beauty & lifestyle blog

niedziela, 21 października 2012

Dla poszerzenia horyzontów ...

Oto dowód, że Kindle nie odciągnął mnie całkowicie i bezpowrotnie od tradycyjnych, drukowanych książek ;))) "Czarnobylska modlitwa. Kronika przyszłości" Swietłany Aleksijewicz. Pamiętacie? To ta sama autorka, spod pióra której wyszedł także tytuł "Wojna nie ma w sobie nic z kobiety", o którym pisałam Wam TUTAJ.

Seria "Reportaż" Wydawnictwa Czarne przyzwyczaiła nas, czytelników, do dobrego poziomu lektury, tak jest też i tym razem.






26 kwietnia 1986 roku o godzinie pierwszej minut dwadzieścia trzy pięćdziesiąt osiem sekund seria wybuchów obróciła w ruinę reaktor i czwarty blok energetyczny elektrowni atomowej w położonym niedaleko granicy białoruskiej Czarnobylu. Awaria czarnobylska była najpotężniejszą z katastrof technologicznych XX wieku.

Dwadzieścia lat później Swietłana Aleksijewicz wróciła do Czarnobyla. Rozmawiała z ludźmi, dla których ten dzień był końcem świata, którzy żyć nie powinni, ale przeżyli i żyją, bo żyć trzeba. A oni opowiedzieli jej o tym, co wydarzyło się wtedy, i o tym, co jest tam dziś. O ponad dwóch milionach Białorusinów, których zapomniano przesiedlić poza strefę skażoną, o dzieciach bez włosów, o zwierzętach o smutnych oczach, które zamieszkały w porzuconych domach, o dziwnych stworach, które pojawiły się w rzekach i lasach. I o tym, że mimo wszystko ludzie chcą być szczęśliwi. Podobnie jak w książce o radzieckich żołnierkach wybitna białoruska dziennikarka stawia nas wobec bezlitosnej prawdy. To książka o apokalipsie, która nastąpiła pewnej kwietniowej nocy tuż za naszą wschodnią granicą.

„Aleksijewicz jest mistrzynią w opisywaniu historii Związku Radzieckiego. Tym razem pisze nie tylko o Czarnobylu, ale także pasjonująco opowiada o ostatnich dekadach ZSRR. Historię układa z narracji ludzi, którzy w Czarnobylu toczyli śmiertelną walkę i mieli pozostać anonimowi. Aleksijewicz upomina się o nich i daje świadectwo o jednej z ostatnich wojen ZSRR: wojnie z atomem, nad którym radzieccy inżynierowie stracili kontrolę i który mógł zabić setki tysięcy ludzi w Europie”. Małgorzata Nocuń, redaktorka dwumiesięcznika „Nowa Europa Wschodnia”

„Przez kilkanaście lat znakomita reporterka Swietłana Aleksijewicz dokumentowała losy ludzi i zwierząt żyjących na ziemi skażonej po wybuchu elektrowni jądrowej w Czarnobylu. Stworzyła do głębi wstrząsający obraz nie tylko samej tragedii (która najbardziej dotknęła Białoruś), lecz także istoty zwanej homo sovieticus: bezgranicznie oddanej państwu i lekceważącej siebie; bardziej przerażonej możliwą reakcją zwierzchnika niż promieniowaniem jądrowym; bezlitośnie wykorzystywanej przez moloch władzy i bezgranicznie wobec niej bezradnej. Jest to też książka o ogromnej miłości: miłości mężów i żon, ale też miłości człowieka do ziemi, na której się urodził. Ta książka to mistrzowsko skonstruowany pomnik ofiarom Czarnobyla; pomnik, przed którym powinien pokłonić się każdy z nas”. Krystyna Kurczab-Redlich



Autorka, oddając głos świadkom, wysłuchując ich dramatycznych historii, pokazała katastrofę w Czarnobylu taką, jaką była. Niebezpieczną i potworną. Tym potworniejszą, że początkowo bagatelizowaną, której zasięg i potencjalne skutki utrzymywane były w tajemnicy. Dotknęła samego sedna, docierając do ludzi, dla których wybuch nie był tematem z gazet czy telewizji, o treściach w tamtych czasach i tak przecież "jedynie słusznych", ale osobistym doświadczeniem. Najczęściej doświadczeniem straty, strachu, choroby i śmierci ...  

Abstrahując od tematu, ta książka to klasyka warsztatu reporterskiego. Prawie 300 stron tekstu i ani cienia autorki, jej poglądów, jej ocen. Tylko obiektywna rzeczywistość, realia, w których lepiej było nie dociekać, nie pytać, bezkrytycznie ufać sowieckiej władzy. A potem płacić za tę ufność, słono płacić.

