beauty & lifestyle blog

piątek, 6 kwietnia 2012

Any idea? :)))

Okna umyte? Podłogi wypastowane? Wszystkie kąty przewietrzone? Baby w piekarnikach? W takim razie pora zafundować sobie chwilę odpoczynku od świątecznych przygotowań. Dlaczego by nie z No to pięknie!?

Zapowiadałam na dziś opis mojego wybawcy od kłopotów dermatologicznych. Kilka razy już o tym wspominałam, ale dla tych, które nie kojarzą, powtórzę raz jeszcze, że nękają mnie nawracające ataki ŁZS, czyli łojotokowego zapalenia skóry. Na szczęście dość łagodne i ograniczające się wyłącznie do okolic ust. Choroba objawia się miejscowym zaczerwienieniem i pieczeniem skóry, kończącym się łuszczeniem się naskórka. Stany zapalne utrzymują się tygodniami i mają niestety charakter nawrotowy (ja problemy mam zwykle zimą), w dodatku ciężko się je leczy, głównie sterydami. Chcąc uniknąć takiej terapii, a mając na uwadze niewielkie w sumie zmiany skórne, które mnie dotykają, staram się radzić sobie na własną rękę. Z doświadczenia wiem, że największą ulgę przynosi mi natłuszczanie podrażnionych miejsc. Niestety wszelkie specyfiki, po które zwykle sięgałam, tej zimy nie przynosiły ukojenia. Aż w końcu, w sumie przez przypadek i bez przekonania, wysmarowałam się najzwyklejszym masłem shea. I to był strzał w dziesiątkę!

Masełko, Ikarov Shea Butter + Antioxidant [bułgarskiej produkcji KLIK], leżało u mnie już dość długo, dostałam je w pierwszej paczce od Magazynu Drogeria. Jakoś nie umiałam wcześniej znaleźć dla niego zastosowania. Cieszę się, że w końcu mnie olśniło :)))







Masło Shea, inaczej zwane Karite, jest uzyskiwane z owoców afrykańskiego drzewa. Posiada niezliczoną ilość dobroczynnych kwasów tłuszczowych, które wykazują zdolności do regeneracji i odnowy zniszczonego naskórka. Długotrwale stosowanie kosmetyków na bazie tego naturalnego masła widocznie czyni skórę delikatniejszą i gładszą. Poza tym masło Shea wykazuje działanie filtrujące szkodliwe promienie UV4, chroni skórę od wiatru i zimna, a także stymuluje aktywność komórek do walki ze starzeniem skóry. Masło shea rozpuszcza się w temperaturze ludzkiego ciała. Można je aplikować na skórę, zamiast codziennego kremu, w celu efektywnego nawilżenia. Głównie przez to, że jest składnikiem naturalnym, jest obojętne dla alergików, którzy z powodzeniem mogą je stosować. Karite jest nawet zalecane jako lekarstwo łagodzące podrażnienia, egzemę, oparzenia czy reakcje alergiczne skóry. To wszystko zawdzięczamy zawartości w maśle witaminy E i F, które miedzy innymi niwelują przebarwienia i zmarszczki. Coraz częściej masełko Shea jest także wykorzystywane jako składnik kosmetyków do włosów. Szampony, odżywki i maski produkowane na jego bazie znacząco regenerują i chronią włosy, ale również dobrze nawilżają i pomagają pozbyć się łupieżu.
Zastosowanie:
  • jako krem - do aplikacji bezpośrednio na twarz i ciało;
  • jako dodatek do kremów, balsamów i maseczek kosmetycznych;
  • w celu regeneracji i pielęgnacji włosów;
  • do pielęgnacji po kąpieli;
  • w celu ochrony w trakcie i po opalaniu;
  • jako błyszczyk i pomadka ochronna do ust.

Uwaga: Maslo Shea rozpuszcza sie bezpośrednio po nałożeniu na skórę. Jest produktem w pełni naturalnym. Zawiera wylacznie naturalne antyoksydanty i konserwanty. Kosmetyk należy zużyć maksymalnie do 3 miesięcy od dnia otwarcia pudełeczka.



Masło wygląda wyjątkowo niepozornie. Zamknięte w najzwyklejszym, plastikowym, niewielkim opakowaniu, nie rzuca się w oczy. Ma postać zwartą i zbitą, rozpuszcza się dopiero pod wpływem ciepła dłoni. Mimo tej pozornej trudności, aplikacja jest całkiem łatwa, masełko dobrze rozprowadza się po skórze. Jest zupełnie bezzapachowe, co sugeruje, że zostało poddane jakiejś obróbce, bo czyste shea pachnie bardzo charakterystycznie. Skład wskazuje na wzbogacenie produktu witaminą C i E.

