Najsłynniejszy wenecki symbol? Zdecydowanie skrzydlaty lew, podtrzymujący księgę z inskrypcją „Pax tibi, Marce evangelista meus", czyli "Pokój tobie, Marku, mój ewangelisto", będący atrybutem świętego Marka Apostoła, patrona miasta, którego relikwie od IX wieku spoczywają w weneckiej bazylice.
Ten charakterystyczny lew widnieje w herbie miasta, zdobi też fasady kamienic, kołatki czy inne detale. Prawdziwy nigdzie nie spacerował ;))) Oto jedyny lew, na jakiego się natknęłam. Lwiątko właściwie ;)))
Bardzo niepozorny, ale kto wie, co z niego wyrośnie? Ja bym go tak z miejsca nie skreślała ;)))
Haha, świetny :D i w obroży, czyli nie bezpański :))
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Ci tej Wenecji!
OdpowiedzUsuńVioll, zdecydowanie czyjś, w dodatku miał braciszka :))) Tylko braciszek mniej skory do pozowania ;)))
OdpowiedzUsuńKlaudia, :)
uwielbiam Twoje posty z podróży!:)
OdpowiedzUsuńrozkoszny ale lapki ma konkretne, wiec moze i bedzie z niego lew ;D
OdpowiedzUsuńApril, dziękuję :*
OdpowiedzUsuńMaus, trzeba będzie wrócić kiedyś do Wenecji, żeby to sprawdzić ;)))
uroczy! :D
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem ma potencjał, wyrośnie na niezłą bestię :-D
OdpowiedzUsuńKochane lwiątko! Chętnie przygarnę :)))
OdpowiedzUsuńKasiek, :)
OdpowiedzUsuńAtqa, wielce obiecujący, prawda? ;)))
Katalina, niestety obroża wskazuje, że ma już właściciela :DDD
jaki słoooodki kotek!
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem rokuje bardzo dobrze. :)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Wenecji, pozwiedzałabym ją z miłą chęcią, lubię podróżować :P
OdpowiedzUsuń:D Tiger jak talala!
OdpowiedzUsuń