Książka wzruszająca, wstrząsająca, zadziwiająca. Pełna fragmentów wymagających mocnych nerwów. Na pewno nie do czytania w biegu, na pewno nie dla zabicia czasu, na pewno nie dla rozrywki. Ale polecam. Dla poszerzenia horyzontów.


53 komentarze :

  1. bardzo chetnie zaglebilabym sie w te fakty

    OdpowiedzUsuń
  2. O, lubię taką tematykę. Ciekawe czy znajdę gdzieś w bibliotece.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Semper, nie wiem, wydana 2012, może być różnie.

      Usuń
    2. Raczej tylko w księgarniach :))

      Usuń
    3. Taml, obawiam się, że masz rację. Choć oczywiście zależy od biblioteki.

      Usuń
  3. Tyle bym książek przeczytała, ale wiecznie brakuje mi na to czasu :(

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo lubię tą tematykę. Jednak mam mało czasu na czytanie książek. Wolę audiobooki, można słuchać podczas uprawiania sportu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Milky, rzeczywiście, fajny pomysł, choć większość znanych mi osób słucha wtedy muzyki.

      Usuń
  5. Nikt nie powiedział, że trzeba sięgać tylko po łatwe i przyjemne ciążki. Sama bardzo chętnie poświęciłabym kilka jesiennych wieczorów na lekturę tej książki. Wydaje się być naprawdę pasjonująca. Bardzo lubię, kiedy autor dotyka takich problemów nie ze swojej perspektywy "obiektywnego obserwatora", ale właśnie poprzez relacje ludzi, których najbardziej ta dramatyczna sytuacja dotknęła. Wtedy relacja jest prawdziwa, daje pogląd na to, co naprawdę się wydarzyło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kasia, w tym wypadku autorka oddaje głos dosłownie, poszczególne historie nazywa "monologami".

      Usuń
    2. Nie czytałam jeszcze książki, która miałby taką formę- tym bardziej więc czuję się zaciekawiona :) Super, że o tym napisałaś!

      Usuń
    3. Przygotuj się na mocny początek.

      Usuń
  6. Szczerze, to ja nie przepadam za taka "ciezka" literatura...juz w liceum mialam problem z przebrnieciem przez ksiazki o obozach koncentracyjych czy lagrach. Nie zebym zaczytywala sie w lekkich i przyjemnych romnsidlach, wrecz przeciwnie uwielbiam ksiazki historyczne, ale nie lubie masochistycznie czytac o ludzkiej krzywdzie. Za to moze kupie to pozycje mojej Mamie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lemesos, ja nie czuję się jak masochistka ;))) Do takich lektur pcha mnie ciekawość.

      Usuń
  7. Cammie czasami i po takie książki trzeba sięgnąć ;)

    Z przyjemnością przekazuję wyróżnienie :)

    http://szminka-po-lustrze.blogspot.com/2012/10/wyroznienie-zalegy-tag-maseczkowy.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Kupię! Dzięki Cammie. Jesteś nieoceniona. Nie tylko wtedy, kiedy piszesz o urodzie. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sabb, potraktuję to jak komplement, dziękuję :***

      Usuń
  9. Dziękuję za tego posta. Brakowało mi ostatnio dobrego reportażu.

    OdpowiedzUsuń
  10. mnie osobiście takie tematy troszkę przerażają :/
    zwykle po takich historiach włącza mi się niepotrzebna miślówa ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marti, a ja właśnie potrzebuję takiej siłowni umysłowej, to mi dobrze robi ;)

      Usuń
  11. Bardzo lubię serię Reportaż, jeszcze się na niej nie zawiodłam. Bardzo polecam "Światu nie mamy czego zazdrościć". Amerykańska dziennikarka o Korej Płn.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Anonimie, mam, znam, recenzowałam nawet :)))

      Usuń
    2. Oczywiście o Korei, nie Korej.
      Internet ogłupia, jak słowo :)
      Czarnobyl tez mam na liście, ale właśnie stałam się właścicielką kolejnych 2 reportaży , więc musi chwilę poczekać. Natomiast z serii reportażu chciałabym przeczytać chyba wszystko :)

      Usuń
    3. A co masz ciekawego w kolejce? Może mnie zainspirujesz :)

      Usuń
  12. Chętnie bym przeczytała, gdybym miała dosyć siły na pokonanie trudnych tematów. Póki co zycie dostarcza mi na tyle mocnych wrażeń, że uciekam w fantastyke i lekkie obyczajówki, coby kompletnie nie oszaleć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agga, następnym razem postaram się zaproponować coś na wesoło :*

      Usuń
  13. Dopisana na listę "do przeczytania". Czarne jest świetne, reportaże bardzo lubię, nawet te dla ludzi o mocnych nerwach. Na pewno sięgnę po tę serię. Dzięki!

