka gwarantuje pełną satysfakcję. I często tak jest. Ale niestety często jednak nie jest. W mojej opinii produkty Lush są bardzo nierówne, jedne fantastyczne, inne fatalne. Choć wszystkie kolorowe, pachnące i pięknie zapakowane :))) Dlatego w swojej recenzji podzielę produkty na trzy grupy.


ZDECYDOWANIE TAK

MASK OF MAGNAMINTY

Świetna, oczyszczająca maska o właściwościach peelingujących i orzeźwiających. Co tu dużo gadać: działa. Odświeża i wygładza skórę, zwęża pory, wyrównuje koloryt. Mocno chłodzi. Jest wydajna.

BABY FACE

Kostka do demakijażu bez wody, rozpuszczająca się pod wpływem ciepła skóry. Natłuszczona tym specyfikiem twarz bez problemu poddaje się oczyszczaniu z makijażu, wystarczy przetrzeć wacikiem. Niewielka, ale przy tym wydajna, poręczna, wygodna. Wspaniała alternatywa dla zwykłego demakijażu, zwłaszcza dla cer suchych i bardzo wrażliwych.

DARK ANGELS

Naprawdę mocny, skuteczny peeling. Jedyne, co może przeszkadzać, to konsystencja czarnej, gęstej pasty, niemiłosiernie brudzącej łazienkę. Ale można na to przymknąć oko, bo nie znam lepszego zdzieraka. Jednak uważajcie, to na pewno nie jest produkt dla osób o skórze wrażliwej.

BIG

Bardzo popularny szampon, hit marki o ciekawej, żelowo - kryształkowej konsystencji. Bardzo wydajny i spełniający obietnice producenta - doskonale oczyszczający włosy, nieobciążający.

SEANIK / SQUEAKY GREEN

Bardzo fajne szampony w kostce. Pięknie pachnące, wydajne, wygodne. Spełniające obietnice producenta, zwłaszcza Squeaky Green. Sama przyjemność w używaniu.


ZDECYDOWANIE NIE

GODIVA

Nie rozumiem fenomenu popularności tego szamponu. OK, pięknie pachnie i ma formę kostki, ale w zasadzie na tym kończą się jego zalety. Jego rzekoma wydajność to mit. Wielkie kawałki masła shea wypadają z kostki w trakcie użytkowania nie spełniając swej nawilżającej, odżywczej roli.

AMERICAN CREAM

Kolejny cieszący się dobrą sławą produkt, który nie przypadł mi do gustu. Zapach bardzo ładny, ale co mi po zapachu, skoro właściwości pielęgnacyjne marne? Odżywka, która nie odżywia. A także nie wygładza, ani nie wzmacnia włosów.

TRICHOMANIA

Szampon niewypał. Nie chcę za bardzo go krytykować, bo mam zupełnie proste włosy, a on przeznaczony jest do włosów kręconych. Skusiła mnie jednak wizja mocnego odżywienia i nawilżenia, więc świadomie się na niego zdecydowałam. Nie wiem, jak sprawdza się przy włosach kręconych, z moimi nie robi nic. Nawet ich dokładnie nie myje,bo nie chce się pienić!

HERBALISM

Nie mogę się przemóc. Kupiłam sugerując się zachęcającym opisem, niestety nie powąchałam. Odpycha mnie mocny, ziołowy, podszyty drożdżami i niczym nie złagodzony zapach. Próbowałam używać, ale się poddałam. Denerwowała mnie też luźna, prawie sypka konsystencja, zmieniająca się w gładką masę dopiero pod wpływem wody.


MIESZANE UCZUCIA

HONEY I WASHED THE KIDS / ROCK STAR / SANDSTONE

Nie można im nic zarzucić, bardzo przyjemne mydła. Pięknie pachną, ślicznie wyglądają, ale jednak nie są tak fantastyczne, żebym chciała regularnie je kupować. Są po prostu drogie, a w końcu to tylko mydła. Od czasu do czasu, jako taka fanaberia, dlaczego nie, jak najbardziej.

COAL FACE

Słabsza wersja Dark Angels, w mydle do codziennej pielęgnacji cery. Krzywdy nie robi, ale nie robi też nic spektakularnego, znam lepsze specyfiki. Także nie skreślam, ale mieć nie muszę.

