Po nerwowych doświadczeniach z London Eye powinnam być mądrzejsza. Powinnam być mądrzejsza i nie wsiadać do Wiener Riesenrad. Ale odwiedzić Prater i nie zobaczyć panoramy miasta z perspektywy tych 65 metrów, na które wznosi nas kręcące się od 1897 roku wiedeńskie diabelskie koło? Kpina! Wsiadłam więc i już po chwili żałowałam. Wszystko się trzęsło, a ja najbardziej ;)))
Szczęśliwie postawiłam stopy z powrotem na twardym gruncie i ruszyłam obejrzeć Prater, słynne wiedeńskie błonia, zachowujące swój rozrywkowy charakter już od osiemnastego wieku. Dziś to po prostu ogromne wesołe miasteczko.
Prater to moje największe wiedeńskie rozczarowanie. Nie wiem, co sobie wyobrażałam, ale spodziewałam się czegoś zupełnie innego ... Bardziej tradycyjnego? Spokojniejszego? Trafiłam natomiast do plastikowej świątyni współczesnego kiczu zanurzonego w nieznośnym hałasie i smrodzie smażeniny.
Ogrom tej tandety jest przytłaczający, można poczuć się jak na planie jakiegoś taniego horroru klasy C. Patrząc na to wszystko, ma się ochotę uciekać, gdzie pieprz rośnie. Co też zrobiłam, zostawiając rozbawiony Prater za plecami. Zdecydowanie wolę Wiedeń w jego klasycznej, poważnej odsłonie, nawet jeśli wychodzę przy tym na starą nudziarę ;)))
Zgadzam się z Tobą, byłam tam raz i wystarczy- gdy jestem ponownie w mieście wolę bardziej tradycyjne miejsca ;)
OdpowiedzUsuńhm, ja też bym szybko stamtąd uciekła :)
OdpowiedzUsuńTo rozczarowanie towarzyszy sporej liczbie osób odwiedzających tego typu miejsca. Mnie dopadło przy Oktoberfeście. Na szczęście szybko się przemogłam i zdecydowałam, że w moim własnym najlepszym interesie jest się świetnie bawić. :)
OdpowiedzUsuńNo i z tą nudziarą nie przesadzaj. Lubisz się po prostu bawić... inaczej. :)
Nie jesteś nudziarą! :))))
OdpowiedzUsuńCharmain, dla mnie to też był zdecydowanie pierwszy i ostatni raz :)
OdpowiedzUsuńSimply, w gruncie rzeczy było tam całkiem sporo ludzi. Więc jednak komuś się podoba, nie wszyscy uciekają :))
Sabb, nie będę miała już okazji się przemóc, jutro jedziemy dalej! :))) I masz rację, będę bawić się po swojemu :D
Kasiek, :***
OdpowiedzUsuńCammie ja też bym stamtąd uciekła :)) i jak zawitam do Wiednia na pewno tam nie pójdę ;) czyli nie jesteś sama :D
OdpowiedzUsuńale piekne zdjecia ;-) zazdroszcze wyjazdu!
OdpowiedzUsuńKoleżanka mieszkająca w Wiedniu donosi, że Prater ma zostać zamknięty. Ile w tym prawdy - nie wiem :) ale nawet jeśli, to chyba nie będzie to strata pociągająca za sobą żałobę ;))
OdpowiedzUsuńYyyyyy, ale paskudy. Ale na takie trzęsące się coś to bym wsiadła :)
OdpowiedzUsuńGenialnie! Ile bym dała, aby tam być... :)
OdpowiedzUsuńRenia, można pójść, rzucić okiem, przynajmniej zobaczysz, o co ten cały hałas.
OdpowiedzUsuńVioll, dla mnie na pewno nie, ale z drugiej strony widziałam tam sporo dobrze bawiących się osób :)
Zoila, widzę, że lubisz adrenalinę :ppp
Katsuumi, może kiedyś? :)
Ja bym chętnie i z niebywałą przyjemnością się przejechała na takim czymś ;)
OdpowiedzUsuńMarzą mi się kolejki górskie w Disneylandzie- bo byłam tam jako dziecko i na połowę rzeczy nie mogłam wejść bo byłam za niska :( Uwielbiam to uczucie adrenaliny, które dzieje mi się w brzuchu xD
o nie! na to obrotowe koło w życiu bym nie poszła :D
OdpowiedzUsuńObsession, ja żałowałam, że dałam się namówić :DDD
Usuń