Jestem zachwycona jego właściwościami. Shea Ikarov jest treściwe, tłuste, bogate. Tak jak pisałam, stosowałam je miejscowo na twarz, co w przeciągu zaledwie kilku dni pomogło mi uporać się z ŁSZ. Podrażnienia zniknęły, skóra nareszcie się wygładziła. Zachęcona efektami, z powodzeniem stosowałam je także na noc pod oczy, wsmarowywałam w skórki wokół paznokci, wklepywałam w spierzchnięte usta. W każdym z tych zastosowań sprawdziło się doskonale. W dodatku kosztuje zaledwie 20 zł!

Podoba mi się, że to produkt o naturalnym pochodzeniu, przyjazny nawet najwrażliwszej skórze, a przy tym w swojej prostocie tak skuteczny. Szkoda tylko, że Ikarov pakuje go w totalnie niepraktyczne opakowanie. Słoiczek ma wąskie ujście, zastanawiam się, jak zdołam wydobywać masło z jego dna. Choć szczerze mówiąc wątpię, czy będę miała taką okazję. Masełko jest bardzo, bardzo wydajne, co przy pojemności 60 ml i zaledwie 3 miesiącach zdatności do użycia od momentu otwarcia każe przypuszczać, że nie zdążę wykorzystać go w całości. Chyba że znajdę dla niego nowe zastosowania :))) Co proponujecie? Dodam tylko, że ciało (głównie ciążowy brzuszek i piersi)  smaruję inną, nieco lżejszą formułą shea. Czekam na Wasze pomysły! Any idea? :)))

34 komentarze :

  1. Odpowiedzi
    1. Yes, z łokciami nie mam nawet najmniejszych problemów, ale stopy do dobry pomysł :)

      Usuń
    2. też o tym pomyślałam :) muszę to cudo polecić koleżance, bo wiem, że ma podobny problem :)

      Usuń
    3. Panno Joanno, możliwe, że jej też pomoże, nie zaszkodzi spróbować. Nawet niekoniecznie w tej wersji od Ikarov, masło shea dostępne jest w większości sklepów z naturalnymi kosmetykami :)

      Usuń
  2. Super :)
    Czyli jednak da radę załagodzić ŁZS za pomocą nawilżających masełek, miałam rację :P
    Też mam ŁZS, niestety "siedzi" sobie na skórze głowy i ani myśli o wyprowadzce. Ale skoro nawilżanie w Twoim przypadku działa, to i ja skorzystam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ŁG, wiem, zaglądam na twojego bloga i powiem ci, że jestem pod wrażeniem twojej wiedzy i zaciętości w walce z chorobą.

      Z moich doświadczeń wynika, że nawilżanie, choć pomaga, nie wystarcza. Ważniejsze jest natłuszczanie, choćby najzwyklejszym kremem bambino, który dotąd przynosił mi największą ulgę. Ale shea pobiło go na głowę :)))

      Usuń
    2. Dziękuję :)

      Chodzi mi właśnie po głowie jakieś takie lekkie mazidło na skórę głowy właśnie, nawilżająco-natłuszczające, żeby jakoś sobie poradzić podczas swędzenia :)
      Podsunęłaś mi rozwiązanie, więc dziękuję, będę dalej kombinować w tę stronę :)

      A co do kremiku - polecam na pięty :)

      Usuń
    3. Daj znać, czy efekty będą odczuwalne.
      A co do pięt, to owszem, spróbuję. Nawet całe stopy wysmaruję, na pewno im nie zaszkodzi :)))

      Usuń
  3. Wow,tyle zastosowań za niską cenę ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Blondie, to po prostu uniwersalne smarowidło :) Zastosowań może wiele, ale funkcja w zasadzie jedna - natłuszczanie :)))

      Usuń
  4. O, wow. Ja też mam ŁZS. Myślałam, że to sucha skóra, ale niestety diagnoza padła. I a propos natłuszczania - najbardziej pomagał mi Avene Cold Cream, który jest niesamowicie tłusty, czyli coś w tym natłuszczaniu jest ;). Teraz mam przepisaną maść, w której oprócz substancji czynnej są same woski, parafiny i gliceryny - też tłusto ;).