ULTIMATE SHINE

Bardzo wydajny szampon w kostce, faktycznie nabłyszczający, ale niestety plączący włosy. Wyjątkowo plączący, przynajmniej moje :) Nie mogę powiedzieć, że jest do kitu, ale hitem dla mnie też nie jest.


To tyle. Może ten mój subiektywny przegląd na coś Wam się przyda i ułatwi wybór w trakcie zakupów. I pamiętajcie: warto trzymać się założenia, że żadnemu producentowi nie należy wierzyć bezkrytycznie :)))

19 komentarzy :

  1. Ze swojej strony mogę polecić odżywkę Reatread - fajnie odżywia włosy, nie obciąża, całkiem niezłe jest też mydło Summer Pudding (chyba z letniej kolekcji) z drobinami zmielonych migdałów - fajne właściwości peelingujące. Mieszane uczucia mam do Bubble Bars - dobrze się pienią, ale zapach jest raczej krótkotrwały i są moim zdaniem zbyt drogie, jak na zwykły gadżet. Nie polecam zaś kremów do rąk, żelu pod prysznic Yummy, Yummy, Yummy - mimo że bosko pachnie, w ogóle się nie pieni. To chyba tyle:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mizz, dzięki za uzupełnienie :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Najmniej jestem zadowolona z szamponu Squeaky Green,mydla Bohemian i Lemslip-w zasadzie to nawet nie zasluguje na miano mydla...oraz balsam do ust Whip Stick,ktory poza zapachem nic nie oferuje.
    Wg mnie to jak kazda inna firma sa kity i hity;)choc osobiscie wiecej znalazlam hitow:-)
    Przyznam sie,ze zuzylam juz kilka kostek Godivy i zadnej nic nie wypadlo;)dzielnie trzymaja sie do konca.
    Herbalism oswoilam i w zasadzie przestal mi przeszkadzac jego zapach,ktory faktycznie jest...dziwny no i o dziwo dobrze mi sluzy.
    Mieszane odczucia mam dotyczace kremu Skin Drink i nie zacheca mnie to do dalszych zakupow-cenowo srednio to wyglada i za te same pieniadze zdecydowanie wole produkt apteczny.
    To tak w skrocie:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czyli co, trafiła mi się felerna Godiva?
    Nie będę sprawdzać, więcej jej nie kupię :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Moja Godiva rozpadła się na kilka większych kawałków mniej więcej w połowie kostki ;)

    Ja jestem zawiedziona Aqua Mariną, Herbalismem i Sexy Peelem - też planowałam podobny post ;)
    Ale jeśli chodzi o większą część produktów z Lusha to jestem bardzo zadowolona.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mnie do Lusha skusiła ta ich eko wrażliwość właśnie, to mi się bardzo podoba, nagie kosmetyki itd. to zawsze na mnie działało. Właściwie to jeszcze nie zawiodłam się na Lushu, chociaż Godiva moim zdaniem strasznie śmierdzi. Może to kwestia nastawienia, oczekiwań itd. W każdym razie każda firma ma swoje niewypały i swoje objawienia, tak już musi być. Ale recenzja bardzo mi się podobała!

    OdpowiedzUsuń
  7. Estello, ha! Czyli jendak nie ja jedna miałam nieprzyjemność z Godivą ;)))

    Barwy, filozofia marki rzeczywiście jest godna wyróżnienia, skutecznie wpisuje się w ekologiczny trend.

    OdpowiedzUsuń
  8. Podpisuje sie zdecydowanie na tak pod
    MASK OF MAGNAMINTY
    BIG
    SEANIK / SQUEAKY GREEN
    mam tez odzywke
    AMERICAN CREAM ale nie mam jeszcze o niej zdania,choc ciezko wlosy moje -cienkie i dlugie- sie rozczesuje ale nie wiem czy to po niej
    Pozdrawiam
    Agawcia

    OdpowiedzUsuń
  9. Po naszym lwowskim szaleństwie i mój zapał w stosunku do Lusha osłabł... :) Co prawda niewiele produktów przetestowałam, ale przedstawię swoje TAK i NIE.