    OdpowiedzUsuń
  14. Lubię tego typu literaturę. Wpisuję na listę książek do zdobycia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bella, to w sumie nowość, także w każdej księgarni powinnaś znaleźć :)

      Usuń
  15. Wpisuję na listę "do przeczytania". Porządny, nawet wstrząsający reportaż to z pewnością miła odmiana od lekkich i przyjemnych czytadeł.

    A co do pierwszego zdania - oj tam oj tam ;) Grunt, żeby obcować z książką, obojętne (dla mnie) w jakiej ona jest formie :) Osobiście chyba całkiem przerzucę się na ebooki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmm, słowo "miła" przy odmianie chyba nie było zbyt trafne, ale wiesz o co mi chodzi :P "Potrzebna" byłoby lepsze :)

      Usuń
    2. Violl, rozumiem :)
      I masz rację, forma nie jest taka ważna, mnie się super czyta na kindlu, ale mam jeszcze kolejkę lektur w tradycyjnym wydaniu :)))

      Usuń
  16. Temat bardzo ciekawy. W wolnej chwili, i jak skończę to co narazie czeka na przeczytanie, pewnie sięgnę po nią.

    OdpowiedzUsuń
  17. Mnie ostatnio wciągnęły reportaże, czytam namiętnie, te zabawne i te poważne. Mój ostatni zakup "Ja, terrorysta" Antoniego Salasa (jeszcze nie ruszony, bo w wersji papierowej, a ja nie mogę się opędzić od Kindla ;) ).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Frenka, wcale się nie dziwię, ja do tej pory nie mogę się nacieszyć :)))

      Usuń
  18. muszę kiedyś przeczytać jakiś reportaż bo ostatnio czytałam je jakieś dwa lata temu, gdyż się z nimi nie polubiłam ale ostatnio widzę wiele dobrych recenzji więc chyba warto.. może moje pierwsze wrażenie mnie zwiodło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kamiluska, może po prostu nie trafiłaś na temat, który by cię naprawdę zainteresował :)

      Usuń
  19. Najtrudniejsze do przyjęcia, pogodzenia się z nimi są historie prawdziwe. Czasem aż trudno przyjąć do wiadomości, że nie wymyślił tego żaden fantasta. Czyta się o losach ludzi, zwierząt, domów, ziemi... i jest się totalnie bezradnym. Człowiek jest tak kruchy i łatwy do przemienienia go w bezkształtną, bezmyślną masę. Ale dzięki temu nie ginie... żyje dalej. Tylko... jako kto? Ktoś tam wyżej napisał, że włącza mu się "niepotrzebna myślówa". Właśnie w opisanym przez autorkę miejscu, które jak wielka dziura w ziemi, panuje klimat, by lepiej nie myśleć. Nie myśleć, by przeżyć. Boję się takich książek, boję się ponowie dowiedzieć, że na nic nie mamy wpływu i zniszczyć nas może ułamek sekundy z życia jednego głupka. Ale tak ładnie mnie zachęcasz Cammie... hm...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dorota, aż do ostatniego twojego zdania byłam pewna, że już tę książkę czytałaś. Bo właśnie traktuje o losach ludzi, zwierząt domów i ziemi, tak jak napisałaś. Jest pełna historii osób nie mogących pogodzić się z przymusowym pozostawieniem swoich chałup i inwentarza (zwierząt nie ratowano, były zabijane i "utylizowane" ...). A część z nich tam została, na przekór wszystkiemu.

      Usuń
    2. Nie wiem... ja też mam wilczy pęd do miejsca mojego urodzenia... ale powoli z wielki bólem dowiaduję się, że tak naprawdę tego miejsca już nie ma. Dlaczego nie uciekli? Myślę, że gdyby uciekli... to tylko od "tego zła" w "inne zło". Tak Cammie, nie czytałam tej książki. Jestem typem, który musi delikatnie dawkować sobie taki ciężar gatunkowy, bo nie pozostaję wobec tego obojętna. Teraz czytam poprzedników Murakamiego, jego mistrzów. Szczególnie obok Kobo Abe nie mogę przejść obojętnie. Ale nie potrafię weń wsiąknąć. Cóż znaczy przyzwyczajenie ;o)

      Usuń
    3. Uwierzysz, że ja Murakamiego w ogóle nie czytałam?

      Usuń
  20. Namawiać Cię nie mogę... bo nie wiem, czy trafi do Ciebie osamotniony bohater w magicznym realizmie. Ale służę każdą jego pozycją wydaną w Polsce. To gdzie mam dostarczyć? ;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No zgadnij! :DDD Nawet nie wiesz, jak chciałabym, żebyś wpadła. Zapraszam!

      Usuń
  21. Dasz mi znać liścikiem w listopadzie, kiedy mam do Was wpaść. Dziękuję :o)

    OdpowiedzUsuń