Poproszono mnie o kompleksową recenzję wszystkich produktów marki Lush, z jakimi miałam do czynienia. I tak nosiłam się z tym zamiarem, więc nie ma co dłużej tego odkładać.

Pierwszy kontakt z Lushem miałam, kiedy jeszcze nawet nie śniło mi się o blogu. Także nie dziwcie się, że poddaję ocenie produkty, o których nigdy Wam nie pisałam.
Jaka jest pierwsza myśl, która przychodzi mi do głowy? "Cudów nie ma" :))) Lush uchodzi za producenta przyjaznych skórze naturalnych kosmetyków, ale wystarczy dokładnie poczytać składy, żeby stwierdzić, że czasami to nie do końca tak. Owszem, Lush sięga po mnóstwo składników naturalnego pochodzenia, które w swej ilości i różnorodności wyróżniają tę markę, ale nie udało mu się całkowicie wyeliminować substancji pochodzenia syntetycznego. To w sumie drobnostka, bo tak sobie myślę, że mało kto jest w tym względzie ekstremalnym purystą dokładnie przed zakupem studiującym składy. Ja je czytam, ale mam do nich dystans, nie daję się zwariować.
Druga myśl? Jak wiecie, Lush cieszy się dużą popularnością, ma pozytywny, przyjazny, "zielony", ekologiczny wizerunek. W dodatku oszałamia kolorami i zapachami. Aż się chce z tymi kosmetykami obcować. Tymczasem nie wszystko złoto, co się świeci. Wydawałoby się, że nic, po co tam sięgniemy, nie może nas zawieść, że marka gwarantuje pełną satysfakcję. I często tak jest. Ale niestety często jednak nie jest. W mojej opinii produkty Lush są bardzo nierówne, jedne fantastyczne, inne fatalne. Choć wszystkie kolorowe, pachnące i pięknie zapakowane :))) Dlatego w swojej recenzji podzielę produkty na trzy grupy.
ZDECYDOWANIE TAKMASK OF MAGNAMINTY
Świetna, oczyszczająca maska o właściwościach peelingujących i orzeźwiających. Co tu dużo gadać: działa. Odświeża i wygładza skórę, zwęża pory, wyrównuje koloryt. Mocno chłodzi. Jest wydajna.
BABY FACE
Kostka do demakijażu bez wody, rozpuszczająca się pod wpływem ciepła skóry. Natłuszczona tym specyfikiem twarz bez problemu poddaje się oczyszczaniu z makijażu, wystarczy przetrzeć wacikiem. Niewielka, ale przy tym wydajna, poręczna, wygodna. Wspaniała alternatywa dla zwykłego demakijażu, zwłaszcza dla cer suchych i bardzo wrażliwych.
DARK ANGELS
Naprawdę mocny, skuteczny peeling. Jedyne, co może przeszkadzać, to konsystencja czarnej, gęstej pasty, niemiłosiernie brudzącej łazienkę. Ale można na to przymknąć oko, bo nie znam lepszego zdzieraka. Jednak uważajcie, to na pewno nie jest produkt dla osób o skórze wrażliwej.
BIG
Bardzo popularny szampon, hit marki o ciekawej, żelowo - kryształkowej konsystencji. Bardzo wydajny i spełniający obietnice producenta - doskonale oczyszczający włosy, nieobciążający.
SEANIK / SQUEAKY GREEN
Bardzo fajne szampony w kostce. Pięknie pachnące, wydajne, wygodne. Spełniające obietnice producenta, zwłaszcza Squeaky Green. Sama przyjemność w używaniu.
ZDECYDOWANIE NIEGODIVA
Nie rozumiem fenomenu popularności tego szamponu. OK, pięknie pachnie i ma formę kostki, ale w zasadzie na tym kończą się jego zalety. Jego rzekoma wydajność to mit. Wielkie kawałki masła shea wypadają z kostki w trakcie użytkowania nie spełniając swej nawilżającej, odżywczej roli.
AMERICAN CREAM
Kolejny cieszący się dobrą sławą produkt, który nie przypadł mi do gustu. Zapach bardzo ładny, ale co mi po zapachu, skoro właściwości pielęgnacyjne marne? Odżywka, która nie odżywia. A także nie wygładza, ani nie wzmacnia włosów.
TRICHOMANIA
Szampon niewypał. Nie chcę za bardzo go krytykować, bo mam zupełnie proste włosy, a on przeznaczony jest do włosów kręconych. Skusiła mnie jednak wizja mocnego odżywienia i nawilżenia, więc świadomie się na niego zdecydowałam. Nie wiem, jak sprawdza się przy włosach kręconych, z moimi nie robi nic. Nawet ich dokładnie nie myje,bo nie chce się pienić!
HERBALISM
Nie mogę się przemóc. Kupiłam sugerując się zachęcającym opisem, niestety nie powąchałam. Odpycha mnie mocny, ziołowy, podszyty drożdżami i niczym nie złagodzony zapach. Próbowałam używać, ale się poddałam. Denerwowała mnie też luźna, prawie sypka konsystencja, zmieniająca się w gładką masę dopiero pod wpływem wody.
MIESZANE UCZUCIAHONEY I WASHED THE KIDS / ROCK STAR / SANDSTONE
Nie można im nic zarzucić, bardzo przyjemne mydła. Pięknie pachną, ślicznie wyglądają, ale jednak nie są tak fantastyczne, żebym chciała regularnie je kupować. Są po prostu drogie, a w końcu to tylko mydła. Od czasu do czasu, jako taka fanaberia, dlaczego nie, jak najbardziej.
COAL FACE
Słabsza wersja Dark Angels, w mydle do codziennej pielęgnacji cery. Krzywdy nie robi, ale nie robi też nic spektakularnego, znam lepsze specyfiki. Także nie skreślam, ale mieć nie muszę.
ULTIMATE SHINE
Bardzo wydajny szampon w kostce, faktycznie nabłyszczający, ale niestety plączący włosy. Wyjątkowo plączący, przynajmniej moje :) Nie mogę powiedzieć, że jest do kitu, ale hitem dla mnie też nie jest.
To tyle. Może ten mój subiektywny przegląd na coś Wam się przyda i ułatwi wybór w trakcie zakupów. I pamiętajcie: warto trzymać się założenia, że żadnemu producentowi nie należy wierzyć bezkrytycznie :)))