    Zdecydowanie tak:
    - Mask of Magnaminty
    - Dark Angels
    - Aqua Mirabilis (mydło, peeling i balsam w jednym!)

    Zdecydowanie nie:
    - Godiva (zero wydajności), Trichomania (zero czegokolwiek), Big (plątał mi włosy...) - czyli generalnie szamponom w kostce już dziękujemy
    - American Cream :(

    Mieszane uczucia:
    - Honey I Washed The Kids (marnie się pieni, ale niech będzie)
    - Herbalism (z braku laku mogłabym używać :))
    - krem do rąk, którego nazwy chwilowo nie pamiętam ;)

    to chyba tyle :) zważając na ceny ponowne zakupy w Lushu mnie nie korcą... najbardziej doceniam maseczki, chętnie wytestuję kolejne :)

    Dzięki za Twoje opinie!

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie jestem fanką Lush. Chyba jako jedna z niewielu :)
    Albo moje włosy i skóra są odporne na cudowne działania Lush :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja na razie zakochałam się we Fresh Farmacy, MofM i Waylander Rhassoul i te zakupy na pewno powtórzę.
    Szampony w kostce niestety wywołują u mnie łupież (próbowałam Ultimate Shnine, Seanik i New Shampoo). Po którymś na skórze głowy porobiły mi się też swędzące krostki ale nie pamiętam po którym.
    Coal Face używany codziennie wieczorem mocno podrażnił mi skórę, a w zasadzie ją zdarł ;/ Kilka dni zajęło mi doprowadzenie jej do porządku.
    Dark Angels, niby zdziera ale i tak zostaje mi mnóstwo suchych skórek, niestety dalsze tarcie skutkowałoby tylko podrażnieniem skóry ;/ Jednak nie dla mnie peelingi mechaniczne, zawsze mam po nich tak samo :(
    Herbalism, ani tak ani nie, niczego dobrego nie zauważyłam ale krzywdy też mi nie zrobił a to sukces hehe

    To by było chyba na tyle ;) (na razie ;))

    OdpowiedzUsuń
  12. Agawa, po american Cream miałam podobne odczucia, włosy trudno było rozczesać, bo były jakieś takie ... tępe?

    Violl, też mam ochotę na więcej maseczek, zwłaszcza na Amazonkę :)

    Dziuniek, jeszcze nie wymyślono czegoś, co pasowałoby każdemu ;)

    Agusia, dzięki za opinię, powoli robi się nam tutaj całkiem spory katalog :)))

    OdpowiedzUsuń
  13. Przyznałam Ci Sunshine Award:)
    http://mojportret.blogspot.com/2010/10/tag-sunshine-award.html

    OdpowiedzUsuń
  14. Wlasnie,ze NIE trafila sie felerna Godiva wiec zaskoczona jestem tym,co przeczytalam-mialam tez polowki badz sama dzielilam/uzywalam calych krazkow i nie bylo zadnych problemow:)

    Niewypalem sa dla mnie ichnie pudelka,ktore moze sa dobre do przechowywania bo na pewno nie do uzytku-wiadomo,ze uzywana kostka przybiera inna konsystencje itd.a wtedy pojawiaja sie problemy z wyciagnieciem z diabelskiego pudeleczka-wrrrr...Inaczej ten problem rozwiazalam.

    Niektorzy wspominaja,ze ceny...ale tak czy tak naprawde wychodzi to drogo?
    Odpowiedz zawsze bedzie subiektywna;)

    OdpowiedzUsuń
  15. Natalia, dziękuję!

    Hexx,ja nawet lubię te pudełeczka, nie mam problemów z wyciąganiem :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej! Ja używam szamponu Seanik oraz odżywkę American Cream i jestem bardzo zadowolona.
    Bardzo przydatny post... teraz wiem na co jeszcze mogę zwrócić uwagę :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Cieszę się, że mogłam pomóc :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Rozwiałaś moje wątpliwości, ale wątpię żebym się skusiła na te kosmetyki. Za drogie i nie chce mi się ich szukać czy sprowadzać ;)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  19. Iwetka, niektóre naprawdę warte są grzechu, dobrze się zastanów ;)))

    OdpowiedzUsuń