    Słoiczek faktycznie nieziemsko niewygodny ;). A nie ma mniejszej pojemności? Żeby dało się zużyć :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ainta, niestety nie, 60 ml to standardowe opakowanie, w innych pojemnościach nie występuje.

      Usuń
  5. Ręce, skórki, paznokcie i stopy. Ja mam masło shea z Organique i własnie do tego mi służy i dobrze się spisuje, możesz też rozpuścić w rękach i olejować włosy :)))

    OdpowiedzUsuń
  6. Miałam i bardzo lubiłam, stosowałam głównie na noc na twarz :) ale z opakowaniem to niestety nie trafili, pod koniec ciężko było mi wydobyć resztki produktu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kizia, tego się właśnie obawiałam :/ Skucha!

      Usuń
  7. Pierwsze o czym pomyślałam to to, że super się sprawdzi jako smarowidło na brzuszek :) ale uprzedziłaś moją myśl :P

    Sama stosowałabym go dosłownie od stóp do głów - łącznie z włosami :) Spokojnie wydobędziesz go z dna używając chociażby trzonka łyżeczki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Violl, wiadomo, że jakiś sposób zawsze się znajdzie, ale według mnie to nie o to chodzi ... Wolałabym po prostu dostać opakowanie praktyczne.

      Usuń
    2. To fakt, w pełni się z Tobą zgadzam.

      Usuń
  8. jak to jak wydobędziesz - nożem ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sauria, dowcipnisiu, oczywiście, że trzymam w łazience cały podręczny arsenał różnych ostrzy i szpikulców ;PPP

      Usuń
  9. stopy, dłonie (na noc) i skórki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Simply, skórki są po tym maśle rewelacyjne odżywione, żebym jeszcze smarowała je regularnie :DDD

      Usuń
  10. a możę na koncówki włosów? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fell.like.a.dream, Tanyia mi to właśnie podpowiedziała i mam zamiar spróbować :)

      Usuń
    2. Musiałam przeoczyć, sorki

      Usuń
    3. No co ty, przecież nic się nie stało :)

      Usuń
  11. Jeśli bezzapachowe, to pewnikiem zwykłe rafinowane :) Surowe Masło Shea ma bardzo charakterystyczny, dla niektórych nie do zniesienia, zapach. Jestem też zaskoczona terminem przydatności. Generalnie Masło Shea, jako surowiec wykorzystywany w produkcji kosmetyków ma najczęściej 12 m-cy ważności od daty produkcji. Przeciwutleniacz powinien tylko ten termin wydłużyć...

    Ja masło shea stosuję na surowo jako balsam do ciała, ale częściej je przetwarzam, robię balsamy (niebawem będę robić balsam do ust z wykorzystaniem tego surowca i zamieszczę na blogu DIY, więc zapraszam :) ), dodaję do mydeł, kostek do masażu :) Generalnie to cudowny produkt.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smyku, trzy miesiące od momentu otwarcia, od daty produkcji można liczyć w latach. Na bank rafinowane, nie pachnie w ogóle, pisałam o tym. Z mydlarni Tuli mam akurat wersję "pachnącą" ;))) (stosuję na brzuch i biust) i szczerze mówiąc nie przepadam za tym zapachem.

      Robisz kostki do masażu? Bardzo ciekawe!

      Usuń
    2. Ja właśnie też nie, stąd produkcja domowych kostek do masażu ;) Właściwie są to balsamy do masażu :) Mieszam z innymi masłami czy olejami (idealny jest olej palmowy, który - podobnie jak kokosowy - ma bardzo zwartą, maślaną konsystencję i bardzo podobne właściwości). Na koniec dodaję olejki aromatyczne, najczęściej o zapachu jedzenia ;) Czyli czekolady, lody etc. Niebawem przyleci do mnie Masło Shea i Kakaowe, więc na pewno będę jakiś balsam robić :) Chętnie się podzielę z przyszłą Mamą :) Musimy się jakoś wspierać ;) Zatem jak już wyprodukuję, zgłoszę się z zapytaniem o adres do wysyłki i będziesz mogła przetestować taki handmade'owy balsam :)

      Usuń
    3. Naprawdę? Smyku, jesteś prawdziwym wielkanocnym zajączkiem :))) Dziękuję! :***

      Usuń
  12. mialam maslo shea nierafinowane z BU i strasznie mnie uczulilo, teraz mam pewne obawy :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Marie, to jest rafinowane :) Mam też nierafinowane z Tuli, ale na szczęście krzywdy mi nie robi, wręcz przeciwnie :)

      Usuń